1. Czy uważasz że Chicago Blackhawks wyprzedzą Dallas Stars i wygrają Dywizje Centralną? Czarne Jastrzębie odrobiły już straty i są „na równi” z Gwiazdami.

[wpdevart_poll id=”61″ theme=”1″]

Szewczyk: To raczej nie ma większego znaczenia kto zajmie pierwsze miejsce w tej dywizji. Szansę typuję po równo. Chicago ma lepszy okres w grze i ponownie się nakręca, ale nie jest powiedziane, że pod koniec sezonu regularnego nie przyjdzie jakiś zastój. Teraz to Gwiazdy grają słabiej, ale jak będzie za miesiąc? Nie ma też sensu w końcówce sezonu regularnego mobilizować wszystkie siły tylko dlatego żeby wygrać dywizję.

Kowal: Dzięki wygraniu ośmiu meczów z rzędu Jastrzębie odrobiły aż 11 punktów do wyhamowujących Gwiazd. Tyle, że końcowy układ w Central tak naprawdę nie ma większego znaczenia, bowiem Stars, Hawks, Wild, Blues oraz Predators/Avalanche i tak wpadną na siebie w playoff. Warto powalczyć o przewagę swojego lodowiska, niemniej droga do finału będzie usłana gorącymi węglikami i kamieniami o ostrych krawędziach.

Milczarski: Chicago, jak zresztą co roku w ostatnim czasie, mimo dużych zmian kadrowych spowodowanych koniecznymi podwyżkami dla kolejnych uczestników zwycięskich pucharowych bitew są w stanie bez przerwy dostarczać do składu nowych, dobrych zawodników do świetnego i ustabilizowanego „core”. Dzięki dobrej pracy trenerskiej są cały czas zmotywowanym zespołem.

W kwestii rywalizacji ze Stars, najważniejszym czynnikiem może być bramkarski duet z Dallas. Przez pierwsze pół sezonu prezentowali równy, niestety charakterystyczny dla nich przeciętny poziom. Mimo wystrzałowej ofensywy, może im zabraknąć dobrych występów we własnej tercji by powalczyć o zwycięstwo w dywizji z mistrzami z Chicago. Ale to może nie mieć dużego znaczenia w kwestii playoffów bo co by się nie stało i tak zwycięzca dywizji będzie grał z którymś z zespołów z wildcard należącego do kogoś z Central Division. Wszystko spowodowane mizerną postawą Pacyfiku, z wyłączeniem LA Kings.

Kolasiński : Ja Jestem tego niemal pewien. Jastrzębie to maszyna działająca perfekcyjnie od wielu lat, podczs gdy Stars wciąż mają szansę okazać się „śłepakami”. Patrick Kane i spółka z pewnością nadepną Gwiazdom na odcisk, a potem im go niemiłosiernie zedrą i poleją spirytusem.

2. Czy jeśli Aleksander Owieczkin nie zdobędzie w tym sezonie Pucharu Stanleya nadal będzie uważany za gwiazdę gorszej kategorii? Mimo przekroczenia bariery 500. goli i kilku niewątpliwie przygniatających faktów, wciąż wytyka mu się tzw. dławienie się w najważniejszych chwilach najważniejszych zawodów.

[wpdevart_poll id=”62″ theme=”1″]

Szewczyk: Niemal każdego roku w sezonie regularnym wszyscy ekscytują się kolejnymi wyczynami Owieczkina – czy to fantastycznie strzelona bramka, czy to kolejne pobite rekordy organizacji czy nawet ligi. Każdego też roku w najważniejszym momencie sezonu – play-offach, Owieczkina nie ma. Znaczy jest, ale nie ten z sezonu regularnego. Czy Owieczkin jest rodzajem gwiazdy gorszej kategorii? Nie sądzę. Czy w końcu uda mu się grać na poziomie wtedy kiedy drużyna tego najbardziej potrzebuje? Ciężko powiedzieć. Patrząc na poprzednie lata optymistą być nie można.

Kowal: Kwestia interpretacji. Osobiście nie jestem zwolennikiem umniejszania klasy zawodnika za brak zespołowych osiągnięć, to bardzo niesprawiedliwe. Uważam, że wszystkim na zdrowie wyszłoby uświadomienie sobie z jak wielkim hokeistą mamy do czynienia i po prostu zaakceptowanie tego faktu. Cieszmy się „Ovim” póki możemy. A nawiasem mówiąc, wisienka na torcie może pojawić się już bardzo niedługo.

Milczarski: Czy Ray Bourque nagle stał się „zawodnikiem z którym można zwyciężać” w wieku 40 lat gdy w końcu wygrał swój upragniony Puchar z Colorado? Osiągnięcia drużynowe w sporcie są bardzo trudne, wręcz niemożliwe do zdobycia, jeżeli się nie ma dobrej drużyny. Po zdobyciu 500. bramki w karierze, wielu mądrych obserwatorów NHL zaczęło głośno podkreślać wielkość tego gracza. To bardzo ważne, właśnie żeby wybić z głowy dziwne opinie ignorantów na jego temat. Bardzo możliwe że mamy do czynienia z najlepszym strzelcem w historii NHL i dobrze by było jak ludzie zaczną doceniać, że mogą to robić oglądając mecze na żywo a nie ze starych archiwów.

