Kameleon tygodnia: z nieba do piekła, czyli na drugie miejsce

Niedobrze zaczęło się dziać ostatnio w tyskim GKS-ie. Już dwie niedziele z rzędu mistrzowie Polski przegrywają swoje mecze, co przypłacili utratą fotela lidera. Najpierw stało się to w Sanoku, a teraz u siebie w starciu z JKH GKS-em Jastrzębie. Goście czekali na ligowy triumf na Stadionie Zimowym aż pięć i pół roku. Podkreślam ligowy, ponieważ nieco ponad miesiąc temu GKS przegrał z nimi na własnej tafli w Superpucharze Polski.

Tyszanie mieli przed sobą bardzo trudny rozkład jazdy w poprzednim tygodniu. Najpierw w piątek przyjeżdżała do nich Re-Plast Unia Oświęcim na kolejną odsłonę Świętej Wojny, a po dwóch dniach podejmowali wiceliderów z Jastrzębia.

Zaczęło się całkiem obiecująco, bowiem trzeci raz w tym sezonie GKS był o jedną bramkę lepszy od biało-niebieskich, którzy debiutowali pod wodzą Kevina Constantine’a, byłego trenera klubów NHL. Unia ostatnio miała bardzo trudny okres, ale w Tychach pojawiła się w pełni gotowości.

Goście szybko mogli objąć prowadzenie po akcji Siemiona Garszyna. Rosjanin nie wykorzystał dogodnej sytuacji, za co został skarcony przez świetnie rozumiejący się duet Christian Mroczkowski – Alexander Szczechura.

Start filmu: gol Mroczkowskiego na 1:0

Na początku trzeciej tercji kanadyjski duet znów błysnął, prezentując pełnię chemii, która między nimi bez wątpienia jest. Szczechura popisał się klasycznym no look passem, mając pewność, że za nim jest Mroczkowski. Nie pomylił się i zrobiło się 3:1, a to podanie  wybieram jako asystę tygodnia.

Start filmu: gol Mroczkowskiego na 3:1

W sukcesie tyszan było wiele szczęścia. Bartosz Ciura, prezentujący niezwykłą ofiarność, dwukrotnie w jednej akcji zastąpił w obowiązkach Johna Murraya, wybijając rękawicą krążek z linii bramkowej po uderzeniach Eliezera Sherbatova i Aleksieja Trandina.

Start filmu: interwencje Ciury na linii bramkowej

W końcówce dogrywki tyszan uratował słupek. Akcja tercetu Sherbatov – Miroslav Zaťko – Teddy Da Costa mogła zakończyć to spotkanie, a za chwilę poszła kontra w drugą stronę. Na wysokości zadania stanął Clarke Saunders.

Start filmu: akcja Unii w dogrywce i natychmiastowa kontra tyszan

W konkursie rzutów karnych trafił tylko Jean Dupuy, obijając krążkiem poprzeczkę. Kanadyjczyk prezentuje aktualnie całkiem niezłą formę. W wygranej bitwie z Unią strzelił gola na 2:0, a także asystował przy bramce Jarosława Rzeszutko.

Start filmu: rzut karny Dupuya

Mówiąc o dobrej dyspozycji byłego napastnika Toronto Marlies, będących „farmą” słynnych Maple Leafs, nie sposób pominąć Rzeszutki. To bardzo efektywnie pracujący duet. Potwierdzeniem tych słów jest ich akcja bramkowa z meczu przeciwko JKH. Gdańszczanin wypuścił partnera idealnie, a ten wykorzystał akcję sam na sam z Patrikiem Nechavatalem.

Start filmu: gol Dupuya na 1:1

Prawidłowością w obu meczach było prowadzenie GKS-u 2:1 po pierwszej tercji i to po sekwencji dwóch szybko strzelonych goli. 63 sekundy oddzielały bramki Mroczkowskiego i Dupuya w piątkowym starciu z oświęcimianami,  a w niedzielę w niespełna trzy minuty tyszanie z remisu 1:1 wyszli na prowadzenie po golu Mateusza Gościńskiego w osłabieniu.

Niedzielne błędy podopiecznych Krzysztofa Majkowskiego będą widoczne podczas omawiania gry JKH, ale również w piątek nie wszystko funkcjonowało jak należy, choć bez większych konsekwencji, bo przecież ostatecznie udało się wygrać. Po bramce na 2:0 Unia bardzo szybko zadała trafienie kontaktowe, będące wynikiem indywidualnej pomyłki Michała Kotlorza. Luka Kalan zabrał mu krążek, wjeżdżając z nim tuż przed Saundersa, a następnie podając do Sebastiana Kowalówki, który zakończył akcję.

Start filmu: gol Kowalówki na 1:2

W trzeciej tercji Unia potrzebowała mniej niż dwie minuty, żeby ze stanu 1:3 doprowadzić do wyrównania. Z remisu goście cieszyli się na skutek błędu Murraya. Reprezentacyjny golkiper dał sobie wcisnąć gumę przez Damiana Piotrowicza w sytuacji, w której powinien lepiej zamknąć krótki róg.

Start filmu: gol Piotrowicza na 3:3

Drużyna tygodnia: nowi liderzy i to dwóch klasyfikacji naraz

Jak ten Kaláber poukładał klocki w Jastrzębiu! Naprawdę… Słowakowi należą się ukłony. JKH po wygranej w Tychach wdrapał się na pierwsze miejsce w tabeli i umówmy się, że jest to pozycja idealnie odzwierciedlająca ich aktualną dyspozycję. Żaden zespół w PHL nie może poszczycić się tak długą serią zwycięstw, jaką obecnie mają jastrzębianie. Ich triumfalny pochód liczy już 10 kolejnych wygranych. Do tej pory w tej klasyfikacji prowadzili tyszanie z wynikiem dziewięciu gier (od 20 września do 18 października).

Serie nie tylko dotyczą osiągnięć drużynowych. W ekipie selekcjonera reprezentacji Polski co chwilę wyskakuje inne „objawienie” i zdobywa punkty w konkretnych sekwencjach spotkań. Swój czas miał Maciej Urbanowicz, potem Marek Hovorka, a następnie Radosław Sawicki i Martin Kasperlik. Obecnie trwa już druga fala Hovorki i Kasperlika, którym towarzyszą Zackary Phillips, Roman Rác oraz Kamil Wróbel.

Słowacki lider klasyfikacji najskuteczniejszych w PHL w siedmiu ostatnich występach strzelił sześć goli, dodając do nich siedem asyst. Hovorka w Tychach dwukrotnie załadował krążek do siatki Murraya. Najpierw zdobył zwycięskiego gola, a następnie dzieło powtórzył w ostatniej minucie meczu przy podwójnej przewadze. Zaskakuje jego spokój, opanowanie w rozgrywaniu krążka i dynamit, który ma w rękach. 36-latek wygląda na gościa mającego naprawdę dobrą zabawę w polskiej lidze.

Start filmu: gol Hovorki na 6:2

Phillips ustępuje Słowakowi o zaledwie jeden punkt. Obaj mają po 12 goli, a Kanadyjczyk nie schodzi z rubryk z bramkami i asystami od sześciu spotkań. O jeden mecz dłużej trwa seria Wróbla. W tym czasie strzelił cztery gole i rozdał kolegom siedem kluczowych podań.

Wróbel nie zalicza się do największych gwiazd ekipy Kalábera, ale to właśnie ten niezwykle silny drugi szereg sprawia, iż drużyna Słowaka ma tak mocny kręgosłup i coraz trudniej nawiązać z nią wyrównaną walkę. Rewelacją ostatnich dwóch tygodni jest Rác. Słowak zawitał do nas w końcówce poprzedniego sezonu. Zdołał rozegrać 10 spotkań w barwach Lotos PKH Gdańsk i choć nie zaprezentował niczego zaskakującego, to Kaláber zobaczył w nim to coś, co teraz daje o sobie znać. Wychowanek Dukli Trenczyn regularnie punktuje od czterech spotkań. Zdobył w tym czasie aż dziewięć „oczek”, strzelając przy tym cztery bramki. W piątek w Gdańsku nie znalazł sposobu na Michała Kielera, ale asystował przy trzech trafieniach z pięciu zadanych przez gości. To po jego wygranym buliku Mateusz Bryk uderzył z niesamowitą siłą, zdobywając swojego pierwszego w tym sezonie gola zwycięskiego.

Start filmu: gol Bryka na 2:0

W Tychach w meczu o pozycję lidera, Rác już taki koleżeński nie był. Owszem, dwie asysty zaliczył, a zaczął już w 22. sekundzie, podając do Sawickiego. Na koniec spotkania okazało się, że obaj panowie zgarnęli koronę najskuteczniejszego tego dnia. Na dorobek czterech punktów Sawickiego złożyły się aż trzy kluczowe podania, a Słowak rozdzielił swoje „oczka” po równo. W 11. minucie zdobył niezwykle ważną bramkę. Tyszanie prowadzili w tym momencie 2:1. Były reprezentant kadry narodowej naszych południowych sąsiadów doprowadził do remisu, w czym duża zasługa zagubionych, Kotlorza i Ladislava Havlíka. 35 sekund później za sprawą Hovorki JKH już był na prowadzeniu, którego nie oddał do końca meczu.

Start filmu: gol Ráca na 2:2

W obu ubiegłotygodniowych starciach punktował także Kasperlik. Zresztą to już norma, patrząc na jego poczynania w ostatnich dwóch tygodniach. W Tychach, Czech związany trzeci sezon z JKH, skorzystał z idealnego podania Sawickiego, które pozwoliło mu znaleźć się sam na sam z Murrayem.

Start filmu: gol Kasperlika na 5:2

Defensywa jastrzębian wygląda równie dobrze, jak ich atak. Kierują nią najstarsi w tej formacji, Bryk oraz Maris Jass. Łotyszowi będzie teraz raźniej, bowiem klub postanowił sprowadzić jego krajana, Eriksa Ševčenko. W jego wykonaniu pewnie nie obejrzymy wielu trafień, gdyż jest to zawodnik zajmujący się bardziej zabezpieczaniem tyłów. Zwiedził już pół hokejowego świata, włącznie z amerykańską ECHL, ale najlepiej w jego CV prezentuje się sezon z kawałkiem w barwach Dinamo Ryga w lidze KHL.

Funkcja tygodnia: tłumacz doskonały

Czy po dwóch meczach pod wodzą trenera z NHL mogą już być zauważalne pierwsze efekty? Odpowiedź jest twierdząca, a oto argumenty. Za czasów Nika Zupančiča zmiany w Unii w czasie gry następowały średnio mniej więcej co minutę, a u Constantine’a dzieje się to co 20 sekund. Przez to akcje są szybsze, bardziej dynamiczna. Amerykanin znany jest jako specjalista of gry defensywnej, a biało-niebiescy właśnie w tym elemencie okazali się bezbłędni w starciu z Ciarko STS-em. Clarke Saunders zachował „czyste konto”.

Przybysz zza oceanu działa z rozmachem. W boksie Unii aż roiło się od błękitnych bluz, w których występują członkowie sztabu trenerskiego tej drużyny i osoby funkcyjne. Za plecami rezerwowych znalazło się aż siedem osób ubranych w takie stroje. Jedną z nich był Klemen Pretnar. Kontuzjowany obrońca ekipy z Małopolski został zaangażowany jako tłumacz, przekazując części zawodników, co mówi Constantine.

Początek spotkania należał do gości, ale Unia przetrwała ten trudny czas i za sprawą Łukasza Krzemienia objęła prowadzenie. Największe zasługi przy tym golu należą się jednak Peterowi Bezušce uderzającemu w kierunku zasłoniętego Patrika Spěšnego. Czeski golkiper był na tyle zaskoczony, że nie potrafił zamrozić krążka, co skrzętnie wykorzystał Krzemień. 24-letni bytomianin punktuje regularnie od czterech spotkań, a jego formę dostrzegł Kaláber, wciągając go na listę rezerwowych przy powołaniach na grudniowy Turniej EIHC w Katowicach.

Start filmu: gol Krzemienia na 1:0 i akcja Bukowskiego sam na sam

Goście dosłownie zaraz po stracie gola mogli wyrównać. Wszystko za sprawę kontrataku wyprowadzonego przez ich wizytówkę, czyli fińską formację, która w Oświęcimiu zameldowała się zdekompletowana. Zabrakło Eetu Elo zastąpionego Jakubem Bukowskim. To właśnie młody Polak zmarnował doskonałą okazję sam na sam z Saundersem. Podanie inicjujące rajd zagrał Riku Sihvonen.

Constantine na pewno musi poustawiać zespół w rozgrywaniu przewag. Ten element wcale nie wyglądał dobrze, choć zaprzeczeniem mojej teorii może być gol Luki Kalana. Było to precyzyjne, mocne uderzenie pod poprzeczkę bramki Spěšnego, z efektownym zrzuceniem bidonu golkipera.

Start filmu: gol Kalana na 2:0

Nieodpowiedzialnie zachował się Garszyn, któremu w poniedziałek zostało zakomunikowane czteromeczowe wykluczenie za kopnięcie Macieja Witana. Rosjanin musi panować nad emocjami, co jest jego problemem, bowiem już w pierwszej kolejce otrzymał karę meczu.

Start filmu: kopnięcie Witana przez Garszyna

Decyzje o zawieszeniach podejmuje komisarz ligi. Tę funkcję pełni Marta Zawadzka, będąca jednocześnie wiceprezesem PZHL oraz członkiem zarządu IIHF. Od grudnia pani Zawadzka jest również prezesem PHL jako pierwsza kobieta na tym stanowisku.

Debiut tygodnia: szybki jak Ferrari

W ostatnich dniach w polskiej ekstraklasie pojawiło się kilka nowych twarzy, ale żadna z nich nie miała takiego wejścia jak Angol z krwi i kości, Luke Ferrara. Uczestnika ostatnich mistrzostw świata elity zatrudniła Comarch Cracovia. Reprezentant Wielkiej Brytanii przyleciał w sobotę, a już nazajutrz zagrał mecz i zaliczył debiutanckie trafienie. Był to zwycięski gol Pasów w starciu z KH Energą Toruń. Podawał do niego Štěpán Csamangó, który na punkt czekał od 2 października.

Start filmu: gol Ferrary na 3:2

Ferrara, który przyłożył cegiełkę do spadku Polaków z Dywizji IA (grał na pamiętnych budapesztańskich mistrzostwach), pokazał przy okazji swój zadziorny charakterek. Na filmie widać jak chwilę przed umieszczeniem krążka w bramce zahaczył kijem Michała Kalinowskiego.

Anglik po dwóch dniach udowodnił, że niedzielna bramka nie była jakimś jednorazowym wyskokiem. Kalendarz tak został ułożony, iż wczoraj w Toruniu te same drużyny znów stanęły do boju, tyle tylko, że tym razem tytułem spotkania zaległego. Energa wzięła rewanż na krakowianach, zwyciężając 5:3, a Ferrara na kwadrans przed zakończeniem dał Pasom gola kontaktowego.

Dwa mecze, dwa gole. Tylko pozazdrościć. Anglik zaczynający dopiero swoją przygodę w PHL ma na rozkładzie obu golkiperów z Torunia. W niedzielę w ich bramce stał Anton Svensson, ale w wyniku naciągnięcia mięśnia na ostatnie półtorej minuty wjechał Mateusz Studziński, który bronił we wtorkowym rewanżu. Również Pasy musiały w Krakowie zmienić golkipera, lecz z tą różnicą, iż stało się to w początkowej fazie spotkania. Michael Petrásek zgłosił problem z pachwiną i w jego miejsce pojawił się Robert Kowalówka, który już przy pierwszej interwencji skapitulował, a niedługo potem Adrian Jaworski pokonał go uderzeniem zza bulików w czasie podwójnej przewagi torunian.

Start filmu: gol Jaworskiego na 2:1

Te dwie niefortunne sytuacje nie wpłynęły na opinię Rudolfa Roháčka na temat postawy rezerwowego golkipera, który pochwalił również swoją trzecią formację.

Start filmu: wypowiedź Roháčka o Kowalówce

W niej szalał przede wszystkim Joseph Widmar. Z rywalem na plecach popisał się no look passem do tyłu do Dawida Musioła, który strzelił swoją pierwszą bramkę w sezonie.

Start filmu: gol Musioła na 2:2

Amerykanin z luksemburskim paszportem to cenne wzmocnienie Pasów. Jest bardzo waleczny, nieustępliwy i choć początkowo wydawał się mało widoczny, to teraz spłaca kredyt zaufania. We wspomnianym meczu z Toruniem nie tylko błysnął niesamowitą asystą przy trafieniu wyrównującym, ale również przy ostatnim golu dnia, gdy Cracovia grała w osłabieniu. Widmar z pełnym poświęceniem walczył o gumę, wykładając ją Sebastianowi Brynkusowi.

Start filmu: gol Brynkusa na 4:2

Dwa dni później KH Energa otrząsnęła się z serii trzech porażek i na własnym lodzie zrewanżowała się Pasom, pokonując ich 5:3. Co ciekawe, podobnie jak w niedzielę, znów krakowianie bardzo szybko objęli prowadzenie. Już w 46. sekundzie Studzińskiego pokonał Richard Nejezchleb, a pod Wawelem wynik spotkania otworzył Damian Kapica po świetnym podaniu Taaviego Tiali.

