Emerytowany napastnik, typowy gość od „brudnej roboty” – ale przede wszystkim skandalista, prowokator – dla jednych nieleczony chory na ADHD, dla innych rozpieszczony bachor nie reagujący na skarcenie.  Martina Brodeura nazwał „tłuściochem”, machał przed nim kijem na meczu, uderzył kijem w głowę Tima Thomasa (wówczas bramkarza Bruins), zawodników ligi wyśmiał za umawianie się z jego byłymi dziewczynami. I kiedy już myślałem, że jego wypowiedzi na zawsze zagoszczą NIGDZIE, bezstresowo wychowany Kanadyjczyk powiedział coś… jeśli nie prawdziwego.. to merytorycznego.

 

 

Porównanie ognia i wody

Sean Avery pokusił się o wyrażenie opinii na temat dwóch skrajnie różnych trenerów – Mike’a Babcocka (Maple Leafs) oraz Johna Tortorelli (Blue Jackets). Obaj trenują w tym roku ligowe popychadła, ale Avery nie pokusił się tym razem o krytykę wszystkiego.

O trenerze Maple LeafsJest świetny w manipulacji mediami – trzeba takim być gdy się jest trenerem. Nigdy nie pozwoli Ci dowiedzieć się, co tak naprawdę myśli”.

Ciężko się z tą opinią nie zgodzić. Jako trener Detroit Red Wings Babcock podtrzymał legendę wielkich Czerwonych Skrzydeł mimo braku już zawodników z epoki ich największych podbojów. Jego wypowiedzi faktycznie nie zdradzają w zasadzie niczego, są dość lakoniczne. Babcock jest w stanie przytakiwać mediom, ale w praktyce widać, że nie ma to dla niego żadnego znaczenia.

Trzeba się zgodzić również z byłym zawodnikiem gdy mówił on o etyce pracy Babcocka – jego maksymalnym zaangażowaniu i absolutnej nietolerancji na nieprzygotowanie – również wobec siebie. Mimo kolosalnych batów, jakie dostają Maple Leafs – ich trener jest dla nich nadzieją na lepsze pojutrze – bo jutro to chyba za wcześnie.

O trenerze Blue Jackets „Potrafi tylko wrzeszczeć. Wydaje mu się, że w ten sposób manipuluje i osiąga cel, ale to nie prawda. Bogaci zawodnicy mogą mieć to gdzieś”.

avery2John Tortorella słynie z tego, że wrzeszczy, krzyczy, nadmiernie się wyżala mediom i podejmuje niezrozumiałe decyzje. Nie będziemy tu analizować jego krzyków i jazgotu, który ma być wytłumaczeniem kolejnej porażki drużyny pod jego wodzą. Trzeba za to zauważyć fakt, że Tortorella bardzo…ale to bardzo często obnaża niewiarę we własne siły i swoją drużynę.

„Nie wiem, co się z nami dzieje. Jest mi wstyd za drużynę, a ja najwyraźniej nie wykonuje swojej roboty dość dobrze. Wszyscy powinniśmy się wstydzić” – mówił Tortorella po jednej z wielu porażek Jackets w tym sezonie.

Avery ma rację. To trochę tak, jakby być generałem armii, ale w gazecie podczas wojny powiedzieć, że armia jest do kitu, a ich dowódca chyba przespał się z prezydentem, by dostać tą posadę – bo innego wyjaśnienia nie ma. Nie wolno wątpić w swój zespół. Nawet trener Edmonton Oilers mówi dobrze o swojej drużynie, choć brzmi to czasami jak wyznania po sporej dawce „marihułaniny”.

Dożyłem dnia, w którym zgadzam się z Seanem Avery – zawodnikiem, którego żadna drużyna nie witała u siebie chętnie, a Claude Julien odpowiadał tylko „możemy nie mówić o tym gościu?”. Być może Avery poszedł w końcu na jakąś terapię, może ktoś go w końcu ustawił do pionu.. choć patrząc na jego wpisy na Twitterze, na którym wszystko jest źle i wszyscy robią głupoty… to raczej tylko przebłysk rozumu. Tak czy siak.. warto było.