11 grudnia 2017 roku doszło do historycznego, rzadkiego wydarzenia w skali całej ligi. Obrońca Andy Welinski zadebiutował w NHL w barwach Anaheim Ducks w meczu z Carolina Hurricanes, stając się tym samym siódmym, ostatnim zawodnikiem wybranym przez ekipę z Orange County w drafcie 2011, który zagrał w ich barwach na poziomie najlepszej ligi świata.
Był to zaledwie czwarty taki przypadek w historii ligi, odkąd w 1963 roku wprowadzono ceremonię draftową, by ekipa wybrała co najmniej siedmiu młodych hokeistów i doczekała się debiutu w NHL w swoich barwach każdego z nich. W 2009 roku stało się to udziałem New York Islanders, a w 1979 Boston Bruins i Philadelphia Flyers. W każdym z przypadków chodziło o siedmiu graczy.
Siódemka wybrana wtedy przez Ducks to: Rickard Rakell, John Gibson, William Karlsson, Joseph Cramarossa, Andy Welinski, Max Friberg i Josh Manson. Kilku z nich zagrało dla ekipy z Orange County tylko kilka razy. Niektórych nie ma już w NHL. Karlsson rozgrywa przełomowy, życiowy sezon, ale w barwach Vegas Golden Knights. Rakell, Gibson i Manson wyrośli na pierwszoplanowe postaci, bez których trudno wyobrazić sobie obecnych Ducks.
Ducks uchodzą w ostatnich latach za jedną z lepiej draftujących ekip w lidze. Świetną pracę wykonuje sieć skautów kierowana od dziesięciu lat przez Martina Maddena. Właściwe rozpoznanie i selekcja najciekawszych dostępnych talentów to niełatwa sztuka, ale czasem trzeba mieć też trochę szczęścia. Wtedy, w pierwszym dniu ceremonii w St. Paul, Ducks dysponowali numerem 22. Mieli na oku skrzydłowego z Teksasu, Stefana Noesena, ale tak się złożyło, że z numerem wcześniej sięgnęli po niego Ottawa Senators. Szefostwo Ducks podjęło szybką decyzję. Wysłano ów wybór do Toronto, rozmieniając go na ostatni, 30 wybór pierwszej rundy i 39 już w rundzie drugiej. To one przyniosły Ducks dwóch kluczowych graczy obecnego składu – Rakella i Gibsona.
Śmiały ruch bardzo się opłacił. Jak na ironię wspomniany Noesen został później członkiem ekipy z Orange County w wyniku wymiany z Ottawą z udziałem Bobby’ego Ryana. Tę karierę bardzo zahamowały kontuzje odniesione w AHL i choć Noesen raczej nigdy nie nawiąże poziomem do miejsca, z jakim został wybrany, ostatnio znalazł dla siebie miejsce w ciekawej drużynie New Jersey Devils, którzy przejęli go od Ducks poprzez waivers – listę odrzutków. On też doczekał się więc swojego happy endu. Najgorzej na tej zamianie miejsc wyszło wtedy Toronto. Chciany przez nich Tyler Biggs okazał się za słaby nawet na AHL i gra obecnie poziom niżej, w lidze ECHL.
Myślę, że śmiało można napisać, że rozwój Rakella w ofensywnych aspektach gry to była miła niespodzianka dla wszystkich związanych z zespołem. Ducks wybierali go wtedy raczej jako dosyć bezpieczny pick. Napastnika odpowiedzialnego w defensywie, który wówczas jako 17-latek z powodzeniem sprawdzał się w szwedzkiej kadrze do lat 20 jako zawodnik broniący osłabienia i dający energię swojemu zespołowi. Jeszcze w trakcie kariery juniorskiej zrobił duży krok do przodu jeśli chodzi o atak i obecnie to najlepszy strzelec zespołu. Świeżo po podpisaniu nowego, sześcioletniego kontraktu. Właśnie wybiera się na Florydę na swój pierwszy w karierze Mecz Gwiazd.
Gibson to od dwóch sezonów numer jeden w bramce Ducks, mistrz świata juniorów z Ufy, uczestnik Meczu Gwiazd 2016, zdobywca wraz z Frederikiem Andersenem William M. Jennings Trophy za sezon 2015/16. Jak przyznał Madden i w tym wypadku mieli trochę szczęścia. Wiedzieli, że po pierwszej rundzie bramkarza szukają także Nashville Predators, wybierali numer wcześniej, a w przeszłości często brali na cel graczy, którymi interesowali się też Ducks. Tym razem postawili jednak na potężnego Szweda Magnusa Hellberga, który zagrał dla nich tylko jeden mecz, a obecnie broni już w barwach chińskiego zespołu KHL Kunlun Red Star. Ciekawe, że wysoko notowany wśród bramkarzy był wtedy także inny Gibson – Christopher Gibson, Fin, który został ostatecznie wybrany również w drugiej rundzie, ale jak dotąd nie zaistniał jeszcze w NHL. Anaheim Ducks zdecydowanie wybrali właściwego Gibsona.
