Dziś druga część cyklu dotyczącego rankingu rosyjskich hokeistów, z podziałem na ich geograficzne „pochodzenie”.
Rosja dzieli się na obwody (46), republiki (22), kraje (9) i miasta wydzielone (3). Wolałbym mniej rozbudowany podział, niestety nie jest to koncert życzeń. Zawodnicy są strasznie rozproszeni, a ich liczba skrajnie różna w poszczególnych częściach składowych, toteż TOP będzie uzależniony od warunków. W mocniej zaludnionych miejscach TOP 5, w średnio zamieszkałych TOP 3, a w pozostałych 2, 1 bądź 0 – przy czym nie będę wymieniał właśnie tych obszarów, które nie wydały na świat zawodników NHL, aby nie ograniczać czytelności tekstu.
Pierwszą część możecie znaleźć klikają w poniższy link:
REPUBLIKI
Republika Baszkirii (Baszkortostan)
- Andriej Ziuzin
Utalentowany obrońca, ale nie na tyle utalentowany, żeby wybierać go z numerem dwa w drafcie. Andriej zwiedził aż sześć klubów w trakcie swojej kariery w NHL, a swój najlepszy hokej grał z Minnesotą Wild. Były z nim drobne problemy dyscyplinarne, które skłoniły jego drugą ekipę, Lightning, do oddania go. Zapoczątkowało to wielką wędrówkę Ziuzina, zakończoną w Chicago, a później – poza NHL – kontynuowaną w Rosji, Szwajcarii i Austrii.
- Aleksandr Siemak
Siemak prawdziwą petardę odpalił tylko raz – kampania 92/93 z Devils, 79 punktów i 37 bramek. Więcej niż w czterech pozostałych sezonach razem wziętych! Prawdziwy fluke year, rzadko spotykane zjawisko. Swój zmysł strzelecki odzyskał pod koniec przygody za oceanem, ale już nie w NHL, a w AHL. Notował doskonałe wyniki, a w barwach Chicago Wolves wybrano go nawet najlepszym zawodnikiem play-offów.
1. Igor Krawczuk
Być może starsi kibice pamiętają Canada Cup z 1987 roku i zwycięski gol Mario Lemieux po podaniu Wayne’a Gretzky’ego. Kanada wyjechała wtedy z kontrą trzech na jednego. Tym jedynym sowieckim zawodnikiem, który próbował bronić natarcia ataku gwiazd, był właśnie 21-letni wówczas Igor Krawczuk. Był defensorem z nie najgorszym przeglądem sytuacji na lodzie, solidnym we własnej strefie – w końcu miejsca w kadrze olimpijskiej nie przyznają za ładny uśmiech. Krawczuk zdobył złoto w 1988, a na kolejnych igrzyskach (1992) wybrano go do drużyny gwiazd turnieju. Do sukcesu na IO dorzucił złoto MŚ, brakło jedynie Pucharu Stanleya. Licznik spotkań NHL zatrzymał się u niego na dość niefortunnej liczbie – 699.
Republika Adygei (Adygeja)
- Nikita Kuczerow
Nikita niedawno dołączył do elitarnego grona zawodników z przynajmniej jednym stupunktowym sezonem. Osiągnięcie tym cenniejsze, że odniesione w czasach, w których bramkarze naprawdę bronią strzały posyłane w ich kierunku. Franchise RW, definitywnie TOP 5 graczy obecnej NHL.
Republika Udmurcji (Udmurcja)
- Fiodor Tiutin
Mnożą nam się ci reprezentanci formacji defensywnych. Tiutin nie był jednostką wybitną, był za to kimś, na kim zawsze można polegać, rzadko popełniającym błędy, wyważonym po obu stronach lodu, właściwie rozumiejącym, jakie są podstawowe zadania na jego pozycji, przydatnym w przewagach i osłabieniach. A takich obrońców w XXI wieku Rosja w NHL miała szczątkowe ilości. Najmilej wspominają go kibice Columbus Blue Jackets, w barwach których przez osiem lat stanowił trzon defensywy. Nie wiem, czy mieliśmy już oficjalną informację o zakończeniu kariery, ale Tiutin skończy w tym roku 35 lat i od ostatniego epizodu z Colorado Avalanche nie zakładał łyżew.
Republika Tatarstanu (Tatarstan)
- Denis Archipow
Jeden z wielu centrów, którzy przepadli w głębi NHL. Prawie 140 oczek w NHL nikt mu jednak nie odbierze. W Nashville Predators tworzył przyjemny atak z Martinem Eratem; był także najmłodszym graczem tej organizacji z dwudziestoma bramkami na koncie.
