Metropolitan Division jest najbardziej wyrównaną i najbardziej nieprzewidywalną dywizją w całej lidze NHL. Walka w Metro idzie na noże, nikt nie zamierza odpuszczać i konia z rzędem temu, kto jest w stanie w tym momencie wskazać, które zespoły powalczą o upragniony Puchar Stanleya, a które będą zmuszone obejść się smakiem. Decydować będą z pewnością detale, jak mawia klasyk. Każdy sezon kreuje coraz to nowych bohaterów, a takim dla Strażników z Nowego Jorku może okazać się w bieżących rozgrywkach rosyjski skrzydłowy Paweł Buczniewicz. Zatem przyjrzyjmy się bliżej sylwetce tego zawodnika.

Hokeista pochodzący z rosyjskiego Czerepowca rozgrywa swój drugi sezon na taflach NHL. Wielu kibiców New York Rangers wiązało spore nadzieje z przybyciem Buczniewicza do Ameryki Północnej. Trzeba przyznać, że debiutancki sezon był co najmniej obiecujący w wykonaniu Rosjanina – w 41 spotkaniach zanotował 20 punktów (8G, 12A), co jest przyzwoitym wynikiem jak na debiutanta. Należy też wziąć pod uwagę przeprowadzkę z Rosji do USA i aklimatyzację w nowym kraju, która jak dobrze wiemy, szczególnie w wypadku Rosjan, nie jest wcale taka prosta. Sezon 16/17 był dla Buczniewicza swoistym rollercoasterem, często zmieniali się jego partnerzy w ataku, a sam Rosjanin był rzucany niemal po wszystkich formacjach ofensywnych.

W obecnym sezonie „Buch”, jak mówią na niego za oceanem, zdołał już poprawić wynik punktowy z poprzednich rozgrywek. Na tę chwilę w tej samej ilości spotkań co przed rokiem (41GP) ma już 26 punktów, a utrata miejsca w składzie raczej mu nie grozi. Świadczy to o tym, że powoli, ale stopniowo notuje on progres i coraz lepiej odnajduje się w realiach hokeja NHL. Jednak nigdy nie jest tak dobrze, aby nie mogło być jeszcze lepiej, tym bardziej, że wiele osób wskazuje właśnie Buczniewicza jako największy ofensywny talent w organizacji od kilku dobrych lat. Niestety, dotychczasowe mecze w tym sezonie pokazują, że demony przeszłości są wciąż aktualne. Mam tu na myśli przede wszystkim ograniczone zaufanie Alaina Vigneaulta, szkoleniowca Strażników, względem Rosjanina. Trener Rangers wciąż rotuje formacjami ataku i zmiany te nie omijają Buczniewicza.

https://www.youtube.com/watch?v=rQCsxcbSNNw

Obecnie rosyjski skrzydłowy w teorii gra w pierwszym ataku, jak również w pierwszym zestawie napastników do gry w przewadze. Nie znajduje to jednak odzwierciedlenia w liczbach, bowiem pod względem średniego czasu spędzonego na tafli w meczu (TOI) Rosjanin plasuje się dopiero na siódmym miejscu wśród napastników New York Rangers (14:44 min/mecz). Nie są to „ciężkie” minuty i można spodziewać się, że wraz z upływającym czasem rola Pawła w zespole będzie rosnąć.

Tym bardziej, że Buch w tym ograniczonym czasie, jaki dostaje od trenera wywiązuje się z zadań stricte ofensywnych co najmniej nieźle, będąc jedną z czołowych postaci w ofensywie Rangers w tym sezonie. Wielką stratą dla całej drużyny, ale szczególnie dla samego Buczniewicza była kontuzja, której nabawił się jakiś czas temu środkowy ataku Mika Zibanejad. Rosjanin po przesunięciu do formacji Szweda wyraźnie odnalazł z nim wspólny język, zarówno podczas gier w przewadze, jak i w grze 5na5. Do spółki z Chrisem Kreiderem (obecnie również kontuzjowany) wyżej wymieniona dwójka stworzyła zgrany i groźny ofensywny tercet, który zaszedł za skórę niejednej drużynie w NHL. Kiedy ta trójka grała razem, Rangers mieli chyba najlepszy regularnie kłujący rywali atak w trakcie tego sezonu. Nie trwało to jednak zbyt długo.

