Bohater dnia: Robert Bortuzzo

Konia z rzędem oraz rękę najzacniejszej panny w mieście temu, który przewidział, że kluczową rolę w wygraniu Game 2 przez St. Louis Blues odegra Robert Bortuzzo. Gdyby nie uraz Carla Gunnarssona odniesiony jeszcze w serii z Dallas, to „Bort” w ogóle nie grałby przeciwko San Jose. Tymczasem 30-latek z Thunder Bay nie tylko regularnie ślizga się po kilkanaście minut na mecz – to on zdobył najważniejszego gola w Game 2.

Moim ulubionym angielskim słowem (choć tak naprawdę łacińskim) związanym ze sportem, którego nijak nie potrafię przełożyć na język polski by w stu procentach oddać jego znaczenie jest „momentum”. Naukowo ten wyraz występuje w fizyce i jest tłumaczony jako „pęd”, ale to nie licealna klasa więc daruję sobie naukowe wycieczki, nie we wtorek rano… Jakkolwiek przekładalibyśmy momentum na polski – pęd, inicjatywa? – w momencie gola Bortuzzo należał on do San Jose Sharks. Rekiny w 2 minuty drugiej tercji odrobiły dwubramkową stratę, ale w końcówce ukąsił ich Bortuzzo. I to jak!

Prześledźcie uważnie całą akcję Nutek. Od świetnie zgranego krążka zza bramki – mimo asysty dwóch rywali – przez Patricka Maroona, poprzez spokojne rozprowadzenie akcji za sprawą pivotującego Tylera Bozaka w trójkącie z Bortuzzo i Edmundsonem, wreszcie świetnie wyczute podanie od tego ostatniego do „Borta”, aż po kapitalny backhand #41. Całkowicie oszukany w tej akcji Joe Thornton, a Martin Jones „kupił” pierwszy ruch Bortuzzo i dał się ograć przełożeniem z forehandu. Nie, żebym go obwiniał. Sądzę, że każdy bramkarz w NHL właśnie tak rozczytałby akcję obrońcy Blues. Któż by się spodziewał tak płynnej i wyrachowanej przekładki i strzału po widłach?

Radość dnia:

__________________________________Aby czytać dalejWybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni19 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj

2 KOMENTARZE

  1. Oh, when the saints go marching in
    Oh, when the saints go marching in
    I want to be in that number
    When the saints go marching in…

    Niesamowicie ogląda się pojedynek Świętego Józefa ze Świętym Ludwikiem. Rewelacyjnie się to ogląda. Narazie w pojedynku patrona połowy katolickiego świata z patronem Francji 1:1. U Rekinów w wiodących rolach znane twarze, w Niebieskich wprost przedziwnie – co mecz loteria, kto będzie bohaterem. Podobnie ze słabościami – w San Jose w kółko to samo, a w St. Louis co mecz kto inny robi wielbłądy. Idealnym obrazem był mecz nr 3 z Dallas – każdy obrońca miał coś na sumieniu, co zostało zauważone tu na portalu.

    Jedyni sleepersi to Tarasenko i O’Reilly. Jeśli się obudzą, obstawiam, że Blues będą w finale. Jeśli nie, to ich rywale dostąpią zaszczytu. Tylko czy to wystarczy na Niedźwiedzie?

    Boston wygląda monstrualnie. Jest to, czego nie było w ostatnich play-offach: secondary scoring. Pierwszy atak może sobie zniknąć, skupiać na sobie uwagę najlepszych rywali, a reszta robi wtedy to co chce. Tak jest teraz, tak było z Toronto, tak było z Columbus (nawet w podcascie #83 było mówione, że pierwsza linia zasnęła na dobre i byc może to już powolny koniec Bruins). Z Blue Jackets Bergeron i spółka się obudzili, swoje też zrobili w meczu nr 1 z Hurricanes. Ilu już graczy w złoto-czarnych barwach zaliczyło w tym sezonie swoje pierwsze trafienie w play-off?

    To nie tak, że Columbus byli słabi. Oni w serii z Bostonem potwierdzili wszystkie zalety, które pozwoliły im wyeliminować Tampę. Piękna była to seria i Blue Jackets odpadli po walce z honorem. Na ich drodze stanęły dwie najlepsze drużyny. Ta druga na fali wznoszącej, hydra która była w stanie ugryźć z każdego kierunku.

    Obawiam się tylko czy to nie zawcześnie, czy Boston nie zgaśnie w finale tak jak to było 6 lat temu z Chicago. Wtedy też zmiażdżyli rywali w finale konferencji tak, że tamci nawet nie pisnęli: 0 wygranych meczy i 2 bramki strzelone. Szczytowanie też zaczęło się w połowie drugiej rundy jak teraz. Na pełnej k…(obiecie lekkich obyczajów) nie da się grać miesiąc. Tyle, że wtedy w finale byli najlepsi wtedy, niemal kompletni Blackhawks. Przy nich obecni Sharks i Blues wyglądaja jak ubodzy krewni.

     
    • Chyba wszystkie teamy finałów obu konferencji słabną oprócz Bostonu, wszystko wskazuje że dziś Boston wyjdzie na 3-0, choć ……….

      Nawiązałeś do SCF 2013. Włączyłem na YT co lepsze kąski tamtych finałów, urwa to był cios.
      Choć jak wspominałeś kiedyś przy okazji wspominek a propo tego finału, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, to dla mnie z perspektywy Blackhawks to był FINAŁ