Trzy lata pracy Mike’a Smitha na początku obecnego wieku na stanowisku dyrektora Chicago Blackhawks zaowocowały pozyskaniem w drafcie Duncana Keitha, Brenta Seabrooka, Coreya Crawforda i Dustina Byfugliena. Trzech ostatnich to nabytki z 2003 roku. To jedyny przypadek w dziejach Jastrzębi, że w jednym drafcie wyłowili tylu późniejszych uczestników All-Star Game. W całej lidze takie zdarzenie w ostatnich trzech dekadach powtórzyli tylko Carolina Hurricanes. Smith miał zatem nosa do żółtodziobów, a mimo to kilka miesięcy później znalazł się na bruku.
Piekło w Chicago
Wyobraźcie sobie co może czuć facet wykopany z pracy, gdy po siedmiu latach ogląda telewizję i widzi, że jego były klub zdobywa Puchar Stanleya, a w jego szeregach jest trzech kluczowych graczy, którym on zaufał i zapoczątkował ich kariery w NHL?
Smith nie jest zaskoczony, że Seabrook, Crawford oraz Byfuglien, ale także Keith odegrali tak ważne role w zespole, a drużyna z nimi w składzie dotarła na sam szczyt. Nie jest zdziwiony również tym, iż włodarze Czarnych Jastrzębi nie zająknęli się nawet słowem o jego roli w budowaniu ekipy, która w ciągu sześciu lat zgarnęła trzy Puchary Stanleya. Byłoby to mocno krępujące, gdyż należałoby odpowiedzieć na pytanie „dlaczego zwolniliście tego faceta?”
Amerykanin nazywa swój czas w Blackhawks „żywym piekłem”. Postarał się o to szczególnie Bob Pulford, jego poprzednik, a zarazem następca. Smith darł z nim koty od samego początku, a Kanadyjczyk był bardzo krytyczny względem jego pracy. Smith znany był ze swojej miłości do rosyjskich hokeistów, natomiast Jastrzębie słabo akceptowały zawodników spod flag innych niż z klonowym liściem. Pulford publicznie wyśmiewał go za wybory draftowe uważając, że są najgorszymi w dziejach klubu. Keith stawiany był na czele tej listy, a Byfuglien zaraz za nim.
Zdaniem Smitha, jego adwersarz poświęcił półtora roku na robienie mu „czarnego PR-u” i kopanie pod nim dołków. Pulford miał tę przewagę, iż był ulubieńcem Billa Wirtza, właściciela drużyny z Illinois. W końcu dopiął swego i latem 2003 ogłaszając, że na decyzji zaważył konflikt z trenerem Brianem Sutterem, przejął obowiązki Amerykanina, zostając po raz trzeci dyrektorem Blackhawks.
Oczywiście ten konflikt ze szkoleniowcem był tylko zasłoną dymną. Tak naprawdę chodziło o to, że Smith nie robił tego, co Pulford kazał. Sam decydował o kształcie zespołu, co było olbrzymią ujmą na honorze długoletniego trenera i dyrektora Jastrzębi, a wcześniej zawodnika Toronto Maple Leafs oraz Los Angeles Kings, gdzie nawet przez jeden sezon pełnił rolę kapitana. O braku miłości Smitha do Suttera gracze dowiedzieli się dopiero po tym jak odszedł. W czasie pracy starał się nigdy tego nie okazywać, natomiast konflikt na linii zawodnicy – trener był kwestią otwartą i widoczną. W biurze dyrektora co chwilę pojawiał się jakiś hokeista lub jego agent skarżący się na traktowanie swojego klienta. Niestety Brian Sutter wydawał się nie do ruszenia. Ochronę zapewniał mu Pulford, dobry kumpel jego brata, Darryla, z którym pracował przez wiele lat w Chicago.
Mali, grubi, byle jacy
Zaraz po pozbyciu się Smitha, jego następca zaczął również żegnać europejskich zawodników, którzy byli pewną wizytówką bohatera tego tekstu. Szczególnie upodobał sobie kierunek dawnego ZSRR, o czym łatwo można się przekonać studiując kadrę Winnipeg Jets w pierwszej połowie lat 90-tych, kiedy to był dyrektorem Odrzutowców, zanim pełnił tę samą funkcję przez dwa sezony w Toronto Maple Leafs.
