W wielkim finale czempionatu w Vancouver dojdzie do powtórki z ostatniego meczu o złoto w kategorii U-18. Z kolei elitę tej kategorii wiekowej po pięciu latach opuszczają Duńczycy.

Występ dnia: Finlandia

Wszystko sprzysięgło się tego dnia przeciwko sensacyjnym Szwajcarom, który już po kilku minutach byli na dobrą sprawę poza tym swoim wymarzonym półfinałem. Podopieczni charyzmatycznego trenera Christiana Wohlwenda, który tego dnia obchodził swoje czterdzieste drugie urodziny, wyglądali jakby zużyli już całe paliwo ze swojego baku, by dostać się do tego meczu o wielki finał. A Finowie? Wreszcie zagrali na miarę swoich możliwości, zwłaszcza te największe nazwiska z przedniej formacji. Rasmus Kupari w końcu nie tylko długo prowadził krążek, ale i zabierał się z nim prosto na atakowaną bramkę, to samo Aleksi Heponiemi. Świetny do tego dnia bramkarz Helwetów Luca Hollenstein nie miał wiele do powiedzenia. Chyba jego i kolegów z zespołu przerosła trochę ta wielka scena, a Finowie czuli się jak u siebie i narzucili swoje warunki. Kiedy wynik szybko urósł do trzech bramek przewagi, patrząc realnie na ofensywne zdobycze Helwetów w Vancouver, sprawa końcowa wyniku była już w zasadzie rozstrzygnięta, a mecz po prostu musiał potrwać do końcowej syreny. Finowie wreszcie mogą być w pełni usatysfakcjonowani ze swojego występu, bodaj po raz pierwszy na tym turnieju.

Kontrowersja dnia: Nieuznany gola dla Rosji

IIHF ubiegłego lata dokonała kilku istotnych zmian w przepisach. Przed turniejem dużo mówił się m.in. o karaniu późnych ataków na gracza, który pozbył się już krążka. Jak się okazało, w tym turnieju taka sytuacja praktycznie nie zaistniała. Jakoś jednak nie przypominam sobie, by ktoś wspominał o bardzo istotnej zmianie interpretacji goli strzelanych łyżwą. Oto akcja Rosja z samego początku półfinałowego pojedynku z USA.

Wszyscy przyzwyczajeni do spotkań ligi NHL powiedzieliby gol w dziesięciu na dziesięć przypadków, prawda? Byłem przekonany, że tak właśnie będzie. Tymczasem tego gola sędziowie nie uznali, bo jak się okazuje IIHF nie ocenia tylko ruchu przypominającego kopnięcie, ale także to czy odbicie krążka było świadom czy nie. Tylko w tym ostatnim przypadku bramka po łyżwie może zostać uznana. Może i w NHL jest to wszystko zbyt liberalne, ale z drugiej strony pozostawia mniej niejasności. Nie wiem czy IIHF tym razem nie przekombinowała, no bo przecież trudno ocenić czy zawodnik tak chciał, w sytuacji gdy i tak ustawia swoje ciało w ten sposób, by ten krążek jakkolwiek zagrać. Co mnie bardzo zdziwiło, to reakcja rosyjskiego napastnika, który nawet nie podniósł ręki do góry, jakby od razu wiedział, że gol nie zostanie uznany. Przy normalnej szybkości akcji to strącenie wcale nie wyglądało tak źle. Chyba trochę zabrakło cwaniactwa temu młodzikowi, z kolei doświadczony sędzia zawsze patrzy na pierwszy, naturalny odruch gracz, zwłaszcza gdy ma ocenić czy było to świadome, prawda? Myślę, że na następnych turniejach pod egidą światowej federacji jeszcze nie raz będziemy zdziwieni interpretacją tego typu sytuacji.

Rosjanie bardzo dobrze zaczęli ten półfinał. Jak ważny mógł być to gol, pokazuje dalszy przebieg meczu, jak również historia bezpośrednich pojedynków pomiędzy tymi zespołami. Rosjanie potykali się z Amerykanami w fazie pucharowej w każdej z ostatnich sześciu edycji i bodaj tylko raz nie decydował jeden gol przewagi.

Pojedynek dnia: Special teams

W starciu Rosji z USA to miał być języczek u wagi i rzeczywiście tak się stało. W końcu spotkały się dwie najskuteczniejsze jak dotąd ekipy, jeśli chodzi o liczebne przewagi oraz dwie ekipy mające najlepszą obronę osłabień. Do tego i jedni i drudzy strzelali już na tym turnieju gole, mając gracza na lodzie mniej. Szans w special teams i jedni i drudzy w tym meczu nie mieli za wiele, ale tym bardziej liczyła się skuteczność. Jedynego gola w liczebnej przewadze zdobyli Amerykanie.

