Przedstawiamy kolejne tłumaczenie fenomenalnych tekstów ukazujących się na łamach portalu The Players Tribune, tym razem jest to historia spisana przez Justina Abdelkadera hokeistę Detroit Red Wings. Opowieść z czasów jego gry dla uniwersyteckiej drużyny Michigan State Spartans i znaczenie jakie ma dla niego edukacja jaką odebrał przed oraz już w trakcie rozpoczęcia zawodowej kariery.

Zawaliłem to. Jak tylko usłyszałem ping po uderzeniu w poprzeczkę, pomyślałem: „To koniec, właśnie zobaczyłeś, jak twoje marzenia umierają”. To był finał mistrzostw NCAA w 2007 roku. Wyrównana gra. Zostało trzydzieści sekund. Krążek na łopatce mojego kija. O tym momencie marzy każdy dzieciak. Tylko ja i bramkarz. Strzeliłem nad rękawicę.

Ping.

Nie. NIE.

Byłem załamany. Grałem dla Michigan State, drużyny, której kibicowałem od małego. Naszym przeciwnikiem był Boston College. Ich skład wypełniony był po brzegi zawodnikami, którzy zostaną wybrani w kolejnym drafcie do NHL. Nasza ekipa była zdenerwowana przed meczem. Wiem, że ja byłem. Zdecydowanie nie byliśmy faworytami tego starcia.

Ten mecz znaczył dla mnie wiele, dlatego, że moja rodzina wręcz krwawiła na zielono i biało (przyp. tłum. zieleń i biel to barwy Michigan State). W moim domu nie można było znaleźć niczego w kolorach niebieskim lub żółtym (przyp. tłum. to z kolei barwy największych rywali Michigan State – Michigan Wolverines z University of Michigan). Mój dziadek uczył się w Michigan State. Mój ojciec także. Obaj byli na trybunach tego wieczoru.

Ping.

Krążek odbił się od poprzeczki i poleciał w stronę band. W tym momencie byłem na skraju załamania. Miałem swoją szansę i zawaliłem to. Zostało trzydzieści sekund do końcowej syreny. Objechałem koło i skierowałem się w drugą stronę. Rywale starali się wybić gumę za niebieską linię, ale jeden z naszych defensorów zatrzymał krążek w ich strefie obronnej. Kryłem go. Podał za bramkę do kolegi z mojego zespołu. Mamy szansę. Skierowałem się w stronę golkipera, mój znajomy podniósł głowę.

Znikąd krążek ponownie pojawił się na moim kiju. Jestem tuż przed bramką.

Dźgnąłem gumę.

Później zauważyłem, jak bramkarz obraca się i szuka krążka za swoimi plecami.

Krążek jest w siatce.

Krążek jest w siatce?!

Potknąłem się. Prawie upadłem na lód. Zacząłem wariować. Moi koledzy zaczęli przyciskać mnie do bandy. Co się dzieje?

Wydaje mi się, że na kilka sekund straciłem przytomność.

Pamiętam, że jako pierwszego zobaczyłem mojego przyjaciela. Krzyczy w moją stronę.

– Koleś, o mój boże, czy ty wiesz co właśnie się stało?!

Właśnie zostaliśmy mistrzami.

*

Lata, które spędziłem grając dla Michigan State były najlepszymi w moim życiu. Każda droga jest inna, oczywiście, ale w mojej rodzinie wszystko kręciło się wokół uniwersyteckiego hokeja.

Prawdziwa historia – kilku skautów z uniwersytetów przyjeżdżało zobaczyć, jak gram, kiedy byłem w pierwszej klasie szkoły średniej. Trener Michigan State zauważył mnie na jednym z turniejów w Minnesocie. Po zawodach podszedł do mojego ojca.

– Jestem pod wrażeniem gry pańskiego syna, chcielibyśmy złożyć mu ofe…

– BIERZEMY! BIERZEMY JĄ!

Nie musiał nawet kończyć zdania, już zostałem „Spartaninem”. Wielu rodziców mogło zwracać uwagę na pieniądze albo po prostu zostać zaślepionym myślą o tym, że ich syn może zagrać w NHL, ale z moim ojcem było inaczej, „Wyobrażasz sobie założyć zielono-białe barwy i grę przed całą szkołą? Jak fajne musi to być?”.

I miał rację. To było fajniejsze niż sobie wyobrażałem. I nie chodzi tylko o rzeczy związane z hokejem, jak darmowe kije, profesjonalny sztab trenerski (dzięki Mike Vorkapich za to, że na pierwszym siłowym treningu doprowadziłeś mnie do rzygania), ale o całe to uniwersyteckie doświadczenie. Jak przyjazd pierwszego dnia na kampus w East Lansing. Wszyscy ubrani na zielono, rozkładający swoje rzeczy w akademikach. Wydaje ci się wtedy, że jesteś częścią czegoś większego. Prawdziwej społeczności.

Pierwszego dnia każdy student dostaje “smycz” na klucze, na której wypisana jest jedna z przyśpiewek sportowych uniwersytetu. To bardzo przydatne, bo kiedy jesteś „świeżakiem” w drużynie, twoim obowiązkiem przed każdym meczem, podczas lunchu, jest odśpiewanie tej piosenki przed całą ekipą.

On the banks of the Red Cedar (Na brzegach Red Cedar (przyp. tłum. Red Cedar to rzeka przepływająca przez stan Michigan)),
There’s a school that’s known to all! (Znajduje się szkoła znana wszystkim)

(Mój głos jest beznadziejny.)

