Alan Łyszczarczyk na koniec swojej przygody z Ontario Hockey League doczekał się indywidualnego wyróżnienia. W corocznym sondażu trenerów uznano go najbardziej niedocenionym zawodnikiem konferencji wschodniej.

Polski napastnik ma 21 lat, co oznacza, że jest zmuszony zakończyć karierę w OHL. Rozegrał w niej cztery sezony, zaczynając w Sudbury Wolves, gdzie spędził dwa lata. Potem przeniósł się do Owen Sound Attack, a w bieżącej kampanii zaliczył dwa kluby. Po dziesięciu meczach został zawodnikiem „Pstrągów” z Mississaugi, za co jego poprzedni klub otrzymał trzy wybory w drafcie – w piątej rundzie 2019, trzeciej 2020 i ósmej 2022.

Ta przeprowadzka podziałała na niego bardzo odświeżająco. Już wcześniej potrafił błysnąć nie lada talentem, co zresztą zostało zauważone przez dział skautingu NHL, który umiejscowił go w 2016 roku na 134. miejscu listy zawodników grających w Ameryce Północnej.

Łyszczarczyk ma świadomość tego, że pokazał się z naprawdę dobrej strony, ale jak twierdzi droga do NHL jest długa, kręta i trudna. To realna ocena, którą powinien zastosować każdy zawodnik nie wybrany w drafcie. Oczywiście, nie tylko przez coroczny nabór hokeiści trafiają do najlepszej ligi świata, ale nie ma co ukrywać, że to najłatwiejsza z dróg. Ten pociąg już Alanowi odjechał. Polak pomimo, iż nie usłyszał trzy lata temu jak wyczytywane jest jego nazwisko podczas gali draftowej, to został niedługo potem zaproszony na tradycyjnie organizowany camp dla zawodników wybranych przez dany klub lub pozostających w kręgu zainteresowań. Gościł w lipcu 2016 na obozie Toronto Maple Leafs.

Urodzony w Wallington w stanie New Jersey napastnik to człowiek twardo stąpający po północnoamerykańskim gruncie. Potwierdza to swoimi wypowiedziami. Jak stwierdził zdobyte bramki, punkty, a także dobra gra na równym poziomie, pomagają w tym aby przekonać do siebie możnych hokejowego świata, ale nie należy zapominać, że takich zawodników są setki i każdy z nich walczy o swoją przyszłość. 

Łyszczarczyk to najskuteczniejszy zawodnik Mississauga Steelheads w zakończonym właśnie sezonie zasadniczym. O trzy punkty wyprzedził w klubowej klasyfikacji Cole’a Cartera (68), z którym podzielił miano króla strzelców. Carter zajął w sondażu trenerów OHL drugie miejsce w klasyfikacji czołowych wykonawców rzutów karnych. Polak w klubowej klasyfikacji najlepiej asystujących musiał uznać wyższość jedynie Thomasa Harleya (47), triumfatora głosowania szkoleniowców w kategorii „zawodnik, który zaliczył największy rozwój” oraz drugiego najlepiej jeżdżącego na łyżwach hokeistę konferencji wschodniej. Harley to także zwycięzca klasyfikacji „najlepiej ofensywnie usposobiony obrońca”. Polski napastnik jest jednym z najaktywniejszych graczy OHL. Oddał w tym sezonie aż 305 strzałów na bramki rywali, co dało mu czwarte miejsce w klasyfikacji całej ligi.

