Zdecydowanie najsilniej „ruszyła” mnie wiadomość o wykupieniu kontraktu Coreya Perry’ego przez Anaheim Ducks. Stało się tak z wielu przyczyn: mówimy o zdecydowanie najlepszym zawodniku z tego grona. O facecie, który całe swoje sportowe życie związał z Orange County, tworząc z Ryanem Getzlafem duet – nie bójmy się tego porównania – na miarę Paula Kariyii i Teemu Selanne. Pewnie nie tak błyskotliwi, nie tak zakumplowani jak Dynamic Duo sprzed 20 lat, ale pod względem wpływu na grę drużyny chyba jeszcze ważniejsi dla Kaczorów. Bardzo trudno zaakceptować, że Perry prawdopodobnie zakończy karierę w innym klubie.

Nie sądzę, by Kanadyjczyk miał problem ze znalezieniem zatrudnienia. Ba, spodziewam się, że po jego usługi ustawi się niemała kolejka. Corey wciąż ma reputację. Ligowi menedżerowie rzadko potrafią zrzucić sentymentalne okulary, na pewno znajdzie się taki, który uwierzy w cofnięcie czasu przez 34-latka. Niestety z całą sympatią do stricte sportowych atutów (bo przecież nie tych chamskich zagrań nieustannie się z nim kojarzących) Perry’ego obawiam się, że jest już za późno na wskrzeszenie jego kariery. W ostatnich dwóch sezonach grał bardzo mało, zwłaszcza niedawno zakończone rozgrywki były dla niego wyjątkowo trudne. Stracił prawie cały rok, przeszedł poważny zabieg więzadeł w kolanie, a jeszcze przed tą niewdzięczną kontuzją ewidentnie i konsekwentnie obniżał loty. Bez urazy, ale to nie Joe Thornton, który dzięki swoim fenomenalnym umiejętnościom oraz posturze pięciodrzwiowej szafy będzie potrafił wypracować sobie miejsce na lodzie choćby po „czterdziestce”, w dodatku stojąc na jednej nodze. Perry może nie bazował na wielkiej szybkości, ale na dynamicznych, odważnych i odpowiednio odmierzonych czasowo wjazdach pod bramkę już tak. Tę zdolność zaczął zatracać już dawno, w dodatku w najzwyklejszej grze 5-na-5 zwyczajnie nie nadąża za tempem gry. Pamiętacie schyłek kariery Dany’ego Heatleya? Jako żyw przypomina mi go właśnie Perry. Głowa jeszcze myśli, ręce jeszcze co nieco potrafią, niestety nogi już nie niosą.

Pytanie, jakie oczekiwania będą mieli względem Perry’ego w nowym klubie.

Sądzę, że w związku z grubym czekiem wciąż napływającym z Kalifornii (po 2 miliony przez kolejne 4 lata) na wolnym rynku niekoniecznie będzie oczekiwać wielkiej oferty. Pewnie postawi na klub z szansami na sukces i/lub taki, który zapewni mu komfortową sytuację w postaci obietnicy występów z klasowym centrem, minutami w PP itp. Pierwsze doniesienia mówią o zainteresowaniu Montreal Canadiens oraz Pittsburgh Penguins, naturalnie pojawił się też temat Edmonton Oilers, czyli odc. 269 sagi poszukiwania skrzydłowego dla Connora McDavida. Szczerze mówiąc sam mam duże rozterki gdzie będzie mu lepiej: teoretycznie najlepiej powinien czuć się w…

__________________________________

Aby czytać dalej

Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.

Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni22 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj

4 KOMENTARZE

  1. Dzisiaj Hurricanes wykupili kontrakt Marleau, i to on będzie się cieszył największym zainteresowaniem spośród graczy wykupionych. Sportowo ma do zaoferowania najwięcej, choć jakoś nie widzę go wracającego do SJS, kiedy ci będą prawdopodobnie musieli puścić Pavelskiego i zapewne Nyquista.

