Piątą ofiarą trenerskich porządków w kampanii 19/20 został Peter DeBoer. Mający wielkie ambicje San Jose Sharks fatalnie rozpoczęli sezon. Co prawda szybko i efektownie zażegnali kryzys, lecz ostatnio znowu ich łódka zaczęła niebezpiecznie nabierać wody. Głównym winowajcą uznano doświadczonego szkoleniowca, który stracił pracę po ponad 4 sezonach spędzonych w Bay Area. Nad sprawą decyzji organizacji z Kalifornii pochyliliśmy się w duecie Adrian Kowal-Andrzej Kulasek. Przyjąłem niewygodną rolę adwokata diabła, za jakiego od pewnego czasu uchodził wśród kibiców DeBoer, Andrzej starał się przekonać sąd, że usunięcie Petera było koniecznością. Który z nas ma racę w sądzie nad PDB?
Prokurator Andrzej Kulasek:
„Dog-Boy to dobry quick” – stwierdził Sallow (grany, jak zwykle wyśmienicie, przez nieodżałowanego Rutgera Hauera) w postapokaliptycznym filmie „Krew bohaterów”. Rzecz w tym, że ów Dog-Boy doznał kontuzji eliminującej go co najmniej z dalszej kariery w brutalnym sporcie przyszłości podobnym do futbolu amerykańskiego. Dog-Boya musiała zastąpić Kidda (Joan Chen) i dopiero z nią w składzie załoga Sallowa mogła rzucić wyzwanie zawodowcom z Czerwonego Miasta.
Darujcie przydługi wstęp, ale oddaje on to, co działo się z San Jose Sharks ostatnimi laty. Pete DeBoer to nawet dobry trener. Ale z nim za ławką Rekiny utonęłyby w Czerwonym Mieście.
DeBoer jest znany z tego, że zaczyna wyśmienicie. W pierwszym roku pracy z New Jersey Devils doprowadził ich do finału Pucharu Stanleya. Kompletnie nieoczekiwanie, ze składem, który tego finału absolutnie nie gwarantował. W pierwszym sezonie w San Jose w 2016 roku także grał o najtrudniejsze na świecie do wywalczenia trofeum sportowe. I w finałach przeciwko szybkim Pittsburgh Penguins popełnił kosztowny błąd. Zestawił w jednej parze obrońców Romana Polaka i Brendena Dillona. Zabolało.
W 2018 Rekiny w pierwszej serii play-off zmiotły Anaheim Ducks, w czym istotną rolę odegrał wracający do składu Paul Martin, wiekowy obrońca, nazywany „Wookie Whisperer” – pomocnik Wookiego. Wookie to lodowiskowy przydomek Brenta Burnsa. Rzecz w tym, że to, co było dobre na wolnych i statecznych Ducks, nie mogło zadziałać przeciwko dynamicznym Vegas Golden Nights w kolejnej rundzie. Wszyscy o tym wiedzieli. Oprócz DeBoera. Znów zabolało.
Kolejnym grzechem zwolnionego niedawno trenera Sharks było notoryczne skracanie składu do piątki obrońców i dogrywanie meczu na pięciu defensorów właśnie. W zeszłym sezonie kuriozalnie wyglądał czas spędzony na lodzie przez Joakima Ryana, w tym „ulubieńcem” DeBoera był inny Szwed Tim Heed. Efekt – „zajeżdżanie” pozostałej piątki, rotacje w parach obrońców (to nigdy nie służy drużynie) i zestawianie ze sobą graczy grających tym samym nachwytem kija. Misz-masz.
Zarządzanie graczami to kolejna pięta achillesowa DeBoera, co zresztą wynikało z taktyki skracania składu. Symbolem tej nieszczęsnej praktyki jest wspomniany już Burns. Zdobywca nagrody Norrisa spędzał na lodzie sporo ponad 25 minut, grał i w przewadze i w osłabieniu, a że jest to gracz, którego wielkim atutem jest dynamika, pary do napędzania musiało w końcu brakować.
Kiedy Sharks przegrali finałową batalię z Pittsburgh Penguins w 2016 roku, w północnej Kalifornii zadeklarowano: technika i szybkość przed siłą i twardością. Dość zadymiarzy pokroju Mike’ów Brownów i Johnów Scottów.
Ale nie, jak mawia klasyk. Zgoda, Micheala Haleya sprowadził Doug Wilson, ale nie było nakazu, by wystawiać hokeistę niezbyt grzeszącego dobrą jazdą na łyżwach w miejsce Joonasa Donskoia. Tak, Fin miewał momenty przestoju, ale był graczem, który w kazdej chwili mógł zrobić z krążkiem coś niezwykłego, dalece pożyteczniejszego od Haleya. Nie. Donskoi wylatywał poza skład, bo – uwaga – DeBoer utrzymywał, że od strzelania goli ma pierwszy trzy linie. Czwarta formacja może robić inne rzeczy. O, wciórności!
Donskoi strzela teraz gole dla Colorado Avalanche. Tak, oczywiście gra w jednej formacji z Nathanem MacKinnonem ułatwia życie, ale w takim razie proszę mi pokazać trenera, który wystawiłby Haleya obok numeru jeden draftu z 2013 roku.
Generalnie DeBoer nie ufa młodym. W zeszłym sezonie szybko odstawił Anttiego Suomelę, o Aleksie True nie wspominając, w tym nie przekonali go ani Lean Bergmann, ani Danił Jurtajkin. Szkoda.