Cały ich zamek kręcił się wokół rozegrania Jacka Hughesa i w drugiej tercji, gdy na ławce kar przebywał Witalij Krawcow, topowy prospekt na najbliższy draft odnalazł dobrym podaniem Alexandra Chmelevskiego, który strącił krążek do rosyjskiej bramki.

Rosjanie kilkukrotnie byli bliscy wyrównania, ale chyba najbliżej byli właśnie przy okazji rozgrywania swojego zamku.

Po strzale wyjątkowo pechowego tego dnia Krawcowa, krążek leniwie toczył się do amerykańskiej bramki, i choć pierwszy rzucił się do niego Rosjanin, niezwykle szczęśliwie całą sytuację uratował amerykański obrońca Phil Kemp.

Co jeszcze zdecydowało z o zwycięstwie Amerykanów? W całym turnieju imponowali oni szybkim przejściem z obrony do ataku. Obrońca rzucał krótkie, szybkie, celne podanie do tych błyskotliwych skrzydłowych, którzy atakowali bramkę. Trzeba przyznać, że tego dnia Rosjanie zaliczyli relatywnie dużo start w tercji środkowej i niedokładnych podań przy wyjściu z własnej strefy. Po jednym z takich zagrań, bardzo przytomnie zachował się defensor Dylan Samberg, który uruchomił na skrzydle Dylana Cockerilla, a ten po pięknej indywidualnej akcji wyłożył krążek Oliverowi Wahlstromowi, który nie mógł tego nie strzelić. Bardzo ładna akcja.

Prezent dnia: Kij dla Dobsona

Nietypowy sposób na pocieszenie kanadyjskiego obrońcy Noaha Dobsona, któremu w kluczowym momencie dogrywki ćwierćfinałowego starcia z Finami złamał się kij, wymyśliła jedna z fińskich firm produkująca sprzęt hokejowy. Grzeczny liścik i nowy, pamiątkowy kij. Zachowanie pełen klasy, czy może raczej sprytnie zakamuflowana szydera?

Historia dnia: Koniec duńskiej passy, Kazachstan zostaje w elicie

Stało się. Po pięciu kolejnych latach, dziesięciozespołową elitę tej kategorii wiekowej opuszcza wyjątkowo słaba w tym roku Dania, którą w przekonującym stylu w dwumeczu ograł Kazachstan. Kazachowie zapisali w Vancouver całkiem fajną historię. Utrzymanie się przez beniaminka, to naprawdę duża sprawa, jeśli spojrzymy na wyniki ostatnich lat. Ostatnimi, którzy tego dokonali, byli w 2015 roku…Duńczycy. Bardzo ciepło podopiecznych Siergieja Starygina przyjęli w Kolumbii Brytyjskiej kanadyjscy kibice, a ci pokazali, że nie są tylko sympatyczną ekipą chłopców do bicia.

Szybcy, ruchliwi napastnicy z Gatijatowem i Danijarem na czele, to było zbyt wiele dla młodych Duńczyków. W ich szeregach na pewno więcej spodziewano się po bardzo dobrym w lidze WHL, bramkarzu Madsie Sogardzie, który we wczorajszym meczu przepuścił dwa pierwsze celne strzały Kazachów i po niespełna pięciu minutach gry zjechał z lodu z chyba jeszcze większym wstydem, niż po tym worku goli, jakie puścił w premierowym meczu z Kanadą. Jednak Dania odpadła przede wszystkim przez niemoc strzelecką pod atakowaną bramką. Tylko trzy zdobyte gole w całej imprezie, w tym zero w całej fazie grupowej i w ostatnim, najważniejszym meczu o utrzymanie, to wynik, który nie mógł dać niczego dobrego. Brutalnie wyszło na jaw, że to była zdecydowanie najsłabsza duńska ekipa, która oglądaliśmy podczas tego ich słodkiego pięciolecia w elicie. Za ten dwumecz o utrzymanie wyróżniłbym tylko potężnego obrońcę Malte Setkova, który dwoił się i troił, ale niedostatków swoich kolegów pokryć nie mógł. Ciekawe jak za rok wypadnie Kazachstan, ale mając dziewięciu graczy, którzy będą mogli zagrać ponownie, trzeba powiedzieć, że ich sytuacja wyjściowa nie jest wcale taka zła.

Obrazek dnia:

Fantazja kanadyjskich fanów hokeja nie zna granic, ale przy okazji rywalizacji Stanów Zjednoczonych z Rosją wybór akurat takich masek był dość oczywisty, prawda? Tym razem górą ten „kudłaty”. Dzięki za przeczytanie!

Wyniki:

Dania – Kazachstan 0:4

Rosja – USA 1:2

Finlandia – Szwajcaria 6:1

Co dalej?

22:00 Rosja – Szwajcaria

02:00 USA – Finlandia