Mecz dnia: Lightning vs Capitals
Winnipeg było lepsze, ale Vegas awansowało. Tampa była lepsza, ale Waszyngton awansował. Oglądając mecz zawsze mam w głowie szereg wniosków, tez, myśli. Potem konfrontuje je nieco z tym co przeczytam u wybranych influencerów w internecie, patrzę na opinie kibiców z przymrużeniem oka, ale jednak zerkam.
Czas chyba z tym skończyć z tym ostatnim, bo dawno już nie miałem spójnej wizji z „większością” internetu. Do wniosku że Jets bardziej „zasługiwali” na finał niż Golden Knights już się odniosłem w podkaście, poza tym nie chcę aby Nocna Zmiana poświęcona meczowi numer siedem na Wschodzie znów odnosiła się do tego co związane z Vegas. Powiem tylko że to taki sam bullshit jak to, że awans Capitals jest „niesprawiedliwy”.
Od kiedy to sprawiedliwość polega na awansie drużyny która grała więcej krążkiem i tworzyła więcej szans w ofensywie? Od kiedy to o tym kto jest lepszy decyduje liczba słupów, zmarnowanych okazji, nieporadności w wykańczaniu akcji? Winnipeg i Tampa połączyło to, że w dwóch ostatnich meczach swoich rywalizacji drżały ręce, górę brał stres, a w kluczowych momentach sami wykreowali bramkarzy rywali na bohaterów.
Powiedziałem wczoraj w audycji jedną rzecz – Lightning mają więcej talentu, a Capitals są lepiej zorganizowani/ułożeni. To samo można było powiedzieć o Jets i Golden Knights. W finale będziemy mieli więc nie starcie dwóch ekip w których jest najwięcej talentu. Nie oszukujmy się w Stołecznych złoża umiejętności w poprzednich latach były większe niż w tym roku, a w Golden Knights upside obecnego składu może nie być wcale ogromny (ta mieszanka może już grać na 80-90 procent swoich możliwości).
Wciąż to jednak dało lepsze wyniki niż nagromadzenie w swoich zespołach czystego skillu i wrzucenie tego na lód. Śmiać się można oczywiście z tych wszystkich określeń jak grit, spirit, character. Ale w tym roku obaj finaliści nie stawiają na szybkość, nie postawili na posiadanie krążka. Postawili na zadaniowców,
__________________________________
Aby czytać dalej
Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.
Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 30 dni | 22 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 90 dni | 50 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 180 dni | 90 zł |
Dla mnie też Tampa ewidentnie nie była awet blisko bycia lepszym zespołem. Niby dużo atakowali, ale nie byli nie wiadomo jak groźni dla Caps. Przy okazji ciągle tracili krążek i pozwalali rywalowi na szybkie kontry. Do tego robili wielbłądy jak ten Girardiego. Myślałem, że jak odpadną to będzie mi ich szkoda, ale po tym co pokazali w G6 i G7 ani trochę mi ich nie żal.
Bardzo fajny tekst, z charakterem, ale jest sporo drobnych błędów typu literówki (najczęściej brak polskich liter) czy za dużo myśli w jednym zdaniu typu:
„Nie będę dziś pastwił się nad przegranymi, choć wielu się to nie podoba dla mnie są blisko przejęcia pałeczki największych “chokerów” Wschodu.”
Poprawcie i będzie nie tylko bardzo fajny, ale też bardzo dobry.
Dzięki, z literówkami zaraz sobie poradzę, parę przecinków też powinno pomóc tekstowi być na te 4+ w skali szkolnej 🙂
Ja akurat się zgadzam, że Owieczkin zasłużył na puchar. Hokej to sport drużynowy i to nie jego wina, że sztab nie potrafił stworzyć wystarczająco dobrej drużyno wokół niego.
Jeśłi chodzi o Rangers i Canadiens, które często odpadały w drugiej i trzeciej rundzie, nie nazwałbym ich „chokerami”. Za słabe składy miały, żeby powaznie ich traktować jako kandydatów do pucharu.
