Dennis Kemp nie pamięta już, dlaczego drugi bramkarz musiał iść do dentysty, opuszczając trening – czy to była zwykła wizyta kontrolna, czy jakaś nagła sprawa. Po prostu pamięta, że miał miejsce trening Guelph Biltmore Mad Hatters, gdzie on stał w jednej z bramek, a druga była pusta.

Gdyby to zdarzyło się w jakimkolwiek innym dniu w całej długiej historii hokeja, byłby to nic nie znaczący, zapomniany przypis na dole strony. Jednak Ken Denby pojawił się akurat na tamtym treningu, żeby zrobić zdjęcie, na którym wzorowałby się malując swój kolejny obraz.

Temat: bramkarz.

– Więc byłem tam jedyną odpowiednią do tego osobą – mówi Dennis Kemp.

Taki był początek opowieści o nieznanym hokeiście, który został modelem do jednego z najsłynniejszych obrazów w historii Kanady i któremu przez dziesięciolecia udało się zachować anonimowość, aż do momentu, kiedy najlepszemu zawodnikowi świata wymsknęło się nazwisko tajemniczej postaci.

Wszystko zaczęło się w listopadzie 1972 roku. Wtedy hokej panował w Kanadzie, bo zaledwie parę dni wcześniej Paul Henderson strzelił decydującego gola przeciwko Sowietom w Summit Series. Nie było więc zaskoczeniem, że Danby zwrócił swój obiektyw w stronę lodu, szczególnie że od zawsze uwielbiał hokej.

Po zakończonym treningu w starej hali, Guelph Memorial Gardens, 19-letniego Kempa poproszono, żeby został do pomocy. Zgodził się, a wtedy Danby, który również mieszkał w Guelph, wyszedł na lód, ustawił aparat i zaczął robić zdjęcia. Bramkarz nie wiedział, kim jest fotograf, ale widział, jak poważnie podchodzi on do swojej pracy.

– Pomyślałem sobie: „Ten koleś zadaje sobie sporo trudu dla dobrej fotografii – wspomina Kemp. – Postaram się naprawdę wyglądać, jakbym mocno się starał w czasie meczu i zejdę do naprawdę niskiego przykucnięcia”.

Bramkarz ustawił się, jakby próbował zobaczyć coś między nogami swoich obrońców, jakby przygotowywał się do obronienia strzału przeciwnika. Zwykle nie grał w tym stylu, był raczej typem golkipera grającego na stojąco, ale skulona pozycja wydawała się w tamtym momencie idealna.

Po paru minutach Danby złożył statyw i wyszedł, a Kemp szybko zapomniał, że spotkanie w ogóle miało miejsce. Skupiał się na swojej grze do momentu, gdy zerwał ścięgno w kolanie i musiał pauzować przez sześć tygodni. Kiedy mógł już wrócić na lód wysłano go do Brantford do drużyny z kanadyjskiej niższej ligi juniorskiej, żeby powoli wrócił do formy.

Jednym z trenerów był tam niejaki Walter Gretzky. Kemp wspomina, że coach często woził go na treningi razem z własnym synem. Chłopak wskakiwał na taflę i strzelał ma bramkę Kempa kiedy tylko akcja przenosiła się na drugą stronę lodowiska.

Upłynął prawie rok od tamtych wydarzeń. Kemp pracował w szkółce hokejowej w Banff; późnym latem szedł sobie ulicą i przeglądał „The Hockey News”. Przewrócił kolejną stronę. Zatrzymał się. W gazecie wydrukowano zdjęcie obrazu zatytułowanego „W bramce” [oryg. „At The Crease”].

To był on.

– Przeżyłem pewnego rodzaju szok – mówi. – Ciekawe, że tak to wszystko wyszło.

Nie powiedział o tym jednak prawie nikomu. Po prostu sądził, że ludzie by mu nie uwierzyli – i miał rację, tak właśnie się stało te kilka razy, kiedy podzielił się informacją ze znajomymi. Ze względu na to oraz na fakt, że właściwie obraz nie był jeszcze zbyt znany Kemp stwierdził, że mówienie „patrzcie, to ja” byłoby bardzo nie na miejscu.

Wraz z upływem czasu obraz stawał się coraz bardziej popularny. Można było go zobaczyć wszędzie; tysiące kopii zawisły na ścianach restauracji, lodowisk, pokojów nastolatków, gdzie tylko mogły. Niemal na pewno jest to najbardziej rozpoznawalny obraz o tematyce hokejowej.

Zarówno Kemp, jak i Danby nie wyjawili, kim był model, więc jego tożsamość pozostała tajemnicą przez 35 lat.

Lecz tego właśnie chciał artysta. Syn Danby’ego, Ryan, był jedną z pierwszych trzech osób, które widziały dzieło w pracowni malarza. Ryan był wtedy mały, ale wspomina, że ojciec zawsze upierał się, iż obraz nie przedstawia żadnej konkretnej osoby, a raczej jest to symboliczny wizerunek każdego bramkarza, przeciw któremu grał w amatorskiego hokeja.

Jednak niektórzy stanowczo twierdzili, że to Ken Dryden, inni, że Tony Esposito. Ryan Danby mówi, że jego ojciec specjalnie nie nazwał zawodnika na swoim obrazie, bo na tym polega sztuka. Każdy oglądający może widzieć w golkiperze kogo tylko chce, tak jak sam Danby. W tym tkwi siła tego dzieła.

– Dennis Kemp był modelem, ale ojciec się tylko na nim wzorował, a nie portretował – twierdzi Ryan.

Kiedy legendarny kanadyjski malarz zmarł w 2007 roku, Wayne Gretzky w rozmowie z dziennikarzem Randym Boswellem wyjawił nazwisko modela – w końcu sam też strzelał na bramkę tego golkipera. Nagle sekret przestał być sekretem. Postać na obrazie zyskała nazwisko i twarz, prawdziwą tożsamość.

Ujawnione informacje nie zmniejszyła siły przekazu dzieła. „W bramce” jest głównym punktem wystawy (dostępnej do 15 stycznia) w galerii sztuki w Hamilton w Ontario. Wizerunek bramkarza to gwoźdź programu, jako że pozostaje najsłynniejszym dziełem Danby’ego niemal od dnia, kiedy został zaprezentowany publiczności po raz pierwszy.

Prawie wszystko się zmieniło od czasu, gdy zrobiono tamto pamiętne zdjęcie.

Nie ma już hali Guelph Memorial Gardens; zburzono ją w 2005 roku, a na jej miejscu postawiono nowy ratusz. Kemp ma teraz 63 lata i mieszka w Albercie, gdzie zainwestował w przemysł kopalniany. Wciąż jest w posiadaniu kopii obrazu oraz listu z podziękowaniem, który Danby posłał mu w 1973 roku.

Twierdzi, że wciąż ma też tamtą maskę bramkarską.

Przez lata Kemp próbował założyć organizację non-profit wspierającą finansowo biedniejsze rodziny, w których dzieci chciałyby uprawiać jakieś dyscypliny sportu. Jest jednak trudno. Były bramkarz myślał także o podpisaniu paru kopii obrazu, aby w ten sposób zebrać trochę pieniędzy. Do dzisiaj złożył autograf tylko na jednym egzemplarzu, w barze, po meczu jakiejś męskiej ligi hokejowej. Kemp sądzi, że maska, która zasłaniała jego twarz, gdy zrobiono zdjęcie-wzór dla obrazu, może okazać się małą żyłą złota.

– Chyba spróbuję sprzedać ją na wiosennej aukcji – mówi.

Nie jest jednak zupełnie przekonany do swojego planu. Maska, której używał, to prawdopodobnie jeden z najbardziej popularnych modeli w historii hokeja. Kemp jest tego świadomy i dlatego waha się, czy powinien iść tą drogą. Może po prostu skontaktuje się z hokejową Galerią Sławy i podaruje im swoją pamiątkę.

Wydaje się, że to jedyne słuszne miejsce dla jego maski.

Scott Radley dla TheRecord.com