Kiedy myślisz o Bradzie Marchandzie z Boston Bruins zapewne wyobrażasz sobie niewysokiego gościa, który jest typowym średniakiem w tej lidze. Coś tam zawsze potrafił, grał solidne mecze, zdobył Puchar Stanleya – ale nigdy nie wzniósł się powyżej rangi napastnika top six z niezłymi umiejętnościami do gry w osłabieniu. Uważaj, to się właśnie zmienia.

Słaby start tej kampanii nie przyniósł szczególnej krytyki na napastnika Niedźwiedzi, może też dlatego że wiele osób spodziewało się słabszej gry Bruins, może dlatego że jak już w pierwszym akapicie zostało napisane oczekiwania wobec Marchanda są na tym średnim poziomie.

Oczywiście można tu przypomnieć plotkę, o potencjalnej chęci Boston Bruins na zupełnie rozłożenie swojego core i wystawienie „na sprzedaż” Marchanda i Chary. Szybko zweryfikowano jednak, że to nie jest ten czas, w którym Boston rezygnuje z play-off i postawi na przebudowę

W ostatnich meczach „Marshmont” robi dla Bruins niesamowitą robotę. Na jego celowniku znaleźli się przede wszystkim Toronto Maple Leafs, którym w dwóch meczach wlepił łącznie trzy gole (strzelał już wcześniej z Sharks i Wild i ma cztery mecze z rzędu z trafieniem na koncie). Jakby tego było mało to w tym pierwszym meczu z Klonowymi Liśćmi był bliski strzelenia bramki-kandydatki do miana najpiękniejszej w sezonie, gdyby tylko to wpadło:


Równie imponująca w kwestii umiejętności Marchanda (które są często pomijane ze względu na jego dotychczasową rolę i charakter) była akcja i gol na 1:0, wykończony tak zwanym bejsbolowym uderzeniem – trafieniem krążka opadającego ze sporej wysokości. Wcelować w to małe czarne „coś” pod presją czasu i z myślą że w każdej chwili można dostać kijem w plecy od dużo większych rywali jest na prawdę trudno.

Są też punkty zapalne, rzeczy martwiące, jak na przykład już uzbierane karne minuty w liczbie 37 dające 9 miejsce w lidze w PIM (tutaj zaszkodziła głównie kara meczu w końcówce gry z Florida Panthers). Trzeba jednak przyznać że gdy Bruins zaczęli wymagać poziomu first-line od Marchanda (gra 30% całego meczowego czasu Bruins, najwięcej w karierze) ten nie zawodzi.

Drugi gol shorthanded (najwięcej w lidze) czwarty wynik punktowy w drużynie (jeśli liczyć zależność minut do punktów to trzeci) to dobre rezultaty jak na gracza któremu płacisz 4.5 mln dolarów i fakt że masz go na tych warunkach jeszcze przez rok. 27-latek jest „on pace”, czyli przy założeniu że utrzyma to tempo punktowania przez całą kampanie, na 66 punktów i 38 bramek – oba takie wyniki stanowiłyby jego nową życiówkę. Mało prawdopodobne jest by utrzymał aż 16% skuteczność strzałów (chociaż grał już takie sezony), ale o 55 punktów i 25 bramek można by z „niedowiarkami” zawierać zakłady.

Na tę chwilę próżno szukać równie dobrego skrzydłowego w Bostonie. Sprowadzony przed sezonem rówieśnik Marchanda czyli Matt Beleskey nie spełnia pokładanych w nim nadziei, a Brett Conolly i Ryan Spooner potrzebują jeszcze ze stu spotkań w NHL, nabrania doświadczenia i minut,  żeby móc powiedzieć czy będą mieli szansę na pójście takimi szczeblami kariery jak Marchand.

Z całej tej „plejady” to Marchand gra najcięższe momenty meczów, przeciwko najsilniejszym formacjom rywali i przeważnie startuje w trudnych wymagających także umiejętności defensywnych chwilach (-7,5 % wszystkich wznowień zaczyna w bronionej tercji). Mimo to ma pozytywny bilans posiadania krążka.

Komplet wyników z 24 listopada:

Buffalo Sabres – St.Louis Blues 1:2
New York Rangers – Nashville Predators 3:0
Philadelphia Flyers – Carolina Hurricanes 3:2ot
Washington Capitals – Edmonton Oilers 1:0
Florida Panthers – Los Angeles Kings 1:3
Toronto Maple Leafs – Boston Bruins 3:4pen
Winnipeg Jets – Colorado Avalanche 1:4