Start filmu: gol Kapicy na 1:0

Kapica, podobnie jak Filip Komorski, Bartosz Ciura, Maciej Kruczek i Grzegorz Pasiut, dalej korzystają z otwartych drzwi u Kalábera, który rozesłał do nich powołania pomimo, iż na poprzednie zgrupowanie nie przyjechali z różnych przyczyn. To jednak zbyt cenna grupa zawodników, żeby z błahego powodu konfliktować się z nią.

Szkoda, że w reprezentacji nie występuje kapitan Stalowych Pierników, Kamil Kalinowski, który prezentuje w tym sezonie równą, wysoką formę. Jej błysk zaprezentował w rewanżowym tarciu z Krakusami. Wygrał bulik, pognał za krążkiem, dopadając go na linii końcowej i stamtąd uderzył tak, że guma wpadła z zerowego kąta w samo okno przy dalszym słupku bramki strzeżonej przez Kowalówkę. Majstersztyk!

Start filmu: gol Kalinowskiego na 3:1

W tym rozdziale miało być przede wszystkim o debiutantach, więc wracam na właściwe tory. Podhale sięgnęło po fińskiego napastnika Timo Hiltunena, który w poprzednim sezonie okazał się najlepszym strzelcem białoruskiego Niomana Grodno. CV 28-latka nie powala, gdyż u siebie w ojczyźnie nawet nie rozegrał jednego spotkania na poziomie ekstraklasy. U nas zapunktował od razu w debiucie. Na razie to tylko asysta. Hiltunen zajął miejsce Alana Łyszczarczyka w drugiej linii ataku, czyli szykowany jest jako wersja przyszłościowa, w momencie gdy 22-latek powie „bye” i odleci w kierunku Ameryki Północnej.

Wysyp nowych twarzy nastąpił w najsłabszym zespole PHL, w Zagłębiu Sosnowiec. Postanowiono uporządkować szeregi obronne, stąd też sprowadzono Imantsa Ļeščovsa i Aleksandra Rodionowa. Pierwszy z nich to były reprezentant Łotwy i hokejowy obieżyświat, który trafił już na polski hokej, będąc zawodnikiem włoskiego Ritten/Renon i rywalizując w Pucharze Kontynentalnym z katowicką GieKSą.

Rodionow jest wychowankiem słynnego Mietałłurga Magnitogorsk, w którym nigdy nie zadebiutował. 30-latek od dekady jest stałym punktem rozgrywek bezpośredniego zaplecza KHL. W VHL zaliczył łącznie prawie 400 meczów. Jego rekord punktowy na drugim poziomie ligi rosyjskiej to raptem sześć „oczek”.

Zagłębie musi szukać jakichś rozwiązań, bo doszło już do tego, że w obronie występuje kapitan Tomasz Kozłowski, który po 0:5 w Nowym Targu tłumaczy się na łamach oficjalnej strony klubowej: „Notujemy czternastą porażkę z rzędu i wygląda to bardzo słabo. Jesteśmy rozbici. Od kilku spotkań gram na obronie, gdyż tak ustawił mnie trener. Staram się jak najlepiej wykonywać założenia. Uczę się tej pozycji i na pewno będą pojawiać się błędy w mojej grze.”

Jeszcze niedawno trener Grzegorz Klich narzekał na to, że w jego drużynie punktuje tylko jedna formacja, ale być może właśnie zbudował kolejną, która będzie zdolna do ofensywnej produkcji. Pierwszy sygnał ku temu pojawił się w piątkowym meczu u siebie z GKS-em Katowice. Oba gole strzeliła ta sama linia.

W debiucie na taflach PHL trafił były reprezentant białoruskiej kadry juniorów, Iwan Rybczik. 26-latek może być cennym wzmocnieniem Zagłębia. Był bardzo aktywny, odważnie walczył o krążek i prezentował to co powinno charakteryzować napastników, a mianowicie ciąg na bramkę.

Start filmu: gol Rybczika na 2:6

Asystę przy jego trafieniu zaliczył sprowadzony niedawno Lucas Bombardier. Amerykanin w pierwszej tercji dał sosnowiczanom prowadzenie 1:0 przytomnie zachowując się za bramką gości, gdy ci mieli problem z wyprowadzeniem krążka podczas gry w osłabieniu. Trafieniem „od zakrystii” niewysoki napastnik, mający za sobą grę w ekstraklasie Nowej Zelandii, otworzył swoje konto bramkowe w PHL.

Start filmu: gol Bombardiera na 1:0

Zmorą Zagłębia są drugie tercje, które często okazują się gwoździem do ich trumny. Tak właśnie było w spotkaniu z GKS-em. Rywale środkową partię wygrali aż 5:0, a w pozostałych zdobyli tylko dwie bramki. Strzelanie goli sosnowiczanom bywa często żenująco łatwe. Wydaje się, iż więcej wysiłku trzeba włożyć na treningu niż w starciu z nimi. Przykładem jest akcja zakończona trafieniem Patryka Krężołka, który w tym spotkaniu, podobnie jak Bartosz Fraszko, dwukrotnie pokonał Cody’ego Portera.

Start filmu: gol Krężołka na 4:1

Zero tygodnia: zero nie znaczy źle

W czwartek w mediach pojawiła się informacja, iż piątkowe spotkanie Tauron Podhala z KH Energą zostało odwołane, ponieważ u jednego z graczy Szarotek wystąpiło podejrzenie zakażenia koronawirusem. Zareagowano natychmiastowo, po czym jeszcze w dniu meczu na oficjalnej stronie nowotarskiego klubu przeczytaliśmy: „Szarotki wolne od COVID-19”.

To było pierwsze zero tygodnia pod stronie Podhala, czyli zero zakażonych. Następne przyszło dokładnie dwa dni później. Tym razem było to zero wpuszczonych goli. Taka sytuacja miała miejsce pierwszy raz w tym sezonie. Nareszcie Przemysław Odrobny, będący fanem różnych statystyk, mógł cieszyć się shutoutem. Czekał długo, no ale w końcu doczekał się.

Na Podhale przyjechała najsłabsza drużyna PHL. Szarotki zagrały z pełnym skupieniem, nie doprowadzając do niepotrzebnych nerwów. Kto zdecydował się wykupić dostęp do tego spotkania, ten obejrzał bramkę tygodnia. Jej autorem jest Adrian Gajor. To jego pierwszy zwycięski gol w tym sezonie. Polak wychowany w USA w 10. minucie  zdecydował się na samotny rajd od połowy lodowiska, a ponieważ po tej stronie, którą sunął znalazło się dwóch sosnowieckich obrońców, to Gajor objechał bramkę i znalazł po stronie wolnej od niepożądanych gości. Defensor Szarotek zapakował gumę Michałowi Czernikowi „od zakrystii”. Wyszło bardzo efektownie, a Kaláber szybko zareagował i wpisał 26-latka jako rezerwowego do kadry narodowej.

Start filmu: gol Gajora na 1:0

Blisko hat tricków w tym meczu byli Alexander Pettersson oraz Łyszczarczyk. Obaj strzelili po dwa gole, ale gwoli ścisłości trzeba wspomnieć, że reprezentant Polski jedno trafienie zarobił za darmo, to znaczy wyręczył go samobójem Szymon Luszniak.  Przy tym na 5:0, zamykającym wynik spotkania, nikt Łyszczarczykowi nie pomógł. Była to ładna akcja indywidualna.

Start filmu: gol Łyszczarczyka na 5:0

Andrej Gusow z pewnością nie będzie zadowolony, gdy zza oceanu napłyną wieści o wznowieniu rozgrywek ECHL. Będzie to oznaczać utratę 22-letniego napastnika, który dość długo rozkręcał się w PHL, ale teraz wszedł na poziom o nazwie „zawodnik robiący różnicę”. Łyszczarczyk punktuje nieprzerwanie od czterech spotkań, a w ostatnich trzech zawsze strzela bramki. Tak samo długie serie mają Bartłomiej Neupauer i Pettersson. Szwed w tym czasie aż sześciokrotnie pokonywał golkiperów rywali i zaliczył dwie asysty. Reprezentant Polski natomiast skupiony jest jedynie na dogrywaniu krążka partnerom, dzięki czemu w czasie trwania serialu odnotował sześć asyst.

Gusow docenia postawę swojego najskuteczniejszego polskiego zawodnika, ale w związku z niepewną przyszłością Łyszczarczyka w jego zespole „wyrzucił go” poza obręb trzech pełnych formacji, oddając jego miejsce nowemu nabytkowi z Finlandii, o którym była już mowa w tym tekście.

Miotła tygodnia: solidna, rosyjska, a nie żadne „chińskie” g…..

Od kiedy pojawił się w Katowicach skończyły się porażki GKS-u. Styl pozostawia jeszcze wiele do życzenia, ale póki co obecność Rosjanina działa wręcz magicznie. Zespół pod jego wodzą w ciągu dziewięciu dni zaliczył już cztery wygrane, choć aż trzy z nich odniesione zostały na duecie najsłabszych ekip w tabeli PHL. Zatem z odtrąbieniem sukcesu na razie wstrzymuję się. Ale fakt jest faktem.

Niewiele brakowało, a układanka posypałaby się w niedzielę na własnym lodowisku w starciu ze Stocznią. Od 8. minuty to przybysze znad morza prowadzili 1:0 za sprawą Michała Rybaka, który prezentuje wyśmienitą formę. W ostatnich sześciu meczach trzykrotnie zdobywał bramki i zaliczył dwie asysty. Niedługo po tym jak otworzył wynik starcia z GieKSą mógł podwyższyć na 2:0. Warto odnotować, że przy golu Rybaka swój debiutancki punkt w PHL zaliczył Stanisław Drozd-Niekurzak. 18-latek ostatnie lata spędził na nauce hokeja w Niemczech i Szwecji.

Start filmu: gol Rybaka na 1:0 i akcja, po której mogło być 2:0

Dobrą robotę wykonuje w bramce Stoczni Michał Kieler, który znów otrzymał powołanie do reprezentacji Polski. W pierwszym starciu w Katowicach wybronił 40 uderzeń, między innymi powstrzymując Dariusza Wanata w akcji sam na sam.

Start filmu: rajd Wanata

W GieKSie jest ktoś taki jak Krężołek, a to pewny punkt w armii Parfionowa. To właśnie kadrowicz Kalábera zdołał jako jedyny pokonać Kielera i zapewnić wygraną 2:1 katowiczanom.

Start filmu: gol Krężołka na 2:1

A chwilę wcześniej mogło być 2:1, ale w drugą stronę. Dzmitryj Bandarenka sunął na bramkę gospodarzy i wydawało się, że młody Maciej Miarka będzie musiał ulec Białorusinowi. Nie na darmo jednak Artur Ślusarczyk wysyła powołania do tego chłopaka, który właśnie szykuje się do kolejnego zgrupowania reprezentacji U20.

Start filmu: akcja Bandarenki sam na sam z Miarką

Nazajutrz wszystko wróciło do normy. To znaczy GKS rozbił Stocznię 6:0 i nie narażał się na groźne spojrzenia Parfionowa. Swoje pierwsze punkty w tym sezonie zdobyli Mateusz Adamus i Szymon Mularczyk. Obaj brali udział w akcji ze zwycięskim trafieniem, które należało właśnie do Adamusa. Najładniejszą bramką popisał się jednak inny wychowanek oświęcimskiej szkoły hokejowej. Kamil Paszek uderzał z bardzo ostrego kąta, a pomimo tego zdołał tak zawinąć łopatką krążek, że ten wpadł przy dalszym słupku bramki Wiktora Solińskiego.

Start filmu: gol Paszka na 2:0

Pierwszym odpalonym przez GieKSę w erze Parfionowa został Filip Stoklasa. Czech to już stały punkt naszej ligi, ale w Katowicach nie utrzymał się zbyt długo. Rozegrał 19 spotkań, zdobywając 15 „oczek”, z czego jedna trzecia to gole. Ostatniego z nich strzelił w pożegnalnym występie. Ustalił na 7:2 wynik starcia z Zagłębiem, po czym dowiedział się, że nie ma dla niego miejsca w drużynie. Niewykluczone, że były reprezentant kadry narodowej U18 naszych południowych sąsiadów zawita w składzie, którejś z drużyn PHL. Jak do tej pory zaliczył już Bytom, Kraków, Jastrzębie, Sosnowiec i Katowice.


Podoba Ci się ten artykuł? Wesprzyj nasze dziennikarstwo. Kup dostęp do całego bloga i ciesz się codziennie wartościowymi tekstami, audycjami i wideo na temat hokeja!
Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.
Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni22 zł
Anuluj

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj

1 KOMENTARZ

Comments are closed.