Przedstawiamy kolejne tłumaczenie fenomenalnych tekstów o NHL ukazujących się na łamach portalu The Players Tribune, tym razem jest to historia spisana przez Johna Scotta, o niesamowitej historii jaka towarzyszyła jego występowi na Meczu Gwiazd w 2016 roku. W zasadzie o niesamowitej drodze jaką przeszedł do najlepszej ligi świata.

Zamów papierowe PODSUMOWANIE sezonu NHL! Ach co to był za sezon 22/23!

„Hej, John, możemy chwilę porozmawiać?”

Powinienem był wiedzieć, ale w danym momencie naprawdę nie wiedziałem, co mnie czeka.

Jestem na siłowni, gadam z kolegami z zespołu, kiedy nasz menedżer prosi mnie, bym się z nim przeszedł. Nie było mnie w klubie przez kilka dni, jednak teraz wróciłem do Phoenix, do bazy treningowej Coyotes. Nadrabiamy zaległości z chłopakami, trochę się rozciągamy i oglądamy moje nowe rękawice.

Moje rękawice na Mecz Gwiazd.

Widziałem swoje nazwisko w wiadomościach, w oficjalnych składach, w medialnych komunikatach. Mimo wszystko w nowym sprzęcie było coś wyjątkowego, wiecie? Ja, John Scott, 33-latek z Michigan Tech mam rękawice All-Stara.

Wszyscy kumple szczerze się cieszą i dają mi o tym znać. Jasne, mają też niezłą bekę, ale szydera odbywa się w pozytywnej atmosferze. Każdy po kolei ubiera moje rękawice, śmiejemy się. Świetna chwila.

W tym momencie do sali wchodzi nasz menedżer. Nie uśmiecha się.

„Hej, John, możemy porozmawiać?”

Odeszliśmy na kilka kroków w głąb korytarza, weszliśmy do pomieszczenia z kijami. Zamknął drzwi i bez owijania w bawełnę powiedział:

„Właśnie zostałeś oddany”.

Nie. Nie wierzę.

„Robisz sobie jaja?”

Usłyszałem go doskonale za pierwszym razem, lecz musiałem usłyszeć to jeszcze raz.

„Właśnie wytransferowaliśmy cię do Montrealu.”

Mój umysł pracuje na maksymalnych obrotach. Dokładnie wiem, co się wydarzyło, ale i tak pytam:

„Kurwa, żartujesz sobie ze mnie?”

Enforcerzy nie są wymieniani w połowie sezonu, gdy ich drużynom dobrze idzie. Jeżeli znasz się na NHL to wiesz, że to po prostu się nie dzieje.

„Nie wiem, co ci powiedzieć. Staramy się ulepszyć naszą drużynę. Była szansa pozyskać zawodnika i z niej skorzystaliśmy.”

Resztę rozmowy zachowam dla siebie, bo jestem profesjonalistą. Ale możecie się domyślić jaki był dalszy jej przebieg. Było bardzo emocjonalnie. Kiedy tylko wsiadłem do samochodu zadzwoniłem do mojej żony:

„Co się stało?” – pyta.

Prawie wybucham śmiechem. Nic więcej nie mogę zrobić.

„Właśnie mnie wytransferowali”

Czuję, że aż zakręciło jej się w głowie. Tak jak ja musi usłyszeć to jeszcze raz.

„Naprawdę. Montreal. A w zasadzie to Nowa Fundlandia, bo od razu zesłali mnie do AHL”.

Nowa Fundlandia. Czy w ogóle złapię jakiś samolot z Phoenix do Nowej Fundlandii?

Pakuję swoje rzeczy. Kije, łyżwy, cały sprzęt. Wracam na siłownię, skąd zabieram moje świeżutkie gwiazdorskie rękawice. Wrzucam wszystko do bagażnika i odjeżdżam do domu. Staram się nie myśleć o moich małych córkach i o tym, jak bardzo nie spodoba im się przeprowadzka. Unikam myśli o żonie, której tak wielki stres w dziewiątym miesiącu bliźniaczej ciąży jest zupełnie niepotrzebny. Nie chcę też myśleć o tym, jak bardzo lubiłem naszą grupę w Phoenix – nikt w nas nie wierzył, a my zrobiliśmy tak wiele.

