Mocno obsadzona filmami, gifami, memami szybka ale i dokładna pigułka z nocnych wydarzeń ze świata NHL!

Dniówka:

Zanim zabiorę was znowu w świat cyfr, analiz, tego, kto jak może zmienić oblicze danego zespołu i ile dolarów jest to rzeczywiście warte… posłuchajcie opowieści z zupełnie innej krainy. Oto świat absurdu, oto świat rubli, oto świat Kontynetalnej Hokej Ligi. Nawet jak na standardy tych rozgrywek, ostatnio ma tam miejsce sytuacja co najmniej dziwna.

Na majowym kongresie ligi dano klubowi Dynamo Moskwa czas w wymiarze 10 dni na udokumentowanie tego, jakie będą wpływy finansowe na następny sezon, 2017/18. Było to spowodowane tym, że w budżecie tego akurat zespołu miał być ponoć debet aż 33 milionów dolarów. To dużo jak na standardy rosyjskie.

Żeby dobrze rozumieć – Dynamo to nie tylko klub hokejowy. To cała organizacja sportowa, w której skład wchodzi drużyna piłkarska i koszykarska. Sponsorzy wkładają więc pieniądze do jednego dużego worka, z którego czerpią różne sekcje. Za dług do odpowiedzialności pociągnięto byłego już dyrektora sekcji hokejowej Andrieja Safronowa. Nowy zarząd za wszelką cenę utrzymywał przed KHL, że z długiem nie ma nic wspólnego i że jest to już zmartwienie tylko i wyłącznie byłego dyrektora.

To jednak tylko część problemów. Kolejnym są gracze, którzy w związku z zaległymi płatnościami wobec nich, uważają się za wolnych agentów. Hokeiści nie dostali pensji od ponad trzech miesięcy – zgodnie z ich postulatami ma dojść do spotkania pomiędzy nimi, władzami KHL i Dynama, na którym zostanie ustalony ich status (czy mogą po prostu szukać nowych klubów).

W jakim wymiarze dotyka to NHL? Na przykład w takim, że są w kadrze Dynama tacy hokeiści jak Klim Kostin, który wydraftowany przez St. Louis Blues będzie mógł teraz od razu przenieść się do Ameryki. Kto jeszcze znajduje (znajdował) się w składzie moskiewskiej drużyny? Macie ich w grafice po prawej stronie.

KHL zależy na marce Dynamo Moskwa, ponieważ zainteresowanie hokejem w stolicy jest ogromne. Prawdopodobnie władze ligi zrobią wszystko, by utrzymać ich w rozgrywkach. Eksperci jednak przypominają – za bardzo podobne przewinienia i nagany chwilę wcześniej wyrzuciliście z rywalizacji Mietałłurg Nowokuźnieck. Tam dług wobec graczy wynosił ponoć trochę tylko więcej niż 12 milionów, z którym zalegają w Dynamo.

W związku z całym zamieszaniem KHL wycofało przygotowany wcześniej terminarz na nowy sezon. Nie wiadomo bowiem czy Dynamo przystąpi do rozgrywek; jeśli tak – kalendarz może zostać bez zmian, jeśli nie – wszystko trzeba ustawiać na nowo. Druga najlepsza liga świata? Dobre sobie. Według oficjalnych danych w poprzednim sezonie siedem z 29 klubów zalegało z wypłatą pensji.

Tymczasem oligarchowie bawią się w dodawanie do ligi klubu z Chin, marzą o meczach w Londynie i snują wielkie plany grania meczów z mistrzem NHL. Z czym do ludzi za przeproszeniem. Zacznijmy może od przystąpienia KHL do Hokejowej Ligi Mistrzów i rywalizacji z Europą, bo coś mi się zdaje że ten „kolos” stoi na glinianych nogach i szwedzkie kluby chętnie potwierdziłyby moje słowa.

Kontrakty Dnia: Williams, Fowler i Kuzniecow

Justin Williams do Hurricanes na dwa lata za dziewięć milionów dolarów (4.5 miliona za rok)

Mieliśmy w trakcie tego okienka kontraktowego, jak zresztą niemalże w każdym, akcenty lokalno-patriotyczne. Chodzi o hokeistów, którzy wracają na stare śmieci, do domu, tam, gdzie wszystko się zaczęło itp. itd. Jednym z takich przykładów był już analizowany przez nas kontrakt Kevina Shattenkirka w Nowym Jorku, a drugim jest właśnie omawiany Justin Williams w Karolinie Północnej.

Jakże podobnie… ble. Jakże zupełnie różnie. Shattenkirk mimo młodego wieku żył czymś w rodzaju tęsknoty i zostawił na stole negocjacyjnym dobrych kilkanaście milionów dolarów. Po to tylko, aby grać w pobliżu rodzinnego domu, a przecież ma dopiero 28 wiosen i jak dla niektórych z nas jakiejś szczególnej tęsknoty czy rozłąki nie powinien jeszcze czuć. To wszak jeszcze ten okres w życiu dorosłego mężczyzny, w którym podróżuje, zdobywa i smakuje. Shattenkirk jest jednak „inny”.