Na swoim koncie ma zatrudnienie Teppo Numminena w Manitobie. Fin był dla niego świadectwem tego, iż nie należy przejmować się ludzkim gadaniem, a lepiej zaufać własnej intuicji. To właśnie na jego przykład powołał się w rozmowie z Billem Lesukiem, dyrektorem skautingu amatorskiego w Blackhawks w 2002 roku. Podwładny Smitha utyskiwał, iż chętnie wziąłby w drugiej rundzie draftu obrońcę Uniwersytetu Stanowego Michigan, Keitha, ale on ma tylko 185 centymetrów i waży zaledwie 75 kilogramów. Amerykanin stwierdził wtedy „Jeśli wierzysz w niego, to go bierz. Kogokolwiek byśmy nie wybrali, to i tak nas będą krytykować. Pamiętam jak po mnie jechali w Winnipeg, gdy brałem Teppo. Też był taki niepozorny. Spokojnie, z czasem nabierze rozmiarów”.
W 2003 roku draft liczył dziewięć rund. Trzy ostatnie, zdaniem Smitha to totalna loteria. Trudno przewidzieć z dużą dozą prawdopodobieństwa dalsze losy ich uczestników. Jednym z nich był Byfuglien. O krewkim obrońcy Prince George Cougars z ligi WHL czasami rozmawiano w Blackhawks, a zdania były podzielone. Jedno z tych najbardziej znanych i najostrzejszych wyraził Bruce Franklin. „Kurwa, jest tak cholernie gruby, że nie da rady grać” powiedział skaut zajmujący się rozgrywkami w zachodniej części Kanady.
Potężnego młodzieńca w obronę brał natomiast Marshall Johnston, dyrektor działu rozwoju zawodników w Blackhawks. Smith tylko przysłuchiwał się i stwierdził, że rozważy jego osobę jako wybór w jednej z późniejszych rund. Zdecydował się na niego w przedostatnim rozdaniu z numerem 245. Nie był jednak pewny, czy to dobry ruch. Tydzień później miał w ręce półnagie zdjęcia wszystkich prospektów Blackhawks zrobione podczas testów sprawnościowych. Nie chodzi o to, że Smith miał jakieś homoseksualne ciągoty. Była to standardowa ocena rozwoju warstwy mięśniowej zawodników. Kiedy spojrzał na fotkę Byfugliena rzucił sam do siebie „O mój Boże, ten gość jest po prostu gruby.”
Rozpoczął się letni obóz dla prospektów. Po porannych zajęciach z techniki, doszło do pierwszej gry sparingowej. Byfuglien pognał do narożnika lodowiska, aby powalczyć o krążek i na ułamek sekundy przed decydującą walką, szybko obejrzał się przez ramię, aby zobaczyć jak rozwija się sytuacja na tafli. Smith w tym momencie zrozumiał, że ma do czynienia z graczem nietuzinkowym. Jak zauważył „to od razu stawia go w innej kategorii”. Każdy wytrawny zawodnik wie, gdzie posłać „gumę” jeszcze zanim ją odbierze. Byfuglien przejął krążek, obrócił się i natychmiastowo wystrzelił go wprost na kij skrzydłowego oczekującego w okolicach linii niebieskiej. Smith tylko pochylił się nad Nickiem Beverlym, swoim asystentem i szepnął „Jezu Chryste, kawał hokeisty.”
Niesprawiedliwie potraktowany
__________________________________
Aby czytać dalej
Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie.
Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów.
Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.
Istnieje możliwość zapłaty zwykłym przelewem bankowym. W tym celu proszę wykonać przelew na konto:
NHL W PL
Mbank: 32 1140 2004 0000 3102 8289 6261
W tytule należy podać wybrany abonament i adres e-mail. Jak tylko otrzymamy pieniądze, uaktywnimy konto. Można to przyspieszyć przesyłając nam potwierdzenie przelewu na re******@nh**.pl
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 30 dni | 19 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 90 dni | 50 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 180 dni | 90 zł |
Ta organizacja to patologia, szczególnie w świetle tego co się później wydarzyło i co było skrzętnie ukrywane.