Takie wyniki nie przeszły bez echa w klubie z przedmieść Toronto. Steelheads wybrali właśnie jego jako swojego kandydata w głosowaniu na najbardziej niedocenianego zawodnika konferencji wschodniej, co było ukłonem w stronę napastnika mającego za sobą występy w seniorskiej reprezentacji Polski. W tym miejscu warto wspomnieć, że zasady dotyczące corocznego sondażu trenerskiego są takie, iż szkoleniowcy oddają głosy tylko na hokeistów wytypowanych przez ich kluby. Każda organizacja wskazuje jednego kandydata w danej kategorii. Oczywiście nie wolno oddawać głosów na swojego podopiecznego. Trenerzy przyznają punkty jedynie zawodnikom tej konferencji, w której występują prowadzone przez nich kluby. Za pierwsze miejsce przyznawanych jest pięć „oczek”. Druga lokata to trzy punkty, a trzecia to jedno „oczko” do klasyfikacji. Tym samym maksymalnie można uzbierać 45 punktów. Głosowanie odbywa się w dwudziestu różnych kategoriach.

Polak uzbierał 17 „oczek”. Wyprzedził o jeden punkt Cedricka Andree z Ottawa 67’s. Trzeci był Jason Willms z Barrie Colts (13), który tę samą pozycję zajął w rankingu najlepiej defensywnie usposobionych napastników.

Za Łyszczarczykiem sezon pełen rekordów. Zapisał na swoim koncie 39 goli w 64 meczach. Poprawił swój dotychczas najlepszy wynik z poprzedniego sezonu o 18 bramek. Zanotował 43 asysty. Do tej pory najwięcej kluczowych podań uzbierał w debiutanckich dla siebie rozgrywkach 2015/16, kiedy będąc zawodnikiem Sudbury Wolves zapisał na swoim koncie 33 asysty. Łyszczarczyk zdobywając 82 punkty poprawił dotychczasowy osobisty rekord o 32 „oczka”. Nigdy wcześniej nie był tak rzadko karany jak w trwających właśnie rozgrywkach. Na przymusowym odpoczynku spędził zaledwie 29 minut. W swoim ostatnim roku występów w OHL doczekał się wreszcie spotkania, w którym zaliczył hat tricka. W sumie zaliczył dwa takie występy. Wybierany był zarówno pierwszą gwiazdą meczów, jak i całej ligi w poszczególnych dniach rozgrywek. Przez cztery lata gry wystąpił 251 razy w rozgrywkach regularnych, zdobywając 87 goli i 118-krotnie asystując przy trafieniach kolegów.

Wracając do wczorajszego sondażu trenerskiego w OHL warto wskazać kilka nazwisk, które pojawiają się w kontekście NHL, a zostały dostrzeżone przez szkoleniowców jednej z najbardziej prestiżowej juniorskiej ligi świata.

Do tegorocznego draftu przystąpi kolega klubowy Łyszczarczyka – Keean Washkurak, liczący sobie dopiero 17 lat. Nomen omen na liście skautów NHL zajmuje dokładnie tę samą pozycję, co trzy lata temu nasz napastnik. Środkowy z Waterloo ma numer 134 na liście. Trenerzy uznali go najciężej pracującym hokeistą. Czy to jednak wystarczy, aby przekonać do siebie jakiś klub najlepszej ligi świata? Na przeszkodzie stoją na pewno niezbyt imponujące warunki fizyczne tego chłopaka. Washkurak liczy sobie zaledwie 178 centymetrów wzrostu. Przy dzisiejszych wymaganiach i standardach, to może okazać się barierą, która powstrzyma ewentualnie zainteresowanych. Kanadyjczyk rozegrał swój drugi sezon w OHL, zaliczając bardzo duży postęp. W debiutanckich rozgrywkach uzbierał raptem 15 punktów w 61 spotkaniach. Teraz pokazał się na lodzie 66 razy, zdobywając 47 „oczek”. Zdobył 16 bramek i zaliczył 31 asyst, a w poprzedniej batalii jego liczby to odpowiednio sześć i dziewięć.