Teraz Hedman na tapetę. Zgadzam się z Michałem, że ten gość to był główny kandydat do nagrody MVP play-offs ze stajni Tampy. Jednoczesnie twierdze, że to nie jest zawodnik, który jest w stanie poprowadzić drużynę po puchar. Czemu? Pizdusiowate zachowanie w wielu sytuacjach aby rywal dostał karę. Gdzieś zabolału i już leży nieprzytomny na lodzie. Chyba to było już poruszane w którymś z tekstów tutaj.
Obrońcy, a zwłaszcza liderowi takie coś nie tyle nawet nie przystoi, a negatywnie wpływa na całokształt zachowań na lodzie. Hedman jest troszeczkę za miękki. I w grze fizycznej i mentalnie. To wypływa w kluczowych momentach. Mamusię oszukasz, tatusia oszukasz, ale natury nie oszukasz – podświadomości, automatycznych odruchów się nie obejdzie.
Na przeciwnym biegunie jest. Wilson. Jak on mnie w tych play-offs zaimponował. Walczy, nie boi sie gry ciałem. Mógł sobie odpuścić łokieć w meczu nr 2 z Penguins. Ale hit w meczu nr trzy – palce lizać. Hokej to nie koszykówka czy piłka nożna. Nie mozna wszędzie głowy wsadzać. Gdyby tak grał Hedman, jestem pewien, że Tampa miałaby juz jeden puchar i teraz grałaby o następny.
A mi się tekst nie podoba, jakieś żale,rozliczanie kto kim jest,kto powinien a kto nie? Michał gdzie radość że mamy finał pucharu Stanleya???? I to świeży zestaw, dwa ciekawe zespoły i dużo pięknej gry przed nami?.Ps Owi musisz ??????.Druga najważniejsza rzecz z wczoraj wraca hokej na wysokim poziomie do ECHL?i to do jednego z moich ulubionych miast St.John yupiiii.Pozdrawiam
„Michał gdzie radość że mamy finał pucharu Stanleya?”
A z czego tu się cieszyć?! To już tylko kilka meczy i dłuuuuuuuga przerwa 🙁
To przecież Wilson powalił na lód Kunitza przy pierwszym golu a nie Kuzniecow. Także ta narracja o swietnym wejsciu ciałem nie ma sensu. Natomiast później rozegranie kuzniecowa super.
Też mi się tak wydawało ale nie chciało mi się powtórki oglądać żeby się upewnić.
A to przepraszam bardzo wydawało mi się że to Kuzy, a gola oglądałem chyba na x powtórkach, ale z wyciszonym komentarzem więc to mnie trochę usprawiedliwia. Już poprawiam 🙂
Chyba tylko garść zaślepionych kibiców Bolts z różowymi okularami firmy Homer mogłaby powiedzieć, że Tampa była w tej serii lepszym zespołem i bardziej zasłużyła na awans 😀 I mówię to jako największy fan Caps, ale jednocześnie największy narzekacz i krytyk wielu personalnych decyzji Trotza z przeszłości + posiadacz sporej ilości pretensji co do postawy poszczególnych zawodników.
