W NHL było tylko kilka przypadków obrońców typu stay-at-home, którzy mieli status celebrytów. Ultradefensywni zawodnicy ze statusem gwiazdy to aktualnie przeszłość, najbliżej do takiego typu było chyba Zdeno Charze, ale on z wiekiem bardzo zmienił swój styl gry. Kiedyś byli w lidze wirtuozi gry ciałem, którzy skupiali się głównie na destrukcji jak Darius Kasparaitis, genialny Adam Foote czy potwornie agresywny Dave Manson. Jednak jednym z moich ulubionych na tej pozycji był zdecydowanie z pozoru tylko cichy Chris Therien.
Dlaczego on?
Therien jest dziś komentatorem na meczach Flyers, ale każdy kibic Lotników pamięta go, lub wie, że grał on dla Miasta Braterskiej Miłości przez niemal cała zawodową karierę. Był członkiem wielkiego składu z Erikiem Lindrosem, Johnem Leclairem czy Mikaelem Renbergiem. Bronił bramki wspólnie z legendarnym Ronem Hextallem. Tacy zawodnicy jak on zwykle są w cieniu wielkich gwiazd i raczej zapomina się o nich przy wielkich nazwiskach wielkich formacji. Mało kto więc pamięta, że defensywa „Legionu” składała się z ofensywnie nastawionego Erica Desjardinsa oraz właśnie ultradefensywnego Chrisa Theriena.

Dobry, nienachalny styl
Zazwyczaj kiedy zawodnik jest nastawiony defensywnie, a w jego dorobku nie ma wielu punktów, w jego statystyce wybija się liczba minut kar; ten licznik szczególnie zasilają bójki z udziałem takich twardzieli. W tym wypadku Therien nie wychyla głowy przed szereg i nie ma tutaj szczególnych osiągnięć. Stoczył kilka dobrych pojedynków na pięści, ale raczej w obronie kolegów aniżeli z upodobania do tego elementu gry. Chyba najlepszym jego pojedynkiem był dobry old-schoolowy „puncher” z wielkim bokserskiego świata hokeja, Jeffem Odgersem z Colorado Avalanche. Dziś tak szybkiej wymiany ciosów całkowicie bez myślenia o defensywie już nie uświadczymy.
Therien był zawodnikiem dosyć szybkim jak na swój rozmiar. Mierzący prawie dwa metry zawodnik potrafił bardzo zręcznie przemieszczać się pomiędzy końcami lodowiska, jak na defensywnego przystało, wybornie jeździł na łyżwach do tyłu, wyróżniał się też bardzo czystymi i przy okazji bezpiecznymi dla rywali bodiczkami. Raczej nie wysłał nikogo do szpitala i nie ma na koncie spektakularnych łokci, a takie zagrania obecnie uznawane za zbrodnie wówczas często były puszczane przez sędziów płazem.
Potrafił doskonale wchodzić ciałem i co najważniejsze, decydował się na taką grę, gdy faktycznie miało to sens. Nie szukał na siłę kontaktu fizycznego, nie faulował tylko po to, by zaznaczyć swoją obecność na lodzie. Najlepszym przykładem jest zagranie na Martinie Strace z Penguins – zawodnika, którego łapała kontuzja od zbyt energicznego otwierania wody kolońskiej – nie mówiąc już o uderzeniu. Tutaj nic mu się nie dzieje, ale skutecznie odbiera się mu możliwość zdobycia punktów dla swojej ekipy. Therien doskonale zasadza się na swoją ofiarę i spokojnie, ale dynamicznie zmierza, by wymierzyć cios Czechowi.
Akcja doskonale rozbita przez Kanadyjczyka. Inna sprawa, że w dzisiejszej „miękkiej” NHL zaraz usłyszelibyśmy gwizdek, sędziowie dopatrywaliby się przewinienia, wejścia na głowę lub „za wysoko”, a któryś z przeciwników rzuciłby rękawice, bo ktoś mocniej przygwoździł jego kolegę…
Nie ma co rozwodzić się nad stylem strzelania bramek; tych Therien zdobył przez 12 lat zaledwie 29. Większość była dosyć przypadkowa, o ile tak można nazwać zaskoczenie bramkarza niezbyt silnym strzałem z niebieskiej. Kanadyjczyk rzadko bywał w strefie rywala, natomiast jego plus/minus (ponad 120 na +) świadczy o tym, że niezależnie od sytuacji bramkarz Lotników nie zostawał sam, jeśli nasz bohater był na lodzie.
Twardy mimo wszystko
Nigdy nie był w centrum zainteresowania mediów, a i poklasku specjalnie nie poszukiwał. Nigdy również nie mówił wiele o personalnych tragediach. Jego życie, jak sam mówi, zmieniło się całkowicie po tragedii rodzinnej. Sarah Beth Therien, siostra obrońcy, była aktywnym sportowcem, ale jej życie przerwał nagły, zmasowany atak serca, którego doznała w wieku 32 lat. Straciwszy przytomność została podłączona do maszynerii podtrzymującej życie, lecz szans na wybudzenie się już nie było.
Sarah Therien żyła tylko dlatego, że plastikowa rura tłoczyła do jej płuc powietrze. Chris brał udział również w sporach w kwestii moralnej dotyczących śmierci swojej siostry i jej ostatniego życzenia, jakim było oddanie organów wewnętrznych do przeszczepu. Rodzina Therienów zdołała spełnić wolę ukochanej córki, choć mieli z tego powodu problemy, ponieważ Sarah nie spełniła wymogu śmierci mózgowej, który jest niezbędny do uzyskania zgody na oddanie narządów.
Dzięki pomocy Chrisa powstał specjalny fundusz imienia Sary Beth Therien, którego celem jest gromadzenie pieniędzy i zwiększanie świadomości wśród sportowców-studentów na temat „higieny serca”, ponieważ według statystyk nagły i niespodziewany atak serca to najczęstsza przyczyna zgonów młodych adeptów sportu.