Mam nieodparte wrażenie, że Buczniewicz jest zawodnikiem nieco niedocenianym jeśli chodzi o obecną NHL. Nawet jestem w stanie to zrozumieć. Wszak w lidze aż roi się od intrygujących, ofensywnych zawodników i w tej rywalizacji Rosjanin gdzieś nam przepada. Jednak ludzie oglądający mecze Strażników z pewnością doceniają umiejętności Pawła. Trzeba powiedzieć, że w obecnych rozgrywkach oglądamy już zupełnie innego zawodnika niż w jego debiutanckim sezonie; Rosjanin gra z większą pewnością siebie, ponadto popracował nad siłą fizyczną, co również pomaga mu jeszcze lepiej wykorzystać swoje atuty. Poza tym zanotował też progres jeśli chodzi o jazdę na łyżwach, podejmuje coraz więcej dobrych decyzji w tercji ataku, tworząc tym samym więcej okazji tak sobie, jak i partnerom z zespołu do strzelenia bramki.

Oczywiście, dalej są pewne aspekty gry, nad którymi rosyjski skrzydłowy musi pracować. O ile Rosjanin czuje się jak ryba w wodzie w tercji ofensywnej, to już w defensywie nie jest tak różowo i na pewno ten element musi poprawić, by stać się bardziej kompletnym graczem. Paweł musi też popracować nad skutecznością, bo wciąż zdarza mu się marnować sporo sytuacji. Myślę jednak, że z czasem Buczniewicz będzie jeszcze lepiej wykorzystywał swoje umiejętności. Może to nie zupełny żółtodziób, jednak pamiętajmy, że mówimy o zawodniku, który nie rozegrał jeszcze 100 spotkań na taflach NHL. Nie każdy jest przecież Connorem McDavidem, który z marszu wszedł do ligi i ją zawojował.

Paweł Buczniewicz to klasowy zawodnik o dużych umiejętnościach, który powinien stanowić o sile ataku New York Rangers w najbliższych sezonach. Dotychczasowa kariera Rosjanina  pokazuje jednak, że nie zaskarbił on sobie pełnego zaufania ze strony trenera Alaina Vigneaulta. Buch jest jednak zbyt dobry, by grać po 12-14 minut na mecz. Im szybciej w Nowym Jorku to zrozumieją, tym lepiej dla drużyny.

https://www.youtube.com/watch?v=IJTPWeB_Bpc

3 KOMENTARZE

  1. To co robi AV z Buczniewiczem to jest skandal i granda. Jak można odstawić od składu swojego trzeciego najlepiej punktującego gracza? Za takie zarządzenie zasobami ludzkimi w poważnych firmach są zwolnienia.

    • pełna zgoda, obu Panom zdecydowanie nie jest po drodze. Nawet z tym baardzo ograniczonym zaufaniem ze strony AV Buczniewicz radzi sobie nieźle. Ja rozumiem, że trener Rangers może mieć zastrzeżenia do pewnych elementów jego gry (gra bez krążka, zaangażowanie w grę obronną), ale jednak Rosjanin regularnie punktuje. Mam nadzieję, że AV to mądry facet i jednak znajdzie wspólny język z Buczniewiczem, bo obecnie Rangers tylko na tym tracą.

      • Skoro sadza Buczniewicza za straty, to na jakiej podstawie gra Holden? Ten to dopiero jest elektryczny… No i jak coś zawali to naprawdę z przytupem i konsekwencjami. To żadne wytłumaczenie, raczej obserwacja pewnego zjawiska, ale.. AV nie różni się niczym od innych trenerów. Każdy coach w NHL ma jakiegoś swojego ulubieńca, w którego jest ślepo zapatrzony i tak samo ma gościa co do którego jest totalnie uprzedzony.

Comments are closed.