Z jednej strony sprowadzenie utalentowanego Teuvo Teravainena oraz zakontraktowanie ciekawego prospekta Sebastiana Aho, z drugiej przedłużenie umowy z przeciętnie broniącym Camem Wardem. Jak oceniasz ostatnie ruchy menedżera Carolina Hurricanes Rona Francisa, jednego z najaktywniejszych ludzi na początku offseason?
[wpdevart_poll id=”111″ theme=”1″]
Michał: Postaram się podejść do tematu jak belfer z liceum. Przyznam czwórkę za podpisanie Aho (rok za późno, ale lepiej późno niż wcale), oraz piątkę za sprowadzenie Teuvo Teravainena (uniwersalny i sprawdzony na poziomie TOP6 przez mistrzowskich Blackhawks). Trójkę za przejęcie na rok kontraktu Bickella (to trochę kosztuje, ale kto powiedział że Bickell nie może dać od siebie czegoś wartościowego) oraz dwójkę za przedłużenie Warda (to nie jest już starter NHL, a w poczekalni czeka już Alex Nedeljkovic. Ze średniej arytmetycznej wychodzi mi 4+5+3+2= 14/4 = 3.5 co jest chyba słusznym równaniem. Dodałbym od siebie + za aktywność i szybkie zabranie się do uporządkowania pewnych spraw (czyli łącznie ocenę dobrą w skali szkolnej). To dobrze rokuje już przecież bardzo obiecującej kadrze Hurricanes, która w poprzednim sezonie miała tygodnie w których bardzo mi imponowała po obu stronach lodu.
Kojot: Fani Canes mówią o nim to samo, co Amerykanie o Donaldzie Trumpie – okaże się geniuszem lub totalnym niewypałem. Zatrudnienie dwóch talentów to świetny ruch. Zakontraktowanie Warda to konieczność, ponieważ nie będzie zbyt wielu bramkarzy kwapiących się do gry w Carolinie, a sami Hurricanes nie mają póki co zbytnio czymś handlować by pozyskać solidną jedynkę. Proponowałbym im jednak trochę odpuszczenie z katowania przyszłej legendy Eddie Lacka – który póki co do danej mu roli dorósł powiedzmy.. na wysokość kostek Prezesa.
Jonga: Moim zdaniem Francis odwalił kawał dobrej roboty. Sprowadził do Karoliny Północnej kolejny świetny młody talent za niewielką cenę, podpisał (może i o rok za późno, ale jednak) jednego z najlepszych fińskich graczy młodego pokolenia i zatrzymał doświadczonego golkipera, od którego Lack przymierzany do stanowiska klubowej „jedynki” ma się jeszcze uczyć. Zespół z Raleigh, o ile będzie w najbliższej przyszłości dobrze prowadzony, ma szansę na to, by za kilka lat być prawdziwym postrachem ligi. Skład Canes wypełniony jest po brzegi utalentowaną młodzieżą, a teraz dołączy jeszcze Teravainen i Aho, za niezbyt wygórowaną cenę.
Adrian: Wynegocjowanie Teravainena za przejęcie kontraktu Bickella to genialne posunięcie, za które należy się Francisowi owacja na stojąco. Kciuk w dół za „lojalkę” wobec Warda. Rozumiem jak ważną postacią dla organizacji był (jest) Cam, niestety aktualne umiejętności nie pozwalają myśleć o nim jako o golkiperze z TOP 30 w Lidze. Wydawało się, że wygasająca umowa będzie doskonałym pretekstem do zamknięcia pewnego rozdziału, tymczasem GM Huraganów postanowił podtrzymać tę niekorzystną dla klubu relację. To fascynujące, że w odstępie jednego dnia można wykonać dwa tak diametralnie różniące się decyzje.
Randy Carlyle wraca na ławkę Anaheim Ducks. To delikatnie mówiąc kontrowersyjna decyzja szefa klubu Boba Murraya, który kilka lat temu… zwolnił doświadczonego szkoleniowca z organizacji. Jak realny jest dla ciebie scenariusz, w którym Carlyle zalicza triumfalny powrót do Kaczorów?
[wpdevart_poll id=”112″ theme=”1″]
Jonga: Scenariusz prosto z działu fantastyki. Carlyle nie nadaje się już do tej ligi, ale najwyraźniej co poniektórzy lubią tutaj historie wielkich powrotów. Na rynku jest sporo o wiele bardziej uzdolnionych trenerów, którzy byliby w stanie zrobić wiele z taką ekipą, jak Ducks. Murray już w tym sezonie siedział na gorącym krześle, jeśli opcja ponownego zatrudnienia Carlyle’a się nie sprawdzi, a szczerze w to wątpię, to pucata główka Randy’ego nie będzie jedyną, która poleci.
Kojot: Takich rzeczy moim zdaniem się po prostu nie robi. Zatrudnienie kogoś, komu dało się kopa świadczy albo o totalnym braku pomysłu na to, co dalej , albo o kolesiostwie – sam nie wiem co jest gorsze. Na rynku nie brakuje dobrych szkoleniowców – a nawet jeśli jest wielu niesprawdzonych, to przynajmniej wiadomo o nich tyle że póki co jeszcze nie nawalili. Moim zdaniem nastały wieki ciemne dla Ducks i fani Kaczek muszą odkurzyć sobie film z Emilio Estevezem by móc poogladać zwycięstwa.
Michał: Kolesiostwo to słowo klucz, bo przecież w Anaheim przytulono jako konsultanta przy menadżerze innego byłego działacza z Toronto czyli Dave’a Nonisa. Trzej przyjaciele z boiska – słowa piosenki cisną się na usta. Czy to koniecznie musi być coś złego? Nie. Czy może stać się czymś złym i doprowadzić do katastrofy? Zdecydowanie tak. Chodzi o system Carlyle’a, który w pewnym momencie przestał działać. Tzn znaleziono lepszy sposób na grę w hokej w aktualnych realiach. Wystarczy popatrzeć na sprawę poprzez bardzo istotną dla zespołów odnoszących sukces statystykę posiadania krążka (corsi).
Opis powyższego obrazka jest dla Carlyle wyjątkowo smutny, otóż zespoły z którymi był związany w ostatniej dekadzie przez przeważający okres czasu lepiej radziły sobie po jego odejściu lub przed jego przyjściem. Oczywiście corsi to nie wszysko, nie jest gwarancją sukcesu, ale za Carlyle nie stoją żadne inne argumenty. Nie jest świetnym motywatorem, nie pracuje wyjątkowo korzystnie z młodzieżą, nie ma magicznej ręki do wyciągania z zespołów tego w czym jest dobry.
Adrian: Totalnie zaskoczył mnie ruch Boba Murraya, mimo że spekulowano o tym od kilku tygodni. Przesiadka z Bruce’a Boudreau na Randy’ego Carlyle’a jest kolosalną zmianą na minus, co do tego nie mam wątpliwości, choć czy Carlyle zepsuje tak silną drużynę? Nie sądzę. Randy zszargał swoją reputację katastrofą w Toronto, tylko kto w ostatnich 10 latach nie dorobił się tam łatki nieudacznika? Jedynie Paul Maurice znalazł zatrudnienie w NHL, ale już Ron Wilson po pracy z Maple Leafs stał się persona non grata. Carlyle też miał być spalony na tym poziomie, ale może danie mu szansy w nieco bardziej uporządkowanym środowisku okaże się strzałem w dziesiątkę? Znamy dziwniejsze historie.
Kolejne tąpnięcie w LA Kings. Tym razem za lata dowodzenia drużyną podziękowano Dustinowi Brownowi, przekazując literkę „C” Anże Kopitarowi. Co może oznaczać zmniejszenie roli Browna w klubie? Menedżer Dean Lombardi oficjalnie zakomunikował zawodnikowi, że w obecnych warunkach jego kontrakt jest „niewymienialny”. Czy Amerykanin będzie ofiarą buyoutu?
[wpdevart_poll id=”113″ theme=”1″]
Jonga: Raczej wątpliwym scenariuszem jest wykupienie kontraktu Browna. Pożegnanie się z byłym kapitanem kosztowałoby Kings sporą sumkę wliczaną w kolejnych latach do czapki płac, a Lombardi nie może sobie na to pozwolić. Amerykanin jest od pewnego czasu mało przydatny, ale to wciąż góra mięcha, która potrafi grać nieczysto, wkurzać rywali i odbijać ich od band. Chociaż to wciąż o jakieś pięć razy za dużo za zawodnika zadaniowego, który nie potrafi strzelać goli. Może warto to przeczekać i spróbować pozbyć się go podczas draftu uzupełniającego. Albo wziąć przykład z Blackhawks i wytransferować go ze stratą jakiegoś młodego talentu.
Kojot: Lombardi powiedział też, że ogólnie nie planuje specjalnie handlować Brownem, bo wierzy że chłopak wróci na właściwe tory… oczywiście słowa włodarzy Kings są z reguły tak prawdziwe jak cycki zamieszkujących miasto Kings kobiet. W efekcie myślę, że Lombardi przy absolutnym braku skrupułów i jakichkolwiek zasad sprzedałby swojego kapitana za paczkę fajek, dobre cygaro i prenumeratę „Świata sokowirówek” gdyby mógł. Nie zrobił tego tylko dlatego, że Brown nie jest wart póki co nawet 1/8 swojego kontraktu.
Michał: Buyout pomógłby w Mieście Aniołów na krótką metę, ale w dalekosiężnym planie łącząc go z obciążeniem Mike’a Richardsa zacząłby być jeszcze większym wrzodem na tyłku. Sądzę że na byłego już kapitana znajdą się chętni, a na tę chwilę lepiej grać nim w bottom lines i liczyć na przebłyski formy które wywindują go jako dobrego kandydata do trade’u np. przed jednym z trade-dealine. Co prawda rzadko zdarzają się wtedy deale z zawodnikami na tak długich umowach ale przy obecnych możliwościach przekazywania sobie cap space’u wszystko się może zdarzyć.
Marc Savard wcale nie gra i nic nie daje swoim drużynom a zmienił barwy klubowe już dwa razy przez ostatnich 12 miesięcy, a Dustin Brown może jeszcze dużo dać zwłaszcza w fazie play-off. Co do wyboru Kopitara ponad Doughtym myślę, że na miejscu Kanadyjczyka wkurwiłbym się lekko. W oczach ligi i jej nagród bije go „jakiś szwedzki koleś” Erik Karlsson, w oczach włodarzy jego własnego klubu lepszym wzorem jest „jakiś słoweński gość”. Doughty reprezentujący „shutdown style” jako jeden z najlepszych w lidze w końcu może się wkurzyć bo tak bardzo „pomijanym” nie był nawet Duncan Keith przy ogromnej konkurencji w składzie trzykrotnych mistrzów z ostatniej dekady.
Adrian: Kwestia literki „waży” więcej w kontekście odebrania jej Brownowi niż przyznania jej komukolwiek innemu. To wyraźny sygnał, że cierpliwość wobec Amerykanina dobiega końca. Wygnanie go z klubu będzie bardzo trudne – chyba, że Kings przyjmą w zamian porównywalnie „ciężki” kontrakt. Buyout raczej nie wchodzi w grę, natomiast kartą „wychodzisz wolny z więzienia” dla Deana Lombardiego może być przyszłoroczny expansion draft. Nowy klub z Las Vegas będzie szukać weteranów z charakterem.