Walentynki 2016 nie będą miło wspominane przez Mike’a Yeo. Dzień wcześniej stracił posadę trenera w Minnesota Wild – jeden z młodszych, ale wówczas i jeden z najdłużej pracujących w jednym klubie szkoleniowiec po pięciu latach odszedł z St. Paul. Decyzją menedżera Chucka Fletchera tymczasowym zastępcą Yeo został John Torchetti, nieznany szerzej coach afiliacji Wild w AHL. Czy po dwóch tygodniach możemy mówić o „efekcie nowej miotły?”
Zanim jednak o nowej miotle, musimy poświęcić parę słów Mike’owi Yeo. 42-latek przepracował w St. Paul aż 5 sezonów, co w dzisiejszej NHL wcale nie jest łatwą sztuką. W dobie niecierpliwych menedżerów, kapryśnych właścicieli i wytwarzających ogromną presję kibiców utrzymanie posady przez pół dekady samo w sobie jest niezłym wyczynem. Yeo długo broniły końcowe wyniki – owszem, nie możemy mówić o żadnym wielkim sukcesie, niemniej regularna gra w playoff oraz częste przedzieranie się poza pierwszą rundę należy uznać za nieźle wykonaną robotę. Wild prowadzeni przy Yeo zyskali reputację świetnie zorganizowanych defensywnie, zbierali sporo pochwał za nowoczesny styl gry, kładący nacisk na posiadanie krążka. I tak to faktycznie wyglądało – kiedy Dzikim „żarło”, oglądało się ich całkiem przyjemnie. Gorzej, kiedy drużyna wpadała w długie przestoje.
To właśnie kolejny długotrwały kryzys okazał się być gwoździem do trumny Mike’a. Porażka z Boston Bruins 13. lutego była 8. przegraną z rzędu oraz 13. niepowodzeniem w 14. meczach z kolei. Jeszcze przed Bożym Narodzeniem Wild mogli śmiało myśleć o czołowych lokatach na Zachodzie, tymczasem półtora miesiąca później kariera Yeo spłonęła w wielkim pożarze. A pamiętajmy, że tegoroczna historia nie była pierwszą taką serią Wild za kadencji 42-latka. W sezonie 13/14 na przełomie grudnia i stycznia Wild zupełnie niespodziewanie zanotowali serię 6 porażek z rzędu – wg Michaela Russo z lokalnej gazety StarTribune siódma wpadka kosztowałaby Yeo posadę. Targana bramkarskimi kłopotami drużyna jakimś cudem wróciła na właściwe tory (posiłkując się kończącym poważne granie Ilją Bryzgałowem…), a Mike uciekł głową spod gilotyny.
Śmiertelne ostrze pojawiło się nad łysą głową trenera rok później. Między innymi przez powracający ból głowy z bramkarzami (chory Josh Harding, rozregulowany Darcy Kuemper, nadający się tylko na emeryturę Nicklas Backstrom) Dzicy kolejny raz znaleźli się na zakręcie, lecz wówczas Chuck Fletcher wyciągnął z kapelusza królika w osobie Devana Dubnyka – odzyskany z hokejowego niebytu Dubnyk w fenomenalny sposób pociągnął zespół do fazy playoff, ponownie przedłużając życie szkoleniowca.
Tym razem Yeo nie oszukał przeznaczenia. Chciałoby się powiedzieć: do trzech razy sztuka. W tym roku nie było cudów, Devan Dubnyk nie spadł z nieba, nie było konkretnych kadrowych roszad – GM uznał, że tym razem należy wymienić właśnie trenerskie ogniwo. Czy najsłabsze? Taki osąd byłby niesprawiedliwy, przecież pretensje można zgłaszać również pod adresem liderów zespołu, którzy zamiast wspinać się na wyżyny umiejętności i ambicji woleli krytykować swojego przełożonego w mediach (Ryan Suter) bądź po prostu olali sprawę (Thomas Vanek). Z drugiej strony w stwierdzeniu, iż Yeo nie potrafi zarządzać kryzysem, nie ma choćby najmniejszej przesady.
Nasz hokejowy Houdini w końcu został złapany, a początek jego następcy daje nam sporo materiału do przemyśleń. W ciągu sześciu dni Wild z Torchettim za sterami zrobili 8 punktów pokonując Canucks, Flames, Oilers i Blackhawks. Kanadyjczycy solidarnie przyjęli od Minnesoty po pięć sztuk, a Jastrzębie w ramach Stadium Series dostali od Dzikich 6:1. „Nowa miotła”? Na to wygląda. Oczywiście Torchetti jeszcze nie miał czasu wprowadzać konkretnych zmian – póki co to ewentualnie kosmetyka, jednak zawodnicy na pierwszą zmianę zareagowali wyśmienicie. Pytanie polega więc na tym, czy to Yeo był hamulcowym, czy też sami hokeiści zbuntowali się przeciwko swojemu dawnemu coachowi i wymusili zmianę na menedżerze?
Wbrew pozorom odpowiedź wcale nie jest istotna, w gruncie rzeczy to zupełnie drugorzędna sprawa. Ważne, że Wild jeszcze nie stracili szansy na awans do playoff. Yeo już nie zdążył, jednak jego byli podopieczni znowu w ostatniej chwili mogą uciec spod topora. To absolutnie kluczowa kwestia dla całej organizacji, bowiem struktura kadrowa zespołu ewidentnie wskazuje na konieczność walki o najwyższe cele właśnie w tej chwili. Tym bardziej, że nie obrano żadnego konkretnego kierunku dla Wild podczas trade-deadline.