Inny, ale w jeszcze innym znaczeniu tego słowa jest Justin Williams. Ten dla odmiany jak najbardziej miał za czym tęsknić. Sentymentalny powrót do miejsca, w którym wypłynął na szeroką wodę, w którym cieszył się ze swojego pierwszego Stanley Cupu (w 2006). Tylko czemu mam wrażenie, że aby ten sentyment u niego się pojawił trzeba było przepłacić?

Długu szukałem podobnej sprawy na rynku kontraktowym, ale mało kto dawał podobne warunki, czyli dwa lata i podobne pieniądze dla gracza 35+. Najbardziej pasującym wynikiem jaki znalazłem to Brian Gionta i jak sami się domyślacie nie wyszło z tego nic dobrego dla Sabres:

4.5 miliona za 35-letniego gracza, którego akcje drastycznie spadły po dwóch latach występów w Waszyngtonie, to dużo. To najwięcej w jego karierze, która przecież dobiega powoli końca. Nikt nie chciał mu zapłacić tych pieniędzy wcześniej, nawet zbrojący się Waszyngton – to już powinno dać do myślenia. To chyba Huragany bardziej tęskniły za swoim dawnym bohaterem niż on za klubem. Williams nie jest już szybki (swoją drogą nigdy jakoś szczególnie nie był), pozbył się już dumnie brzmiącego miana „Mr. Game 7” po tym jak zawiódł w takich przypadkach w Capitals, poszedł w zapuszczanie włosów i pozowanie ze swoim afro.

Na lodowisku Hurricanes nie dostaną od niego już nic więcej niż od przeciętnego skrzydłowego z 2-3 linii. W dwóch ostatnich sezonach zasadniczych grał w znakomitej drużynie z Waszyngtonu, która lała każdego. To głównie świetnemu towarzystwu zawdzięczać mógł kolejne dwa lata z ponad 20G i w okolicach 50 pkt. Ktoś powie że nie grał dużo, że Canes wystawiając go, powiedzmy, w pierwszej formacji mogą z niego jeszcze wycisnąć podobne wyniki. Nie zgodzę się. Jego upside, czyli maksymalne możliwości, nie wynosiły NIGDY dużo więcej. W najlepszych latach, które już za nim, Williams zdobywał okolice 60 punktów i grał super w play-offach.

Co do tego ostatniego – Carolina być może czuła, że potrzebuje więcej doświadczenia i jakiegoś starszego lidera. To jednak można dostać za dużo niższe fundusze. Czy potrzebowali gracza clutch w play-offach? Najpierw niech zbudują team, który do tych play-offów dojdzie. Póki co są posiadaczami niechlubnego rekordu – najdłuższego pobytu ze wszystkich drużyn poza fazą pucharową (osiem sezonów poza burtą).

Ten kontrakt ich tam nie przybliża, ale przynajmniej nie trwa wieki. Mam wrażenie, że oceniam go łagodniej po tym, jak zobaczyłem umowę Marleau z Maple Leafs…

Nasza ocena: 

Cam Fowler z Ducks na osiem lat za 52 miliony dolarów (6.5 miliona za sezon)

Tu mamy do czynienia z graczem, przy którym żadna gwiazdka nam się nie pojawiała. Jego kontrakt kończył się bowiem dopiero po sezonie 2017/18. W dodatku jeśli chodzi o praktycznie dwa ostatnie lata ciągle słyszeliśmy o małych bitwach wewnątrz defensywy Ducks. Kto jest i będzie tam liderem na kolejne lata? Lindholm? Fowler? Vatanen? Może ktoś jeszcze inny jak Josh Manson?

Po tej decyzji mamy raczej jasne, że okienko na wygrywanie Ducks trwa i to Cam Fowler ma być najlepszym defensorem tej ekipy. Czy jest? To nie jest łatwe pytanie i nie ma na nie łatwej odpowiedzi, ja do tej pory dawałem najczęściej znak równości pomiędzy nim i Hampusem Lindholmem.

Lindholm był najlepszy z defensorów w ubiegłych play-offach jeśli chodzi o to, jak kogo trudno jest przejść na linii niebieskiej (wykres pierwszy poniżej), podczas gdy Fowler trochę kulał w tym akurat elemencie (po lewej najlepsi po prawej najgorsi w tej dziedzinie):

Rehabilitował się tym, jak radził sobie z wyprowadzaniem krążka z własnej strefy (wykres poniżej). Oraz oczywiście tym, co ma też do zaoferowania w strefie ataku, gdzie Lindholm znacznie mu ustępuje. Rehabilitował się regularnością i byciem ich najlepszym obrońcą w rundzie regularnej, gdzie Lindholm zdecydowanie zawodził.

Reasumując i nie przedłużając (bo ten kontrakt nie jest przenosinami człowieka skądś gdzieś), układ sił po tym ruchu pozostaje bez zmian, a Anaheim stawiając na duet Lindholm i Fowler stawia na tu i teraz. Wydaje się, że słusznie, nawet jeśli jest to trochę próba stanięcia w rozkroku nad palącym się ogniskiem. Słusznie, mimo że to kupa kasy i długa umowa.