Może lekko wyjdę ze świata hokeja i przypomnę, że ani Leo Messi czy Cristiano Ronaldo nie mają w swoich wypełnionych gablotkach złotych medali mistrzostw świata. Nie czyni to ich w żadnym stopniu gorszymi zawodnikami. A wracając do NHL, patrząc na tegorocznych Capsów, ten sezon może być idealną okazją do definitywnego zakończenia obiegania tych bezsensownych opinii. Co do „dławienia się” w najważniejszych chwilach: 70 punktów w 72 meczach play-off. Jeżeli ktoś zwraca uwagę na +/- i ocenia po niej zawodników… + 6.

Kolasiński: Owieczkin zawsze podkreśla, że najlepszym zawodnikiem ligi jest Owieczkin – a najlepszym graczem w historii jest Owieczkin. Jednak (tu zaskoczenie) – Owieczkin – sam nie zdobędzie nawet Pucharu sołtysa jakiejś zapadłej wsi pod Władywostokiem. moim zdaniem dusi go jego własna ambicja i niewiara w kolegów z drużyny i przekonanie że jeśli on czegoś nie zrobi – to nikt tego nie zrobi. Nawet Jezusowi pomagano gdy ten niósł krzyż.

3. Skuteczność strzałów to statystyka dająca dużo do myślenia i w przypadku poniższej szóstki „okaleczająca” z ilości punktów i goli. Kto z nich zakończy sezon z najwyższą ilością bramek, czyli przełamie się strzelecko na dobre? (Hossa, Voracek, Kadri, Huberdeau, Evander Kane, Hornqvist)

[wpdevart_poll id=”63″ theme=”1″]

Szewczyk: Hornqvist szuka nowego rozdania po zmianie trenera w Penguins. Zawodnik, który z pewnością jest graczem do top six w tym sezonie za czasów Johnstona tułał się gdzieś w okolicach trzeciej, a nawet czwartej linii. Wtedy w Pittsburghu nie szło kompletnie nic, teraz powoli jest lepiej. Lepiej jest także w przypadku samego Hornqvist. Patrick ma szansę na przełamanie również dlatego, że powerplay Penguins w końcu zaczęło działać, a nie ma co ukrywać, że jest on ważnym punktem special teams Pens.

Kowal: W stosunku do ubiegłych lat oraz w kontekście wieku wymienionych graczy najbardziej zaskakuje strzelecka niemoc Jakuba Voracka. 26 lat, regularnie przekraczane 20 goli, tymczasem w bieżącej kampanii tylko jedno trafienie! Cóż, to chyba chwilowa anomalia – podejrzewam, że do końca sezonu większość z nich unormuje swoje osiągnięcia. Większość, bo pewnie o Hossie strzelającym 30G w sezonie możemy zapomnieć, a ktoś z pozostałych będzie mówić o sezonie 15/16 jako o „down year”.

Milczarski: Spore szanse na odbicie się jeszcze w tym sezonie ma Patrick Hornqvist. Po zmianie trenera, Pingwiny zaczęły generować o wiele więcej sytuacji strzeleckich co musi przynieść dobre rezultaty na kartach meczowych. A że zaczyna z najlepszym dotychczasowym wynikiem z wymienionych wcześniej graczy (9 goli), to stawiam właśnie na niego.

Kolasiński: A który z nich tak naprawdę się jakoś bardzo załamał strzelecko? Statystyka ta nie okalecza ich w żaden sposób- w praktyce oddawanie pierdylion strzałów prosto w tors bramkarza to też niby grabienie się z punktów, ale w praktyce jest to opcja asysty za dobitkę kolegi z drużyny. Stawiam na Kane’a – jeśli jego własne ego go nie zniszczy – to nic tego nie zrobi.

4. Wyłączając to, że All Star Game to zabawa dla nastoletnich fanów i dobra świnka-skarbonka dla NHL, zawsze analizujemy wybory zawodników na tą imprezę. Mamy kilku ciekawych debiutantów – który z nich intryguje cię najbardziej i dlaczego? A może jesteś przeciwnikiem jednej z tych kandydatur? (Larkin, Backstrom, Hall, Pavelski)

[wpdevart_poll id=”64″ theme=”1″]

Szewczyk: Pavelski jaki ligowy weteran i najważniejsza postać Sharks z pewnością zasłużyła na bycie w gronie zawodników wybranych na All Star Game. Backstrom to także z pewnością gracz, który całokształtem swojej kariery słusznie jedzie do Nashville. Ogólnie ciężko cokolwiek mówić o tym wydarzeniu, na które jedzie John Scott, a zabraknie np. Sidneya Crosby’ego. Jak dla mnie robi się ono nieco absurdalne. Kibice nawet w tym roku nie otrzymają okazji zobaczenia Crosby’ego obok Owieczkina na lodzie.