  2. Nigdy nie rozumiałem jak można dać kontrakt komuś, komu jakiś klub płaci za to żeby u nich nie grał. Ja wiem że czasami ma to sens. Masz trochę luzu w solary cap, wykupujesz jakiegoś kołka i masz kase na top grajka. Sam kołek natomiast nie jest totalnym kołkiem tylko musiał zwolnić środki na wspomnianego top grajka. Ale mimi wszystko zawsze mi się to dziwne wydawało że ktoś takiego typa później zatrudnia, nierzadko za całkiem niezłą kasę.

  3. Ale dlaczego dziwne? To, że dajmy na to Corey Perry na 2 lata za 8,65 mln dolarów jest kulą u nogi nie oznacza, że na rok za 3 miliony też nią będzie. Zmienia się wszystko. Perspektywa, oczekiwania, wymagania. Rzadko jest tak, że ci wykupieni są już kompletnie do niczego. Nikt nie chce ich kontraktu, ale już zawodnika tak.

    • To tylko takie moje spostrzeżenie. Chodzi mi o to że teoretycznie ma to sens, i czasami nawet się udaje. Dostajesz zawodnika za powiedzmy 4 czy 5 baniek rocznie, który parę lat wcześniej kosztował by cię 8 czy 10. Tylko że w praktyce często wygląda to inaczej, choć wiadomo że są wyjątki. I nie chodzi tu nawet stricte o NHL, tylko o sportowców ogólnie. Hokej to nie jedyny sport który oglądam, choć oglądam go zdecydowanie najwięcej, zwłaszcza NHL. Ale do tego tez dużo NFL, NBA (zwłaszcza w sezonie zasadniczym, play offy dopiero od finałów konferencji, bo wcześniejsze rundy się nakładają z NHL wiec na cos trzeba było się zdecydować), najmniej choć tez sporo oglądam piłki. I zauważyłem że mentalność u wszystkich zawodników jest podobna. Tzn. jeżeli masz zawodnika na którego od razu zrzuca się obowiązek bycia gwiazda i ciągnięcia całej drużyny, to często nie dają rady, i zmiana otoczenie często nie pomaga. To tak jak by jednego dnia myśleli:

      – Kurwa jestem zajebisty, top ligi. Bo gdybym nie był to by tyle nie płacili, poczytaj co o mnie piszą!

      A po dwóch latach:

      – Kurwa jednak nie jestem taki dobry, nie nadaje się, mogłem być gwiazda a jestem przeciętniakiem.

      Po czym idą do innego klubu i maja jeszcze większe ciśnienie. Bo co prawda finansowo wszytko się zgadza, w NHL dla przykładu, dostają po wykupieniu 2/3 czy 1/3 starego kontraktu, plus nowy kontrakt. Ale niezależnie od dyscypliny wiedza ze oczekiwania były inne, że są postrzegani jako niewypał. A co gorsza, wiedzą że kontrakt zaraz się skończy i jak w trzecim klubie się nie uda, to prawdopodobnie już nikt ich w mocnej lidze nie zatrudni. KONIEC! Wiec ciśnie rośnie. Zwłaszcza jak wyjdzie im jakaś seria kilku meczy paździerzy z rzędu.

      Są ludzie którzy się w tym odnajdują i dają rade, tacy których taka sytuacja motywuje. Ale moim zdaniem większość tego nie wytrzymuje. Chociażby:

      NHL:
      Dipietro
      Yakupov
      Erik Johnson

      NBA:
      Wesley Johnson
      Jonny Flynn
      Bennett

      Piłka nożna:
      Valencia
      Joe Coll
      czy nawet….. Zieliński

      Ta lista może się ciągnąc w nieskończoność, niezależnie od ligi czy dyscypliny.

      Kluby coraz słabsze i szalu nigdy nie było, spełnienia już ograniczonych, bardziej przyziemnych oczekiwań tez nie. Wiec wydaje mi się że w przypadku takich zawodników GM ponosi dużo większe ryzyko niż w przypadku zawodników którzy grają na relatywnie słabych kontraktach (RELATYWNIE!), ale spełniają oczekiwania, bo wtedy zawsze istnieje możliwość że swój „prime” dopiero osiągną, jak np. O’Reilly. Ale jak napisałem na początku, po pierwsze są wyjątki, a po drugie to tylko takie moje spostrzeżenie, może być mylne:)

Comments are closed.