Jako kilkunastolatek miał okazję pojawiać się na lodowisku w hali Leafs Garden, ale na spełnienie dziecięcych marzeń o grze w biało-niebieskiej bluzie z Klonowym Liściem na piersi, przyszło mu poczekać jeszcze wiele lat. Jeden ze skautów ekipy z Toronto, pracujących w klubie w połowie lat 40. minionego stulecia, wyraził się bowiem bardzo sceptycznie o potencjale chłopaka z Simcoe. Stwierdził, że maksimum możliwości 19-latka to jakieś w porywach 20 spotkań na poziomie NHL, a talentem daleko mu do jego kolegów z hokejowej drużyny St. Michael’s College, Teda Lindsaya i Jima Thomsona.

W Toronto niebawem mogli żałować decyzji swojego skauta. Więcej odwagi wykazali włodarze Detroit Red Wings, rok później otwierając drzwi do NHL dla zawodnika, który niebawem zyskał status nie tylko jej ligowej gwiazdy, ale i jej żywej legendy. Jesienią 1947 roku w czerwonej bluzie Skrzydeł zadebiutował w NHL Red Kelly, zmieniając na zawsze oblicze ligi i zdaniem wielu, wyprzedzając swoją grą niejedną hokejową epokę.

Gracz nieswoich czasów

Historia Kelly’ego była opowiadana już setki razy przy różnych okazjach. Jego karierę zawodniczą wyznaczają oczywiście triumfy w Pucharze Stanleya, których miał na koncie aż osiem. Po cztery pierwsze z nich sięgnął w trakcie występów pod okiem Jacka Adamsa w Detroit, stając się wzorem dla wszystkich ligowych defensorów.  Świetny po obu stronach lodu, znakomicie panujący nad krążkiem, wiele widzący i potrafiący posyłać niezwykle precyzyjne podania – nie stronił jednak przy tym od bardzo zdecydowanej gry. Pozostawał jednak prawdziwym dżentelmenem, niezwykle rzadko wdającym się w jakiejś ostrzejsze spięcia na tafli.

Przynajmniej raz jednak mu się przydarzyło ruszyć z pięściami na rywala. W 1950 roku Red Wings rywalizowali w półfinałowej serii z Maple Leafs. W pierwszym meczu bardzo groźnej kontuzji doznał Gordie Howe. Zdaniem niemal wszystkich w Detroit, winowajcą zdarzenia, które mogło doprowadzić nawet do przedwczesnego zakończenia kariery przez gracza Skrzydeł, był kapitan rywali Ted Kennedy. W drugim ze spotkań iskrzyło więc niemal od początku, aż zawodnicy obu stron rzucili się sobie do gardeł. Spokojny zazwyczaj Kelly również stanął do walki – wybrał sobie Vica Lynna, jednego z największych zabijaków tamtych czasów. Wspominający tamto spotkanie dziennikarze podkreślali, że wcale nie można powiedzieć, by to Lynn był zwycięzcą tamtego bokserskiego pojedynku.

Kacze pióro i motyla noga

Takich sytuacji w karierze Reda Kelly’ego nie było jednak zbyt wiele. W jego zachowaniu zawsze dominował spokój, a w jego ustach niemal nigdy nie gościły przekleństwa. Mówił o tym m.in. Lanny McDonald, który pod trenerskim okiem Kelly’ego, grał w połowie lat 70. XX wieku, a ich żony wspólnie angażowały się w pracę społeczną na rzecz osób niewidzących, ucząc ich jazdy na łyżwach. Do najbardziej wulgarnych zwrotów w słowniku Kelly’ego miały ponoć należeć: „holy smolerina” i „son of sea-cooking bottle washer”. Potrafił natomiast swoich podopiecznych zrugać za to, że w szatni czy na ławce padało zbyt wiele przekleństw. Dostawało się regularnie Jimowi McKenney’owi, który w Toronto uchodził za wyjątkowo niepokorną duszę. Przy Kellym mocno się musiał powstrzymywać, wzbudzając śmiech na ustach kolegów z drużyny.

Nim jednak rozpoczął pracę szkoleniowca, na lodowiskach NHL spędził 20 sezonów jako zawodnik. W Detroit grywał oczywiście głównie w defensywie, choć zdarzało mu się także pojawiać się na lodzie w roli lewoskrzydłowego, gdy kontuzje akurat mocno przetrzebiły ekipę Jacka Adamsa. Szkoleniowiec chętnie korzystał z dobrze zbudowanego Kelly’ego, który przydawał się w momentach, gdy ofensywa potrzebowała odrobinę więcej fizyczności. Głównym jego zadaniem pozostawała jednak gra w tyłach, za którą był nagrodzony trofeum im. Jamesa Norrisa, a czystą grę doceniono kilkukrotnie, przyznając mu Lady Byng Trophy.

Kierunek dom

__________________________________

Aby czytać dalej

Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.

Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni19 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj