Hokej to najbardziej dynamiczna gra zespołowa. Prosty wniosek płynący z tego faktu mówi, że istotną cechą musi być szybkość. Dokładnie tak właśnie jest. Zawodnicy mający ogień w nogach zawsze byli w cenie, a w obecnych czasach, kiedy gra stała się jeszcze bardziej wymagająca, ta cecha jest jeszcze ważniejsza. Obecnie demonem prędkości jest Connor McDavid, ale każda epoka miała takich swoich McD. Spójrzmy zatem za kim nie dało się nadążyć na przestrzeni dziejów.

Zamów papierowe PODSUMOWANIE sezonu NHL! Ach co to był za sezon 22/23!

Meteoryt z Mitchell i Rakieta z Quebec

Jeśli chodzi o prawdziwe strzały śmigające po taflach NHL, to historię trzeba zacząć od Howiego Morenza. Chłopak rodem z Ontario był jednym z najlepszych graczy tej ligi w latach 20-tych i 30-tych ubiegłego stulecia. Już w debiutanckim sezonie 1923/24 sięgnął po Puchar Stanleya z Montreal Canadiens, a później to trofeum wznosił jeszcze dwukrotnie. Za każdym razem z tą samą ekipą. W Quebecu zaczął karierę i tam też ją skończył, ale w międzyczasie zaliczył półtora sezonu w Chicago Black Hawks i 19 meczów w nowojorskich Rangers.

Morenz spędził w NHL 14 sezonów, z czego w 10 kończył w TOP 10 najskuteczniejszych. Przez siedem lat żaden z jego kolegów z Canadiens nie był w stanie wyprzedzić go zarówno w liczbie bramek, jak i punktów, które gromadził na koniec każdej z kampanii.

Ze względu na swoją nieziemską szybkość, ale zarazem twardość w grze nazywany był „Stratford Streak” oraz „Mitchell Meteor”. Tak właśnie postrzegali go rywale. Morenz pojawiał się i zaraz znikał niczym meteor.W uznaniu jego zasług został pierwszym hokeistą, którego numer został zastrzeżony przez Canadiens. Do Galerii Sław NHL wszedł już w roku jej powstania, czyli w 1945.

Na chwilę wychodzimy z hokejowej hali, aby udać się na stadion lekkoatletyczny. W 1934 roku rozegrano Igrzyska Imperium Brytyjskiego, a zwycięzcą konkursu skoku o tyczce został Syl Apps. Dwa lata później reprezentował Kanadę na olimpiadzie w Berlinie, gdzie zajął szóste miejsce. Oprócz uprawiania jednej z dyscyplin królowej sportu grywał również w futbol. Jego szybkością zachwycony był Conn Smythe, który zdecydował się zwerbować go do Toronto Maple Leafs i „przerobić” na hokeistę.

Był pierwszym zawodnikiem Klonowych Liści, który zdobył Trofeum Caldera dla tego klubu. Po sezonie 1942/43 zniknął z NHL, aby dołączyć do Armii Kanadyjskiej i zaangażować się w walkę na frontach II Wojny Światowej. Gdy tylko na świecie przywrócony został pokój, Charles Joseph Sylvanus Apps powrócił do Maple Leafs i zdobył z nimi dwa tytuły mistrzowskie, kompletując trzy Puchary Stanleya.

Ciekawa była historia ostatniego triumfu. W trakcie kampanii 1947/48 rosły napastnik zamierzał zakończyć karierę, ale na przeszkodzie stanął jego dorobek bramkowy. Miał na koncie 196 goli w NHL. W tej sytuacji postanowił pojawić się jeszcze na finałowy weekend fazy zasadniczej. W dwóch meczach strzelił pięć goli i dopiął swego. Jego wynik w najlepszej lidze świata wynosił w tym momencie 201 trafień. Zagrał także w play-offach i zdobył trzeci Puchar Stanleya, po czym powiedział hokejowi goodbye, mając dopiero 33 lata.

Ostatnim, którego postanowiliśmy „odznaczyć” w pierwszej połowie poprzedniego stulecia jest Maurice Richard. Początkowo nazywany był „Kometą”. Później został przechrzczony na „Rakietę”, a to za sprawą swojego kumpla z drużyny, Raya Getliffe’a. Kanadyjski lewoskrzydłowy opisując popisy kolegi, mówił, że „leciał z krążkiem jak rakieta”.

Richard został uznany z okazji 100-lecia ligi jedną z najważniejszych 100 postaci NHL, w czym dużą zasługę miał fakt, iż jako pierwszy hokeista w tych rozgrywkach strzelił 50 bramek w sezonie. Dokonał tego w kampanii 1944/45. Uciekał rywalom jak tylko chciał. W ten sposób, będąc nieuchwytnym zaaplikował przeciwnikom aż 544 gole. Był ważnym elementem ekipy Canadiens, która z nim w składzie osiem razy sięgała po Puchar Stanleya. Pięciokrotnie zdobywał koronę króla strzelców, a w  1947 roku oprócz tego tytułu sięgnął także po miano MVP rozgrywek. To nagroda za 60 meczów, w których ustrzelił 45 goli.