- Aleksandr Burmistrow
Miała być wielka (no, przynajmniej całkiem spora) historia, a wyszło wielkie nic. Burmistrow szybko obraził się na cały świat i NHL zwłaszcza, oficjalnie kończąc swoją karierę za oceanem. Nie odnalazł się w Winnipeg, nie odnalazł się w Arizonie, a na ostatniej prostej w Vancouver grywał już po 5-8 minut w meczu i frustracja wychodziła mu uszami. Dostawał szanse w różnych środowiskach, w żadnym się nie sprawdził i wrócił do Rosji przed ubiegłorocznymi świętami Bożego Narodzenia. Z Ak Bars Kazań zdobył niedawno Puchar Gagarina, ale w play-offach nie odegrał istotnej roli – gol i dwie asysty w 17 spotkaniach.
- Naił Jakupow
Bez względu na opinie, analizy, dyskusje i nawet bez względu na fakty, Naił Jakupow zawsze będzie miał ciepłe miejsce w moim organie pompującym krew. Wspaniały młody człowiek, z przeogromnym sercem do gry, zadziornością, zapałem i wiarą w to, że wreszcie uda mu się przełamać. Z tym większą rozpaczą oglądam jego poczynania w NHL. Naił zdaje się być najlepszym przykładem angielskiego powiedzonka „all tools but no toolbox”. Ma niemal wszystkie narzędzia do tego, aby stać się świetnym bramkostrzelnym skrzydłowym, ale nie ma skrzyneczki, w której mógłby te narzędzia w odpowiedniej konfiguracji poukładać.
Na lodzie nie walczy z przeciwnikiem, tylko z samym sobą. Nigdy nie wie co i w jakim momencie ma zrobić, jak się zachować, chociaż tak mocno chce posiąść tę umiejętność. Już sto razy mógłby wrócić do KHL, a mimo wszystko wciąż próbuje. Trudno powiedzieć, gdzie Jakupow wyląduje w sezonie 18/19, czy jakaś organizacja da mu szansę, czy on wciąż będzie chciał podjąć rękawicę. Wiem jedno – gdziekolwiek wyląduje, będę trzymał za niego kciuki jak za nikogo innego.
- Michaił Sergaczjow
Ten chłopak ma najkrótszy staż w NHL, a i tak nie zmienia to faktu, że z dużą dozą prawdopodobieństwa osiągnie zdecydowanie najwięcej spośród wyżej wymienionych. Mamy świeży materiał do analizy, bo zakończony sezon zasadniczy i trwające play-offy. Charyzmatyczny obrońca uwielbiający rywalizację, zaangażowany w poczynania zespołu na całej szerokości lodu, w tak młodym wieku potrafiący zrobić różnicę. Tampa zrobiła interes życia wyrywając go z Montrealu.
OBWODY
Obwód moskiewski
- Andriej Markow
Była już mowa o obrońcach kompletnych – Markow w swoim prime time był jednym z nich. Żadnego indywidualnego wyróżnienia nie przytulił, próżno było natomiast szukać w jego grze jakichś luk czy niedociągnięć. Filar i ostoja defensywy Canadiens przez grubo ponad dekadę. Inteligentny i pracowity. Bez oszałamiającej postury wiedział, w jaki sposób zagrać ciałem na przeciwniku, doskonale odczytywał jego intencje w ataku. Z gracją posyłał krótkie podania, jak i te na całą szerokość tafli. Nie obcy mu był silny strzał z niebieskiej. Nawet teraz, mając prawie 40 lat, mógłby z powodzeniem wskoczyć do drugiej linii obrony przeciętnej drużyny NHL. Razem z omawianym wyżej Burmistrowem sięgnęli po Puchar Gagarina. W Kazaniu Markow zostanie jeszcze rok, po czym zapewne zakończy udaną karierę. Trzeci w punktacji kanadyjskiej wszystkich rosyjskich obrońców z naszej ligi – 572 punkty.
