Nie dalej jak przed tygodniem na łamach portalu tłumaczyliśmy, czym jest arbitraż przy kontraktach w NHL. Zanosi się, że jak co roku w wielu przypadkach w ogóle do niego nie dojdzie. Kluby ostro negocjują ze swoimi zastrzeżonymi wolnymi strzelcami (RFA), by uniknąć kontraktowych mediacji za pośrednictwem arbitra. W ostatnich dniach kolejny duży krok w kierunku zamknięcia kadr na sezon 17/18 poczynili Canadiens, Lightning oraz Stars, dogadując się odpowiednio z Alexem Galchenyukiem, Tylerem Johnsonem oraz Radkiem Faksą.

Alex Galchenyuk z Canadiens na trzy lata za 14,7 miliona $ (4,9 miliona $ za sezon)

Nowy kontrakt, stare pytania. Tak trzeba zacząć przedstawiać deal, który podpisały obie strony. Na wstępie trzeba zaznaczyć, że porozumienie jest nieco „wymuszone” przez wniosek Galchenyuka do sądu arbitrażowego – był na tej liście może parę godzin, negocjacje musiały już wtedy być na zaawansowanym etapie.

Nawet jednak z ważnym kontraktem w sprawie Galchenyuka, jego przydatności i zastosowania w drużynie z Quebec można mieć więcej wątpliwości niż kiedykolwiek. Gdzie widzi go trener Claude Julien? W trakcie swoich pierwszych czterech lat w NHL ten chłopak był przerzucany z pierwszej do czwartej formacji i z powrotem, z lewego na prawe skrzydło i do środka ataku. Niesamowity miszmasz, przez który niektórzy zawodnicy nie przechodzą przez całą swoją karierę.

Wiara w niego jest ograniczona, chociaż nie do końca podparta logicznymi przesłankami. Faktem jest jednak, że gdy były ważne momenty i Galchenyuk stał na pozycji pierwszego centra – zawodził. Tak było choćby w tych play-offach, w meczu numer 6 pomiędzy Rangers i Canadiens. Carey Price siedział już na ławce, by Habs grali sześcioma atakującymi. Formacja bohaterów (tzw. HERO line) miała dwa wznowienia w ataku, do obu poszedł Galchenyuk, oba przegrał…

Może okres pod Michelem Therrienem i wieczna pogoń za wynikiem już zmarnowała część potencjału Galchenyuka, ale może jeszcze nie jest za późno. Claude Julien dostaje teraz okres przygotowawczy do przepracowania i możliwość spróbowania gry duetem Galchenyuk i Drouin. Na papierze brzmi to obiecująco i nowocześnie, będący bardziej strzelającym centrem Alex i rozgrywający ze skrzydła Jonathan. Brzmi znajomo? Pomyślcie choćby o tym, jak grali ze sobą Steven Stamkos i Marty St. Louis.

W ostatnim tekście o drafcie 2012 roku Adrian Kowal bardzo przytomnie zauważył (cytuję): „W Montrealu modnie jest narzekać na Alexa Galchenyuka. Co się jednak stanie, gdy ułożymy graczy według ilości nagromadzonych punktów? Otóż okazuje się, że ten, na którego wiecznie kręcą nosem to najskuteczniejszy gracz swojego rocznika”.

To zawodnik, który zdobyczami dorównuje mającym znacznie lepszą prasę graczom jak Jeff Skinner, James van Riemsdyk czy Joe Pavelski. W przyszłości, która niewątpliwie jeszcze przed nim, stać go w latach prime-time na 50-60 punktowe kampanie. Krytyka, oczekiwania, brak cierpliwości, ciągłe zmiany; w Montrealu nowość to nie nowość, jakkolwiek głupio to brzmi. Galchenyuk to utalentowany chłopak, może nie będzie 1C w tej lidze, ale da się z niego jeszcze zrobić 2C w trakcie trwania tej umowy. Coś mi jednak mówi, znając obyczaje Montrealu, że skończy się to jakąś wymianą. Nad 23-letnim napastnikiem unosi się ta sama smuga dymu co jakiś czas temu nad Subbanem. Nie ma w nowej umowie żadnej klauzuli chroniącej przed transferem i z pewnością bukmacher przyjąłby wam zakład na to, że dojdzie do jego wymiany w ciągu następnych 12 miesięcy.

Ocena kontraktu: 

Tyler Johnson z Lightning na siedem lat za 35 milionów $ (5 milionów za sezon)

Mam wrażenie, że o działaniach menedżera Bolts Steve’a Yzermana muszę pisać z tygodniową regularnością od kilku dobrych miesięcy. A to kogoś wymienił, a to kogoś sprowadził, a to z kimś przedłużył umowę… Nie powiem, że szatnia Lightning była stajnią Augiasza, ale faktem jest, że Stevie Y musiał się ostatnimi czasy sporo nagimnastykować, by struktura sportowa klubu zgadzała się z tą finansową.

