Zarys

Starcie dwóch żywiołów, ognia i wody. Winnipeg Jets dryfowali sobie bez celu od kilku dobrych tygodni, podczas gdy wulkan St. Louis Blues zabierał ze sobą co popadnie w nieprawdopodobnej drodze ku play-off. Niebywały paradoks – nie ma drugiej takiej pary w całych rozgrywkach, w której wektory obu zespołów byłby sobie aż tak przeciwne biorąc pod uwagę drugą część rozgrywek, a zarazem… faworyta wskazać w niej najtrudniej.

St. Louis: 21.1 PP% (11.), 81.5 PK% (9.), 244 GF (14.), 220 GA (5.)

Winnipeg: 24.8 PP% (4.), 79.1 PK% (23.), 270 GF (7.), 243 GA (15.)

Czy coś z cyferek zwraca naszą szczególną uwagę? Chyba nie. Blues wyglądają przeciętnie na każdej płaszczyźnie, lecz musimy mieć w pamięci jak bardzo ich liczbową rzeczywistość wykręcił koszmarny początek rozgrywek. Od października do grudnia nie układało im się nic. Indywidualnie wszyscy byli pod kreską, drużynowo błyskawicznie siadła pewność siebie, całkowicie pogubił się Mike Yeo. To dość zabawne, że Craig Berube tak szybko i tak gruntownie odmienił ten team – a bawi mnie dlatego, że Blues grają dokładnie tak, jak zawsze chciał tego jego poprzednik. Uważna defensywa schowana pod szczelną skorupą, sprawne przejścia do ataku, a w nim robiący różnicę Tarasenko, O’Rielly etc. Yeo udało się tak grać co najwyżej fragmentami, tymczasem u Berube to standard. Słowo się rzekło – Jets dziś na przeciwnym biegunie. Szukają ustawień, próbują odnaleźć wzajemne zrozumienie. Z kanadyjskiej perspektywy zapewne warto zajrzeć w pamiętniczki i przypomnieć sobie starcia z fazy zasadniczej, w niej bowiem ograli Blues sezonowym bilansem 3-1-0. Cokolwiek wówczas proponowali, działało.

Kluczowy match-up:

__________________________________Aby czytać dalejWybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni22 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj

4 KOMENTARZE

  1. „Blues wyglądają przeciętnie na każdej płaszczyźnie, lecz musimy mieć w pamięci jak bardzo ich liczbową rzeczywistość wykręcił koszmarny początek rozgrywek. Od października do grudnia nie układało im się nic. Indywidualnie wszyscy byli pod kreską” – Był jeden nad kreską – O’Reilly. Gdyby nie on, bo byłoby dno, warstwa mułu, a dopiero potem St. Louis. Dzięki Ryanowi Blues mieli kontakt z reszta ligi.

     
    • Racja, ROR od razu się wpasował. Chociaż na niewiele się to zdało, bo Petro, Parayko, Bouw, Taras, Schwartz itd. byli słabiutko przygotowani do sezonu i ciągnęli w dół.

       
      • Jay Bou już od kilku lat nieciekawie. Regularnie co roku sprawdzałem jak długo jeszcze do końca jego kontraktu, bo za pieniądze, które brał, nie było szans opchnąć go bez strat. Zaskoczony jestem jego metamorfozą pod batutą Berube. Może to nie jest aż tak beznadziejny trener? Zobaczymy w przyszłym sezonie.

        O’Reilly’ego było mi strasznie szkoda na początku sezonu. Wyglądało jakby wpadł z deszczu spod rynnę. Na szczęście dla niego Niebiescy się pozbierali i mogą namieszać. Przyszło mi do głowy, że ROR jako jedyny coś grał, bo Yeo nie zdążył go jeszcze popsuć, tak jak to zrobił z resztą chłopaków przez cały poprzedni rok.

         

Comments are closed.