Osobną sprawą pozostają asystenci DeBoera. Numer jeden to Steve Spott, odpowiedzialny za grę w przewadze. Pod jego wodzą drużyna z Burnsem, Erikiem Karlssonem, Loganem Couture’em, Tomasem Hertlem i Timo Meierem (licząc poprzedni sezon dodajmy jeszcze Joe Pavelskiego i Gustava Nyquista) stała się najbardziej przewidywalną w całej lidze jeśli chodzi o rozgrywanie PP. Dziesiątki niezbyt szybkich podań, kończonych z reguły strzałem Burnsa spod niebieskiej linii. Wpadało? Czasem owszem, to w końcu Burns, a przed bramkarzem rywali stał „Mały Joe”, mistrz nad mistrze w zmienianiu toru lotu krążka. Było realną, groźną bronią Rekinów? Nic z tych rzeczy.
I jeszcze Johan Hedberg, trudniący się u DeBoera szkoleniem bramkarzy. Martin Jones pod jego kuratelą koncertowo i z regularnością przepuszcza krążki między parkanami, znanym mankamentem jest też strzał nad ręką z łapaczką.
A skoro już o bramkarzach mowa… Jest zarzut, że Wilson przez tyle lat, nie licząc ruchu z Jamesem Reimerem, nie sprowadził DeBoerowi dobrego bramkarza. Takiego lepszego niż Antti Niemi. Cóż, farfocle Jonesa farfoclami, ale często gęsto obrońcy Sharks zostawiają go na pastwę losu, by radził sobie (czytaj: nie radził) sam. I sobie nie radzi. Jones w play-offach a Jones w regularnym sezonie to zupełnie inna osoba – wystarczy wspomnieć choćby marsz do finałów w 2016 roku czy ubiegłoroczną serię z Vegas. Jordan Binnington załatwił Craigowi Berube Puchar Stanleya w zeszłym roku? Ależ czemu DeBoer nie pogmerał w swoim kapeluszu i nie spróbował dać szansy Josefowi Korenarowi? Szaleństwo? Owszem, choć utalentowany Czech w zeszłym sezonie był pewnym punktem farmy Rekinów San Jose Barracuda. W tym idzie mu gorzej, ale taka już przypadłość młodych królików mieszkających w kapeluszach.
Adwokat Adrian Kowal:
__________________________________
Aby czytać dalej
Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.
Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 30 dni | 22 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 90 dni | 50 zł |
Formularz zamówienia
Nazwa | Przelew |
---|---|
Abonament 180 dni | 90 zł |
Łatwiej wymienić trenera niż pół składu, jak to już od dawna wiadomo. Może po tym sezonie Wilson dojdzie w końcu do wniosku, że na Thorntona przyszedł już czas i powie mu ,,pa pa”, żeby nie blokował miejsca tylko za zasługi? Może faktycznie wprowadzi do zespołu jakąś alternatywę dla dziurawego Jonesa (tak btw. odnoszę wrażenie, że w drużynach typu LAK czy NSH to byle bramkarz przyjdzie i notuje świetne statystyki).
A fani ze Stanów to często tak mają: wystarczą dwie porażki z rzędu i już krzyczą: „fire (tu proszę wstawić dowolne nazwisko)!”. Jak chorągiewka na wietrze: idzie dobrze to nagle trener jest super i cacy, a tylko pojawia się jakiś kryzys (nawet lekki) to już by go na taczkach wywieźli 😉
Wiadomo, ale tutaj wcale nie trzeba było wymieniać pół składu, wystarczył jeden konkretny ruch. Dałbym DeBoerowi jakiegoś innego bramkarza, tylko tyle i aż tyle. Czy Thornton jest problemem San Jose? Szczerze mówiąc wątpię, facet nadal wiele wnosi – o takich zdolnościach kreacyjnych wszystkie Goodrowy i Gregory mogą co najwyżej pomarzyć. Tak samo Marleau, gdyby nie jego zryw zaraz po przyjściu do SJS to już byśmy mogli gotować zupę z Rekinów… Jeśli szukamy kadrowych problemów gdzie indziej niż w obsadzie bramki to właśnie w głębi składu, ataki nr 3 i 4. Andrzej wymieniał w tekście masę postaci: True, Jurtajkin, Bergmann… Sorry, farma Sharks jest jedną z najsłabszych w NHL. To nie zarzut, tylko stwierdzenie faktu i finał logicznego ciągu zdarzeń. Wieczne oddawanie picków i/lub graczy przez nich draftowanych musi się odbić na młodzieży. Draft 2014 same pudła, 2015 – trafiony Meier + kolega Balcers w Ottawie, 2016 – Gambrell, Gregor, Blichfeld… Trzeba mieć w sobie mnóstwo optymizmu, by upatrywać w nich realne jakościowe opcje na przyszłość. Na razie w kupie 60 meczów w NHL i całe 3 gole. 2017 – Norris w Ottawie, Ferraro ciągnięty za uszy do NHL (na razie bardziej życzeniowo), może coś będzie z Chmelevskiego i Czechowicza. 2018 – raczej nic ciekawego, ryzykowny pick z Merkleyem w 1. rundzie wygląda słabiej z każdym miesiącem. Po prostu nie ma tego zaplecza i tyle, a pchanie kogoś tylko dlatego, że jest młody do niczego dobrego nie prowadzi.
Comments are closed.