 

Dwie łaty na Złotym Odrzutowcu
Struś Pędziwiatr
Pierwszy szybki obrońca w historii NHL

Niektórzy hokeiści są bardzo szybcy, inni za to mają potężne uderzenie. Niewielu natomiast łączy te zdolności na elitarnym poziomie, tak jak robił to Bobby Hull. Prowadziło to do sytuacji, że trenerzy rywali często wyznaczali dwóch zawodników do pilnowania „Golden Jeta”. W 1968 roku magazyn Popular Mechanics opublikował materiał o nim, z którego wynikało, że zmierzono mu prędkość 47,8 kilometra na godzinę. Aż trudno uwierzyć, że nie popełniono błędu.

Hull był kolorową postacią. Z powodu sprzeczki o kasę opuścił NHL i przeniósł się w 1972 roku do WHA, a tam został facetem z pensją powyżej miliona dolarów. Zanim jednak to się stało zdołał siedmiokrotnie wygrać klasyfikację strzelecką w NHL, a trzy razy okazał się najskuteczniejszym graczem sezonu. Do tego na jego konto trafiły dwa tytuły MVP ligi.

W 1961 roku wywalczył z Chicago Blackhawks swój jedyny Puchar Stanleya, po czym z Winnipeg Jets trzy razy wznosił Avco Cup za wygranie ligi WHA. W NHL uzbierał 610 trafień, a w World Hockey Association 303, w tym aż 77 w sezonie 1974/75. Nikt w dziejach nie może pochwalić się większą liczbą tytułów króla strzelców najlepszej ligi świata.

Yvan Cournoyer uważany był za najszybszego z fenomenalnej ekipy Canadiens, która na przestrzeni 15 lat zdobyła 10 Pucharów Stanleya. O skali jego umiejętności poruszania się mówi pseudonim „Roadrunner”.

W 1973 roku finałowymi rywalami montrealczyków byli Chicago Black Hawks. W ich szeregach ważną rolę w obronie odgrywał John Marks. Opisując tamtą rywalizację powiedział, że „Cournoyer robił jeden krok i już go nie było”. Defensor miał nadzieję, że powstrzyma go tak jak gwiazdorów New York Rangers, których Jastrzębie wyeliminowały w drodze do finału, ale okazało się to niemożliwe. „On po prostu stał przed tobą i nagle znikał” wspomina numer dziewięć draftu z 1968 roku.

Cournoyer był mały i zwinny. Mierzył zaledwie 1,7 metra. Dorobił się 428 trafień, a w pierwszej połowie lat 80-tych trafił do Galerii Sław NHL. Wpisano go również na listę 100 najważniejszych postaci tej ligi. Zapamiętany został ze stosowania dłuższych niż standardowe łyżew, aby jeszcze bardziej podbić efekt odejścia od rywala.

Pierwszym defensorem w naszym zestawieniu jest Bobby Orr. W NHL pojawił się w 1966 roku i było to przysłowiowe wejście smoka. W debiutanckim sezonie wziął Trofeum Caldera, a w następnym miał już pierwszą statuetkę Norrisa, czyli nagrodę dla najlepszego obrońcy ligi. Jego umiejętności łyżwiarskie owiane były wręcz legendą. Zrewolucjonizował swoją pozycję, a mówiło się, iż każdy jego ruch na tafli to poezja.

Orr zapoczątkował dobrze dziś znany typ ofensywnych obrońców. Często inicjował akcje bramkowe bostońskich Niedźwiadków. Sześć razy z rzędu przekraczał barierę stu punktów w lidze. Przy ostatniej takiej sytuacji, w sezonie 1974/75, zaliczył swój rekord strzelecki wynoszący 46 trafień. Niestety zaraz potem doznał poważnej kontuzji kolana.

Gdy był w szczytowej formie mówiono o nim, że to najszybszy hokeista w historii. Wielka szkoda, że musiał pożegnać się z taflą już w wieku 30 lat, czego powodem były nawracające problemy z kolanami.

W latach 60-tych swoją szybkością czarował również Frank Mahovlich. Syn chorwackich imigrantów przez 11 sezonów reprezentował barwy Toronto Maple Leafs, ale jego relacje z miejscowymi kibicami dalekie były od poprawnych. Poddawany ciągłej krytyce i wyśmiewaniu w 1964 roku trafił do szpitala, gdzie zdiagnozowano u niego depresję. Ta nie przeszkodziła mu wrócić na lodowisko i dalej być najskuteczniejszym wśród Klonowych Liści.

W siódmym dziesięcioleciu poprzedniego wieku swoje naznaczone sukcesami kariery rozpoczęli inni bardzo szybcy zawodnicy. Nie wdając się w szczegóły dotyczące ich występów wspomnijmy tylko, że chodzi o Guya Lafleura, Gilberta Perreaulta oraz Boba Bourne’a.

Najszybszy po 30.
Czarodziej szybkości z obrony

__________________________________

Aby czytać dalej

Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie.

Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów.

Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Istnieje możliwość zapłaty zwykłym przelewem bankowym. W tym celu proszę wykonać przelew na konto:

NHL W PL
ING: 55 1050 1562 1000 0097 7781 8684

W tytule należy podać wybrany abonament i adres e-mail. Jak tylko otrzymamy pieniądze, uaktywnimy konto. Można to przyspieszyć przesyłając nam potwierdzenie przelewu na re******@nh**.pl

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni19 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj