Kiedy Doug Wilson skłonił we wrześniu 2018 roku Pierre’a Doriona do przyjęcia swojej oferty, w ramach której Erik Karlsson miał zamienić Ottawę na San Jose, pytania nasuwały się jedno po drugim. Jak się odnajdzie w ekipie Sharks? Jak podzieli się czasem i miejscem na lodzie z Brentem Burnsem? Czy będzie tym brakującym w ostatnich latach ogniwem, które pozwoli Rekinom sięgnąć po tytuł? Czy wreszcie, co zrobi po zakończeniu sezonu 2018/19?

Okazało się, że problemy Sharks ze szwedzkim defensorem rozpoczęły się znacznie wcześniej niż większość przewidywała. Już w trakcie sezonu regularnego Karlsson nie był w stanie grać tyle, ile od niego oczekiwano. Borykał się z urazem pachwiny, ale sztab medyczny kalifornijskiego klubu próbował szybko stawiać go na nogi. Pierwszy dłuższy rozbrat z hokejem przydarzył mu się na przełomie stycznia i lutego, powrót potrwał tylko kilka spotkań, by cały marzec i pierwsze dni kwietnia Szwed ponownie spędził poza lodowiskiem.

Te problemy kosztowały go niemal 30 spotkań, ale najgorsze dla zawodnika oraz drużyny z San Jose przyszło dopiero w fazie play-off. Choć nie rozegrał w nich tylko 1 spotkania, do tego raptem raz spędzając na lodzie mniej niż 20 minut, to jednak niemal od pierwszych meczów przeciwko Golden Knights było widać, że kontuzja dokucza mu bardzo. Zespół go potrzebował, więc Karlsson grał, popełniając jednak wiele błędów i mocno cierpiąc, gdy rywale wiedzący o jego problemach, od pierwszych sekund spotkania starali się uprzykrzyć mu maksymalnie pobyt na lodzie. Wywieranie presji na szwedzkim gwiazdorze chwilami przychodziło rywalom niemal bez wysiłku.

W ostatnich dniach maja tego roku Szwed wylądował na stole operacyjnym, a tydzień później rozpoczął już rehabilitację. W międzyczasie zdążył, zdaniem wielu, pożegnać się już z kibicami Sharks za pośrednictwem mediów społecznościowych. Wydawało się, że nie będzie mu po drodze z klubem z San Jose, który w obliczu nadchodzącego sezonu musi liczyć każdego dolara. 29-latek nie krył bowiem, że z nową umową wiąże nadzieje na znaczący wzrost swojego rocznego uposażenia, które miałoby sięgnąć kwoty otrzymanej przed Drew Doughty’ego. „Znam swoją wartość”, podkreślał w wywiadach latem 2018 roku.

Zdaje się jednak, że menedżer Doug Wilson od początku postawił wszystko na tego konia. Latem ubiegłego roku przegrał rywalizację o duszę Johna Tavaresa, który wybrał ofertę Maple Leafs. Drugi raz z rzędu nie chciał być przegrywającym najważniejszą batalię o podpis wolnego gracza. Owszem, trapionego w minionym sezonie problemami zdrowotnymi, ale pomimo tego mogącego się pochwalić dwoma golami i czternastoma asystami w fazie play-off.

Nieco wątpliwości budził fakt, że Wilson nie zaczął negocjacji z obozem Szweda od razu, kiedy ten zawitał do Kalifornii. Jednocześnie, menedżer Rekinów podkreślał już we wrześniu ubiegłego roku, że transfer Karlssona to projekt długoterminowy, na który nie zdecydowałby się, gdyby nie miał przekonania, że zdoła przekonać świetnego obrońcę do podpisania nowej umowy w San Jose. Sporo fal musiało się rozbić o brzeg Zatoki San Francisco, nim ostatecznie na kontrakcie znalazły się podpisy obu stron, ale tak się ostatecznie stało. Szwedzki defensor zgodził się kontynuować swoją karierę w ekipie Sharks, mając przy tym zapewnione 92 miliony dolarów za 8 najbliższych lat gry na poziomie NHL. Jego kontrakt będzie obciążać budżet płacowy klubu u 11,5 miliona dolarów przez każdy ten rok.

Nowa umowa, obwarowana klauzulą „non-movement” przez cały czas trwania, gwarantuje Szwedowi wzrost wynagrodzenia o ponad 75% w stosunku do dotychczasowego, 7-letniego kontraktu, jaki podpisał z Senators w 2012 roku. Tym samym też, Karlsson wskoczył na trzecie miejsce listy płac w całej NHL, gdy spojrzymy na wartość kwoty obciążającej klubowe „salary cap”. Będzie teraz najlepiej opłacanym obrońcą w całej lidze.

Znaczna część obserwatorów hokejowego życia wskazuje na niebezpieczeństwo związane ze

__________________________________

Aby czytać dalej

Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.

Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni22 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj

1 KOMENTARZ

  1. „Nadpłacić, przepłacić, przebić”, przecież on ma zamówień do ……..
    Sam tytuł artykułu zwiastuje emocje, biorę sìę za czytanie.

Comments are closed.