NHL przyniosła w tym sezonie 2024/25 sporą dawkę niespodzianek już na jego pierwszym etapie. Odkrycia takie jak świetna forma Lukasa Dostala na bramce czy ofensywna eksplozja Martina Nečasa pozwoliły nam zrewidować wcześniejsze oczekiwania i dostosować się do nowych realiów.
Jednak istnieją drużyny, które wciąż wprawiają nas w konsternację. Dlaczego? Wyniki nie pokrywają się z założeniami, pojawiają się rezultaty trudne do utrzymania, a niekonsekwencja zawodników lub całych zespołów frustruje zarówno kibiców, jak i analityków.
Jeśli czujesz, że nie rozumiesz, co dzieje się z poniższymi czterema ekipami – nie martw się. To ich problem, nie Twój.
https://nhlw.pl/2024/10/zamow-papierowy-skarb-fana-nhl-na-sezon-2024-25-hit-teraz-takze-audiobook/
1. Nashville Predators
Po fatalnym początku sezonu, mimo solidnych wzmocnień latem, Predators zdawali się być pewniakiem do pierwszego miejsca na tej liście. Nawet po efektownym zwycięstwie nad Winnipeg Jets w sobotę sytuacja pozostaje zagmatwana.
Owszem, Jets grali drugi mecz w dwa dni, ale fani w „Smashville” mogli cieszyć się ekscytującym widowiskiem: przewagą w strzałach 36-24, bramkami Stevena Stamkosa i Jonathana Marchessaulta oraz świetnym występem Juuse Sarosa, który wpuścił tylko jedną bramkę od najgorętszej ofensywy ligi.
Mimo tego Nashville nadal może „pochwalić się” najniższym w lidze wskaźnikiem skuteczności strzałów na poziomie 5,02% przy grze 5 na 5 (dane: Natural Stat Trick). Sugeruje to, że Predators mieli pecha, a sytuacja powinna się poprawić.
Predators znani są jednak z nagłych zmian formy. W zeszłym sezonie, po odwołanym koncercie U2 w Las Vegas, zaczęli od bilansu 5-10-0, by później wygrać sześć meczów z rzędu. Nawet w ich najlepszym sezonie 2017, zakończonym awansem do finału Pucharu Stanleya, zespół był uznawany za nierówny.
Stammer putting in work from his office ☕️ pic.twitter.com/bZ144GLtLE
— Nashville Predators (@PredsNHL) November 24, 2024
Może to my mamy zbyt wysokie oczekiwania? Najlepiej pogodzić się z faktem, że Predators zaczynają powoli, ale w końcu odnajdują rytm.
2. Ottawa Senators
Z nowym właścicielem, menedżerem, sztabem trenerskim i podstawowym bramkarzem, Senators promowali narrację, że nadchodzą lepsze czasy. Statystyki potwierdzają tę tezę – przynajmniej częściowo.
Po sezonie zakończonym piątą najgorszą obroną ligi, Ottawa w obecnych rozgrywkach skutecznie ogranicza liczbę strzałów przeciwników. Przy wskaźniku xG (oczekiwanych bramek) na poziomie 52,59% Senators są w czołówce ligi w grze 5 na 5. A jednak zespół znajduje się w kryzysie, notując bilans 0-4-1 w ostatnich pięciu meczach.
Linus Ullmark, nowy bramkarz, nie spełnia oczekiwań, mając bilans -5,7 „goli powyżej oczekiwanych” (dane: MoneyPuck.com). Jeszcze gorzej, że ekipa zdaje się ulegać psychologii – listopad od lat był dla nich słabym miesiącem.
Po dobrym starcie sezonu na własnym lodzie (5-1-0), Senators przegrali kolejne mecze i obecnie ich bilans wynosi 5-5-1. W sobotę, w meczu z Vancouver Canucks, prawie odrobili straty z wyniku 1-4, ale zakończyli spotkanie z rekordowymi 33 minutami kar i chaotyczną trzecią tercją.
Trener Travis Green i menedżer Steve Staios zapewniają, że to inna drużyna. Może właśnie to jest najbardziej zagadkowe?
3. Vancouver Canucks
Canucks w tym sezonie musieli zmagać się z przeciwnościami losu, w tym problemami kadrowymi w kluczowych momentach. Jednak najbardziej dezorientujący jest ich kontrast pomiędzy meczami na własnym lodzie a występami wyjazdowymi.
W poprzednim sezonie Rogers Arena była twierdzą – Canucks mieli bilans 27-9-5, a fani zyskali reputację jednych z najbardziej zaangażowanych w lidze. Tymczasem w obecnych rozgrywkach Vancouver na własnym lodzie zawodzi – po sześciomeczowej serii zakończonej bilansem 2-4-0 mają w Rogers Arenie ogólny bilans 3-5-3.
Na wyjazdach sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Nawet w sobotę, gdy J.T. Miller był nieobecny z powodów osobistych, a Quinn Hughes otrzymał karę meczu za niebezpieczny faul, Canucks wygrali, poprawiając swój bilans wyjazdowy na imponujące 7-1-0.
#Canucks start 7-1-0 on the road for the first time in franchise history pic.twitter.com/emnd0tXgFU
— Sportsnet Stats (@SNstats) November 24, 2024
Canucks mają przed sobą pięć kolejnych meczów wyjazdowych, zanim wrócą na własne lodowisko 6 grudnia, by zmierzyć się z Columbus Blue Jackets. Czy wykorzystają tę szansę, aby poprawić również domowe statystyki?
4. Calgary Flames
Kilka lat temu Calgary Flames mieli walczyć o Puchar Stanleya, ale zamiast tego zniknęli z radarów bez większego oporu. Po zmianach, w tym sprzedaży Jacoba Markstroma i osłabieniu defensywy, Flames obecnie zajmują drugie miejsce w Dywizji Pacyfiku z bilansem 12-6-3.
Kluczowy wskaźnik to 5 na 5 save percentage na poziomie .9425 – najwyższy w lidze. Dustin Wolf, niewielki jak na standardy bramkarzy (183 cm, 75 kg), błyszczy formą po sukcesach w AHL. Jego bilans to 8-2-1, skuteczność .926 i 7.0 „goli powyżej oczekiwanych”.
Flames wygrywają dzięki defensywie i bramkarzom, ale ich ofensywa pozostawia wiele do życzenia. Najlepszym strzelcem jest obrońca Rasmus Andersson z 13 punktami w 21 meczach, a drużyna zdobywa średnio tylko 2,62 gola na mecz.
Czy Flames powrócą na ziemię, czy może budują pewność siebie, która pomoże odwrócić losy w drugiej części sezonu?