1. Dziewięć wygranych z rzędu Tampa Bay Lightning, 11 zwycięstw z kolei Anaheim Ducks, 12 meczów bez porażki Nashville Predators. Która rekordowa seria w historii wymienionych organizacji jest dla ciebie najbardziej zaskakująca? Czy to powrót do normalności i zwiastun tego, co czeka nas w fazie play-off?

[wpdevart_poll id=”82″ theme=”1″]

Paweł: Najbardziej cieszy mnie seria Nashville Predators. Drużyna oparta na niesamowitej defensywie była w tym roku regularnie sprowadzana na ziemię przez fatalny okres Pekka Rinne. Na całe szczęście dla drużyny z Tennessee, ich uznany bramkarz przypomniał sobie jak porządnie zatrzymywać krążek. We wspomnianej 12 meczowej serii, Rinne wystartował w 10 z nich zaliczając fantastyczne statystyki. Rekord 7-0-3, średnia obron .936 i 1.97 straconych bramek na mecz. Bardzo się cieszę z tak poprawionej dyspozycji Rinne, ponieważ byłaby to ogromna szkoda, gdyby to właśnie tak ceniony zawodnik, był przyczyną porażek tego świetnie ułożonego zespołu. Predators z Pekką w takiej formie mogą zajść daleko w tegorocznych rozgrywkach o Puchar Stanleya.

Adrian: Byłem pod ogromnym wrażeniem gry Anaheim Ducks, którzy potrafili wygrywać na kilka różnych sposobów. Defensywny klincz? Gra w otwarte karty? Walka na special teams? Kaczory spisywały się w każdym scenariuszu. Warto zauważyć, że seria 11 wygranych nie wzięła się z niczego – od świąteczno-noworocznej przerwy są najlepszą ekipą NHL, legitymując się bilansem 25-4-3. Kapitalna sprawa, niedźwiedź wreszcie się obudził.

Michał: Podoba mi się to co robią Lightning, tym bardziej że nie mieli ani przez chwilę w tym sezonie żadnego wielkiego kryzysu (najdłużej trzy mecze bez punktów). Tyler Johnson może nie jest tym, kogo chcieli w nim widzieć dziennikarze robiący „hype” na indywidualne gwiazdy NHL, ale co z tego? Nikita Kuczerow jest jeszcze lepszy niż rok temu, Ondrej Palat tak samo dobry. Wciąż jest tam Stamkos, a świetne uzupełnienie stanowią Callahan, Filppula i Namiestnikow. Są też świetni zadaniowcy jak Paquette, Boyle. Ofensywa wciąż utrzymuje się w TOP10 ligi i jest bardzo dobrze zbalansowana co dobrze wróży na play-off, poprawić należy natomiast power play bo przy słabszym meczu może to być czynnik ratujący skórę, w tej chwili nie jest (26 w lidze).

Sukces ekipy z Florydy i brak jakiejś większej negatywnej passy w tej kampanii leży po stronie defensywy. Rok temu zachwycaliśmy się grą Hedmana i Stralmana, dobre defensywne zaplecze stanowią Coburn i Garrison. O sile defu świadczy też wskaźnik penalty kill na poziomie TOP10 ligi 83.7%. Może brakuje tylko jeszcze jednej postaci, która byłaby wstanie przemieszczać krążek żwawiej przez obie niebieskie, ale pamiętajmy też o doświadczeniu z play-off z zeszłego roku. Andriej Wasilewski dostał więcej startów i naturalnie nie będzie już takiej „paniki” gdyby Bishop miał zejść z posterunku z powodu kontuzji bądź gorszego dnia.

Jonga: Największym zaskoczeniem jest dla mnie seria w wykonaniu ekipy z Nashville. Na ten sukces składa się kilka niespodziewanie świetnie współgrających czynników.

Przede wszystkim, podejrzewałam, że dołek Rinne potrwa do końcu sezonu, ale Fin najwidoczniej szybciej ponownie uwierzył w swoje możliwości. Od wygranej z Bruins 18 lutego, kiedy to zatrzymał wszystkie strzały rywali, radzi sobie wyśmienicie. Peter Laviolette dał mu kolejną szansę, a doświadczony golkiper ją wykorzystał. Inna sprawa, że w kilku spotkaniach, w których Preds zapunktowali, w składzie nie było ich kapitana. Weber pauzował z powodu kontuzji, ale zespół z „Miasta Muzyki” poradził sobie wyśmienicie, pod nieobecność weterana defensywie świetnie liderował Josi.