- Wiaczesław Kozłow
Skrzydłowy, którego kariera mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej albo co gorsza w ogóle się nie potoczyć, a to ze względu na wypadek samochodowy w którym uczestniczył na samym jej początku. Kozłow zderzenie z ciężarówką przeżył, jego kolega, Kiriłł Tarasow – również hokeista – nie miał takiego szczęścia. Wiaczesław odniósł liczne obrażenia, w tym głowy, ale z powodzeniem wrócił do hokeja. Wchodził w skład The Russian Five, czyli ekipy składającej się z pięciu Rosjan (Kozłow, Larionow, Fiedorow, Fietisow, Konstantinow), która zapewniła drużynie Red Wings Puchar w 1997 i w nieco zawężonym składzie rok później. Kozłow był jej ważnym elementem, uchodził za specjalistę od rzutów karnych, w grze 5 na 5 radził sobie zarówno jako strzelec, jak i jako rozgrywający – chyba nawet z większym powodzeniem. 853 punkty w NHL i prawie 1200 rozegranych meczów. Prywatnie jest wujkiem Władisława Namiestnikowa – nowego nabytku Rangers.
1. Igor Łarionow
Wyborowy two-way C wygrał w swojej karierze wszystko, co było do wygrania – wielokrotnie (3x Puchar z Red Wings, 2x złoto olimpijskie, 4x MŚ). Jak większość utytułowanych kolegów, swój prime time święcił w Rosji, do NHL wyruszył jako pan z trzydziestką na karku, a mimo tego wyrobił solidną markę. Nie do zatrzymania na arenie międzynarodowej.
Obwód czelabiński
- Jewgienij Kuzniecow
W obwodzie czelabińskim urodziło się wielu hokeistów, których umiejętności można opisywać wyrażeniami z przedrostkiem „naj”, z góry przepraszam za nadużycia. Kuzya ma największego skilla w ekipie Capitals i jednego z największych w całej lidze. Oglądanie go w akcji to czysta przyjemność i każdy, kto uważa inaczej, chyba nie za bardzo wie, w czym tkwi piękno tego sportu. Powinien przejąć pałeczkę po weteranach i to wokół niego można zacząć budować coś nowego. Wybitny specjalista od prowadzenia krążka, podań zza pleców, brawurowych dryblingów, zone entries (zwłaszcza w PP) oraz odpadania w drugiej rundzie play-offów.
- Artiemij Panarin
Przyjechał do Chicago i z miejsca stał się gwiazdą, która wydatnie przyczyniła się do takich a nie innych osiągnięć Patricka Kane’a. Na deser nagroda debiutanta roku. W drużynie Blue Jackets jego rola w zespole w połączeniu z niewyobrażalną wręcz eksploatacją przyprawia o ciarki. W trwających play-offach Capitals po czasie znaleźli na niego receptę (jest o to znacznie łatwiej, kiedy drużyna posiada tylko jednego gracza ze światowego topu), ale nie mniej istotny był fakt, że Panarina dosłownie zarzynano, dublując jego zmiany i serwując TOI porównywalny z obrońcami pierwszej pary. W końcówkach ostatnich dwóch meczów serii Artiemij oddychał rękawami. W trzech dotychczasowych sezonach NHL nie zszedł poniżej 70 punktów i jeszcze długo poniżej tej granicy nie zejdzie.
- Siergiej Makarow
Następny z dość licznej gromady zawodników, którzy za oceanem pojawili się dopiero po 30. roku życia. Zasada przyznawania nagrody Calder Memorial Trophy dla najlepszego pierwszoroczniaka została zmieniona właśnie ze względu na Makarowa. Siergiej zdobył to trofeum w wieku 31 lat po 86-punktowej kampanii w Calgary Flames. Od tamtego momentu aby kwalifikować się do zdobycia tej nagrody, trzeba mieć mniej niż 26 lat. Makarow w NHL spędził sześć pełnych sezonów, notując 384 oczka w 424 meczach.
W swoich złotych latach był dominatorem krajowego podwórka, w sowieckich rozgrywkach punktował 710 razy w 519 potyczkach, co daje średnią PPG na poziomie 1,37! Wielu historycznie lepszych sowieckich zawodników może mu pozazdrościć takich cyferek. Dziewięć razy przewodził lidze w liczbie zdobytych punktów, trzykrotnie wybierano go najlepszym zawodnikiem. Demolował konkurencję na największych światowych imprezach: osiem (!) razy zdobywał tytuł mistrza świata i w stu meczach tej rangi zapisał 124 punkty! Ma także dwa złote medale olimpijskie, na obu imprezach grał pierwsze skrzypce. Jeden z najskuteczniejszych prawoskrzydłowych w historii rozgrywek międzynarodowych. Rok temu włączony do Galerii Sławy Hokeja.
