Za nami jedna czwarta sezonu. Powoli można mówić, że pewniakami do play-off są Canadiens, Rangers, Capitals i Stars, a na właściwe tory powoli wracają Kaczory z Anaheim. W klasyfikacji kanadyjskiej walka toczy się pomiędzy Kanem, Seguinem i Bennem, do których nieśmiało dołączył wracający do wielkiej formy Daniel Sedin. Najwyższy więc czas zobaczyć co słychać u pierwszoroczniaków i zweryfikować ich szanse w walce o Calder Trophy.
W związku z bardzo poważną kontuzją Connora McDavida oraz ciągle przeciętną jedynie formą Jacka Eichela, na czoło wyścigu o nagrodę dla najlepszego debiutanta pewnie wysuwa się Artiemij Panarin. W Chicago Rosjanin wraz z Patrickiem Kanem i Artiemem Anismowem stworzyli mordercze trio. Sam Panarin jest obecnie jedynym z rookies, którego średnia punktowa wynosi ponad punkt na mecz. Zdobył do tej pory siedem bramek i zanotował 16 asyst w 22 meczach.
Za jego plecami wciąż czają się Kojoty z Arizony. Max Domi i Anthony Duclair nie zwalniają tempa będąc ważnymi klockami w układance Dave’a Tippetta. Max punktował póki co osiemnastokrotnie, natomiast jego ciemnoskóry kolega, miał udział przy czternastu trafieniach swojego zespołu.
Prawdziwym odkryciem roku jest grający dla Detroit Red Wings Dylan Larkin, który był co prawda typowany jako jeden z kandydatów do Calder Trophy, jednak mało kto sądził, że faktycznie może powalczyć z najlepszymi. Póki co 19-letni Amerykanin zdobył 15 punktów, na co złożyło się osiem trafień i siedem asyst. Trzykrotnie jego bramki okazywały się tymi na wagę zwycięstwa, co plasuje go na piątym miejscu w lidze. Imponująco jest również w tabeli +/-, gdzie ze swoim +11 jest ósmy. Być może w Detroit rośnie kolejny Paweł Daciuk.
Z wyścigu nie wyłącza się także 24-letni Szwed grający dla New York Rangers. Oscar Lindberg długo czekał na debiut w NHL, jednak jest w tej chwili w czołówce strzelców swojej drużyny. Lepszy od niego jest tylko Mats Zucarello, a tyle samo bramek ma na swoim koncie Rick Nash.
Nie wykluczałbym również Sama Bennetta, który po fatalnym starcie sezonu radzi sobie coraz lepiej i w ostatnich 13 meczach punktował 12-krotnie i wrócił do walki o Calder Trophy. Jeżeli utrzyma dobrą formę, a jego Flames w końcu zaczną grać tak jak w zeszłym sezonie, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby utarł nosa kolegom z ławki pierwszoroczniaków.

To tyle jeżeli chodzi o te podstawowe kwestie statystyczne. Zerknijmy jednak do działu advanced stats, dzięki którym możemy dokładniej określić dyspozycję zawodników i spekulować o ich przyszłości. Poniższa tabela przedstawia zestawienie posiadania krążka przez daną drużynę, kiedy dany zawodnik jest na lodzie (oś pionowa), ilość groźnych sytuacji na 60 minut danej drużyny kiedy ten zawodnik jest na lodzie (oś pozioma), współczynnik szczęścia – PDO, (kolor) oraz czas jaki spędza na lodzie (wielkość koła). Pod uwagę bierzemy jedynie sytuacje 5on5.
Jak widzimy najczęściej zagrażającym bramce rywala zawodnikiem jest Anthony Duclair, mimo, że ze wszystkich zawodników gra on najmniej minut. Ma też jednak bardzo wysoki współczynnik PDO, co znaczy, że jego dobra dyspozycja strzelecka prawdopodobnie ulegnie mniejszemu lub większemu spadkowi. Najlepszy corsi% ma naturalnie Artiemij Panarin, nic jednak dziwnego, kiedy gra się u boku Patricka Kane’a i wspomaganym jest się przez topowe pary obrońców Chicago Blackhawks.
Mimo wysokiego corsi%, PDO oscylującego w okolicach 100, najsłabiej punktującym z obecnych na wykresie jest Nikolaj Ehlers, który w 23 meczach zdobył jedynie 10 punktów. Ehlers nie cieszy się wielkim zaufaniem trenerów i większość czasu spędza na lodzie u boku Burmistrowa i Thorburna. Ciężko więc oczekiwać, że młodzian będzie zdobywał tyle punktów co parowany z Kanem Panarin, grający z Hanzalem Duclair czy Domi u boku Mikkela Boedkera.
Cały czas na „ujemnym” PDO znajduje się Jack Eichel, który mimo, że oddaje bardzo dużo strzałów i jak widzimy stwarza duże zagrożenie pod bramką rywali, podobnie jak Ehlers, nie może wstrzelić się na dobre. Mimo, że w Buffalo Bylsma sporo zmienia w ustawieniu, dając Jackowi szansę gry z różnymi parami skrzydłowych, ten nie potrafi znaleźć z nimi wspólnego języka. W ostatnich dziesięciu meczach, Eichel praktycznie tyle samo czasu spędził na lodzie z Samem Reinhartem, Evanderem Kanem, Tylerem Ennisem i Jamiem McGinnem, a rzadziej tworzył linię także także z Johanem Larssonem.
W moim odczuciu, murowanym faworytem do zdobycia Calder Trophy jest w tej chwili Artiemij Panarin, jednakże osobiście postawiłbym w tej chwili na kogoś z trójki Domi, Larkin, Duclair, włączając w to jeszcze może Sama Bennetta, o ile ten będzie w stanie utrzymać obecną formę. Dlaczego nie Panarin? Sprawa jest prosta i nie ma nic wspólnego z niechęcią do zawodnika. Rosjanin jednak zanim trafił do NHL, przez cztery sezony ogrywał się w rosyjskiej KHL i tam nabierał doświadczenia niezbędnego mu na północnoamerykańskich lodowiskach. Już samo to, nieco dyskredytuje jego status rookie, zwłaszcza, że grając z dobrymi, doświadczonymi zawodnikami, w zeszłym roku zdobył 62 punkty w 54 meczach i był gwiazdą swojej drużyny. A KHL to nie jest juniorski hokej, czy fizyczna młócka jaką serwują w AHL.