To był 15 maja 1970 roku. Droga numer 117, a na niej podpalany pomarańczowy Mercury Cougar przemieszczający się w promieniach zachodzącego słońca. Za sterami Michel Brière ze swoimi dwoma kolegami. Hokeista Pittsburgh Penguins za trzy tygodnie miał stanąć na ślubnym kobiercu z Michèle Beaudoin. O godzinie 20:15 te plany legły w gruzach. Prowadzony przez niego pojazd wypadł z zakrętu dwupasmowej drogi. Nawierzchnia była sucha, ale auto jechało zbyt szybko. Samochód dwukrotnie przekoziołkował, po czym zatrzymał się na dachu. Brière wyleciał z pojazdu. W tym czasie jego narzeczona dopinała ostatnie szczegóły przed ceremonią zaślubin. W jej rodzinnym domu rozbrzmiał dźwięk telefonu, który odebrał ojciec przyszłej panny młodej. Jego twarz zrobiła się wręcz biała. Miał do przekazania hiobowe wieści.

Zamów papierowe PODSUMOWANIE sezonu NHL! Ach co to był za sezon 22/23!

Ten drugi obok Lemieux

Dziś kiedy wchodzi się do PPG Paints Arena w Pittsburghu można zauważyć pod kopułą dachu dwa ogromne banery z numerami 21 oraz 66. Pierwszy z nich należał do Brière’a, a drugi do legendarnego Mario Lemieuxa. Ten, który grał z 21 był Pingwinem tylko przez rok, słynny 66 spędził w klubie z Pensylwanii 22 lata.

To co ich łączy to fakt, iż są jedynymi zawodnikami wspomnianej organizacji, których numery zostały zastrzeżone. Lemieux dał klubowi dwa Puchary Stanleya, zgarniając dla siebie 21 nagród indywidualnych, czyli statystycznie prawie jedną na sezon. Brière poprowadził drużynę do pierwszych play-offów w jej dziejach. Więcej zrobić nie zdążył.

Wypadkowi uległ zaledwie dwa tygodnie po swoim ostatnim meczu w NHL. Miał tylko 20 lat, a przed sobą całe życie. Kiedy na miejsce zdarzenia przybyli ratownicy medyczni chłopak był nieprzytomny. Już nigdy później się nie wybudził.

Jego narzeczona wegetowała przez 11 miesięcy, siedząc na łóżku, czekając, modląc się i płacząc. Obok niej krzątał się ich mały synek. Swojego ojca nie może pamiętać. Dziewięć dni przed wypadkiem obchodził pierwsze urodziny. Po tacie zostało mu zdjęcie, na którym wraz z matką pochylają się nad nim, kibicując w próbach zdmuchnięcia jednej świeczki na torcie.

Minął dzień, w którym miał odbyć się ślub, potem 21. urodziny Brière’a, a następnie Boże Narodzenie. Wciąż nie było z nim kontaktu, a jego narzeczona schudła w tym czasie do 27 kilogramów. Na jej oczach gasła młodzieńcza miłość. Michel i Michèle chodzili ze sobą odkąd ukończyli 14 lat.

Brière przeżył blisko rok w totalnym niebycie. Opuścił ten świat 13 kwietnia 1971, trzy tygodnie przed drugimi urodzinami Martina. Beaudoin ma dziś 69 lat i nigdy nie wyszła za mąż.

Nadgarstki hartowane żelaznym krążkiem
Ukochane dziecko północnego zachodu

Ta historia jest opowieścią o chłopaku z Quebecu, który wychował się w miejscowości liczącej dziś około 3,5 tysiąca ludności. Malartic to z jednej strony malownicze miasteczko z jadłodajnią, muzeum i kościołem, a z drugiej z ogromną szarą dziurą będącą wizytówką tego miejsca. To tereny największej kopalni odkrywkowej złota w dziejach Kanady.

Wśród rodzin zamieszkujących Malartic trudno znaleźć taką, która nie byłaby związana z górnictwem. Nie inaczej było u Brière’ów. Przy wydobyciu złotego kruszcu pracował ojciec Michela, Jules.

