W tej kolumnie znajdziecie podsumowania spotkań z minionej nocy. Nie będą to zwykłe „recapy”, nacisk położymy na multimedia i szczegóły których w relacjach głównego nurtu nie znajdziecie. Dodatkowo do każdego meczu dostaniecie „miernik” – graficzne sklasyfikowanie spotkania, dzięki któremu szybko będziecie wiedzieć czy było atrakcyjne i czy warto do niego wrócić.

Colorado Avalanche – Carolina Hurricanes

Nasza ocena – skala2

Victor Rask trafił w dogrywce i to był jedyny gol w tym spotkaniu, niezbyt emocjonujące widowisko w Denver brak gola w dziewięciu PP i ogólny brak polotu. Ratowały te zawody interwencja Cama Warda, który bez wątpienia wyróżniał się na tle szarości dominującej na lodowisku (26 sv). Może jeszcze w obu defensywach nie było najgorzej, ale stawiam jednak na to że winą były niemrawe ataki.

Były takie dwa dobre momenty golkipera Huraganów – pierwszy w końcówce trzeciej tercji gdy niesamowicie wybronił próbę Duchene (napastnik Avs jest MEH w tym sezonie), a później na początku dogrywki powstrzymał Jarome Iginle. Bardziej podobała mi się obrona na Duchene, bo napastnik gospodarzy zrobił ładny ruch i Ward już leżał – ale się nie poddał:

Duchene to skill player lubuje się w takich bramkach, gdyby to wpadło byłby znów highlight z napisem VIDEO GAME GOAL, ale jest to co jest i dostało się bidonowi:

Boston Bruins – Philadelphia Flyers

Nasza ocena: skala5

Zupełnie inne emocje inna atmosfera była w TD Garden gdzie w każdej tercji padły bramki, było mnóstwo hits (także zdarzył się typowy late-hit czyli spóźnione zagranie ciałem, ale o tym za chwile). Claude Giroux był głównym bohaterem tego pojedynku, zdobył dwie bramki (w tym tą drugą najważniejszą na 5:4 w dogrywce), a Mark Streit zanotował trzy asysty.

Patrice Bergeron z Bruins zdobył bramkę i tak świętował narodziny dziecka (gratulujemy), miał też asystę więc jeśli mamy wymyślić dla tego zjawiska nową nazwę niech to będzie DAD-trick (dziecko+gol+asysta). To będzie ciężko powtórzyć. Wayne Simmonds zdobył pierwsze trafienie w sezonie, a Ryan Spooner powędrował do boksu kar w dogrywce co zawsze jest dużym minusem.

Wróćmy do ostatniej sekundy pierwszej tercji, miał wówczas miejsce atak na lewej bandzie w strefie Boston Bruins. Sean Couturier był już „ciśnięty” przez Adama McQuaida, ale dowalić do pieca postanowił Zac Rinaldo. Został za to ukarany (wykluczenie z mecz + 5 min w osłabieniu musieli grać Bruins):

Tak to było lekko opóźnione zagranie, krążek już zdążył wylecieć i był za plecami całej trójki, a checking play praktycznie powinien zakończyć się w momencie gdy McQaid zaczyna odjeżdżać (patrzy w drugą stronę). Rinaldo był jednak zdeterminowany i chciał wykończyć swoją grę obronną. Miał łyżwy na lodzie i łokieć nie był uniesiony – to nie tak że to on ponosi całą odpowiedzialność za to zajście.

To również wina Couturiera, który ma opuszczoną głowę (trochę jest to winienie Rinaldo za różnicę w wysokości obu graczy) oraz nie robi nic by przyjąć ten bodiczek „na czysto”. Niestety gracz o reputacji Rinaldo z automatu przyciąga uwagę sędziów i jest kara meczu chociaż mogło być zaledwie dwie minuty za ten hit. Wisi też przesłuchanie przez departament ds. bezpieczeństwa graczy NHL, gracz z historią trzech zawieszeń ma się w takim wypadku czego obawiać (czwartego zawieszenia na przykład).

Couturier nie wyszedł już na druga tercję, podobnie Michal Neuvirth który rozpoczął to spotkanie między słupkami Lotników. Przy bramce Bergerona czeski bramkarz ucierpiał (był tam krążek uderzany z powietrza, mogło się coś stać na linii kij – bramkarz) i wszedł za niego Steve Mason. O dziwo to też dobrze zrobiło dla widowiska, bo Mason najpierw był nieprzygotowany (słaba 2T), ale w ostatniej części gry wyłapał big save:

Buffalo Sabres – Toronto Maple Leafs

Nasza ocena: skala3

Rzuty karne to nie jest już tak częsty widok jak w poprzednich sezonach dlatego ma to swój smaczek. Tyler Ennis i Matt Moulson trafili w najazdach i Sabres wygrali z Maple Leafs 2:1. To też był taki smaczek, bo przecież Mike Babcock długo wahał się pomiędzy ofertami Sabres i Maple Leafs gdy odchodził z Detroit Red Wings. Wybrał kanadyjski rynek i teraz przegrał  – „suck it!” przekazuje mu Dan Bylsma, którego układanka zaczyna działać chyba szybciej:

System gry Toronto nie był najgorszy, ich weterani zaczynają chyba łapać o co chodzi Mike’owi Babcockowi. Jeden z najbardziej doświadczonych graczy Klonowych Liści zdobył pierwszego gola w sezonie (Pierre-Alexandre Parenteau), a w Buffalo swój sezon rozdziewiczył Evander Kane doprowadzając do remisu 1:1.

W próbach strzałowych (razem z zablokowanymi i niecelnymi) było 61-49 dla Sabres (nieźle). Niezła była też gra rezerwowego goali Chada Johnsona, który być może tym występem podpowiedział menadżerowi by nie sięgać po Karriego Ramo z listy waivers. Nie ma potrzeby jeśli Johnson będzie bronił na tym poziomi i niedługo wróci Lehner szkoda burzyć tego spokoju, który u Szabel się zbudował.

Edmonton Oilers – Detroit Red Wings

Nasza ocena: skala2

Jaka byłaby ocena tego meczu gdyby nie ładny gol Connora McDavida i to że jest to pierwszy jego gol dla publiczności w Edmonton? Pewnie jeszcze niższa niż COL-CAR. Ale nie ma co gdybać, zwłaszcza że ten gol to nie tylko geniusz McDavida bo on tutaj spełnił rolę końcową. Są przy tym trafieniu trzy fajne elementy i widać, że ta formacja Pouliot – McDavid – Jakupow ma coraz więcej do zaoferowania.

„Jak” ładnie odgrywa od bandy Pouliot świetnie przerzuca się na jazdę tyłem by zniwelować możliwości dobrze kontestującego obrońcy. Potem już wisienka na torcie bo ta penetracja czy jak kto woli głęboki najazd na pole bramkowe McDavida ze zmianą kierunku prowadzenia gumy w ostatniej chwili – majstersztyk i to jest znak firmowy „jedynki” ostatniego draftu. Obie drużyny idą w odmiennych kierunkach, Red Wings w dół (trzecia porażka), a Oilers w górę (trzecia wygrana). Nie może być inaczej, bo w Czerwonych Skrzydłach kilka elementów przestało działać (power play 0/6) lub nie zaczęło działać jak na przykład Tomas Tatar który dopiero w tym meczu zdobył bramkę numer jeden w sezonie (a ma to być przecież ktoś kto będzie liderem drużyny w strzałach).