- Siergiej Gonczar
Statystycznie najlepszy rosyjski obrońca w NHL – 811 punktów. Jego 220 bramek to także najlepszy rezultat wśród zawodników na tej pozycji, aczkolwiek maszyną do zdobywania goli był w pierwszych latach swojej długiej i pięknej kariery. 1301 rozegranych spotkań, a więc o ponad 200 więcej od następnego w tym rankingu Aleksieja Żytnika. Dysponował lepszym strzałem z nadgarstka aniżeli „z klepy”, co w przypadku obrońcy jest rzadziej spotykanym zjawiskiem. Pomimo najwyższej klasy umiejętności ofensywnych i dość wyrazistej gry w defensywie nigdy nie był nominowany do Norris Trophy; najwyżej w tym zestawieniu uplasował się na czwartej pozycji. W każdej drużynie, której barwy reprezentował, uznawano go za największy autorytet i człowieka, od którego można się wiele nauczyć. W dorobku ma jeden Puchar z Penguins będący piękną nagrodą za tyle lat gry i występów na najwyższym światowym poziomie.
- Jewgienij Małkin
Gdybym na decydującą o Pucharze Stanleya serię play-offów miał wybrać znajdujących się w szczytowej formie, w najlepszym momencie swoich karier, Sidneya Crosby’ego bądź Jewgienija Małkina, w 10 na 10 przypadków wybrałbym Rosjanina. Nie dlatego, że nie lubię Kanadyjczyka, nie dlatego, że chcę podważyć jego nieprzeciętny talent. Po prostu kiedy Małkin jest w transie, żaden inny zawodnik nie może się z nim równać. Zdobył wszystko, co możliwe indywidualnie i drużynowo. Kiedy zakończy karierę, będzie numerem 2 albo nawet 1 na liście wszech czasów rosyjskich zawodników w NHL.
Obwód swierdłowski
- Aleksiej Jaszyn
Historia znana i wielokrotnie powielana. Od czasów monstrualnego dziesięcioletniego kontraktu Jaszyna z Islanders, który został przez Wyspiarzy wykupiony, kluby nieco rozważniej obchodzą się z pieniędzmi. Swoją drogą fajna sprawa – przejść na emeryturę w 2012 roku, a jeszcze przez trzy kolejne lata dostawać od Islanders pieniądze. Jaszyn był obłędnym centrem, niestety kontuzje i chwilami mocno wątpliwe zaangażowanie nie pozwoliły mu utrzymać się w lidze.
https://www.youtube.com/watch?v=MdojLkLDNl4
Jego rezultaty punktowe mogłyby wskazywać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale od zawodników jego formatu oczekiwało się najwięcej bez względu na okoliczności. Miał być twarzą organizacji na długie lata i nic z tego nie wyszło. Sprawował funkcję kapitana zespołu na pełen etat jako pierwszy Rosjanin w historii. 781 punktów w 850 meczach NHL. Wspaniałych występów z Ottawy nigdy jednak w Nowym Jorku nie powtórzył.
- Nikołaj Chabibulin
Bramkarzy omawianej narodowości w NHL zbyt wielu nie było (choć zdaje się, że nadchodzą dobre lata wraz z zaciągiem fantastycznych młodych goalies z Rosji), należy więc akcentować ich obecność w historii ligi. Chabibulin został pierwszym rosyjskim bramkarzem, który sięgnął po Puchar Stanleya (z Lightning w 2004 roku). W decydującej fazie rozgrywek zanotował 1,71 GAA i 93,3 SVS%, cztery czyste konta (w tym aż trzy w pierwszej rundzie – wyrównany rekord NHL). Statystycznie miał tylko jeden lepszy sezon, a w żadnych innych play-offach już tak nie błyszczał. Czterokrotny uczestnik meczu gwiazd. Bramkarz numer jeden Bolts, Blackhawks i Oilers. W ostatnich latach gnębiony przez kontuzje, jego skuteczność znacznie zmalała. Żaden inny rosyjski bramkarz nie rozegrał tylu spotkań – 799. 334 zwycięskie batalie na koncie, przegrywał niemal tyle samo razy – 335.
- Pawieł Daciuk
Jeden z najlepszych centrów two-way w historii hokeja, prawdziwy perfekcjonista i profesor. Kolekcjoner tytułów wszystkich rozgrywek. Wszystkich, bo dopiero na zakończonych igrzyskach dołożył drużynowe złoto. W Detroit będą musieli długo czekać na kogoś choćby podobnego, bo zawodnika o takiej specyfice nie będą mieli już nigdy.