Ciekawa była sytuacja z wybranym przy użyciu własnego wyboru z drugiej rundy Williamem Karlssonem. Jego skauci Ducks oglądali regularnie, chyba najwięcej ze wszystkich i przymierzali nawet do wyboru w pierwszej rundzie. Obecna kampania pokazuje, że talent tego chłopaka rozpoznali jak najbardziej właściwie, a wtedy nie był to jakoś bardzo uznany prospekt. Wiadomo było, że minie sporo czasu nim będzie gotowy na wyzwania NHL pod względem fizycznym i mentalnym, ale z jego pełnego rozwoju korzystają teraz Vegas Golden Knights. W marcu 2015 Bob Murray zachował się jakby wbrew swoim zasadom, chciał zaryzykować prze trade deadline, oddać niepotrzebny kontrakt Rene Bourque’a i pozyskać doświadczonego obrońcę Jamesa Wisniewskiego z Columbus Blue Jackets na marsz w fazie playoff, ale były gracz Ducks po powrocie zupełnie się nie sprawdził. Poświęcił więc Karlssona, który wcześniej fajnie zadebiutował w zespole, a ten potem poprzez expansion draft trafił do Nevady. Nie w każdym przypadku szczęście uśmiecha się do ciebie pełnym blaskiem.
Cramarossa to ciężko pracujący, twardy napastnik, który do NHL przebijał się bardzo długo. Cierpliwa praca opłaciła się i miał taki moment, w którym w barwach Ducks w zeszłorocznej kampanii był naprawdę pożyteczny. Po 49 meczach poprzez listę odrzutków trafił do Vancouver Canucks, a obecnie gra w filialnym zespole Calgary Flames na poziomie AHL i raczej trudno wróżyć mu jeszcze karierę w najlepszej lidze świata.
Wybrany w tej samej trzeciej rundzie Welinski też bardzo długo czekał na szansę debiutu. W AHL był bardzo solidnym obrońcą, który chętnie korzystał z mocnego strzału na bramkę. Szansa na grę w NHL nadarzyła się teraz, przy tych wszystkich kontuzjach i wymianie z udziałem Samiego Vatanena. Welinski asystował w dwóch pierwszych meczach na taflach NHL i będzie rywalizował o miejsce w trzeciej parze obronnej, gdzie Randy Carlyle rotuje weteranów Kevina Bieksę i Francoisa Beauchemina. Zapowiada się, że może mieć przyszłość w tej lidze, ale czas pokaże.
Max Friberg, była gwiazda szwedzkiej kadry do lat 20, dla Ducks zagrał sześć razy. Wcześniej prze długi czas był czołową postacią filialnej ekipy z AHL. Na tym poziomie odnajdywał się świetnie. Ducks potrzebowali jednak bramkarza dla swojego zaplecza i wymienili go na Dustina Tokarskiego z Montreal Canadiens. Obecnie gra dla szwedzkiej Frolundy i być może spróbuje jeszcze kiedyś powrócić do hokeja za oceanem, ale raczej w roli energetycznego gracza do bottom six.
Last but not least, Josh Manson. Wtedy overager wybrany dopiero w dalekiej szóstej rundzie. Człowiek, który właśnie podpisał nowy, czteroletni kontrakt z zespołem i bez którego trudno wyobrazić sobie formację obronną Ducks. Jak przyznał Madden, wtedy przed draftem nigdy nie widział na własne oczy gry Mansona, ale jeden ze skautów, Glen Cochrane, dostrzegł coś w tym chłopaku, synu słynnego tough guya Dave’a Mansona (1103 mecze w NHL i 2792 karne minuty). 19-letni wtedy zawodnik grał raptem w lidze BCHL i to dopiero niedawno przestawiono go na obronę, przez większość swojego hokejowego życia był napastnikiem. Na dobrą sprawę nikt inny nie zwrócił wtedy na niego uwagi.
Pojawił się jednak problem, Ducks, po wyborze Friberga w rundzie piątej nie mieli już żadnego picku i Cochrane był bardzo zmartwiony. Madden zaryzykował i mu uwierzył, a z pomocną ręką znów przyszli Toronto, którzy oddali swój pick z szóstej rundy za szóstą rundę w roku przyszłym. A Manson aż po dzień dzisiejszy stawał się lepszym graczem w zasadzie każdego kolejnego dnia, poprzez grę na poziomie uniwersyteckim, AHL i wreszcie NHL. Jeszcze jako nieopierzony żółtodziób nie bał się zrzucić rękawic z Milanem Lucicem w gorących derbach z LA Kings. Kibice Ducks od razu przyjęli go jako jednego ze swoich, a on stał się integralną częścią formacji obronnej drużyny.