Warto zatem zauważyć, że za aktualną serię „Drapieżców” odpowiada kilka czynników – solidna defensywa, odnowiony bramkarz i nieprzeciętna ofensywa. Swoje zrobiło też ściągnięcie z Ohio Johansena, 23-letni środkowy powoli radzi sobie coraz lepiej w nowej drużynie, w 26 meczach uzbierał 18 punktów.

Kojot: Zdecydowania mecze bez porażki Predators. Tak długa seria tak ultra-defensywnej drużyny jest zawsze dużo bardziej imponująca, niż seria takich karabinów na łyżwach jak Tampa Bay. Shea Weber i spółka wybitnie sobie radzą nawet w momencie, gdy bramkarz Pekka Rinne nie jest w stanie grać na swoim wysokim poziomie.

Mateusz: Dla mnie imponujące są ostatnie poczynania Ducks, tym bardziej że zdołali wyjść w świetnym stylu spod ogromnej presji jaka ciążyła na całym zespole i przede wszystkim na samym Boudreau, który dwoił się i troił przez długi okres. Władze Anaheim po prostu udzielili wielki kredyt zaufania wobec swojego podopiecznego, co w rezultacie zaczęło popłacać, a efekt to świetna forma i być może idealny wstęp do postseason dla Kaczek.

2. P.K. Subban, Jaromir Jagr, Ryan Nugent-Hopkins, Phil Kessel. To tylko niektóre nazwiska, których brakuje w pierwszych „szesnastkach” zespołów ogłoszonych na wrześniowy Puchar Świata. Nieobecność którego zawodnika jest w twojej opinii największą niespodzianką? Z drugiej strony: czyje powołanie najbardziej cię zdziwiło?

[wpdevart_poll id=”83″ theme=”1″]

Paweł: Oba przypadki mojego największego zdziwienia pochodzą z tej samej ekipy czyli ze składu Stanów Zjednoczonych. Nie rozumiem powołania do gwarantowanej 16 Justina Abdelkadera. Statystycznie jest to chyba jego najlepszy sezon w karierze, ale ten fakt pokazuje, że tak naprawdę nie jest zbyt dobrym zawodnikiem. 66 meczy z 34 punktami, jak do tej pory, to bardzo marny wynik jak na zawodnika regularnie grającego co najmniej 20 minut w każdym meczu, mającego stałe miejsce w powerplay. Mający troszkę gorszy sezon (jak na swoje standardy) Phil Kessel, posiada lepsze statystyki od powołanego Abdelkadera. Nie wiem jak mogli nie powołać tak dynamicznego gracza, potrafiącego zmienić oblicze meczu jednym zagraniem, wiedząc jak doskonale zagrał on na igrzyskach olimpijskich w Sochi. Był wtedy jednym z najlepszych zawodników swojej reprezentacji.

Adrian: Byłem przekonany, że do ścisłej czołówki amerykańskich hokeistów należy Justin Faulk. Obrońca Hurricanes od co najmniej 3-4 sezonów prezentuje niezwykle wysoki poziom, między Faulkiem, Suterem i McDonaghiem stawiam znak równości, a może nawet delikatnie skłaniam się ku graczowi Caroliny, tymczasem w składzie szybciej znaleźli się Ryanowie oraz John Carlson.

Na drugim biegunie widzę Careya Price’a. Uspokajam kibiców Montrealu: w normalnych okolicznościach ustalanie składu Kanady zacząłbym właśnie od niego, natomiast dziś nie mamy do czynienia z normalnymi okolicznościami. Umieszczanie długoterminowo kontuzjowanego gracza w wąskim składzie wygląda po prostu niegospodarnie. Szefostwo reprezentacji zapewne wie wszystko o zdrowiu Careya i te informacje muszą być pozytywne, skoro już teraz się w nim znalazł, lecz czy nie macie wrażenia, że czerwcowy termin na dołączenie kolejnej „siódemki” do składu brzmiał idealnie w kontekście Price’a?

