Nie jest to pewnie największy news pierwszego miesiąca nowego sezonu, ale kibice Anaheim wreszcie mogą powoli podnosić opuszczone ze wstydu głowy. Ducks grają o wiele lepszy, ciekawszy hokej niż podczas koszmarnej dla siebie zeszłorocznej skróconej kampanii. Ich meczami wreszcie można się znów emocjonować, a i neutralnie nastawiony kibic nie będzie się męczył ich oglądaniem. A przecież w Anaheim grają składem, który nie zmienił się zbytnio w stosunku do tego, co było kilka miesięcy temu.
Ostatni zwycięski mecz na własnym lodzie z New Jersey Devils sprawił, że Ducks legitymują się bilansem 4-4-3, czyli zgromadzili połowę możliwych do zdobycia punktów, co w dzisiejszych ligowych realiach oznacza takie minimum przyzwoitości. O miejscach w tabeli na razie nie ma co mówić. Warto jednak odnotować, że Ducks wygrali dwa kolejne ligowe potyczki po raz pierwszy od połowy kwietnia, kiedy to udało się pokonać dzień po dniu San Jose Sharks.
Oczywiście nadal jest w tym wszystkim sporo znaków zapytania, no i to dopiero początek tegorocznych zmagań, ale najważniejsze, że pojawiło się naprawdę sporo powodów do optymizmu na dalszą przyszłość. Spróbujmy wymienić te najważniejsze.
Ducks mają atak przystający do realiów NHL
Każdego kolejnego dnia zeszłorocznych rozgrywek, Anaheim byli najmniej strzelającym zespołem w stawce, notując łącznie ledwie 124 bramki, a więc średnio 2.28 na mecz. W takich okolicznościach, jeśli John Gibson w bramce nie stawał na głowie, naprawdę trudno było w ogóle wygrywać jakieś mecze. Po 11 spotkaniach nowej kampanii udało się wywindować ofensywne osiągnięcia o blisko gola na mecz (3.18).
The record-setting play from The Captain to @troyterry1997. #FlyTogether pic.twitter.com/Em8mEnO5RQ
— Anaheim Ducks (@AnaheimDucks) 31 października 2021
Gracze Ducks strzelali cztery bramki w każdym z trzech swoich ostatnich meczów, a przynajmniej trzy w sześciu poprzednich. Zdarzyło się też spotkanie z pięcioma i tylko dwa, w których nie udało się osiągnąć bariery trzech trafień. To diametralnie inny obraz niż w poprzedniej kampanii, gdy udało im się zdobyć trzy gole jedynie w dwóch z pierwszych 11 spotkań pandemicznego kalendarza.
Nierozerwalną częścią tej metamorfozy jest rozgrywanie przewag liczebnych, do którego to elementu ewidentnie powróciło życie. Ducks strzelali po dwa gole, mając na lodzie gracza więcej w kolejnych zwycięstwach nad Montrealem i New Jersey i jak na razie wykorzystali 10 z 38 takich okresów. W całym sezonie 2020/21 zdobyli takich bramek tylko 11, co dało rekordowo niską skuteczność (8,9%) w całej historii rozgrywek najlepszej ligi świata.
Ożywienie całej gry w ataku udało się osiągnąć w zasadzie w tym samym zestawieniu personalnym, bo przecież GM Bob Murray przed sezonem nie wykonał tak naprawdę żadnego znaczącego ruchu kadrowego. Nie zapominajmy jednak o wymianie asystentów. Geoff Ward to ta postać, która po dokładnej analizie gier rywali, podrzuciła kilka dobrych opcji rozgrywania hokejowego zamka. Najważniejsze jest jednak odpowiednie nastawienie graczy, którzy muszą mocno pracować na lodowej tafli i pewność siebie, która rośnie wraz z udanym początkiem, czyli tym, czego przed rokiem całkowicie zabrakło.
Troy Terry staje się graczem, którym miał być
Nieraz w ostatnich latach widziało się Terry’ego, wykonującego jakieś świetne, trudne podanie, albo jak umiejętnie manewruje z krążkiem na kiju, mając naprawdę mało wolnego miejsca, a mimo to jest w stanie ograć obrońcę rywali. Łatwo było wtedy pomyśleć, że to będzie gracz, który już niedługo będzie jednym z liderów ofensywnych poczynań ekipy z Anaheim. Kiedy jednak patrzyło się, jak łatwo było go przepchnąć, pozbawić krążka, albo kiedy nie wiadomo czemu próbował na siłę podawać, kiedy aż prosiło się o celny strzał, można było zwątpić, czy kiedykolwiek będzie w stanie grać na wysokim poziomie przez dłuższy okres czasu. Wszystko wskazuje na to, że w swoim czwartym pełnym sezonie w lidze, w wieku 24 lat, Terry dojrzał wreszcie do tego, by być hokeistą na miarę swojego talentu.
Troy Terry goal; great 2 way game. Getzlaf will a perfect pass. pic.twitter.com/nQ4nEutr1L
— b su (@b_su27) 29 października 2021
Dwa gole zdobyte przeciwko Devils były jego drugim meczem z więcej niż jedną bramką w karierze i przedłużyły serię meczów ze zdobyczą punktową do rekordowych dla siebie dziewięciu spotkań. To też najdłuższa taka seria w całym, młodym jeszcze, tegorocznym sezonie. Seria dłuższa niż te Connora McDavida i Aleksa Owieczkina. Terry z dorobkiem siedmiu goli i 12 punktów jest w tym momencie najskuteczniejszym zawodnikiem ekipy z Anaheim.
Same liczby to jednak nie wszystko. Terry stał się znacznie bardziej dojrzałym graczem, który wykonuje właściwe rzeczy na lodzie przy okazji każdej kolejnej zmiany, będąc w centrum niemal wszystkiego dobrego, co do tej pory przydarzyło się Ducks. Ewidentnie widać, że wreszcie mamy do czynienia z hokeistą, który jest właściwie obudowany w masę mięśniową i rywalom już nie jest tak łatwo pozbawiać go krążka. Nawet jeśli rywale traktują go twardo, jest w stanie utrzymać się przy krążku i podtrzymać posiadanie dla swojego zespołu.
Terry to też taki zawodnik, po którym w poprzednich latach widać było ten brak pewności siebie, który miał ogromny wpływ na jego grę. Obecnie ma znacznie większą kontrolę nad tym, co chce i może zrobić na lodowej tafli.
Isac Lundestrom staje się pewniakiem do roli środkowego trzeciej formacji
Wszyscy mówią o Terry’m i trudno się dziwić, ale w cieniu jego sukcesu swój własny wielki krok do przodu zrobił Lundestrom. To taki gracz, o którym w ogóle mówi się mniej, ale przecież dopiero co skończył 22 lata, a rozgrywa już swój czwarty sezon na poziomie NHL. Oczywiście dwa pierwsze dzielił też na czas spędzony w filialnej AHL, ale chyba właśnie teraz nadchodzi również jego czas.
SHORTY! Isac Lundestrom spins and slips home the backhander to push Anaheim's lead to 4!#FlyTogether pic.twitter.com/XLVXs9rc8R
— Hockey Daily 365 (@HockeyDaily365) 3 listopada 2021
W Anaheim zawsze ceniono go za możliwości w defensywnych aspektach gry. W ofensywie powoli nabiera szlifów, ale pewnie nigdy nie będzie to jego główny atut. Menedżmentu Ducks w ogóle to nie martwi, bo w wybranym w pierwszej rundzie draftu 2018 Szwedzie widzą przede wszystkim operującego po obu stronach lodu centra, który będzie się cieszył ogromnym zaufaniem sztabu szkoleniowego, robił wiele małych rzeczy, dorzucając co nieco pod atakowaną bramką. W ostatnim meczu Lundestrom zdobył swoją pierwszą w karierze w NHL bramkę w liczebnym osłabieniu i swój już 9 punkt w sezonie, czyli wyrównał zdobycz ofensywną z 41 meczów całego poprzedniego sezonu.
Kibiców Ducks może cieszyć jego równa forma, dobra praca poza światłem reflektorów, bo w końcu każda ekipa kogoś takiego potrzebuje. Dallas Eakins zmienia skrzydłowych w swoim nominalnym trzecim ataku, ale niezmiennie wystawia w nim Lundestroma, który coraz chętniej znajduje się w tych obszarach lodu, gdzie walka jest najbardziej zacięta. Lundestrom trafił do Ducks od razu po wyborze w drafcie i pewnie było to trochę za wcześnie. Owszem, miał wtedy świetny okres przygotowawczy, ale musiało upłynąć trochę czasu nim na dobre zaadoptował się do wymogów gry za oceanem. Teraz można o nim coraz głośniej myśleć w roli centra trzeciego ataku na wiele następnych sezonów.
Kevin Shattenkirk jest atutem a nie problemem
Rok po tym, jak Ducks podpisali trzyletni kontrakt z Shattenkirkiem na rynku wolnych graczy, można było się obawiać, że wszystko to zmierza mocno w kierunku kompletnego niewypału. Ducks groziło pozostanie z blisko 4 mln kontraktem 32-letniego obrońcy, który ma już za sobą swoją najlepszą grę, na kolejne dwa lata.
Jednak 11 meczów nowej kampanii przyniosło całkowitą odmianę w jego grze. Shattenkirk już teraz ma więcej goli (trzy) niż w całym poprzednim sezonie, a 11 zdobytych punktów, to tylko cztery mniej niż jego cały dorobek z 55 spotkań rozgrywek 2020/21. Defensor Ducks wygląda też o wiele lepiej przy rozgrywaniu liczebnych przewag, bardziej na miarę ofensywnie nastawionego obrońcy, który sześciokrotnie miał 40 „oczek” w jednym sezonie i zdobywał Puchar Stanleya z Tampa Bay Lightning.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że Shattenkirk wreszcie jest w pełni zdrowy po tym, jak przeszedł operację kolana po ostatnim sezonie. Miał też znacznie więcej czasu, by spokojnie przygotować się do nowego sezonu, w przeciwieństwie do okresu po wielkim triumfie z Tampą. Przed zeszłorocznym debiutem w Ducks osłabiła go też walka z COVID-19. Wydaje się, że wreszcie występuje też w bardziej odpowiednim dla swojego obecnego etapu kariery miejscu w formacji obronnej ekipy z Anheim tj. w trzeciej parze obronnej, gdzie Ducks ewidentnie brakowało w poprzednich latatch stabilizacji.
Większość weteranów gra duzo lepiej
Shattenkirk nie jest jedynym doświadczonym graczem w składzie Ducks, który w dobrym stylu wszedł w nowy sezon. Katastrofa poprzedniej kampanii w dużej mierze wiązała się z tym, że w zasadzie wszyscy weterani grali dużo poniżej swoich możliwości. Trudno powiedzieć, czy to w większym stopniu zasługa sztabu szkoleniowego, który wyciąga z nich więcej, czy oni sami mocniej się zmobilizowali i wrócili na wyższy poziom. W każdym razie, póki co Ducks dostają solidny zwrot od tych, na których liczą najbardziej.
Ryan Getzlaf hammers home a booming slap shot to give Anaheim the early lead!#FlyTogether pic.twitter.com/lUq3YTV7Zi
— Hockey Daily 365 (@HockeyDaily365) 3 listopada 2021
Ryan Getzlaf, który bez ogródek przyznawał, że ostatnia kampania był najmniej przyjemna w całej jego karierze, punktuje nieprzerwanie od czterech spotkań i właśnie został najlepiej punktującym graczem w historii organizacji z Anaheim. Wieloletni kapitan ekipy z Orange County zbliża się też do magicznej bariery tysiąca punktów na taflach NHL, obecnie ma ich w dorobku 992.
A inni? Adam Henrique trafił już cztery razy, ma też dziewięć punktów w 11 meczach i czasy, kiedy był wypychany z tego zespołu chyba już na dobre za nim. Cam Fowler, bodaj najlepszy w szeregach Ducks od meczu numer jeden, ma tempo na rekordowy dla siebie sezon pod względem ofensywnym. Jakob Silfverberg zdobył osiem punktów w dziewięciu meczach, ale niestety ostatnio trafił do protokołu covidowego. Rickard Rakell strzelił cztery gole w ośmiu meczach, ale potem doznał kontuzji ramienia. Josh Manson jest zdrowy i efektywny w swoich działaniach na lodzie. Notuje dużo wejść ciałem i blokowanych strzałów. Tylko więcej zdowia tu potrzeba, ale oby tak dalej!
to można tylko zaktualizować kolejnymi trzema zwycięstwami z rzędu 🙂 z tym dzisiejszym na lodzie Canucks
Tak jest i seria Terry’ego też cały czas trwa 😉
Co to się w ogóle dzieje. Z typowań na początku wynikało, że Kaczory były na szarym, smutnym końcu a teraz są na 2 miejscu w swojej Dywizji 😀 Fajnie, Go Ducks!