Prezentujemy kolejne wyjątkowe tłumaczenie tekstów o NHL publikowanych na portalu The Players Tribune. Jak to jest mieć dwadzieścia kilka lat i odczuwać, że coś jest nie tak, a następnie stracić przytomność w szatni klubu? Jak to jest usłyszeć druzgocącą diagnozę i zmierzyć się z niepomyślną prognozą? Jak to jest, mimo wszystko, podjąć własną decyzję i na własnych warunkach zakończyć karierę w NHL? Odpowiedzi znajdziecie w opowiadaniu Bryana Bickella, hokeisty NHL, u którego zdiagnozowano stwardnienie rozsiane.

https://nhlw.pl/2024/07/macias-podbija-floryde-i-nhl-zamow-replike-koszulki-lub-bluzy/

Trudno zaprzeczać – coś było nie tak.

Playoffy w Chicago, 2015 rok. Właśnie przegraliśmy mecz numer 5 przeciwko Anaheim w finale konferencji, więc to oni prowadzili w serii 3-2.

Po meczu nie było w szatni wielkiego przemówienia. Większość z nas znała już tę sytuację z przeszłości. Chłopaki nie użalali się nad sobą. To był nasz trzeci finał konferencji z rzędu, a tylko w dwóch sezonach odpadliśmy z wyścigu po zwycięstwo.

Wiedzieliśmy, co mamy zrobić, wiedzieliśmy, jak to zrobić. Wszyscy chcieli wrócić do Chicago i doprowadzić do meczu numer 7.

Wszyscy z wyjątkiem mnie.

Siedziałem przy mojej szafce, wciąż w ochraniaczach, ze spuszczoną głową i zadawałem sobie to samo pytanie, które pojawiało się po każdym jednym meczu w ciągu ostatnich dwóch miesięcy:

„Dlaczego jestem do niczego?”

Wszyscy musimy sobie czasem zadać to pytanie. Bycie do niczego jest częścią życia. Znaczy, nieważne jak dobry jesteś w sporcie, który uprawiasz, zawsze znajdzie się ktoś, kto powie ci, że jesteś w tym do niczego.

Zdecydowanie słyszałem to w Anaheim.

– Jesteś do niczego, Bickell!

Gorzej, kiedy mają rację, a ty byłeś do niczego przez tak długi czas, że zaczynasz rozważać zasięgnięcie rady tego kolesia za szybą, bez koszulki, z piwkiem w obu dłoniach.

„Wiem, że jestem do niczego, facecie z gołą klatą. Ale dlaczego?”

Miałem ledwo trzydziestkę. Grałem w NHL raptem pięć lat. Ale z jakiegoś powodu byłem obolały, ociężały i czułem się potwornie zmęczony o różnych, losowych porach dnia. Nie miałem pojęcia co się dzieje.

Kiedy pod koniec sezonu zasadniczego pierwszy raz zacząłem czuć się tak inaczej, zwaliłem to na lenistwo. Jakby to był chwilowy okres mentalnej słabości, przez który przechodziłem kryzys. Obiecałem sobie, że będę w lepszej formie, kiedy przyjdzie czas play-offów.

A kiedy czas play-offów przyszedł mnie wciąż wszystko bolało. Tak naprawdę to bolało jeszcze bardziej niż wcześniej. Opuszczałem treningi, a potem całe mecze pierwszej serii play-offów. Próbowałem nowych planów treningowych, próbowałem zmiany diety, próbowałem właściwie wszystkiego, ale jakoś nie potrafiłem się rozkręcić.

Gdy nadszedł finał konferencji byłem już zupełnie rozbity. Nie mogłem zrozumieć co się dzieje. Mecz numer 5 okazał się punktem krytycznym. W początkowych minutach trzeciej tercji zasadzili mi bodiczka przy bandach i nie potrafiłem złapać oddechu nawet gdy dotarłem już do ławki. Ostatecznie dowlokłem się do szatni sapiąc, ale tuż przy drzwiach zemdlałem. Upadając, walnąłem twarzą w ścianę; szczęśliwie miałem jeszcze kask na głowie.

Pierwszą rzeczą, którą ujrzałem, kiedy odzyskałem przytomność, był trener pochylający się nade mną z solami trzeźwiącymi.

– Musisz iść do lekarza.

Początkowo medycy mówili, że to może być wszystko – zawroty głowy, jakiś problem z płynem w uchu środkowym albo nawet opóźniony objaw infekcji zęba. Nikt nie był pewny. Odwiedzałem przeróżnych specjalistów i znajdowałem tymczasowe rozwiązania, ale wydawało się, że nic nie pomaga mi wrócić do pełni sił.

Skończyło się na tym, że pokonaliśmy Anaheim w siedmiu meczach, a potem wygraliśmy Puchar. Drugi w ciągu trzech lat. Ja zaliczyłem pięć asyst, nie zdobyłem ani jednego punktu, a fizycznie czułem się okropnie.

Oczywiście, jesteś szczęśliwy, kiedy twoja drużyna zdobywa Puchar, ale ja po prostu nie mogłem zbyt długo świętować. Czułem się padnięty; czegokolwiek bym nie próbował, fizycznie było coraz gorzej. Zacząłem tracić kontrolę nad lewym ramieniem i nogą. Ruszały się w dziwnych momentach jakby miały własny mózg. Albo nie reagowały na polecenia mojego mózgu kiedy próbowałem im powiedzieć, co mają robić.

Przestawałem panować nad swoim własnym ciałem, to było naprawdę przerażające.

Jedyną jeszcze straszniejszą rzeczą był fakt, że

__________________________________

Aby czytać dalej

Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie.

Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów.

Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Istnieje możliwość zapłaty zwykłym przelewem bankowym. W tym celu proszę wykonać przelew na konto:

NHL W PL
ING: 55 1050 1562 1000 0097 7781 8684

W tytule należy podać wybrany abonament i adres e-mail. Jak tylko otrzymamy pieniądze, uaktywnimy konto. Można to przyspieszyć przesyłając nam potwierdzenie przelewu na re******@**lw.pl

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni22 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni60 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni108 zł
Anuluj

2 KOMENTARZE

Comments are closed.