Prezentujemy następne tłumaczenie fenomenalnych tekstów ukazujących się na łamach portalu The Players Tribune. Tym razem nie o hokeiście, trenerze czy menadżerze, lecz o komentatorze sportowym będzie opowiadać barwna historia. Harnarayan Singh od dzieciństwa wdzierał się w hokejowy świat, często będąc odpychanym z racji innej przynależności rasowej. W końcu dopiął jednak swego i to jego głos będzie nam się już od zawsze kojarzył z finałami Pucharu Stanleya w 2016 roku! Jak dostał się do telewizji i za co dziękował mu Mario Lemieux? Poznajcie jego historię.

https://www.youtube.com/watch?v=OIVI3q-ZlX4

Ponad dekadę zanim stałem się znanym na świecie jako komentator, który wykrzyknął: “BONINO! BONINO! BONINO! BONINO! BONINO! BONINO! BONINO! BONINO! BONINO! BONINO! NICK BONINOOOOOOOO!” na antenie zaraz po tym jak center Penguins, Nick Bonino strzelił jednego z najważniejszych goli finałów Pucharu Stanleya w 2016 roku, byłem tylko 21-letnim fanem hokeja mieszkającym w Calgary w Albercie. Zastanawiałem się wtedy, czy kontynuować pościg za moim marzeniem zostania komentatorem hokejowym, czy poddać się tak jak radzili inni ostrzegając mnie przed małym prawdopodobieństwem osiągnięcia mojego celu. Właśnie wtedy, w 2008 roku, kiedy siedziałem przy biurku jako reporter dla CBC, zadzwonił do mnie Joel Darling, producent wykonawczy Hockey Night in Canada, programu telewizyjnego z siedzibą w Toronto.

Miał dla mnie propozycję. CBC chciało zainicjować projekt różnorodności kulturowej, co wiązało się z komentowaniem hokeja w moim ojczystym języku pendżabskim i chcieli mnie jako komentatora. Zaskoczył mnie ten pomysł, ale praktycznie zgodziłem się jeszcze zanim Joel miał okazję wyjaśnić mi całość.

Kilka tygodni później ja i mój kolega Parminder siedzieliśmy komentując finały Pucharu Stanleya 2008 na antenie Hockey Night in Canada. Ten pomysł nie był tak szalony jak się wydawało, jako że język pendżabski jest trzecim najczęściej używanym językiem w Kanadzie, po angielskim i francuskim. Nie byłem jednak pewny, co się będzie działo dalej po zakończeniu finałów.

Tak więc kiedy producenci Hockey Night in Canada zadzwonili i powiedzieli, że chcą podwoić ilość meczy po pendżabsku na następny sezon zasadniczy, nie mogłem w to uwierzyć. Jako czterolatek mieszkający w małym miasteczku w południowej Albercie, udawałem, że jestem komentatorem hokeja, opisując mecz akcja-po-akcji w salonie rodziców. Teraz miałem możliwość komentowania meczy naprawdę w każdy weekend z siedziby CBC w Toronto.

Był tylko jeden problem. Mieszkałem w Calgary z rodziną i nie mogłem przeprowadzić się do Toronto za tyle, ile mi wtedy płacili w Hockey Night Punjabi. Wiedziałem też, że jeśli nie wykorzystam tej okazji to jest kolejka ludzi gotowych wskoczyć na moje miejsce. Co gorsza, powiedziano mi, że nie ma żadnego budżetu na moje loty do Toronto. Nie do końca wiedziałem, jak to wszystko pogodzić, ale nie byłem w stanie odrzucić okazji, by komentować w Hockey Night każdego tygodnia. Powiedziałem producentom: „Nie martwcie się, będę tam.”

I tak się zaczął szalony plan: podjąć się tej pracy… zachować w tajemnicy to, jak będę dojeżdżał do studia co tydzień… następnie improwizować. Robiłem burzę mózgów z rodziną, żeby wymyślić jak to rozegrać, patrzyliśmy na bilety lotnicze pomiędzy Calgary i Toronto, za które musiałbym zapłacić z własnej kieszeni. Byłoby to około 60 lotów w ciągu sezonu – tysiące dolarów.

Postanowiłem nie mówić moim szefom z Hockey Night in Canada o moim planie, częściowo dlatego że nie chciałem, żeby mieli mnie za wariata, ale również, żeby się nie martwili, czy będę obecny w każdą sobotę.

Moja siostra Gurdeep dzięki swojemu doświadczeniu w zarządzaniu szybko stworzyła arkusze w Excelu, które wykazywały porównanie cen biletów lotniczych, taryf i wypożyczenia samochodu. Byliśmy bardzo dokładni i staraliśmy się być jak najbardziej skuteczni. Kontynuowałem pracę jako dziennikarz w Calgary w tygodniu i oszczędzałem pieniądze na pokrycie kosztów weekendowych lotów, w piątek latałem nocą z Calgary do Toronto.

Przybywałem na lotnisko w Toronto wczesnym sobotnim rankiem, wypożyczałem samochód i udawałem się prosto do stacji, żeby skomentować dwa mecze. Po tym jak drugi mecz kończył się o 1 w nocy, wskakiwałem do wypożyczonego samochodu, jechałem na lotnisko, na mój lot o 7 rano do Calgary. Musiałem oszczędzać pieniądze i nie mogłem spędzać nocy w hotelu, zamiast tego znajdywałem jakieś ławki w poczekalni, gdzie próbowałem przespać się z godzinę lub dwie.

Nie było łatwo. O 4 rano w sobotę, zaraz po otwarciu kolejek do odprawy, przepychałem się do mojej bramki, a później próbowałem się przespać w samolocie. Po powrocie do Calgary, Gurdeep mnie odbierała i udawaliśmy się prosto do świątyni sikhów, gdzie moja rodzina się modli. Martwiłem się, że jeśli przestanę chodzić do świątyni – jeśli pozwolę karierze na stanie się ważniejszą od wiary – stracę błogosławieństwo bycia częścią Hockey Night in Canada.

Tak więc robiłem, żyłem w ten sposób przez cztery lata. Będę pierwszym, który przyzna, że to było dość szalone. Nie było żadnej gwarancji, że to wszystko się uda, ale byłem gotowy zaryzykować i liczyć na najlepsze. Jak się okazuje, takie podejście jest powszechne w mojej rodzinie.

Mój pradziadek, Chanda Singh, był jednym z pierwszych 100 sikhów, którzy przybyli do Kanady na statku z Indii do wybrzeży Kolumbii Brytyjskiej w 1908 roku. Sytuacja w Kanadzie nie była wtedy tak przyjemna, jak się spodziewano. Ku jego zaskoczeniu, w tamtych czasach nawet parlamentarzyści opowiadali się za „białą Kanadą.” A więc mój pradziadek postanowił zaryzykować i wrócić do domu.

Ten kawałek historii rodzinnej jest dla mnie istotny i lubię go mieć w zanadrzu, kiedy ktoś kwestionuje moją kanadyjskość lub mówi powszechne „Wracaj tam, skąd przyszedłeś.” Moje bardziej bezpośrednie dziedzictwo kanadyjskie można prześledzić do roku 1966, kiedy moi rodzice przybyli tutaj w nadziei na lepszą przyszłość.

Mój ojciec, Santokh Singh, przybył do Alberty w czerwcu, i jak nam wiele razy opowiadał, padał wtedy śnieg, tak, w czerwcu! Był to pierwszy raz kiedy mój tata widział śnieg i go dotknął. Witamy w Kanadzie! Został zatrudniony przez telefon jako nauczyciel w mieście Cold Lake, ale kiedy administracja dowiedziała się, że ma brodę i nosi turban, podziękowali mu.

