Szukając organizacji, która zrobiła w mijającym sezonie największy krok do przodu, trudno byłoby nie wskazać Florida Panthers. Zespół z Florydy zanotował niewiarygodny punktowy progres w stosunku do kampanii 14/15, po latach wrócił do playoff, a przekraczając barierę 100 punktów wykręcił jeden z najlepszych wyników w swojej historii. Dlaczego dziś piszemy właśnie o Kotach, które teoretycznie w wielkim spokoju powinny relaksować się na florydzkich plażach i polach golfowych? Ano dlatego, że w cieniu playoffowych wydarzeń właściciele klubu przeprowadzają krwawą rewolucję w pionie sportowo-organizacyjnym.

Wydawałoby się, że po tak udanym sezonie wszyscy powinni poklepać się po plecach, pogratulować sobie dobrze wykonanej roboty i z czystym sumieniem przygotować się do kolejnych rozgrywek. Tymczasem szefowie klubu – właściciele Doug Cifu, Vinny Viola oraz ich prawa ręka Peter Lukko postanowili praktycznie zaorać to, co udało się wyhodować przez ostatnie lata. Dale Tallon, dotychczasowy menedżer, który jeszcze w styczniu podpisywał nową wieloletnią umowę, został awansowany na prezesa do spraw sportowych (tylko czy to na pewno awans?).

Jego funkcję objął Tom Rowe, do niedawna… trener na farmie klubu w AHL.  Według Petera Lukko to Dale Tallon wciąż ma mieć ostateczny głos w sprawie ewentualnych wymian, lecz odsunięcie go od codziennego, bieżącego życia drużyny nie wygląda na głos poparcia. Po tej zmianie poszło już „z górki” – nowy menedżer podziękował za pracę wieloletniemu asystentowi trenerów Johnowi Maddenowi, który od lat odpowiadał za defensywę i grę w osłabieniu. Z klubu wyleciał również Mike Dixon, od 11 lat zajmujący się logistyką oraz dwaj „equipment managers”, Chris Scoppetto i Chris Moody. Wreszcie posadę stracił również Scott Luce, szef skautingu, pracujący w Panthers od 14 lat. O co chodzi?

Na pierwszy rzut oka szereg zmian zachodzących w organizacji z Florydy nie ma najmniejszego sensu. Gdzie jest więc haczyk? Otóż właściciele klubu są zafascynowani szeroką pojętym ruchem analytics, czyli – w uproszczeniu – oceną zawodników za pomocą statystyk, liczb, tabelek. W grudniu jako konsultantów zatrudniono panów Cama Lawrence’a i Josha Weissbocka, twórców PCS – Prospects Cohort Success – narzędzia, dzięki któremu można porównać dzisiejszych juniorów do juniorów sprzed lat i ocenić, jakie mają szanse na karierę w NHL.

Tłumacząc to na przykładzie: w lidze WHL gra 18-letni lewy skrzydłowy, zdobywca 35 goli i 40 asyst, 190 wzrostu, 90 kg. Co z niego wyrośnie? Dzięki mozolnej pracy wymienionej dwójki można to historycznie zbadać, sprawdzić, jak później w karierze radzili sobie zawodnicy o identycznej charakterystyce. Brzmi ryzykownie? Rewolucyjnie? To się jeszcze okaże, jednak Panthers ochoczo wskoczyli na okręt i płyną pod banderą PCS.

Zwolnienie najważniejszego człowieka w klubowym skautingu oczywiście ma z tym wielki związek – skoro szefostwo chce draftować na podstawie nowego programu, to nie może odpowiadać za to człowiek podważający „dobrą zmianę”.  A tak z pewnością było, Scott Luce był skautem w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Tyle, że ostatnie decyzje draftowe Kotów były wręcz bezbłędne. Czy zmiana akurat w tym aspekcie ma większy sens? Jakiejkolwiek logiki na pewno pozbawione są decyzje o rozstaniu się z wieloletnimi pracownikami wymienionymi powyżej, skoro w żaden sposób nie odpowiadali za sportową filozofię zespołu.

Cóż, takie prawo właściciela. My możemy jedynie dziwić się, dlaczego podjęto tak drastyczne kroki akurat w tym momencie. Przecież Panthers wreszcie wyszli na prostą, wrócili do playoff, a w większości młody i utalentowany skład kapitalnie rokuje na najbliższe lata. Całkowita rewolucja w sposobie myślenia byłaby akceptowalna w – dajmy na to – głęboko przebudowującym się Buffalo czy w Edmonton, gdzie wszelkie inne środki już zawiodły, ale w Panthers? Oby lepsze nie okazało się być wrogiem dobrego…