Michał: Nic mnie nie dziwi. Subban gra słabo, krytyka która na niego spadła w tym sezonie nie była przypadkowa lecz wręcz zasłużona. To nie ten sam gość co dwa lata temu, musi zrobić krok wstecz i pomyśleć nad swoją grą i aspektami, które trzeba w niej rozwinąć. Kanada ma szeroki wybór obrońców, a Subban przestał być specjalistą w ważnych dla defensora elementach. Jagr powiedział, że nie chce więc go nie ma. Nugent-Hopkins nigdy nie spełnił oczekiwań z jakimi wchodził do ligi, chyba rzeczywiście jest za mały i zbyt delikatny by być czymś więcej niż 2C w słabej ekipie. Kessel jeszcze się załapie do gry w drugiej turze, czemu nie ma go w pierwszej? USA ostatnie niewiele wygrywała na arenie międzynarodowej, być może przyszedł czas na zmiany w selekcjach i tak mamy Big Buffa i Abdelkadera kosztem kilku innych grajków.

Jonga: Trochę zdziwiło mnie pominięcie Nugenta-Hopkinsa, który kwalifikuje się jeszcze do składu North America, ale i tak młodzi mają fajną grupę, z którą trudno nie sympatyzować. Pozostali wyżej wymienieni rozgrywają bardzo przeciętne albo nawet po prostu słabe sezony i nie zasługują na miejsce na tej imprezie. Właściwie w każdej ekipie jest jakaś pominięta osoba, najbardziej chyba w oczy rzucił mi się brak Johna Klingberga u Trzech Koron.

Na plus zaskoczona jestem na pewno powołaniem Crawforda, który w końcu został doceniony. „Crow” gra w aktualnym sezonie pierwsze skrzypce w Chicago, niech was nie zwiedzie dorobek punktowy Kane’a. Według mojej opinii dosyć dziwnymi decyzjami wydają się powołania dla Abdelkadera, czy niedoświadczonego Donskoia.

Kojot: Teoretycznie powinienem się zdziwić Jagrem. Natomiast prawda jest taka, że to nie takie proste dostać się do kadry pepików – a ci na pewno chcą budować zespół w oparciu o zawodników, którzy nie skończą kariery za rok i nie mają już na karku ponad 40 lat. P.K. Subban – jego brak dziwi mnie jeszcze bardziej – i o ile czegoś nie wiem, to jest to decyzja co najmniej dziwna.

Mateusz: Właściwie każdy wyżej wymieniony gracz oprócz Jagra rozgrywa niezbyt udany sezon.  Przykładowo Subban ma na swoich barkach wszystkie bolączki defensywne Canadiens, a Kessel rozgrywa jeden z najgorszych sezonów w karierze pod względem dorobku punktowego, tak więc ciężko oczekiwać, by brak optymalnej formy w NHL przeobraził się w płynny rytm punktowy zawodnika w danej reprezentacji. Mimo wszystko brak w reprezentacji talentu pokroju Subbana trochę może dziwić.

3. Sezon zasadniczy wielkimi krokami zbliża się do końca. Coraz częściej przyglądamy się potencjalnym i najbardziej prawdopodobnym parom w play-off. Gdyby posteseason zaczął się dzisiaj, oglądalibyśmy takie hity jak Kings-Sharks, Stars-Blues, Rangers-Islanders czy Capitals-Penguins. Jaką ewentualna para w pierwszej rundzie zapowiada się według ciebie najciekawiej?

[wpdevart_poll id=”84″ theme=”1″]

Paweł: Z czysto kibicowskiej perspektywy, seria Capitals-Penguins byłaby dla mnie najbardziej soczystym kąskiem pierwszej rundy. Lekko zakurzona już rywalizacja dwóch wielkich tej ery, nabrałaby znowu zasłużonych rumieńców: Crosby vs. Owieczkin. Capitals muszą w końcu przełamać swoje postsezonowe fatum, szczególnie teraz gdy wydaję się, że są jak walec drogowy niszcząc wszystko co stanie im na drodze. Lecz taki pojedynek tylko pozornie mógłby się wydawać jednostronny z powodu rozstawienia #1 – Caps, #2 Wildcard – Pens. Od czasu zmiany trenera, Pingwiny są jedną z najlepiej grających ekip na wschodzie, a Capitals utrzymują przewagę zdobytą przez pierwszą część sezonu, obecnie grając już na trochę gorszym poziomie. Ta seria byłaby niezwykle wyrównana i mogłaby przynieść teoretycznie wielkie zaskoczenie.