Przeglądając tegoroczne listy laureatów sondażu trenerskiego OHL najczęściej spotykanym nazwiskiem jest Suzuki. Trudno się dziwić skoro dwóch niezwykle uzdolnionych braci z japońskimi korzeniami odgrywa czołowe role w swoich klubach OHL. Nick jest starszy od Ryana o dwa lata. W 2017 został wybrany w drafcie z wysokim numerem trzynastym przez Vegas Golden Knights, po czym odesłano go do Owen Sound Attack, gdzie grał wspólnie z Łyszczarczykiem,  a w tym sezonie podobnie jak Polak w trakcie rozgrywek zmienił barwy klubowe, zostając hokeistą Guelph Storm. Prawa do niego posiadają Montreal Canadiens, którzy nie muszą się śpieszyć, gdyż Suzuki może jeszcze przez dwa lata terminować w juniorskich ligach. Nick został uznany najinteligentniejszym zawodnikiem zachodniej części OHL. Już w poprzednim roku pojawił się na liście wyróżnionych, gdzie zajął drugie miejsce wśród zawodników dysponujących najlepszym strzałem. Kanadyjczyk obronił teraz tę pozycję.

Obaj bracia noszący nazwisko znanej japońskiej marki branży motoryzacyjnej to wyróżniający się zawodnicy jeżeli chodzi o umiejętność operowania kijem. Młodszy z nich, Ryan przegrał o jeden punkt z Nickiem Robertsonem (Peterborough Petes) w konferencji wschodniej, a Nick powtórzył 3. miejsce z poprzedniego sondażu na zachodzie.

Jeżeli chodzi o Ryana to jest to rosły środkowy, który w tym roku zapowiada się na jedną z czołowych postaci draftu NHL. Obecnie zamyka czołową dziesiątkę listy skautingowej najlepszej ligi świata wśród zawodników grających w klubach Ameryki Północnej. Jak twierdzi jego starszy brat, Nick zawsze był o krok do przodu, ponieważ od najmłodszych lat przebywał w jego towarzystwie oraz jego kolegów, grając z nimi w hokeja na ulicach. Ta rywalizacja ze starszymi spowodowała, że pozostawał praktycznie bezkonkurencyjny wśród rówieśników. Los rozdzielił rodzeństwo. Choć grają w tej samej lidze, to nie dość, że w innych klubach, to także w innych konferencjach. Ryan jest zawodnikiem Barrie Colts ze wschodniej części rozgrywek.

Trenerzy dostrzegli nieprzeciętną dojrzałość w grze 17-latka i pomimo jego bardzo młodego wieku przyznali mu 2. miejsce w rankingu najinteligentniejszych graczy. Ponadto Ryan wybrany został najlepszym reżyserem gry w konferencji wschodniej.

Podobną sytuację do Łyszczarczyka ma Justin Brazeau. Kanadyjski prawoskrzydłowy również nie może pozostać już dłużej w OHL, a draft 2016 roku okazał się dla niego tak samo przykry jak dla Polaka. Brazeau startował w nim z dalszego miejsca niż nasz reprezentant. Miał numer 179. Wybranie w konferencji wschodniej zawodnika North Bay Battalion najgroźniejszym hokeistą pod bramką rywali nie może dziwić skoro to król strzelców (61) zakończonego właśnie sezonu zasadniczego OHL oraz drugi najskuteczniejszy zawodnik tej ligi (113).  Powyższe atuty uzasadniają również przyznane mu 2. miejsce w klasyfikacji najlepiej strzelających.  Kanadyjczyk bardzo dobrze wykonuje rzuty karne, o czym świadczy umieszczenie go na najniższym stopniu podium tego rankingu. Ten sam wynik powtórzył w kategorii „najmądrzejszy gracz”. Brazeau ma duże szanse znaleźć pracodawcę wśród klubów najlepszej ligi świata. Największe zainteresowanie jego talentami wykazują Toronto Maple Leafs oraz szukający świeżości po fatalnym sezonie Ottawa Senators. W grze pozostają również dwie drużyny, które po nieudanym dla Brazeau drafcie 2016 roku zaprosiły go do uczestnictwa w organizowanych przez siebie campach. Mowa tu o San Jose Sharks i Columbus Blue Jackets.