Tampa w dwóch pierwszych meczach u siebie została zgwałcona, bramki strzelali praktycznie tylko w przewadze, w trakcie gry 5 na 5 nie wiedzieli co się dzieje wokół nich. Wygrali dwa kolejne mecze w Stolicy – tego nie można im odmówić, ale skoro skupiamy się na tym kto miał „więcej z gry”, to definitywnie nie byli to Bolts, tylko Capitals, co oddaje choćby sama dysproporcja w strzałach na bramkę i ilości sytuacji. Vasi stanowił różnicę, zagrał na miarę bramkarza z nominacją do Veziny. G5 również padło łupem Tampy, głównie za sprawą kompletnie przespanej pierwszej tercji przez Waszyngton. O wynik musieli drżeć do samego końca i niewiele brakowało, a mielibyśmy dogrywkę. W G6 chłopcy Coopera zostali ponownie zezłomowani, zmiażdżeni fizycznie, latali po bandach jak szmaciane lalki od pierwszej do ostatniej minuty, przegrywając do zera. W G7 narobili w majtki dokładnie tak samo jak Capitals rok temu w G7 z Penguins. Różnicę stanowił fakt, że Ovi szybko rozpoczął strzelanie i gospodarze szybko mieli nóż na gardle. Później Tampa przejęła pałeczkę i miała optyczną przewagę. Ale z każdą minutą tracili jakikolwiek pomysł na rozegranie w ataku. W trzeciej tercji wyglądali dokładnie tak samo jak Caps we wspominanym G7 rok temu: taktyka pod bramką Holtby’ego w stylu dump – and – udajemy – że – coś – tam – walczymy. W skali całej serii kilka słupków i niewykorzystanych sytuacji – tak jak by Capitals też nie mieli momentów w których otarli się o zdobycie bramki. Podsumowując – 7 spotkań i w ani jednym z tych 7 meczów nie wyglądali jak drużyna na miarę swojego potencjału, zaryzykowałbym stwierdzenie że w żadnym nie potrafili dominować dłużej niż jedną tercję. Nie wiem, gdzie mają oczy osoby uważające, że Bolts byli w tym finale konferencji drużyną lepszą i bardziej zasługującą na awans, ale obawiam się, że gdzieś w okolicach kości ogonowej (nieco poniżej).
W finale niech także wygra lepszy 🙂
Również jestem zaskoczony narracją, że Tampa bardziej zasłużyła na SCF. Z tego, co widziałem, to w meczach, w których wygrywali Capitals odjeżdżali Tampie bez najmniejszych kłopotów (wynik Game 1 tj. 4:2 trochę mało mówi o tym, jak wyglądał ten mecz – a wyglądał tak, że do połowy drugiej tercji było już pozamiatane). Nawet w wygranych meczach Tampa grała strasznie nierówno, nieraz jak w Game 4 mając po prostu dużo dużo szczęścia, w ogóle nie przypominała tej drużyny z Regular Season – zresztą objawy, iż Tampa „puchnie” widać było już w sezonie regularnym i sam drżałem, czy chociaż Bruins przejdą. Capitals są w finale, myślę jak najbardziej zasłużenie. Wywalczyli ten awans nie odpuszczając w żadnym (nawet przegranym) meczu. Do tego wspaniały come back z Columbus, przełamanie kompleksu Pingwinów. W sumie, kto jak nie oni mogą stawić czoła rewelacyjnym Vegas. Choć w finale trzymam kciuki za tych drugich 🙂
Czy wszyscy mogliśmy być Stamkosami? Chyba nie!
Widzę podobieństwo ECF 2018 z SCF w 2015:
1. Problemy z bramkarzami, wtedy Bishop z lekką kontuzją nie mógł być odpowiedzią na Crawforda, mimo że bramkarz CHI to „tylko”mocny średniak, dziś Vasilevski ZAJECHANY w RS o czym głośno było TUTAJ, przecież ten gość wpuścił wiele farfocli oraz masę strzałów do odbicia co najmniej, choćby dziś w nocy strzał Owieczkina: przewidywalne podanie i strzał bez zasłony z dystansu! Co to było? Jestem zniesmaczony gospodarowaniem siłami Andreia na przestrzeni całego sezonu w kontekście PO przez sztab szkoleniowy Tampy. Bramkarz bez błysku i refleksu poza wyjątkami.
2. Hedman-trzon defensywy, wtedy za młody by pociągnąć zespół, dziś taka miękka ciula (jak pisze Kapitan BG) bez dostatecznej agresji kiedy jest w dupę. Wtedy jego zderzenie z Bishopem (wina Bena oczywiście) położyło GM5 i całą rywalizację, dziś przy stanie 3-0 dla Capitals (7 min do końca RT) robi kuku i daje sygnał do odwrotu. Nie twierdzę że gdyby nie padł gol babol Backstroma to TBL by się podniosła jeszcze, ale tej klasy gracz nie ma prawa grać takiego spektakularnego gówna w takim momencie.
