Zamienił stryjek… siekierkę na kijek! Choć po pół roku wygląda to nie jak kijek, a karabin maszynowy. A zaczęło się od tego, że dość szokujący ruch wykonał Don Sweeney, GM Bruins z NHL, wyrzucając z pracy głównego trenera Bruce’a Cassidy’ego. Owszem, Bruins po raz pierwszy od wielu lat nie przedarli się przed pierwszą rundę play-offs. Ale to jedyny w miarę czysty argument, bez większych „ale”.

Można, co prawda, napisać, że tym razem było trudno, że Bruins trafili na drugą najlepszą drużynę w konferencji, przynajmniej w teorii, bo w praktyce wyglądało to trochę inaczej. I nie wiem czy dalsze losy Caroliny Hurricanes, pogromców Niedźwiedzi, nie wpłynęły na los Cassidy’ego. Ale Boston i jego HC są sami sobie winni. Kto im bronił złapać trochę więcej punktów i trafić na kogo innego? Cóż, nie zawsze trafia się na Toronto.

Na obronę trenera trzeba napisać, że Boston do samego końca ścigał się z Tampą, późniejszym finalistą, o autostradę w pierwszej rundzie. A była to najsilniejsza z dywizji w całej lidze! Na obronę trenera trzeba też wspomnieć o tym, że klocki do zabawy trenerowi dostarczał jego przełożony. A jak mówi pospolite powiedzonko, że bicza nie ze wszystkiego da się ukręcić. Cassidy robił co mógł, ale jego podopieczni to nie był skład pełen gwiazd.

Ostatnie sto sztuk! Zamów Skarb Fana NHL na sezon 2022/23!

Na obronę trenera konieczne jest docenienie tego, jak grała obrona Bruins mimo powolnej wymiany komponentów. Niezależnie od bramkarza zawsze w czołowej piątce ligi. Na korzyść GMa działają wypadki losowe. Mógł, co prawda, przewidzieć, że Tuukka Rask po kontuzji będzie w formie nadającej się jedynie do PLH. Ba, nawet przeciwdziałał temu ściągając zastępcę-następcę Fina. Wydaje się, że gdzieś jednak tliła się nadzieja, że Rask za najniższą krajową podciągnie obronę Bruins na przynajmniej poziom wyżej. Wyszło, jak wyszło – w play-offs trzeba było żonglować tym, co zostało po odejściu Tuukki.

Na korzyść GMa świadczy pandemia. Po przegraniu finiszu z St. Louis o błysk szprychy rok później Bruins byli najlepsi w sezonie regularnym. Trudno było przewidzieć i samą epidemię oraz to, że wspominany już Rask zamiast grać, wyjechał spędzać czas z rodziną zostawiając dziurę w bramce. A mogło być tak pięknie. Bo to nie były żadne kontuzje, a dziwny czas i do tego zawodnik z dziwną głową.

Na korzyść GMa przemawia matematyka budżetowa i skutki wcześniejszych małych sukcesów. Boston mimo braku kolejnego świecidełka w gablocie był przez pół dekady jednym z głównych faworytów do sukcesu. Był finał, był Puchar Prezydenta rok później. To kosztuje. A czapka z gumy nie jest. Coraz mniej miejsca było na klasę średnia, od której zależy wszystko wszędzie. Od patriotyzmu i ducha narodowego poprzez wzrost ekonomiczny i ogólne bogactwo narodu aż do takich błahych rzeczy jak siła składu w NHL. Każdy GM prędzej czy później pada ofiarą swoich wcześniejszych sukcesów. Nie inaczej było i jest w Bostonie.

Na korzyść GMa działają także wielorakie próby poprawienia formacji ofensywnej. Do Bruins ściągnięto wielu graczy, z których poza jednym wyjątkiem każdy(!) obniżył wyraźnie „loty”. Co napastnik, to niewypał. To nie może być wina GMa, że każdy grał gorzej. Ten wspomniany wyjątek to Taylor Hall. I tu także plus dla Sweeney’a, bo po pierwsze: ściągnął go z Buffalo za czapkę gruszek, a po drugie: zdołał przedłużyć umowę za niewielkie, jak na taki kaliber gracza, pieniądze.

Coś wyraźnie nie działało. Ktoś musiał być winny. A trener jest klockiem w układance wyższych instancji, które reprezentuje m.in. GM. I jak każdy klocek, prędzej czy później znika, gdy się spuści wodę. Don Sweeney pociągnął za spłuczkę. Czy dobrze? Wg zarządu jak najbardziej. GMa najwyższe władze oceniły pozytywnie oferując mu nową umowę jeszcze przed sezonem.

Trzeba docenić odwagę Sweeney’a. Miał dobrze naoliwioną maszynkę, która regularnie grała. Widoków na wielkie sukcesy już nie było, ale gwarancja walki w play-offs pozostała. Jednak nie wytrzymał i pociągnął za sznurek. Najlepsi wizjonerzy robią zaskakujące ruchy próbując odgadnąć rozwiązania nie na teraz, a na jutro. I w biznesie, i w polityce, i w sporcie. Działanie takie jest obarczone dużym ryzykiem, a do szerokiej opinii publicznej przedostają się najczęściej informacje o sukcesach. M. in. w sporcie dodatkowo nie ma czasu na poprawkę i w ogóle kolejne szanse. Alex Ferguson i Manchester United to jakiś ewenement. Sławny Szkot po objęciu sterów MU nie dość, że nie poprawił wyników klubu, to na kilka lat z ekipy walczącej o puchary uczynił ligowego średniaka. Taka cierpliwość zarządu to ewenement.

Wracając na ziemię, chwała dla Sweeney’a, że nie bał się ryzykować. Jego zdaniem formuła się wyczerpała i sięgnął po nową. Jaka jest ta najnowsza wizja? Nazywa się Jim Montgomery i dała się poznać z nowej strony w Dallas. Z przeciętnego klubu stworzył ekipę groźną dla najlepszych. Po latach posuchy wprowadził ich do play-offs, a tam postawił najtrudniejszą przeszkodę dla późniejszych mistrzów, St. Louis Blues. Prowadził 3-2 w meczach, a w siódmym dopiero w drugiej dogrywce jego Gwiazdy padły pokonane.

Kolejny sezon Stars zaczęli beznadziejnie – jedno zwycięstwo w 10 meczach. Ale za to w kolejnych 13 wygrali 10 razy. Plus dla trenera, który potrafił ogarnąć sytuację. Póki wszystko idzie dobrze, to wielu daje radę. Sztuką w zawodzie jest powrót na powierzchnię, gdy plan A przestaje działać.

Potem nastąpiło dziwne wydarzenie. Niespodziewanie dla wszystkich Montgomery dyscyplinarnie wyleciał z roboty. Musiało być „grubo”, bo progres w Dallas był duży i nie było widać jego końca. Można ostrożnie stwierdzić, że jego następca dojechał do finałów Pucharu Stanley’a działając na fundamentach postawionych przez Montgomery’ego. Jim nie dostał wymówienia ani za wyniki, ani za modny wtedy mobbing czyli starodawne metody szkolenia, gdzie delikatnie mówiąc dystans pomiędzy trenerem i zawodnikami był duży. Krążyły plotki o problemach z alkoholem – ponoć Montgomery prowadził trening(i) po pijaku. Ale kto chociaż raz nie jechał pod wpływem, niech pierwszy rzuci kamień! Oby poleciała lawina!

Dobrą robotę Jima szybko docenili jego pogromcy. Już w następnym sezonie Montgomery asystował w

__________________________________ Aby czytać dalej Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować. Istnieje możliwość zapłaty zwykłym przelewem bankowym. W tym celu proszę wykonać przelew na konto: NHL W PL Mbank: 22 1140 2004 0000 3902 8240 3095 W tytule należy podać wybrany abonament i adres e-mail. Jak tylko otrzymamy pieniądze, uaktywnimy konto. Można to przyspieszyć przesyłając nam potwierdzenie przelewu na re******@nh**.pl

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni19 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj