Niektórzy z graczy NHL za każdym razem, gdy są wybrani jedną z trzech gwiazd spotkania rzucają kibicom swojej drużyny, jakiś prezent. Zazwyczaj jest to część ekwipunku, najczęściej kij. W 90 procentach przypadków obdarowanym jest jakiś dzieciak, lub specjalna osoba, ktoś chory, potrzebujący lub po prostu wybrany szczęściarz. Czasami jest to jednak po prostu rzut w tłum, a to jak się okazuje może być niebezpieczne.

Henrik Lundqvist po zwycięskim meczu nad Carolina Hurricanes i czystym koncie (3:0) miał bardzo dobry humor, więc postanowił obdarować tłum swoim kijem. Niestety wybrał sektor, w którym siedzieli prawdziwi wojownicy. O sprzęt stoczyła się prawdziwa bitwa, kto by nie chciał mieć na własność „miecza” Króla Henryka prawda? A my Polacy tak bardzo śmiejemy się z rodaków polujących na różnego rodzaju promocje (ostatnio H&M), uwierzcie że w Ameryce wcale nie jest inaczej (poniżej CAŁOŚĆ zdarzenia):

Ostatecznie co widać na drugim wideo, zwaśnionych fanów trzeba było jakoś pogodzić. Pewnie liczyli na to, że każdy dostanie jakiś gift i nikt nie wróci do domu z pustymi rękami. Guzik. Zabrano kij, a panom pozostał jedynie wstyd, bo nagranie od razu obiegło sieć. Tyle przegrać.

BTW. Czy tylko mi Pan w garniturze, który mało nie został podduszony tym „darem” przypomina trochę Phila Kessela?

3 KOMENTARZE

  1. „Balę” można kupić kiedykolwiek (choć nie każdy może). Kij trzymany przez Lundqvista jest tylko jeden (jeden na mecz), więc nie dziwota, że każdy chciałby go mieć.

     
  2. Myślę, że Michał może potwierdzić, że nawet na koncercie ludzie potrafią rzucać się na kostkę od gitary (nawet te ze słoika lub wsunięte cały koncert w statyw od mikrofonu) grożąc, wyzywając się i przepychając. Tutaj mamy kij Henrika Lundqvista. To jakby Clapton rzucił gitarę w tłum… ; D

     

Comments are closed.