3. Stamkos bez błysku-wtedy i dziś.
4. Poza tym, dwa ostatnie mecze Tampa bez gola, na 4 GM u siebie Tampy tylko 7 bramek, lipa totalna ……….
Errata:
Gol babol Hedmana padł na ok 4 min do końca RT.
Czytając powyższe wywody mam wrażenie jakby według Was Tampa to był jakiś totalny gniot, którego Caps zmłócili w serii do zera. Kuźwa, przegrali w serii 4:3, raptem jeden mecz więcej. W całych PO wygrali w porównaniu do Caps tylko jeden mecz mniej, ale też przegrali jeden mecz mniej. Naprawdę zasługują na taką miażdżącą krytykę? Teraz to Hedman pizduś a bandyta Wilson jest super. No, ale każdy ma prawo do swojego zdania… W każdym razie życzę Vegas pucharu a Owieczkinowi, żeby dostał to co roku dostaje.
A czym ci ten Owieczkin tak za skórę zalazł?Nie fajnie życzyć komuś niepowodzenia, wystarczy że trzymasz kciuki za Vegas.Pozdro
Po prostu za nim nie przepadam, bo uważam, że jest przereklamowany i dodatkowo kiepski z niego kapitan – taka jest moja subiektywna opinia z czym można się zgadzać lub nie. Nie życzę mu przecież połamania nóg. Choć, żeby być szczerym to zawsze ceniłem u niego jego patriotyzm.
Szanuję ale się nie zgadzam, przereklamowany?słaby kapitan,zobacz jak napędza drużynę,jak z nią żyje,łapie wszystko za jaja,on to Caps a Caps to on.
Negatywne emocje ze mnie chyba już zeszły, nigdy nie potrafiłem znosić porażek… Odszczekuję (większość) co napisałem wczoraj i przyznaję Ci rację: w tym roku Owieczkin pokazał wszystko to, co napisałeś powyżej (w wcześniejszych latach uważam zawodził i tego nie cofam). W tym roku zasługuje na ten puchar jak i całe Caps. Wczoraj bym napisał, że w tegorocznych PO Caps to cholerni farciarze a dziś myślę, że pokazali charakter, właściwie w każdej serii. Ale i tak trzymam kciuki za Vegas 😉
Wróć jak wytrzeźwiejesz
Nikogo nie obrażam, więc takie komentarze to chyba są trochę nie na miejscu.
Nie demonizuj!
Wymieniłem kilka słabych punktów, moim skromnym zdaniem, więc nie jest to miażdżąca krytyka.
Po sezonie, zapewne redakcja pokusi się o dokładniejsze analizy.
Jednak słaba (niewystarczająca) gra liderów Tampy w PO nastąpiła poprzez wypompowanie się w RS ….. i napompowanie tradycyjnego już balonika, kogóż to Błyskawice miały nie roznieść w PO.
Pamiętasz jesień? Życzyłem Ci finału dla Tampy oraz tempa żółwiego i jednostajnego.
Jak napisał Michał w artykule, Caps to mniej utalentowani gracze od Bolts, ale na zdeterminowanych, ofiarnych i zdesperowanych WSH to było za mało, co pokazała TBL.
Tyle i aż tyle …….
Wcale nie życzę Stamkosowi żeby otrzymywał to, co dostaje co roku.