Tylko na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy wykonał poniższe kroki:

  • przedłużył Stamkosa i Hedmana na 8 lat;
  • zatrzymał Wasilewskiego na 3 sezony;
  • wykupił kontrakt Matta Carle’a;
  • zawarł 7-letni deal z Killornem, 2-letni z Namiestnikowem;
  • przedłużył Kuczerowa na 4 lata;
  • oddał Nesterowa do Montrealu;
  • wytransferował Bishopa do Los Angeles m.in. za Budaja;
  • sprzedał Filppulę do Philadelphii, wziął Streita, którego natychmiast przekazał do Pittsburgha;
  • dokonał transferu Drouin-Sergaczjow;
  • hurtem podpisał Sustra, Gourde’a, Kunitza, Girardiego, Koekkoeka, Dotchina.

Uff. Kawał listy, a to wcale nie koniec. Za poprzednie działania byłem gotów wystawić Yzermanowi co najmniej czwórkę z plusem, a może i solidną piątkę. Wizerunek schrzanił sobie sprowadzeniem Girardiego, jednak negocjacjami z Johnsonem wraca na właściwą ścieżkę. 

7 lat dla niektórych może brzmieć jak wieczność. Tyle że Tyler pod koniec miesiąca skończy 27 lat, a w NHL gra dopiero od czterech sezonów. To nie jest umęczony, sterany facet przebiegiem zbliżający się do 20-letniego Passata. To napastnik z bagażem 308 spotkań w Lidze, naprawdę niewiele jak na jego wiek. Może martwić fakt, że tylko w sezonie 13/14 przeszedł przez kampanię suchą stopą, tzn. nie dopadła go ani jedna kontuzja. Z każdym kolejnym gra coraz mniej: 77, 69, 66. Niepokojąca tendencja, kontuzje zdają się nie opuszczać Amerykanina.

W tym kontekście 7-letnia umowa to całkiem sporo, tylko że krótszy kontrakt skutkowałby znacznie wyższymi zarobkami. 5 milionów na sezon dla doskonałego centra nr 2 (a w Tampie wobec jeszcze częstszej nieobecności Stamkosa Johnson odgrywa znacznie większą rolę) to cena poniżej wartości rynkowej. Bardzo podobnie kształtują się zarobki Seana Couturiera, Dericka Brassarda czy Nazema Kadriego. Chyba zgodzimy się, że Johnson to przynajmniej ten sam pułap umiejętności? Przekonują mnie zwłaszcza osiągi Tylera w play-off. W pamiętnej wycieczce Bolts do Finału w 2015 roku grał genialnie, był głównym kandydatem drużyny do MVP (23 pkt. w 26 meczach!). Rok później mimo kontuzji zanotował 17 punktów w 17 grach. Prawdziwa bestia, tacy ludzie są zawsze w cenie.

Zwróćcie uwagę na jeszcze jedną sprawę. W rubryce signing bonuses widnieje okrągłe zero w każdym roku trwania umowy. Dziś każdy próbuje maksymalnie się zabezpieczać, np. Connor McDavid rzeczywistej pensji dostanie nieco ponad milion na rok – cała reszta to właśnie tzw. premia za podpis. Jeżeli za dwa lata dojdzie do lokautu (a wiele na to wskazuje) napastnik Edmonton i tak dostanie swoją kasę zaraz na początku lipca. Johnson takiego bonusu sobie nie zagwarantował. Odbieram to jako kolejne małe zwycięstwo Yzermana. Jeśli dodamy do tego częściową klauzulę no-trade w ostatnich trzech latach umowy (może zablokować transfer do 10 teamów) to Lightning naprawdę zostawili sobie kilka furtek i mogą spać spokojnie.

Ocena kontraktu dla Johnsona: 

Radek Faksa ze Stars na trzy lata za 6,6 miliona $ (2,2 miliona za sezon)

Nieco mniej pokaźny kontrakcik do księgowej zaniesie Radek Faksa. Młody Czech oczywiście nie ma prawa się złościć, jego sytuację trudno porównać do bardziej ogranego i renomowanego Johnsona. 24-latek zagrał dopiero pierwszy pełny sezon w NHL. Sezon udany, bo 12 goli oraz 21 asyst samo się nie zdobędzie. Wybrany w pierwszej rundzie draftu 2012 powoli zaczyna się spłacać.

W Dallas ma bardzo komfortowe warunki: schowany za plecami doświadczonego Jasona Spezzy oraz ofensywnego dynamitu w osobie Tylera Seguina niekoniecznie musi punktować. Centrował głównie trzeciej formacji, ewentualnie wskakiwał do drugiej, jeśli Spezza przenosił się akurat na skrzydło. Pokazał się jako odpowiedzialny gracz środka lodu, chwalono go za zmysł i lodowiskową inteligencję. Zastanawiam się, jak do rozwoju Faksy ma się sprowadzenie Martina Hanzala; w moim odczuciu Faksa to lepsza i młodsza wersja drugiego z Czechów. Też duży, dobrze grający na bandach, nieźle spisujący się w walce pod bramką… Cóż, lepiej mieć dwóch tego typu hokeistów niż żadnego.

Jak widać Jim Nill potraktował Faksę kontraktem pomostowym. Trzyletnia umowa za 2,2 mln dolarów rocznie w dłuższej perspektywie może opłacić się Radkowi. Jeżeli będzie rozwijał się w takim tempie po upłynięciu umowy dostanie znacznie lepszą ofertę. Krótkoterminowo korzystają Stars, którzy zagwarantowali sobie klasowego napastnika do top-9 za niewielkie pieniądze na okres, w którym ewidentnie nastawiają się na walkę o najwyższe cele.

Ocena kontraktu dla Stars: