Gorące nazwiska jeśli chodzi o świat bramki NHL nie przestają zadziwiać ani przez chwilę. Czołówka ligi, jeśli chodzi o zamaskowanych pogromców krążków to stały, najwyższy poziom i w każdym spotkaniu spodziewać się można po nich absolutnych cudów. Jak w każdym sporcie zespołowym jednak, zawsze znajdzie się ktoś, kto przelatuje „pod radarem” jeśli chodzi o popularność i zauważalność w mediach, a swoją robotę robi co najmniej tak dobrze, jak jego koledzy z okładek „Sports Illustrated”.  Wielu z nich do teraz ma problem skojarzyć nazwisko tego bramkarza, część pamięta go jeszcze jako adepta sztuki bramkarskiej ze swojego poprzedniego klubu. Prawda jest jednak taka, że jeśli jego ekipa wejdzie do fazy play-off, to będzie to w 90% jego zasługa.

Cuda się zdarzają

Awans do fazy, w której walczy się o przerośnięty wazon z wydzierganymi nazwiskami, zapewnili sobie ostatnio St.Louis Blues. Ekipa, która jeszcze do niedawna nie potrafiła podnieść się ze zgliszczy, nagle doświadcza olśnienia i melduje się w fazie play-off. Niewątpliwym współautorem – a w zasadzie jednym z ojców sukcesu – jest Jordan Binnington  – 25-letni bramkarz znikąd wpadł do St.Louis zapchać dziurę w czasie kryzysu w bramce Nutek – i najwyraźniej tak już zostanie. Golkiper szerzy zniszczenie wśród rywali i aktualnie utrata 2 bramek na mecz jest dla niego sporym ciosem, a trzech zdarza się od wielkiego dzwonu.

W Filadelfii z kolei pojawia się nieopierzony jeszcze, bo 20-letni, Carter Hart. Flyers, którzy są koszmarnym miejscem dla golkiperów, być może znaleźli swoje rozwiązanie na lata – choć powszechnie wiadomo, że Lotnicy mają dobrego bramkarza przez góra jeden sezon, po czy w niewyjaśnionych okolicznościach zawodnik się „zużywa” i zaczynają się problemy.

Artykuł nie jest jednak o wymienionych powyżej panach, a bohater może zaskakiwać. Otóż proszę Państwa, wszystko wskazuje na to, że najlepszym bramkarzem licząc od 1 stycznia 2019 roku jest …. Darcy Kuemper z Arizona Coyotes

Nie ma, nie ma lodu na pustyni…

Media tak często pomijają drużynę ze spalonej słońcem Arizony, że wielu początkujących fanów hokeja nie wie, że istnieje tam drużyna z najlepszej ligi świata. Otóż istnieje- mało tego, między słupkami ma golkipera, który zalicza właśnie swój „kopciuszkowy” sezon (Amerykanie określają tak sezon zawodnika, po którym nikt nie spodziewał się nawet ułamka dokonań, jakie prezentuje). W zeszłym sezonie przez drużynę Kojotów przewinęło się 7-8 bramkarzy z powodu różnego rodzaju urazów. W tym sezonie ponownie kontuzji doznał podstawowy Antti Raanta – Fin, który choć pokazał się z bardzo dobrej strony, to jednak co chwila ląduje u lekarza z większymi lub mniejszymi problemami.

W poprzedniej kampanii Darcy Kuemper nie zastępował go jakoś szczególnie dobrze. Po wygrany pojedynku ze Scottem Wedgewoodem, golkiper miał chęć na bycie jedynką, ale świetne występy Raanty skazywały ten plan na niepowodzenie. Darcy przybył do Arizony z Los Angeles, gdzie już dużo wcześniej deklarował, że nie planuje wiązać się z tamtejszą drużyną. Jonathan Quick wydawał się niewymienny (choć teraz nie jest to już oczywiste), a z tyłu już czaił się mocno faworyzowany Jack Campbell, który aktualnie podgryza już wyjadacza Quicka, i za chwilę przejmie jego obowiązki na dobre.

To jest nieprawda

Cytatem z wielkiego polskiego wieszcza i poety, Marcina „Różala” Różalskiego można podsumować obecną kampanię Kuempera. Po kontuzji, której doznał parę miesięcy wcześniej wrócił by zastąpić genialnie spisującego się 22-letniego Adina Hilla. Włodarze stwierdzili jednak, że Hill nie może marnować się siedząc na ławce i odesłali go na farmę, gdzie dojrzewa w imponującym tempie. Kuemper zaczął bronić jak zaczarowany. Bramkarz spędził bardzo wiele godzin na siłowni, co przełożyło się na bardzo konkretną wydolność. Zawodnik pierwszy raz w życiu pełni rolę podstawowego bramkarza, ale po nowym roku zaczął spisywać się tak, jak gdyby robił to całe życie.

Kojoty ocierają się o fazę play-off, ale w ostatnich kilku meczach zupełnie stracili siłę ognia. Zwykle dobrze spisujący się w ataku Alex Galchenyuk, czy Calyton Keller zupełnie zawodzą, a drużyna zdobywająca 1-2 bramki na mecz nie ma co marzyć o zwyciężaniu. Zwykle jednak sami nie tracą za często więcej niż dwie bramki dzięki postawie Kuempera. Mimo mało popularnych, jak na dzisiejszą NHL, warunków fizycznych (195 cm wzrostu przy 100 kg wagi), Kuemper bardzo mocno popracował nad swoją prędkością.

Zrozumiał też, że nowoczesna gra na bramce nie może opierać się już jedynie na pozycji motyla i szorowaniu parkanami po lodzie w każdej możliwej okazji. W taki sposób broni nominalna jedynka (póki co) Kojotów – Raanta – i prawdopodobnie jest to jedna z przyczyn jego bardzo częstych urazów. Kuemper nie przesuwa się bezmyślnie po lodzie „w parterze” tylko po to, by śledzić krążek – rozważnie wstaje i normalnie przesuwa się na łyżwach. Potrafi bardzo szybko wstawać i orientować się w grze. Mimo, że zazwyczaj stoi bardzo głęboko w bramce (co zasadniczo jest błędem), ma doskonałe wyczucie i refleks, a dzięki temu udaje mu się bronić sytuacje niemal beznadziejne.

Kuemper zajmuje 13 pozycję jeśli chodzi o średnią puszczonych bramek na mecz – jeśli wykluczyć z listy wszystkich „felków” którzy pograli po 1-2 mecze, i wziąć pod uwagę fakt, że Darcy jako jedyny z peletonu rozegrał już ponad 50 spotkań – to jedynym lepszy golkiperem aktualnie jest miłościwie nam panujący Andrei Vasilevsky, który wymyka się standardom i prawom fizyki.

Zołnierze ! najważniejsza kur%a jest zaprawa!

Kuemper szybko dał się poznać, jako bardzo zdyscyplinowany zawodnik. Trenerzy podkreślają, że przyjemnością jest pracować z tak usłuchanym golkiperem. Podczas spotkań Darcy nie pcha się w żadne przepychanki, bójki i nie powoduje niepotrzebnych spięć. Lekkie „zamieszki” wywołał raz w meczu przeciwko Jets, a w meczu przeciwko Hawks troszkę „przyaktorzył” jakby powiedział to Radosław Majdan. Poza tym – koncentruje się tylko na grze, a ponieważ defensywa Kojotów bardzo często nie ułatwia zadania, Kuemper zachowuje „cardio” i coraz lepiej znosi trudy spotkań. Dość powiedzieć, że zawodnik rozegrał już około 20 meczy z rzędu nie dając specjalnie Calvinowi Pickardowi szansy na pokazanie, że jego czas jeszcze nie minął.

Co dalej?

Arizona Coyotes czeka nie lada dylemat. Antti Raanta będzie mieć przed sobą jeszcze dwa sezony gry na pusty za bardzo ciężkie 4,5 milina dolarów na sezon. Jego koszmarnie słabe zdrowie już rodzi obawy – choć na czas podpisania umowy był to bardzo rozsądny manewr włodarzy. Fin jednak nie ma zdrowia na bycie jedynkę, więc dobrym taktycznym rozwiązaniem dla jego zmiennika będzie zostać w Phoenix i poczekać, aż Raanta się „wykruszy”. Aktualnie Kuemper zarabia niecałe 2 miliony na sezon, a jego umowa wygasa po przyszłym sezonie. Czekający w odwodzie Adin Hill również nie pozwoli o sobie zapomnieć, więc najrozsądniej będzie „hodować” parę młodych zawodników do czasu wygaśnięcia umowy aktualnie kontuzjowanego „Rantsa”, nie przedłużać jej i pozwolić Darcy’eu i Adinowi walczyć o pozycję w NHL. Obaj wydają się aktualnie bardzo obiecujący, więc cokolwiek wydarzy się w tym sezonie w ekipie Yotes – ich bramka wydaje się być zabezpieczona na kilka ładnych lat w przód.