Triumfatorem na wschodzie w kategorii najlepszego strzelca i najmocniej uderzającego zawodnika został Arthur Kaliyev, aktualny mistrz OHL z Hamilton Bulldogs. To 17-letni Uzbek posiadający paszport amerykański. Napastnik urodzony w Taszkiencie w poprzednim sezonie, który był jego debiutem w OHL, zanotował 48 „oczek” za 31 goli i 17 asyst. Obecnie jego statystyki wskazują 102 punkty dzięki strzelonym 51 bramkom oraz takiej samej liczbie kluczowych podań. Ten progres został dostrzeżony przez trenerów, którzy uznali go drugim najgroźniejszym hokeistą konferencji wschodniej pod bramkami rywali. W rankingu draftowym skautów NHL zajmuje 11.miejsce pośród zawodników grających na kontynencie północnoamerykańskim.

Evan Bouchard, najskuteczniejszy obrońca OHL poprzedniego sezonu (87) oraz gracz, który na tej pozycji uzbierał najwięcej asyst (62) musi posypać głowę popiołem, bowiem nie utrzymał zeszłorocznych pozycji w sondażu trenerskim konferencji zachodniej. W jego przypadku poprzeczka wędruje wysoko, bowiem 19-latek oprócz tego, że właśnie rozegrał swój czwarty sezon w OHL, to na koncie ma siedem występów w Edmonton Oilers i debiutanckie trafienie w NHL. A zatem zero taryfy ulgowej. Tak właśnie zachowali się szkoleniowcy głosujący w sondażu. W zeszłym roku uznano, że dysponuje najmocniejszym strzałem i jest najlepiej ofensywnie grającym obrońcą. W pierwszej z tych kategorii zajął teraz pozycję wicelidera, a w drugiej znalazł się na najniższym stopniu podium. Ten sam wynik zanotował na liście najmądrzej grających. „Nafciarze” wybrali go w drafcie w ubiegłym roku z numerem dziesiątym, po tym jak został mianowany do Drużyny Gwiazd OHL.

Jeżeli już mówimy o utraconych pozycjach, to nie sposób pominąć klasyfikacji najmądrzej grających, w której swojego panowania w konferencji zachodniej nie utrzymał Morgan Frost z Sault Ste. Marie Greyhounds. Kanadyjczyk spadł na drugie miejsce rankingu. Na szczęście ból ukoiło pozostanie dalej na szczycie listy najlepszych reżyserów gry oraz uznanie go mistrzem operowania hokejowym kijem. Dorzucił do tego również zwycięstwo w rankingu najlepiej wykonujących rzuty karne. Trzy triumfy oraz jeden tytuł wicemistrzowski to całkiem niezłe osiągnięcie napastnika wybranego dwa lata temu przez Philadelphia Flyers z numerem 27. Zwycięzca rankingu najlepiej asystujących w OHL (72) oraz członek Drużyny Gwiazd poprzedniego sezonu, a także triumfator rankingu +/- rozgrywek 2017/18 (+70) wciąż czeka na otrzymanie szansy pokazania się na lodowiskach najlepszej ligi świata. Można rzec, że jeszcze na to czas, bowiem Kanadyjczyk liczy sobie dopiero 19 wiosen, jednakże patrząc na jego doświadczenie czterech sezonów w OHL, w tym dwóch ostatnich z trzycyfrowym dorobkiem punktowym, to najwyższa pora, żeby atakować bramy NHL.