Howgh
Tak, pamiętam. I pamiętam, że trochę to wtedy faktycznie zaburzyło mój hurraoptymizm, że za szybko i za dobrze im idzie. Jak kupili McDonaugh to też ktoś (nie pamiętam dokładnie kto) napisał, że teraz im się układanka posypie. I też mi to w głowie utkwiło. No cóż… jak to powiedział nasz ex-premier „mężczyznę poznaje się po tym jak kończy a nie zaczyna” i jak tak spojrzeć na ostatnie lata to się to sprawdza. Ja Stamkosowi to przede wszystkim życzę, żeby kontuzje go omijały. W tym roku się udało, ale mam wrażenie, że po ostatniej kontuzji to już nie ten Stamkos (podobnie jak Letang).
Owszem przegrali jeden mecz mniej, ale w żadnym z 4 przegranych meczów nie byli nawet bliscy odwrócenia losów spotkania. Natomiast w meczach wygranych grali nierówno, chaotycznie, a w Game 4 po prostu mieli sporo szczęścia (zgadza się, też jest w sporcie potrzebne, ale nie da się na tym polegać cały czas). W zasadzie jedyny dobry fragment tej rundy w wykonaniu błyskawic to Game 3 i Game 5 do stanu 3:0 dla nich, potem było już tylko gorzej. A nad tym, czy „Stamkos będzie nowym Owieczkinem” raczej bym się nie zastanawiał. NHL w erze salary cap dobitnie pokazuje, jak śmieszne jest snucie planów „kto będzie w jakim miejscu za rok”.
Paradoksalnie w finale są drużyny, które „nie miały prawa” się tam znaleźć. Nowicjusz z Las Vegas, któremu wszyscy, albo prawie wszyscy wróżyli, że będzie zbierał cięgi jak niegdyś Atlanta, Columbus, czy inni debiutanci i Capitals, którzy „wiecznie zawodzą w PO”. Jak widać rzeczywistość strollowała nas okrutnie, chyba nawet bardziej niż w 2012 roku, gdzie do finału doszli Kings i Devils.
A dla mnie oba finały konferencji to były dwie zupełnie inne rywalizacje:
1. Zjazd Jets niewytłumaczalny – zupełnie nie przypominali drużyny jaką byli w serii z NSH. WPG dali ciała – czytaj VGK nawet nie musieli się zbyt natrudzić. Dajcie już spokój z tym sprawiedliwe/niesprawiedliwe – nie o to chodzi. Wiadomo ze w sporcie często sprawiedliwie nie jest. Po prostu o wyniku bardziej zadecydowała zapaść Jets niż wzniesienie się na wyżyny Vegas.
2. Zupełnie odwrotnie jak w drugiej parze. Tu co innego. Wygrany napocił się i natrudził aby osiągnąć sukces. WSH w pięknym stylu wywalczył awans. SO w G6 i G7 – wow! TBL nie była słaba, potrafili odwrócić serię z 0-2 na 3-2 wygrywając dwa razy u przeciwnika. Nokaut 0-4 w meczu #7 u siebie boli ale ja uważam że przegrali oni tą serię w pierwszych dwóch grach u siebie. To tam gdzieś dali powód do wiary dla Capitals że można ich pokonać w tej serii. Nigdy nie byłem fanem graczy rosyjskich ani np samego Oviego ale trzymam kciuki z całej siły żeby udało mu się w tym roku wygrać Puchar. Nie chodzi tylko o samo pokonanie Tampy, chodzi o to że potrafili odrobić straty z CBJ, potem potrafili uporac sie z demonami vs PIT. Najzwyczajniej wolę ich jako mistrzów niż Vegas. Nie mam nic przeciwko aby to Knights byli więcej przy krążku a Capitals strzelali bramki – w koncu to juz ustalilismy – nie musi być sprawiedliwie.
A dla mnie sam sobie trochę zaprzeczasz i próbujesz umniejszać zasługi Vegas uwydatniając inne rzeczy – sam w ostatnich komentarzach pisałeś „mieli szczęście”, „nie podoba mi się styl”, „wcześniej zasługiwali ale teraz nie”. To wszystko sprowadza się do dyskusji co jest sprawiedliwe (zasadne, uargumentowane) a co nie. Teraz piszesz że „nie o to chodzi”, właśnie o to, o respekt dla lepszej drużyny w te serii.
„TBL nie była słaba, potrafili odwrócić serię z 0-2 na 3-2” –> przypomnę ci że Golden Knights też w serii przegrywali może nie 0-2 ale 0-1 więc idąc tym tokiem rozumowania „nie byli słabi” i potrafili odwrócić serię BA nawet bardziej nie trzema W z rzędu lecz czterema! Źle, bo za dobrze, za dużo, za bardzo? Lepiej byłoby rozumiem jakby przegrali ze dwa mecze po drodze i zwyciężyli po G7 wtedy byś ich bardziej szanował?
„Nie chodzi tylko o samo pokonanie Tampy, chodzi o to że potrafili odrobić straty z CBJ, potem potrafili uporac sie z demonami vs PIT.” –> O tym właśnie piszę w tym tekście i mówię w podkaście. Ten element „chrystusowości” „cierpiętnictwa”. W finale on stoi po stronie Capitals.
Lubimy gdy ktoś na coś zasłuży, gdy ktoś zanim wdrapie się na szczyt rozwali sobie kolano, zanim coś osiągnie. Vegas to taki nowobogacki który wygrał fortunę w Lotto w oczach innych milionerów. Bo „on sobie na to nie zapracował latami ciężkiej harówy”… to taki synek bogatego tatusia „bo to nie on wygrał tylko inni nie mieli tak dobrego startu w życiu” tylko że sezon NHL to nie życie, każdy zaczyna rok z zerem na koncie i wygrywa najlepszy. To zawody, rywalizacja, sport.
Ja nie do końca kupuje ten tok myślenia. Potrafili odrobić piszesz… no dobra ale żeby odrobić to najpierw trzeba „narobić”. Vegas sobie nie narobili ani razu to nie było czego odrabiać, a jak już było narobione (wyżej wspomniane 0-1) to wygrali cztery mecze z rzędu całkowicie zamiatając temat. Wtedy wpadasz Ty i piszesz że to tamci bardziej przegrali niż ci wygrali… dla mnie to jest słabe sugerować że ktoś wchodzi do finału po wygranej serii 4-1 i pisać coś o szczęściu i braku zasług.
Dokladnie tak! tzn moja filozofia budowania szacunku i zdobywania mojego uznania polega na tym ze bardziej cenię taka drużynę gdy ktoś wygra serię po G7, niż po sweepie czy 4-1. Teoretycznie lepszy ten co wygrał do zera, mocarz! Meczu nie przegral, ok jasna sprawa ale pytanie brzmi kto miał bardziej wymagającego rywala. Czy ten którego dało się rozwałkować do zera czy ten z którym trzeba było rypać siedem ciężkich bojów? Zostaje przy swoim, mogę mieć tutaj własne zdanie czy jak napisałeś nie wypada „nagle tu wpadać” i takowego publikować bo to „slabe”?
Spokojnie jesteśmy dorosli, nie tylko możesz mieć własne zdanie i je tu prezentować, ale możesz być pewien że ja je szanuje. Po to mamy jednak system komentarzy żeby czasem sobie powiedzieć co nas różni 🙂
Jaka jest róznica między człowiekiem mądrym a inteligentnym?
Człowiek inteligentny potrafi wygrzebać się z kłopotów, w które człowiek mądry nigdy by się nie wpakował.
Jak dla mnie to Jets nie wytrzymali tego finału i gry Vegas psychicznie. Do tej pory ich dobra gra skutkowała tym, że ani razu nie przegrywali ani w serii z Nashville ani z Minnesotą. A tu nagle Vegas byli w stanie strzelać im szybko bramki. Co gorsza, jak już po długich i mozolnych próbach w końcu pokonywali Flowera, to gracze Vegas szybko wykorzystywali ich nieuwagę i pakowali im kolejną bramkę. W każdym kolejnym meczu widać było coraz większą frustrację Jets. No i w końcu pod koniec G5 to już widać było ich rezygnację i brak wiary w to, że mogą tych rycerzy pokonać. Ja tam Vegas szanuję za to, że z precyzją chirurga potrafili wykorzystać praktycznie każdy moment nieuwagi odrzutowców i sprawili, że pod koniec odechciało im się już grać.
Niezły hejt się rozlał, jak widzę.
Zastanawiam się, od czego zacząć. Może zacznę od gratulacji dla WSH- taki awans to już jest zwycięstwo, po tylu latach niepowodzeń i niezależnie od wyniku finału (jestem prawie pewien, że ,,Lasy” go wygrają), gracze Capitals będą mogli powiedzieć, że w tym sezonie się im powiodło.
Co do meczu: po dwóch tercjach miałem wrażenie, że Tampa gra a Washington strzela. Na tyle dogodnych okazji, choć jedną trzeba zamienić na bramkę. Moment załamania to z pewnością gol na 0:3. Po tym ciosie zawodnicy z Florydy trzecią część spotkania wyjechali już tylko dograć. Bezsilność była aż nadto widoczna. Najbardziej jaskrawy przykład to chyba sama końcówka drugiej tercji, kiedy Hedman w złości uderza mocno krążek a ten trafia w łyżwę Johnsona…
No cóż, zawodnicy nie udźwignęli presji oczekiwań. Dziwi mnie to o tyle, że nie było ku temu żadnego logicznego powodu: skład to w większości ludzie z masą doświadczenia w playoffach, zawierający wielokrotnych zdobywców pucharu (jak Kunitz) i ludzi, którzy w finałach już występowali (jak Stralman czy Callahan). Wiadomo jednak, że psychika działa bardzo często niezależnie od logiki, bo umysł tak już jest zbudowany.
Ewidentnie zabrakło kogoś, kto wziąłby na swoje barki ciężar odpowiedzialności w kluczowych momentach, kiedy należało poderwać drużynę do walki. Nie zrobił tego Kuczerow, który prowadził grę Lightning w po 2016, nie zrobił tego Hedman, ciągnący wespół z Bishopem ekipę z 2015, nie zrobił tego Wasiliewski, ale najgorsze jest to, że nie zrobił tego ten, od którego jest to wymagane: Steven Stamkos. Tak jest: kapitan Tampy po raz kolejny zniknął, kiedy był najbardziej potrzebny. ,,Nie było go” w serii z CHI w 2015, nie było i teraz. Jego vis-à-vis wyraźnie wygrał ten ,,pojedynek kapitanów”.
Tak, jak to już zostało napisane: Capitals górowali bezdyskusyjnie w każdym zwycięskim meczu, Lightning trzy spotkania, w mniejszym czy większym stopniu ale jednak wyszarpali.
Trochę mi żal Wasiliewskiego. Co jeszcze może zrobić bramkarz, kiedy jego koledzy nie są w stanie strzelić gola przez 7 kolejnych tercji?
Andriej od początku po grał solidnie i nic ponadto. Do pewnego momentu mi to nie przeszkadzało, bo drużyna zwyciężała. Zresztą, swego czasu pewien zespół ze stanu Illinois zdobył puchar, pomimo tego, że jego bramkarz nie wybijał się ponad solidność.
Tampie nie wyszedł na zdrowie fakt, że nie posiadali dobrego backupa (choć Domingue zagrał tę jedną tercję bardzo dobrze).
Na oko wszystkie elementy układanki były w miejscu. Czegoś jednak zabrakło. Najbardziej z tego wszystkiego boli mnie to, że Tampa miała w tym roku najsilniejszy skład od kilku sezonów (może tylko duet bramkarski z 2015 stał na wyższym poziomie) i zero kontuzji, a Capitals NAJSŁABSZY.
Okno na wygrywanie potrwa jeszcze przez co najmniej 5 sezonów, ale to miał być ten rok. Szkoda.
https://bracketchallenge.nhl.com/leagues/nhl-w-pl-1
Comments are closed.