To właśnie on podarował synowi pierwszy krążek. W zasadzie nie byłoby może w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że przysłowiowa guma była wykonana z żelaza, a ojciec przyniósł ją z roboty, czyli z kopalni. Ważył coś około 1,3 kilograma, a mały Michel rozwieszał koc w piwnicy domu i naparzał tym specyficznym krążkiem całe dnie, co tłumaczy jego niesamowicie silne nadgarstki, będące w późniejszym czasie często tematem zachwytów.

Brière opuścił rodzinny dom w wieku 17 lat. W 1967 roku pożegnał się z matką, ojcem oraz rodzeństwem, kierując swoje kroki do Shawinigan Bruins z ligi QJAHL. Na odchodne rzucił „Będę grał w NHL”. Hokejowego bakcyla połknął w szkole. W czasach, gdy do niej chodził, zbudowano przy niej lodowisko. To tam nauczył się grać. Rodzina Michela wspomina, że momentalnie stał się uzależniony od tego sportu. „Był tam każdego wieczoru” mówi jego siostra, Nicole Joseph.

Choć nie mógł poszczycić się najlepszymi warunkami fizycznymi (1,78 metra, 75 kilogramów) robił furorę w juniorskim hokeju. Był szybki i sprytny. W debiutanckim sezonie w Niedźwiadkach zdobył 159 punktów w 50 meczach. Gdy dowiedział się, że jego narzeczona spodziewa się dziecka zyskał jeszcze większą motywację, aby trafić do NHL. W swojej drugiej i ostatniej kampanii w QJAHL strzelił 75 goli w 50 spotkaniach, ustanawiając rekord najlepszych lig juniorskich Kanady, pobity później przez Guya Lafleura. Rozgrywki zakończył z dorobkiem 161 „oczek”, a lokalna gazeta w Malartic nazwała go „ukochanym dzieckiem północnego zachodu”. Na jego cześć MVP sezonu w QMJHL otrzymuję Nagrodę imienia Michela Brière’a.

Był zakochany w Canadiens. Montrealczykom w tamtych czasach przysługiwało prawo pozyskania w drafcie dwóch frankofońskich graczy przed innymi zespołami. Ale 11 lipca 1969 roku ich wybór padł na Rejeana Houle’a i Marca Tardifa.

W tej sytuacji Dick Coss, skaut ekipy z Pittsburgha zaczął szybko przekonywać Jacka Rileya, dyrektora Pingwinów do pozyskania Brière’a, którego wyczynami z Shawinigan był zachwycony. GM Pingwinów dał się skusić i wziął młokosa. Wybrano go z numerem 26, co w tamtych czasach oznaczało trzecią rundę.

Penguins mieli rozpocząć swoją trzecią kampanię w NHL. Potrzebowali środkowego, stąd też pozyskanie Brière’a wydawało się dobrym krokiem. Po zakończeniu obozu przedsezonowego zapadła decyzja, aby dać chłopakowi szansę. Riley zaproponował mu 13 tysięcy dolarów (odpowiednik 90 tysięcy obecnie) plus bonus za złożenie podpisu w kwocie czterech tysięcy baksów.

„Myślę, że powinienem dostać więcej” wypalił 20-latek, żądając „zachęty” w wysokości pięciu tysięcy dolców. Riley zapytał go dlaczego tak uważa, na co młodzian rzucił „Ponieważ będę grał dla was przez następne 20 lat”.

Riley uśmiechnął się z sympatią, ponieważ lubił takich zawadiackich młodzieniaszków. Klub nie miał jeszcze gotowego kontraktu, natomiast Michel uparł się, aby go podpisać od razu. Był 30 września 1969 roku. Urodziny jego ojca. W tej sytuacji Riley sporządził odręcznie wstępną umowę, a Brière złapał za telefon i zadzwonił do taty, dając mu najlepszy z możliwych prezentów.

Był jak duch. Taki miał pseudonim

__________________________________

Aby czytać dalej

Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie.

Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów.

Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Istnieje możliwość zapłaty zwykłym przelewem bankowym. W tym celu proszę wykonać przelew na konto:

NHL W PL
ING: 55 1050 1562 1000 0097 7781 8684

W tytule należy podać wybrany abonament i adres e-mail. Jak tylko otrzymamy pieniądze, uaktywnimy konto. Można to przyspieszyć przesyłając nam potwierdzenie przelewu na re******@nh**.pl

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni19 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj