Parę dni temu mieliście okazję przeczytać mój tekst na temat sprawiedliwości (a raczej jej braku) w kalendarzu NHL (tekst dostępny tutaj). Wielu z Was temat zaciekawił, ale pojawiły się też głosy, że tekst był zbyt krótki, więc dziś nadrobimy te zaległości. Przed Wami poszerzona analiza i prezentacja nie tylko sytuacji w Kalifornii (drużyny ANA, LAK i SJS), ale i kalendarza gier dla całej ligi. Tytułem przypomnienia dodam tylko, że na tapetę bierzemy tylko takie mecze, gdy nasz rywal ma w nogach rozgrywany dzień wcześniej mecz w innej hali NHL. Inaczej, krótko mówiąc analizujemy kalendarz pod kątem odpowiedzi na pytanie „ile spotkań we własnej hali dana drużyna-gospodarz gra w całym sezonie regularnym mając za rywala drużynę grającą w systemie back-to-back (tj. 2 mecze w ciągu 24h)”.
W poprzednim tekście obroniłem za pomocą twardych liczb tezę, że jeśli chodzi o zachodnie wybrzeże Stanów to najbardziej uprzywilejowani są Królowie z Los Angeles. Z 41 spotkań, które rozgrywają oni w tym sezonie w Staples Center aż w 19 przypadkach dostają na tacy rywala, który dzień wcześniej też uganiał się na lodzie za krążkiem. To praktycznie połowa z rozgrywanych u siebie spotkań! Ich rywale zza miedzy, czyli Ducks mają 12 takich spotkań, co jest też nie najgorszą (oczywiście z punktu widzenia tylko i wyłącznie Ducks) sytuacją. Ciekawie robi się, gdy spojrzymy na kolejny team ze słonecznej Kalifornii – Rekiny z San Jose grają tylko 7 takich spotkań. Dysproporcja jest moim zdaniem olbrzymia. A jak ma się sytuacja w innych drużynach?
Zanim zdradzę Wam dokładne liczby dla każdego z zespołów z osobna, zadam najpierw pytanie – zróbcie przerwę w czytaniu i zastanówcie się chwilę… Macie może na myśli innego „podejrzanego” w typie LAK? Jakiś inny team, na który liga patrzy łagodniej przy układaniu kalendarza NHL? Podpowiadam – to musi być
__________________________________
Aby czytać dalej
Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.
Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 30 dni | 22 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 90 dni | 50 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 180 dni | 90 zł |
To się czyta!!! Gratulacje:)
Rzeczywiście coś jest na rzeczy. Szybkie podliczenie 3 lat zaprezentowanych w artykule daje nam taką kolejność jeśli chodzi o czołówkę tej wyliczanki:
1. LAK – 48!!!
2. CHI, CAR – 43
3. ANA, NYR – 41
4. DET – 39
5. EDM – 36
6. ARI – 34
Ja rozumiem że Blackhawks są w czołówce bo godzą się na notoryczne zapchanie dziury w „zimowym klasyku”, więc dajesz coś to masz. Jednak inni nie dają nic a są faworyzowani.
Znowu spisek ligi : ))
Kings nie dość, że uprzywilejowani to dodatkowo pogrąża ich fakt, że ich maskotka w windzie łapie za pośladki pracownika restauracji! :))
A tak serio to sprawdziłem ile razy drużyny z Kalifornii same grają w tym sezonie mecze back-to-back. Tu sytuacja wygląda tak: Sharks-14, Kings-13, Ducks-11. Różnice nie są duże, ale znowu najgorszy grafik dla Sharks.
Super tekst. Kawał dobrej roboty.
Wiadomo coś o tym by pokrzywdzone ekipy wnosiły jakieś zażalenia co do kalendarza?
Świetny tekst.
Inna sprawa dla bieżących rozgrywek. Drużyny ze Wschodu mają w trakcie sezonu dwa standardowe grupy na Zachód – Kalifornia oraz zachodnia Kanada. Terminarz jest tak ułożony, że w tym sezonie wycieczka do Kalifornii jest dla wschodnich drużyn dużo trudniejsza niż wyjazd do Alberty/Kolumbii Brytyjskiej – 38 meczów b2b vs 23. W poprzednich latach było to bardziej wyrównane – 36 vs 35, 37 vs 34. Zawsze dla Cali, ale różnice kosmetyczne. Wygląda więc, że tegoroczne wahnięcie jest przypadkowe.
Dokładnie. B2B games gra się najczęściej w miejscach leżących blisko siebie, najlepiej jeszcze aby nie trzeba było wsiadać do samolotu. Stąd Kings i Ducks zawsze będą w sumie miały dużo takich gier (19 LA w tym roku i 18 ANA w ubiegłym). Sharks to też niby Kalifornia ale jednak kawał drogi. Dystans z LA do Bay Area jest sporo większy niż z Bostonu do Nowego Jorku.
Także południe Kaliforni jest uprzywilejowane podwójnie:
– dwa kluby leżące bardzo blisko siebie i jednocześnie w odległości od reszty ligi;
– mnogość zespołów na wschodzie, którym po prostu jest wygodnie zagrać dzień po dniu i szybciej wrócić do domu.
Zachodnia Kanada jest w trochę gorszej wystuacji, bo nawet z Calgary do Edmonton jest spory kawałek i związana z tym przeprowadzka.
Za to na wschodnim wybrzeżu jest tyle ekip, że nie ma ciśnienia żeby wszystkie zaliczyć za jednym razem.
Tekst ciekawy.
Comments are closed.