Adrian: W tym sezonie zanosi się na naprawdę kapitalny układ par, praktycznie każda potencjalna zapowiada się znakomicie. Jeżeli jednak upatrywać hitu to chyba w serii Islanders-Rangers. Niczego nie ujmując rywalizacji Kings z Sharks czy Capitals z Penguins, jednak mam wrażenie, że ostatnimi czasy lekko się „przejadły”. Walka wewnątrz Kalifornii to świeża, niemal coroczna historia, a bitwa Owieczkina z Crosbym jakby straciła na intensywności. Tymczasem nowojorskie derby – głównie za sprawą rosnących w siłę Isles – odzyskują blask. Ostatnia seria w playoff odbyła się 22 lata temu: to przecież prehistoria!

Michał: California love. To co działo się w ostatnim meczu pomiędzy Ducks i Kings to jest miodek dla takiego niedźwiadka jak ja. Nie inaczej będzie w konfrontacji Sharks z Kings, tym bardziej że nie wykluczam iż Rekiny nie zadławią się już tak jak w poprzednich latach. W teorii nie zmieniło się u nich zbyt wiele, ale team potrafiący tak często wygrywać na wyjazdach będzie groźny w serii play-off. Weterani też działają na plus, wiemy że to zgrana paczka, więc Kings zostaną zmuszeni do gry na wysokich obrotach, a wtedy zawsze dają wielkie show.

Jonga: Derby Nowego Jorku to zawsze fajna sprawa, ale w tym zestawieniu postawiłabym na kalifornijski pojedynek. Na pewno chętnie pooglądałabym potyczkę na zachodnim wybrzeżu. Fani Sharks do teraz pamiętają o sławetnym powrocie Kings z 0-3 i na pewno liczą na zemstę, sporo przecież czekali na taką okazję.

Kojot: Ze względu na bycie fanem Yotes – najbardziej będzie mnie boleć i jednocześnie interesować seria Kings-Sharks. W tym zestawieniu będę trzymać kciuki za Rekiny, któe w perfekcyjnym świecie nakopią królewskim do czterech spotkań. Seria Rangers-Islanders będzie równie smakowita – być może nawet bardziej – a w razie zwycięstwa Islanders, w Nowym Jorku chyba nastapi masowa egzekucja całego składu Rangers.

Mateusz: Zacznę od tego, że przeważnie najciekawsze mecze rozgrywane są właśnie w tych początkowych rundach, a im dalej, tym jakość spada i zaczyna brakować paliwa, chyba że mamy do czynienia z klasykami pokroju Blackhawks-Kings. Z wymienionych par w mojej opinii najciekawiej prezentowałoby się starcie Kings-Sharks. Oba zespoły po absencji w PO z zeszłego sezonu dostali wiatru w żagle. Kings powrócili na podium pod względem faworytów, jednak Sharks grają ostatnio bardzo skuteczny hokej, gdzie pierwsze skrzypce pełnią weterani pokroju Thorntona czy Pavelskiego i jeśli tylko znajdą sposób na poprawienie postawy we własnej hali, to z pewnością będzie emocjonująca i długa seria.

4. Persona non grata – Ilja Kowalczuk chce wrócić do NHL i grać, Jonathan Drouin obecnie nie chce albo chce – sam nie wie i zmienia zdanie. Który z tych zawodników stanowiłby lepsze wzmocnienie w Twoich oczach?

[wpdevart_poll id=”85″ theme=”1″]

Paweł: Ilja Kowalczuk to cały czas bardzo duże nazwisko. Niestety czytając raporty z jego gry w KHL, jego umiejętności i produkcja punktowa to już nie to samo co 10 lat temu. Musimy pamiętać że to już 32 letni zawodnik z ogromną liczbą kilometrów na liczniku. I to bardzo ciężkich kilometrów. Sam fakt, że został odsunięty od drużyny pokazuje, że jego trener nie uważa by był on niezbędnym elementem układanki z Sankt Petersburga. Natomiast Drouin to 20-to letni prospekt o bardzo dużym potencjale. Trudno wyrokować jak potoczy się kariera banity z Tampa Bay. Możliwe że spokornieje, dorośnie i odnajdzie swoją pewność siebie z czasów dominacji w Halifax w QMJHL. Równie dobrze może to być kolejny przypadek niespełnionego talentu, nie byłby to pierwszy przypadek w długiej historii NHL. Jednak będąc na miejscu GMów, bardziej był się skłaniał w kierunku młodego zawodnika, niż weterana na równi pochyłej, z którego być może już nic się nie wyciśnie.

Adrian: Ilja to już NHL-owa przeszłość. Powątpiewam, by prawne oraz ekonomiczne lawirowanie, którego będzie wymagało przywrócenie Kowalczuka do NHL, było grą wartą świeczki. Co nie zmienia faktu, iż jako fan kreatywnych menedżerów chciałbym doświadczyć powrotu Rosjanina do Ligi, jestem niesamowicie ciekaw, jak udałoby się obejść wciąż obowiązujący kontrakt Ilji z New Jersey Devils. Dużo prościej byłoby pozyskać Drouina, choć podejrzewam, że niedawny wybieg młodego zawodnika z bojkotowaniem treningów w AHL zapalił mnóstwo czerwonych lampek w menedżerskich głowach. Powiedzmy sobie szczerze – oba towary mają swoje usterki.

Michał: Jeśli miałbym team w przebudowie lub ją planował chciałbym mieć Drouina w swoich szeregach. Dać mu duże minuty gry i patrzeć jakie są z tego korzyści. Chłopak pokazał już charakterek i niewątpliwie pokaże  go ponownie niesiony też buńczucznym agentem, trzeba więc będzie dużo nad nim pracować przy okazji kolejnych kontraktów. Bridge deal to maks co chce dać menadżer w tego typu sprawach.

Czy w przypadku Kowalczuka jest lepiej? Pamiętamy jak „oszukał” przeznaczenie (NHL) uciekając do ojczyzny. Powrót po takiej przerwie od najlepszego hokeja na świecie jak podejrzewam będzie dla niego i jego pracodawcy rozczarowujący. Ale gdy ktoś szuka goli i jest poziom lub dwa od finałów o Puchar Stanleya to ten gracz jest dla niego. Halo czy słyszą mnie wszyscy Predators, Sharks, Red Wings i Panthers?

Jonga: Uciekinier i krzykacz? Jeśli poniosłoby mnie ego, powiedziałabym obu, że w moim składzie miejsca dla nich nie ma. NHL to jednak przede wszystkim interesy i myślę, że dla obu gdzieś znalazłaby się fucha. Kovalchuk to opcja na teraz, droga z pewnością, ale na pewno warta próby. Podczas gdy Drouin wydaje się być idealną opcją dla ekipy będącej w przebudowie.

Kojot: Nie wzmocniłbym nimi nawet organizmu chomika chorego na miażdżycę – a co dopiero drużyny. Co z tego, że fajne nazwisko i umiejętnośc zasilą twój zespół, skoro w zestawie dostajesz przerośnięte ego i zachowanie na poziomie upośledzonego 4-latka?

Mateusz: Kowalczuk to sprawdzona marka i za oceanem i tutaj w europie, podczas gdy Drouin to typowy przykład malkontenta, któremu nic nie pasuje. Oczywiście przez wielu uważany za nieokrzesany diament, który prędzej czy później znajdzie swoje miejsce. Mimo wszystko na dzień dzisiejszy większym wzmocnieniem byłby Kowalczuk, a Drouin to inwestycja na przyszłość, jednak prócz tworzenia wokół siebie narastających kontrowersji, jest jeszcze nie do końca wytestowany na tafli.

5. Trade Deadline za nami. Wiemy kogo poniosło, a kto dał za mocno po hamulcach. Może więc porozmawiajmy o tym co chcieliśmy zobaczyć a czego nie było nam dane ujrzeć. Jonathan Drouin, Radim Vrbata, Dan Hamhuis Loui Eriksson. Gdzie mogli by pasować, komu pomóc lub co zepsuć?

[wpdevart_poll id=”86″ theme=”1″]

Paweł: Cały czas największą zagadką, nie tylko tego trade deadline, lecz całego sezonu pozostaje w moim mniemaniu postawa Jima Benninga, GM Vancouver Canucks. Wydarzenia z końca lutego to tylko ukoronowanie dziwnych decyzji ekipy z BC. Dan Hamhuis w tym sezonie był, obiektywnie patrząc, najlepszym dostępnym obrońcą z kontraktem kończącym się po tym sezonie. Regularnie grający czołowe minuty, mobilny defensor, potrafiący skutecznie wyprowadzić krążek z własnej strefy obronnej. Uczestnik Olimpiady z 2014, patrz jeden z 8 najlepszych obrońców z kraju Klonowego Liścia, okiem Hockey Canada. Tak naprawdę mógłby się przydać w każdej ekipie, automatycznie wskakując do TOP 4, lub być Robinem w topowej parze dla swojego Batmana.

Jim Benning, w zasadzie wiedząc jak bardzo Hamhuis jest przywiązany do Vancouver, może zaryzykować że bez problemu przedłuży z nim kontrakt w lipcu. Jednak Orki są w tak niewdzięcznej sytuacji kadrowej, że nie wiadomo czym są: młodą prosperującą drużyną z przyszłością czy ekipą pełną weteranów, której okno na ostateczne zwycięstwo już minęło. Bardziej bym się skłaniał do drugiej opcji, w której priorytetem Benninga powinno być odmładzanie składu i pozyskiwanie aktywów na przyszłość. Taką możliwość dałby prosty transfer Hamhuisa, którego zapewne tak czy siak będą mogli podpisać po sezonie. W skrócie, sprytne i darmowe pozyskanie części na przyszłość. A tak pozostał z kończącym się kontraktem bez szans na awans do playoffów.

Adrian: Tuż po trade deadline skrytykowałem Vancouver Canucks, lecz z perspektywy czasu coraz mocniej zastanawiam się nad brakiem jakiejkolwiek aktywności Columbus Blue Jackets. Scott Hartnell, Fiodor Tjutin – te dwa nazwiska podobno były bardzo bliskie transferu. Dlaczego oba ruchy spaliły na panewce? To była przecież doskonała okazja do uporządkowania sytuacji płacowej, a może również pozyskania czegoś wartościowego w zamian… Pamiętajmy, że Kurtki wcale nie mają dużo luzu pod czapką płac. Ewidentnie zabrakło zdecydowania oraz jasno sprecyzowanego planu.

Michał: Uwolnienie obu podmiotów – Loui Erikssona od Boston Bruins i Boston Bruins od Loui Erikssona wyszłoby obu stronom na dobre. Nie twierdze że Eriksson w Bostonie gra źle, chodzi o to że gdy znów się nie uda zacznie się całkowicie niezasłużone obarczanie go winą za to że nie jest jak Seguin. Rzadko widuje się tak bezczelne i bezzasadne zarzuty tak długo po wymianie. Loui jest top six zawodnikiem do prawie każdego klubu w NHL, ale Niedźwiedzie skąpią mu grosza nie mając żadnego planu B.

Jonga: Drouin, jak zresztą już wyżej pisałam, mógłby wpasować się świetnie w każdy zespół, który jest w trakcie przebudowy. Vrbata może i jest przyjemnym dodatkiem, ale z pewnością nie jest wart ceny, jaką któryś klub zapłaci latem za jego usługi. Prawdziwymi perełkami tego trade deadline, które w końcu nie zmieniły pracodawcy, są właśnie Hamhuis i Eriksson. Usługami obrońcy zainteresowane było kilka ekip, w tym Blackhawks, którzy jednak zapełnili dziurę tańszym Ehrhoffem. Do transferu nie doszło, zobaczymy czy latem ktoś przygarnie tego defensywnego obrońcę. Eriksson to zupełnie inna sprawa, kolejka do jego agenta z pewnością ustawi się bardzo szybko i będzie długa, bowiem doświadczony napastnik mógłby grać w top six większości zespołów. Pytanie, czy Bruins pozwolą sobie na sypnięcie kasą, żeby go zatrzymać.

Kojot: Erikssona chętnie widziałbym w Kojotach – na dzień dzisiejszy stanowi on wzmocnienie gdziekolwiek się nie pojawi. Największym problemem w zestawieniu, oprócz zmiany pieluszek Drouina, będzie kontrakt Radima Vrbaty – Facet mocno się liczy jak na kogoś kto ma passę strzelecką mniej więcej raz na miesiąc , a w międzyczasie służy do zapchania miejsca w składzie.

Mateusz: Z pewnością Eriksson był jednym z najbardziej wyróżniających się nazwisk w całym zestawieniu, ale do końca nie wierzyłem że odejdzie z Bostonu podczas trade-deadline, tym bardziej że Niedźwiadki wciąż mogą zajść daleko. Po sezonie , w przerwie wakacyjnej – owszem i uważam , że wszechstronność Szweda w jego okresie świetności będzie idealnym uzupełnieniem ofensywnym dla większości zespołów. Kojoty? Wild? może Red Wings?