AH
Pierwszym finalistą Konferencji Zachodniej zostali St. Louis Blues. Ekipa ze stanu Missouri rozgromiła Dallas Stars w meczu numer siedem 6:1 i awansowała na ten etap rozgrywek po raz pierwszy od 2001 roku. Spotkanie było niemal rozstrzygnięte na półmetku, gdy Bluesmani prowadzili już 4:0.
Blues w ostatnich latach mieli przypiętą łatkę zespołu bez charakteru, który zawodzi gdy jest przyparty do ściany. W tej edycji rundy pucharowej dwukrotnie zadali kłam temu określeniu, wygrywając rywalizację pierwszej i drugiej rundy w siódmych meczach rozgrywanych pod ogromną presją. Podopieczni trenera Kena Hitchcocka wyeliminowali już obrońców mistrzowskiego tytułu Chicago Blackhawks i najlepszą ekipę sezonu zasadniczego na Zachodzie.
W finale Konferencji Zachodniej zmierzą się z San Jose Sharks lub Nashville Predators (do rozegrania w ich zmaganiach pozostał tylko decydujący mecz numer siedem).
EH
Czemu to jeden z najgorszych sposobów na pożegnanie sezonu? Porażka 1:6 i tak koszmarny mecz jaki zagrali Stars zaciera wrażenie i świadomość że to była siedmiomeczowa seria i to drugiej rundy play-off. Szkoda, bo Gwiazdy mimo że jednak zdecydowanie słabsze w tej parze (przecież mecz numer trzy także oddały 1:6) kilka lepszych chwil miały. Notując jednak tak wysokie niepowodzenie wpisują się do panteonu jednych z najgorszych domowych ekip w meczach numer siedem w historii NHL. Czy ktoś był gorszy? Tak:
1993: 0:6 Blues przegrali z Maple Leafs w Norris Division Final
2002: 0:7 Avalanche przegrali z Red Wings w siódmym meczu Konferencji Zachodnie
A najkrócej szukając w 2013 roku Washington Capitals przegrali 0:5 z New York Rangers w pierwszej rundzie play-off lokautowego sezonu. To był mecz w którym znakomicie bronił Henrik Lundqvist, kiepsko Braden Holtby i nie najlepiej Aleksander Owieczkin który zdobył się na tylko jeden strzał i aż 13 hits. Okazało się że to był pewien duży przystanek w historii tej konkretnej drużyny, rok później Capitals byli wciąż rozbici i nie weszli nawet do rundy pucharowej po czym zwolnili trenera Adama Oatesa i menadżera George McPhee.
AH
Robby Fabbri mając 20 lat i 110 dni został najmłodszym graczem NHL, który zapunktował trzykrotnie w meczu numer siedem rangi play-off. Całkiem nieźle jak na wczesny etap kariery picku numer 21 z 2014 roku. Młody ma na swoim koncie trzy gole i 10 asyst w 14 występach w tegorocznej rundzie pucharowej. Lepsze liczby wykręcił w ekipie Blues tylko Władimir Tarasienko.
To właśnie Fabbri otworzył wynik z Stars w meczu numer siedem i kto wie czy to nie była najważniejsza bramka. To była przewaga liczebna i została wykorzystana, gdy w podbramkowym „gąszczu” o kij więcej mogli dostawić St. Louis Blues. Był to kij Robby’ego Fabbriego tegorocznego debiutanta.