Tegoroczny sondaż trenerski przyniósł również jeden powrót na szczyt. Rzecz dotyczy klasyfikacji najgroźniejszych graczy pod bramką rywali. Owen Tippett dwa lata temu jako zawodnik Mississauga Steelheads triumfował w tej kategorii w konferencji wschodniej. W poprzednim sondażu spadł o jedną pozycję. W bieżących rozgrywkach po 23 meczach zamienił barwy „Pstrągów” na bluzę Saginaw Spirit, jednej z trzech amerykańskich drużyn OHL. Ten transfer wiązał się z debiutem w konferencji zachodniej, który okazał się na tyle udany, że Tippett odzyskał prowadzenie w klasyfikacji najgroźniejszych graczy pod bramką rywali i może się poszczycić takimi tytułami z obu części rozgrywek. 20-latek rodem z Peterborough w prowincji Ontario został uznany graczem o najmocniejszym strzale. Kanadyjski skrzydłowy to draftowa dziesiątka sprzed dwóch lat, który wtedy znalazł uznanie w oczach działaczy Florida Panthers. Ci dali mu zasmakować w poprzednim sezonie emocji związanych z grą w NHL. Tippett pojawił się siedmiokrotnie w składzie „Panter” w meczach ligowych, co wykorzystał na tyle, iż zdobył swoje debiutanckie trafienie w NHL. Pięć razy pojawił się także w AHL. Tam grając dla Springfield Thunderbirds popisał się golem oraz asystą.

A co słychać wśród bramkarzy? Tytułem najlepiej łapiącego krążki na wschodzie musieli podzielić się Kyle Keyser z Oshawa Generals oraz Ukko-Pekka Luukkonen z Sudbury Wolves. Obaj zdobyli po 20 punktów w głosowaniu. Bardziej zadowolony może być jednak fiński golkiper „Wików”, bowiem triumfował również w klasyfikacji najlepiej broniących rzuty karne, gdzie zmiażdżył Keysera 41 do 19. Amerykanin, który ma podpisany kontrakt z Boston Bruins w poprzednim sondażu był drugi w obu kategoriach. Teraz w jednej z nich zachował swoją pozycję, ale jego umiejętności łapania krążka zostały ocenione wyżej niż ostatnim razem. 20-letni Luukkonen to debiutant w OHL, który na dzień dobry popisał się najwyższym procentem obron. Zatrzymał 92% strzałów rywali. Fin posiada duże doświadczenie międzynarodowe poparte medalami mistrzostw świata. Trzy lata temu był czempionem wśród 18-latków, wybranym dodatkowo do Drużyny Gwiazd turnieju. Dokładnie te same osiągnięcia powtórzył na ostatnich mistrzostwach do lat 20, a w międzyczasie w 2017 dorzucił jeszcze srebrny krążek w kategorii juniorów młodszych. To jeden z najbardziej utalentowanych golkiperów młodego pokolenia, a zatem nie dziwi fakt, że w 2017 roku został złowiony przez Buffalo Sabres, z którymi ma podpisany kontrakt. Wiele wskazuje na to, że już w przyszłym sezonie może zasiadać w boksie dla rezerwowych graczy „Szabel”.

W konferencji zachodniej największym uznaniem na pozycji bramkarza cieszył się w sondażu trenerskim Matthew Villalta z Sault Ste. Marie Greyhounds. Poprawił swój ubiegłoroczny wynik w klasyfikacji najlepiej łapiących krążek. Wtedy zajął drugie miejsce. Teraz nie miał sobie równych, wygrywając z przewagą 17 punktów. Jeżeli chodzi o jego umiejętności bronienia rzutów karnych to szkoleniowcy uznali go za drugiego najlepszego w tym aspekcie. 19-letni Kanadyjczyk ma podpisany kontrakt z Los Angeles Kings i cierpliwie czeka na swoją szansę. Nie dostał jej w tym sezonie pomimo, iż „Królowie” nie zachwycają wynikami, a on sam popisał się w ostatniej kampanii najniższą średnią wpuszczanych goli, która wyniosła nieco ponad 2,5 bramki w meczu. Wraz ze swoim zmiennikiem odebrali wtedy Trofeum Dave’a Pinkneya przyznawane drużynie z najniższą średnią strat.