„Dziś serwujesz bis, jutro masz memoriał”, mówi kultowy polski raper Waldemar Kasta. Być bramkarzem w NHL, to tak jak zostać bramkarzem w dowolnej pierwszej lidze piłkarskiej – to zaszczyt, to wyróżnienie i zwieńczenie wielu lat, podczas których golkiperzy „tracili czas” na lodzie, gdy ich koledzy poznawali swoje przyszłe ex-małżonki na imprezach. Kontuzja jednego oznacza szansę dla dwóch, czasem trzech innych. I to jest jeden z tych niewielu przypadków, gdy szansa zostaje wykorzystana.

Mike Smith – bramkarz Arizona Coyotes, którym trener Tippet zdążył zmęczyć fanów dawaniem mu tysięcznej szansy – doznał kontuzji, po której Kanadyjczyk wróci do gry dopiero pod koniec stycznia. Bez większej nadziei na cokolwiek, zarząd powołał „pierwszego w kolejce” Louise’a Domingue – 20-kilkuletniego adepta sztuki bramkarskiej.

„Na dzień dzisiejszy – kto wygra, ten broni dalej”

Lakoniczne oświadczenie trenera Coyotes w wolnym tłumaczeniu oznacza „w sumie nie mamy dobrego bramkarza, więc kto będzie miał więcej szczęścia, ten sobie więcej pogra”. Obecny rezerwowy – Anders Lindback, ostrzył sobie już swoje skandynawskie kły na pozycję pierwszego bramkarza. Niestety, zbyt często Szwed kończył, jak szkolny prymus na studniówce – wracał do domu przed czasem.

Grający na co dzień w AHL Domingue nie wzbudzał nadziei nawet na rezerwę w NHL. Jego pozycja w AHL nie jest zagrożona, ale jego widoki na najlepszą ligę świata były jak widoki pracownika dyskontu spożywczego na upojną noc z Nicole Kidman – czyli nie ma co się specjalnie nastawiać. Jednak  golkiper Arizony nie planuje zmarnować szansy. Co sprawiło, że Domingue nagle liczy się jako materiał na bramkarza pierwszego sortu?

https://www.youtube.com/watch?v=fnqexUnyHio

Ogłaszam Was bramkarzem i obroną

Defensywa Kojotów zdecydowanie poprawiła swoje loty. Yotes to drużyna z największą ilością bramek utraconych podczas gry w przewadze – i jest to statystyka wstydliwa, jak swędzenie w okolicach bikini. 23-letni Domingue już od pierwszych spotkań jednak pokazał swoją szybkośc oraz niesamowitą determinację w dążeniu do pozostania w NHL. Powrtó Niklasa Grossmana oraz Zbynka Michalka tylko pomogły bramkarzowi, który teraz ma przed sobą dobry zestaw defensywnie nastawionych obrońców.

Trzeba się wyluzować

dom2Domingue na pewno nie przejdzie do historii  jako autor spektakularnych parad, salt w powietrzu czy obron z pół-obrotu. Tajemnicą jego potencjału jest doskonała umiejętność ustawienia się i śledzenia krążka. Większość strzałów Domingue przyjmuje na tułów i nogi – i nie oznacza to, że przeciwnicy próbują go pozbawić szansy na ojcostwo, ale że Louis ustawia się w sposób, który nie wymusza na nim wygibasów i ofiarnych parad, które często kończą się jak dla golkiperów, jak wybory dla Janusza Korwina-Mikke.

W przeciwieństwie do Smith’a czy Lindbacka, Domingue nie gra dobrze krążkiem i nie próbuje „cudować” poza bramką. Opuszcza ją rzadko, raczej przykleja się do słupków i pilnuje swojego bastionu, by nie popełnić błędu grając w sposób, który jest przeznaczony dla niewielu.

Wsparcie fanów

Kibice Yotes od co najmniej 2 lat czekają na bramkarza z prawdziwego zdarzenia. Wiara klubu w Smith’a już dawno przekroczyła termin wiary fanów. Smith’a na pustyni trzyma jedynie kosmiczny kontrakt, za który nie można utrzymywać drugiego bramkarza.

Jednak jeszcze kilka tak dobrych spotkań w wykonaniu Domingue, a „lobby fanowskie” zacznie mocno naciskać na ustawienie w bramce młodego leworęcznego słupkowego. Miejmy nadzieję, że nie skończy się jednak na kolejnej propagandzie mówiącej że Mike Smith już za momencik, już za chwileczkę znów zaprowadzi Yotes do finałów konferencji