Za obrońców tej klasy w NHL płaci się takie właśnie pieniądze. Fowler ma za sobą prawie pół tysiąca meczów, jest na dobrej drodze, by w całej karierze rozegrać ponad tysiąc i być filarem na lata. W najlepszych momentach Fowler jest jak Victor Hedman z Lightning (a ten zarabia przecież o milion więcej), zdarzają się też słabsze chwile, ale w prime-time jaki nadchodzi powinno być ich znacznie mniej.

Nasza ocena: 

Jewgienij Kuzniecow z Capitals na osiem lat za 62.40 milionów $ (7.8 miliona za rok)

To nie są dobre tygodnie dla Stołecznych. Skrytykowaliśmy ich kontrakt z T.J. Oshiem, którego chyba lepiej byłoby po prostu nie podpisywać. Wyraziłem wątpliwości w sprawie nowej umowy z Dmitryjem Orłowem. Nie podobała nam się strata Marcusa Johanssona za nic do Devils.

Jedyne do czego nie można się za bardzo przyczepić to podpisanie Jewgienija Kuzniecowa na przyszłe lata. Nawet jeśli pieniądze są naprawdę duże, a długość maksymalna. To nie tak, że każdy maks i każdy wysoki kontrakt są złe. Przeciętny center drugiej formacji w NHL zarabia mniej, ale Kuzniecow nie jest przeciętny.

Dwa lata temu był najlepiej punktującym graczem Capitals. W zamkniętym już sezonie praktycznie wyrównał swoje osiągnięcia, w teamie, który był daleko przed kimkolwiek innym w sezonie zasadniczym. Regularność na takim poziomie wskazuje na to, że Rosjanin prawdopodobnie w ciągu następnego roku, może dwóch, stanie się najlepszym hokeistą Capitals w ogóle (odbierając to miano Owieczkinowi, o ile już go nie odebrał). Dla mnie był też najlepszym graczem Capitals z play-offów, gdzie zanotował 5G i 5A w 13GP.

Wspomnianą regularność ładnie widać na poniższym obrazku, po lewej sezon 15/16 w wykonaniu Kuzyego, po prawej 16/17:

Najbardziej kontrakt podpisany przez Kuzniecowa przypomina mi ten podpisany przez Claude’a Giroux z Flyers w 2013 (8 lat, 8,275 miliona co rok). To zresztą też podobnej charakterystyki zawodnicy, szukający podania, robiący nieszablonowe rzeczy, działający w power-play.

W świecie, w którym podstarzały, kontuzjowany Joe Thornton dostaje osiem milionów za sezon, deal dla Kuzniecowa wygląda więcej niż OK. Sytuacja z limitem płac w stolicy USA robi się jednak bardzo nieciekawa, zostało im niecałe 10 milionów dolarów na zamknięcie kadry na przyszły sezon i to będzie trudne.

Bardzo możliwe, że ktoś z trójki najwyższych cap hitów (obciążeń rocznych), opuści go w przeciągu najbliższego roku, a w tej trójce są Owieczkin, Backstrom i Kuzniecow. Na tego ostatniego bym nie stawiał, Capitals na groźbę oferty z KHL bez większego zastanowienia położyli mu tę umowę na stół. Nie wiem, czy zrobiliby teraz to samo gdyby groziło to Owieczkinowi lub Backstromowi.

Nasza ocena: 

Podsłuch Dnia: Jim benning podczas draftu

Dla mnie jedną z najfajniejszych rzeczy w hokeju i sporcie w ogóle jest jego strona menadżerska. Zarządzanie klubem, dogadywanie się w różnych spawach, kierowanie całą tą machiną. Ze smakiem przyjąłem więc „podsłuch” na jakim znalazł się Jim Benning podczas Entry Draftu sprzed dwóch tygodni. Takie rzeczy dają nam chociaż skrawek pojęcia z tego, jak ubija się interesy w NHL. Sprawdźcie:

https://www.youtube.com/watch?v=63ApK-RKqdc

Wymiana Dnia: Marcus Kruger do Hurricanes z Golden Knights za pick nr 5 draftu 2018

Trzy dni zabawił Marcus Kruger w Las Vegas, o ile w ogóle pojawił się w Mieście Grzechu. Stawiam na to, że dostał szybko informację, aby się nie przyzwyczajał, bo George McPhee chce nim dalej handlować i pohandlował. Dzień wcześniej chwaliłem Golden Knights za wyjęcie z Blackhawks zawodnika z określonymi umiejętnościami za darmo. Dziś przychodzi powiedzieć to samo o Hurricanes. Po co w tym wszystkim pośredniczyli Vegas? Pozostaje dla mnie zagadką, bo szkoda było chyba tylko opłat za telefony i faksy na te wszystkie umowy. Chicago i Carolina mogli to załatwić między sobą jak wiele innych interesów…

Ocena za wymianę dla Hurricanes:

Ocena za wymianę dla Golden Knights: 

Ocena za wymianę dla Krugera:

 

Co dalej: jutro między innymi podcast dyskusyjny o free agency z Kamilem Ziętkiem i Adrianem Kowalem