Krótko o tym, dlaczego nie do końca zgadzam się z Michałem.
Andrew Shaw, napastnik Chicago Blackhawks w meczu numer cztery pierwszej rundy fazy mistrzowskiej stracił panowanie nad sobą. Frustrację wyładował najpierw na Jay’u Bouwmeesterze rzucając go na bramkę. Późniejsze kroki popularnego Shawzy’ego były nieco mniej drastyczne, ale ostatecznie doprowadziły do kary pieniężnej i (co najważniejsze) zawieszenia.
Kanadyjczyk wpadł w furię. Nie zdarzyło się to zresztą po raz pierwszy, ale tym razem skierował swoją złość w stronę sędziów. Nie tylko uderzał kijem w pleksę, kiedy zajął miejsce w karcerze, ale też pokazywał pasiakom środkowe palce i wyzywał ich.
To, czego oczekuje od profesjonalnego hokeisty to chociaż trochę klasy. Nie są to przecież gimnazjaliści kopiący w piłę na orliku, którzy ubliżają sobie przy każdym potknięciu. Rozumiem, że różne rzeczy robi się lub mówi w ferworze walki, ale dużo bardziej od zwykłych obelg, rodem ze szkolnego boiska, doceniam ciętą ripostę. Taką, jak ta Kopecky’ego sprzed lat.
W przypadku incydentu sprzed kilku dni z niewiadomych powodów wszyscy skupili się na „homofobicznych” wyzwiskach ze strony Shawa. To, co należy zrozumieć – National Hockey League to twór biznesowy, marketing pełni tutaj ogromną rolę. Północnoamerykańska liga współpracuje z wieloma stowarzyszeniami ze środowiska LGBT i wychodzi w tej sytuacji na hipokrytów.
Wsparcie tego typu organizacji nie zamyka się przecież tylko na różnego rodzaju współorganizowanych eventach. Nie dziwi mnie więc w żadnym stopniu to, że Shawowi kazano przeprosić, by uratować twarz własną, jak i całej ligi. Tak samo było przecież, kiedy Tyler Seguin na swoim twitterze napisał, że „w Teksasie mieszkają tylko wysterylizowane byki i pedały”. Później bronił się rzekomymi hakerami, którzy mieli włamać się na jego konto tuż po ogłoszeniu transferu do Dallas.
Wiem, że jedyną reprezentacją środowiska LGBT w Polsce są takie cudowne twory, jak Robert Biedroń i Anna Grodzka, ale z pewnością, nawet w naszym kraju, są homoseksualiści, którzy oglądają hokej i to właśnie oni mieli prawo poczuć się obrażeni po obelgach rzucanych przez Shawa.
Inną sprawą jest to, czy napastnik Hawks zasługiwał na zawieszenie. Jako fan Jastrzębi nie powinnam zabierać głosu w tej sprawie, ale zadajmy sobie jedno pytanie – czy wyzwiska są gorsze od gestu podcinania komuś gardła? I tutaj muszę się zgodzić z Michałem, chęć utrzymania jednoznacznego wizerunku przez NHL i niejako polityka wplątuje się bez pardonu w grę, którą kochamy. Druga strona medalu jest jednak zupełnie inna – czy aby na pewno Shaw otrzymał karę za obelgi, może jednak zaważyły te środkowe palce skierowane w stronę sędziów?