A przede wszystkim nie chcę myśleć o tym, że mogłem się tego spodziewać. Tym bardziej, że zaraz na początku jeden z moich kolegów dokładnie przewidział co się stanie.

„Gościu, jesteś 30. w głosowaniu kibiców na Mecz Gwiazd” – napisał pewnego dnia, zupełnie mnie zaskakując. Później dodał:

„Nigdy nie pozwolą ci zagrać, John. Nie pozwolą ci tam być. Nie gościowi takiemu jak ty”.

Gość taki jak ja.

Myślicie, że mnie znacie. Wszyscy z pewnością znają stereotyp Johna Scotta. Może was zaskoczę, ale nigdy nie chciałem być fighterem. Kiedy dorastałem, zawsze musiałem mieć kij Sherwood TP-70. Dlaczego? Takim samym grał Ray Bourque. Uwielbiałem Raya, mimo że pochodziłem z St. Catharines w Ontario. Chyba od zawsze byłem przekorny. Moi znajomi bez wyjątku kibicowali Leafs albo Canadiens, więc ja wybrałem Bruins. Podobało mi się ich logo. Pamiętam, że w moim pierwszym zespole nie pozwalali wybrać numeru wyższego niż 30 – byłem wściekły, bo chciałem grać z 77 tak jak Ray Bourque.

Słuchajcie, rozumiem to. Mam ponad dwa metry wzrostu, więc każdy od razu myśli, że jako dzieciak lałem mniejszych przeciwników. Tylko wcale tak nie było. Grałem jako obrońca. Nigdy nie byłem najlepszy, w juniorach trenerzy często powtarzali, że jestem za duży, za wolny i się nie nadaję. Myślałem sobie: „za duży?” A co, do cholery, mam z tym zrobić? Pracowałem więc nad szybkością. Zrobiłem wystarczająco dużo, by dostać hokejowe stypendium na uniwersytecie Michigan Tech. Założyłem sobie, że nie mam szans na grę w NHL, ale przynajmniej zrobię inżyniera. W wieku 30 lat będę siedział w garniturze w biurach GM gdzieś w Ontario i będę z tego powodu super szczęśliwy.

Należeliśmy do starej Western Collegiate Hockey Association. To tutaj jeździło się na 10-godzinne wycieczki w głąb Minnesoty i Dakoty Północnej. Graliśmy nawet w Anchorage na Alasce. Pamiętam te wyjazdy: ciasne autobusy, jednopasmowe ulice gdzieś na wsi, wszędzie śnieg, zepsute ogrzewanie, a wszyscy studenci biznesu siedzą, oglądają filmy i się wygłupiają.

Ja siedziałem sam. Na kolanach podręcznik, rozwiązuję test z termodynamiki. Ci gamonie oglądają „Billy’ego Madisona”, a ja próbuję odpowiedzieć: „Pytanie 5: pocisk z pistoletu leci z prędkością X, przelatuje przez stos materaców o grubości Y. Wylicz prędkość graniczną.”
W busie jest ciemno, zimno, koledzy przekrzykują się cytatami Adama Sandlera, a na moich kolanach leżą stosy równań. Naprawdę, ostatnią rzeczą o jakiej myślałem była NHL. Moje studia to nie był Uniwersytet Truskawkowy. Na pierwszym roku połowa studentów oblała zajęcia z chemii. Wchodząc na egzamin, można było zagrać każdemu „Another One Bites the Dust” Queenów. Mnie jakoś się udało. Zdobyłem dyplom, zaręczyłem się – byłem gotów do zwyczajnego życia przy biurku w General Motors.

I wtedy…

„Hej, kochanie… Dostałem ofertę gry w AHL w Houston.”

Uważała to za szaleństwo. Obiecałem,

__________________________________

Aby czytać dalej

Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie.

Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów.

Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Istnieje możliwość zapłaty zwykłym przelewem bankowym. W tym celu proszę wykonać przelew na konto:

NHL W PL
ING: 55 1050 1562 1000 0097 7781 8684

W tytule należy podać wybrany abonament i adres e-mail. Jak tylko otrzymamy pieniądze, uaktywnimy konto. Można to przyspieszyć przesyłając nam potwierdzenie przelewu na re******@nh**.pl

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni19 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj