Prawie 14 lat temu, a będąc precyzyjnym – 24 czerwca 2006 w Vancouver, młodziutki Aleks Owieczkin, w trakcie kolejnej edycji NHL Entry Draft, dokonał symbolicznego wyboru wyczytując na głos nazwisko Nicklasa Backstroma. Obwieścił to słowami: Washington Capitals are happy to pick Nicklas Backstrom.

Aby tradycji stało się zadość, 14 stycznia 2020 roku, kapitan stołecznej drużyny – wzbogacony o kilkanaście dodatkowych wiosen, kilogramów oraz siwych włosów, ale za to z o wiele bardziej dziarskim uśmiechem na twarzy – ogłosił podpisanie nowego kontraktu ze Szwedem, w mocno zbliżonej formule: Washington Capitals are happy to sign Nicklas Backstrom.

Wszystko, co działo się pomiędzy 2006, a 2020 rokiem w organizacji Teda Leonsisa, może stanowić podstawę świetnego scenariusza filmowego – wprawdzie ciut oklepanego, bo z happy endem, jednak żaden prawdziwy fan NHL nie będzie z tego powodu narzekał. Dusza kibica sportowego powinna maszerować przed sympatiami klubowymi, dlatego też tak mocno ściskam kciuki, aby podobny scenariusz stał się udziałem choćby Joe Thorntona albo Henrika Lundqvista. Szanse, niestety, coraz niklejsze.

Kontraktu o łącznej wartości 46 milionów dolarów za pięć kolejnych lat występów 32-letniego centra nie sposób określić mianem doskonałego interesu dla samego klubu. Wychodzi równo $9,2M w skali roku (począwszy od sezonu 2020/21).

Jeżeli chcesz dysponować towarem luksusowym, nierzadko musisz przepłacić. Dodając do tego cały szereg okoliczności/wydarzeń/faktów związanych z postacią zawodnika urodzonego w Gavle, umowa wypada jako całkiem racjonalna i opiera się na solidnych fundamentach.

Po pierwsze…

Backstrom przez całą swoją zawodową karierę zarabiał zbyt mało. Z tym nie można dyskutować. Będąc u szczytu formy otrzymywał $6,7M rocznie w ramach dziesięcioletniego kontraktu. Była to zresztą bez dwóch zdań jedna z najlepszych długoterminowych umów NHL w trwającym milenium, kiedy weźmiemy pod uwagę proporcje pomiędzy ilością gotówki, a osiągnięciami sportowymi gracza.

Po drugie…

__________________________________

Aby czytać dalej

Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.

Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni22 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj

2 KOMENTARZE

  1. Backstrom pokazał że agenci są niepotrzebni dobrym zawodnikom. Wynegocjował kontrakt marzenie i w dodatku nie będzie płacił 15 czy 20% prowizji.

    • Sprostowanie: standardowa prowizja menedżerska w NHL waha się między 3-4%. Chyba, że jesteś Zdeno Charą, wówczas mówisz, że odpalasz 1% albo bierzesz to na siebie. True story 🙂

      Natomiast nie upraszczałbym roli agenta/menedżera w ten sposób. To nie tylko negocjacje kontraktowe – chociaż i te mogą być trudne, by nie powiedzieć brutalne. Jak zawodnik ma gorszą formę przez tydzień-dwa to GM-owie od razu wiszą na telefonach i wydzwaniają do agenta z pytaniem, co się dzieje z jego klientem, czy jest coś o czym trzeba wiedzieć itd. Taki bufor jest bardzo wygodny, bezpieczny i potrzebny. A to tylko wybrany przykład.

Comments are closed.