Obwód samarski
- Wiktor Kozłow
Dość uniwersalny zawodnik, potrafiący zagrać zarówno na pozycji centra, jak i na skrzydle. Zbudowany jak rasowy power forward, nie sprawdzał się do końca w swojej roli. Zresztą nie on pierwszy i na pewno nie ostatni, jeśli mówimy o zawodnikach potężnej postury nieumiejących właściwie z niej korzystać. Pojeździł trochę po Ameryce, był członkiem organizacji Sharks, Panthers, Devils i Capitals, najlepsze wyniki notując na Florydzie (70 punktów w 99/00). Jego ostatnim przystankiem był Waszyngton i jako fan stołecznej drużyny wspominam go bez grymasu na ustach. W dwóch sezonach stanowił ciekawe uzupełnienie głębi składu i choć już przeraźliwie wolno jeździł na łyżwach, dokładał spory zastrzyk punktów. Łącznie zgromadził ich w NHL 537.
https://www.youtube.com/watch?v=aWqz77t9pVI
- Siemion Warłamow
Z Warłamowem to jest tak, że kiedy tylko nabiera rozpędu, doznaje kontuzji i jego występy są jedną wielką sinusoidą. Ogromny talent, ale nie jestem pewien, czy kiedykolwiek uda mu się ustabilizować formę. Całkiem niedawno skończył 30 lat, oby trójka z przodu przyniosła mu więcej szczęścia w grze; Colorado musi mieć bramkarza numer 1 z prawdziwego zdarzenia, a Warłamow ma wszelkie predyspozycje, aby nim się stać – problem w tym, że same predyspozycje często nie wystarczają.
- Ilja Bryzgałow
Jeden z najzabawniejszych zawodników, jakich ta liga miała w swoich szeregach. Ludzi z takim nastawieniem do życia mamy obecnie deficyt. Można było (w zasadzie to wciąż można) nie lubić Philadelphii Flyers, ale jak można było nie lubić złotoustego Ilji Bryzgałowa? Gdziekolwiek się nie pojawiał w mediach, uśmiech momentalnie gościł na twarzy. Bramkarzem był świetnym, ale momentami okropnie nierównym. Swoje wpadki często komentował w zabawny sposób. Potrafił zmobilizować się po fatalnym meczu i kilka kolejnych zagrać na miarę zwycięzcy Vezina Trophy. Jako backup Giguera zdobył z Anaheim Ducks Puchar Stanleya. Odniósł 221 zwycięstw i poniósł 162 porażki na taflach NHL.
1. Aleksiej Kowalow
Wielu sympatyków hokeja uważa go za najlepszego stick-handlera NHL. Rzeczy, które robił z krążkiem na niewielkiej przestrzeni czy zestaw sztuczek w pojedynkach jeden na jednego wprawią w zachwyt nawet osoby na co dzień nieoglądające hokeja. Zawsze podobał mi się też jego elegancki styl jazdy na łyżwach, a strzałem z nadgarstka pokonywał bramkarzy z każdego miejsca na lodzie. Aleks lubił wybierać sobie mecze, w których opłaca mu się grać i takie, które może przespać. Kiedy przesypiał to przesypiał, a kiedy wrzucał piąty bieg, przeciwnicy nie wiedzieli, co się dzieje.
Swój jedyny Puchar wygrał z Rangers na początku kariery (93/94). Nawet jako nastolatek dał popis w play-offach – 21 punktów. Zdecydowaną większość kariery spędził w Pittsburghu i Montrealu. W obu organizacjach był i wciąż jest ulubieńcem fanów. Był czynny zawodowo aż do 41. roku życia, ostatni sezon rozgrywając w szwajcarskim EHC Visp (2014) i będąc kluczowym zawodnikiem w zdobyciu mistrzostwa. W 2016 wrócił jeszcze na chwilę w charakterze gracza w tych samych barwach i zdobył 10 punktów w 11 meczach. Jest liderem wśród wszystkich sowieckich/rosyjskich zawodników pod względem liczby występów w NHL – 1316. Również jako pierwszy gracz z tych stron został wybrany w pierwszej rundzie draftu (numer 15 w 1991 roku).
Obwód pskowski
- Siergiej Fiodorow
Człowiek-instytucja w Rosji. Póki co wciąż lider klasyfikacji punktowej, prześcigną go niebawem Aleks Owieczkin i Jewgienij Małkin. Jedyny zawodnik w historii NHL, który wygrał nagrodę dla MVP rozgrywek (Hart) i wyróżnienie dla najlepszego w defensywie zawodnika linii ataku (Selke) w tym samym roku. Reszta biografii dostępna dla wszystkich w Internecie.