Kowal: Często powtarzam, że Mecz Gwiazd ma swoje miejsce, rację bytu. Nie możemy patrzeć na to wydarzenie okiem hardkorowego fana hokeja – pomyślmy o jakimś uczniu podstawówki, dla którego obejrzenie Owieczkina z Crosbym w jednej ekipie to spełnienie marzeń prosto z Xboksa czy Playstation. I tu właśnie pojawia się mój jedyny problem z selekcją, a w zasadzie z jej brakiem. Pomijam już nudną historię z Johnem Scottem, ale skoro chodzi o gwiazdy, to dlaczego ich brakuje? Przepychanie gospodarzy, zasada przedstawiciela z każdej drużyny… Sorry, wtedy mamy takie kwiatki jak Leo Komarov. Czy Dylan Larkin nie zasłużył? Zasłużył, tylko Detroit Red Wings to wciąż Henrik Zetterberg i Paweł Dacjuk.

Milczarski: Bardzo się cieszę, że w końcu, Nicklas Backstrom dostał swoją szansę i został wybrany do meczu gwiazd. Wiecznie w cieniu spowodowanym (słusznym) blaskiem Owiego, będzie mógł zasmakować atmosfery i nie ukrywajmy, możliwości grania na gigantycznym kacu na NHL-owskim lodowisku i to jeszcze w tak bujnym i rozrywkowym mieście jak Nashville 😉 Sam All-Star Weekend to farsa i możliwość na lekki odpoczynek dla graczy, ale osobiście jestem zachwycony, że Szwed został w końcu doceniony. Nie można zapomnieć, że ktoś musiał przez tyle lat na te 500 bramek Owiego się zrzucić, a otrzymywanie podań takich jakie oferuje Backstrom mogło się bardzo przyczynić do faktu że zajęło mu to jedynie 801 spotkań.

Kolasiński: Cięzko mówić cokolwiek o tym Meczu – bo nawet dla wielu nastoletnich fanów to spotkanie jest jak karuzela dla upośledzonego chomika – niepotrzebne.  Jeżeli w meczu wystąpi John Scott uwierzę że ligę wogóle obchodzą jej fani. jeśli nie – w przyszłym roku wyjściowa piątką może składać się z Dorsetta, Scotta i Lovejoya.

5. Zbliża się gorączka okienka transferowego, w dwuszeregu ustawiają się niemal wszystkie kluby. Swoją pozycję jako jedni z pierwszych określili Buffalo Sabres – będą sprzedawać. Kogo warto i kogo można „wyciągnąć” z Szabel by wzmocnić się na play-off?

[wpdevart_poll id=”65″ theme=”1″]

Szewczyk: Nie ma zbyt wielu ciekawych postaci w Sabres, które mogłyby opuścić zespół. Może Tyler Ennis? Tylko kto będzie go chciał w obecnej dyspozycji i jeszcze w szalonej cenie na okienku transferowym? Szable zapewne ponownie zrobią wszystko co w ich mocy aby zebrać jak najwięcej cennych picków. Zobaczymy.

Kowal: Może i chcą sprzedawać, tylko… nie mają kogo. Wśród graczy z kończącymi się kontraktami nie ma prawie nikogo interesującego. Jamie McGinn? Mike Weber? Chad Johnson. Bieda, panie. Chyba, że jakimś cudem uda się znaleźć chętnego na Josha Gorgesa albo Briana Giontę…

Milczarski: Patrząc na zeszłoroczną strategię Tima Murraya nawet jakiś masażysta klubowy może zostać oddany, jak ktoś zaoferuje za niego draft pick. A powracając do poważnych rozważań, to ciężko będzie znaleźć chętnych na kogokolwiek z Sabres. Cały czas nie uważam by polityka wymiany bądź wyrzucenia czegokolwiek co ma wartość, tylko po to by zwiększyć swoje szanse na wczesny wybór w drafcie był rozsądny. Oprócz samego wyboru, trzeba jeszcze młodego zawodnika dobrze ukształtować. Coś na ten temat wiedzą (od bardzo niedawna) w Edmonton.

Teraz w Buffalo nie ma już tak naprawdę czego wymieniać. Przez tak wielkie chęci na zeszłoroczne tankowanie zostało tylko dużo młodych graczy którzy mogą stanowić przyszłość zespołu i kupa złych, przepłaconych graczy którzy mają kontrakt tylko i wyłącznie by być zapchaj dziurą w rosterze. Może ktoś będzie chciał np. Jamie McGinna lub Tylera Ennisa, ale nie widzę dużej kolejki ustawionej po takich graczy, a tak naprawdę to jedyne „wymienialne” kontrakty.

Kolasiński: Ja wymieniłbym ich zarząd za paczkę fajek i figurkę Hana Solo. A następnie pomyślał o poważnym wzmocnieniu defensywy i nie gryzienie po ambicji Jacka Eichela.