Wtedy moja mama i tata wylądowali w małym mieście Brooks, dwie godziny drogi od południowego Calgary. W tamtym czasie było ono zamieszkiwane przez tylko 3000 mieszkańców.

Brooks jest chyba najbardziej znane z lokalizacji gigantycznego przemysłu mięsnego na zachód od miasta. Tysiące sztuk bydła są ubijane tam każdego roku, a przejeżdżając obok autostradą transkanadyjską często można wyczuć silny odór naturalnego nawozu. Kiedyś słyszałem, że 80% wołowiny w McDonaldzie pochodziło z tego miejsca. Oczywiście, członkowie mojej rodziny są wegetarianami!

Przed moimi narodzinami rodzice żyli w Brooks przez prawie 20 lat i mieli reputację uczciwych, pracowitych ludzi. Jednak nie zawsze było im łatwo – zwłaszcza na początku, kiedy ich dom był regularnie obrzucany jajkami.

Różniliśmy się od sąsiadów w wielu aspektach: w domu rozmawialiśmy w innym języku, jedliśmy inną żywność, słuchaliśmy innej muzyki, no i oczywiście, moja rodzina wyglądała zupełnie inaczej niż ludzie mieszkający w Brooks. Mało tam było mniejszości etnicznych, a co dopiero sikhów noszących turbany.

Rodzicom jednak udało się to przezwyciężyć – zawsze cenili dziedzictwo i tradycje indyjskie. Wychowali mnie i moje siostry zgodnie z nimi i zaczęli nas uczyć pendżabskiego od najmłodszych lat. W naszym domu rozbrzmiewała również tradycyjna muzyka sikhów.

W tygodniu chodziliśmy do szkoły z naszymi kaukaskimi kolegami i nauczycielami, ale w każdy piątek po południu rodzice pakowali nas do samochodu i zawozili do oddalonego o 2 godziny drogi Calgary. Tam braliśmy udział w różnych wydarzeniach wspólnoty, lekcjach muzyki czy uczyliśmy się naszej historii. Później w niedzielę po południu, po nabożeństwie, miałem czas na parę godzin unihokeja z kolegami ze świątyni. W końcu rodzice zabierali nas z powrotem do Brooks.

Tak wyglądało moje życie praktycznie od urodzenia aż do końca liceum. Każdy weekend bez wyjątku i bez względu na pogodę. Tak zaangażowani byli moi rodzice w nauczanie nas o wartościach wywodzących się z naszej wiary oraz o naszym pochodzeniu.

Wychowali nas też na uczynnych członków kanadyjskiej społeczności, dlatego ja i moje siostry jesteśmy bardzo patriotyczni. Uczyli nas kochać Kanadę i pielęgnowali w nas głębokie zamiłowanie do kanadyjskich rzeczy. A jak wszyscy wiemy, nie ma bardziej kanadyjskiej rzeczy niż hokej.

Kiedy się urodziłem w Wetaskiwin, w Albercie, mój kuzyn Rozy Sran przyniósł do szpitala mini kij Edmonton Oilers dla mnie. To był dosłownie pierwszy prezent jaki otrzymałem i z czasem to doceniłem. Było to w połowie lat 80., a moje starsze siostry stały się ogromnymi fankami Oilers. Wręcz kochały Wayne’a Gretzky’ego. Oglądaliśmy więc wtedy dużo hokeja, naprawdę dużo, a mi ciągle było mało.

Jako dziecko za pomocą mojego miniaturowego kija hokejowego próbowałem

__________________________________

Aby czytać dalej

Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.

Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Istnieje możliwość zapłaty zwykłym przelewem bankowym. W tym celu proszę wykonać przelew na konto:

NHL W PL
Idea Bank: 84195000012006351270730001

W tytule należy podać wybrany abonament i adres e-mail. Jak tylko otrzymamy pieniądze, uaktywnimy konto. Można to przyspieszyć przesyłając nam potwierdzenie przelewu na re******@**lw.pl

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni22 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Anuluj
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł
Anuluj