*

Kiedy w końcu po raz pierwszy w piątkową noc wyjedziesz na lód, a hala wypełniona będzie po brzegi, i usłyszysz tą przyśpiewkę, zapamiętasz to uczucie. Bo to najlepsze uczucie na świecie. Ta gorączka pierwszej gry, kiedy zdasz sobie sprawę, że grasz dla innych studentów – ludzi, z którymi następnego dnia będziesz na zajęciach. To jest warte wszystkich odrobionych zadań domowych i uczenia się po nocach, a nawet tych zajęć z programowania komputerowego, po których miałeś koszmary. Wspomnienia z czasów studenckich to coś, co zachowam do końca życia.

*

Po finale siedziałem w szatni, zupełnie zaskoczony, wciąż nie pozbierałem swojego sprzętu i tylko prosiłem mojego przyjaciela o to, żeby wyjaśnił mi, co właśnie się stało. Tak jakbym nagle stracił przytomność. Powtarzał mi to kilkukrotnie. Kiedy wróciliśmy do East Lansing tej nocy kampus oszalał. Nasi kumple czekali na nas z kilkoma beczkami w naszym hokejowym dormitorium, tam gdzie mieszkaliśmy. Ktoś nagrał nasz mecz, dlatego przez całą imprezę staliśmy przed telewizorem i non stop przewijaliśmy tą ostatnią minutę. Za każdym razem, kiedy krążek odbijał się od poprzeczki czułem ból. Przeżywałem ten emocjonalny rollercoaster ponownie i ponownie. Tamtej nocy zobaczyliśmy, jak krążek ląduje w bramce prawdopodobnie z pięćset razy. Za każdym razem, kiedy umieszczałem go w siatce krzyczeliśmy i cieszyliśmy, jakbyśmy zobaczyli to po raz pierwszy. Takie momenty zapamiętam na zawsze.

Następnej wiosny, pod koniec mojego pierwszego roku, przyszedł czas na podjęcie decyzji. Detroit Red Wings chcieli ze mną podpisać kontrakt. W następny czwartek mogłem grać w NHL. Jako dzieciak z Michigan dorastałem kibicując „Skrzydłom”. Wings zakończyli właśnie sezon regularny na pierwszym miejscu w tabeli i mieli rozpocząć walkę o mistrzostwo. Chcieli, żebym założył ich barwy i został częścią ich drużyny. Piękny moment. Był tylko jeden, mały problem. Do ukończenia studiów pozostało mi jeszcze sporo, musiałbym z nich zrezygnować.

To największy dowód, na to jak bardzo kochałem hokej na studiach – zaproponowano mi grę w najlepszej hokejowej lidze świata, u boku moich idoli z dzieciństwa, ale mała część mnie myślała: „Czekaj, to wszystko? Opuszczam Michigan State? Moich przyjaciół? Naszą drużynę?”. Nie mogłem długo się zastanawiać. Oczywiście nie mogłem odrzucić oferty Wings i szansy na zdobycie Pucharu Stanleya. Kiedy zadzwoniłem do matki, aby powiedzieć jej o swojej decyzji, miała jeden warunek – w przyszłości miałem ukończyć studia.

Zabrało mi to sześć lat, ale skończyłem licencjat na kierunku Zarządzanie Biznesem w lipcu. Nie będę kłamał, było trudno się zmotywować – w szczególności w przypadku pisania długich prac zaliczeniowych. Ale znalazłem sposób, żeby odnieść to do mojej aktualnej sytuacji. Moja ostatnia 22-stronnicowa praca dotyczyła rozwoju zaawansowanej analityki w hokeju. Mogłem wytłumaczyć naukowo, na podstawie pewnych statystyk, moje naturalne reakcje na lodzie. Użyłem metryk takich, jak Corsi, czy High Danger Zone Scoring Chance, aby przyjrzeć się dokładniej grze moich kolegów.

Nie było łatwo, ale za każdym razem, kiedy chciałem się poddać przypominałem sobie o tych wszystkich godzinach spędzonych nad arkuszem w Excelu po treningach „Spartan”. Nie było szans, żebym odpuścił trzy lata ciężkiej pracy. Jako profesjonalny sportowiec widzisz ten sport „od kuchni”. Ludzie przychodzą i odchodzą, hokej nie zostaje na zawsze. To świetne uczucie – nie tylko poszedłem na studia, ale też je ukończyłem.

Będę „Spartaninem” do końca życia.Teraz już tylko muszę oprawić ten dyplom.

Podoba Ci się ten artykuł? Wesprzyj nasze dziennikarstwo. Kup dostęp do całego bloga i ciesz się codziennie wartościowymi tekstami, audycjami i wideo na temat hokeja!

Wybierz jedną z opcji abonamentu i ciesz się nieograniczonym dostępem do serwisu. NHL w PL to miejsce naszej pracy. Traktuj nas jak gazetę lub magazyn. Dziennik lub miesięcznik, przy tworzeniu którego działa wiele osób za określone wynagrodzenie. 10 złotych za miesięcznik złożony z 100 stron (średnia ilość artykułów w portalu) to uczciwa cena.

Możesz nam zaufać! Współpracujemy z uznanymi na polskim rynku markami jak TVP, czy wydawnictwo SQN, a o naszej rzetelności i bezpieczeństwie całego procesu świadczą już setki sprzedanych przez nas abonamentów. Płatność jest prosta i intuicyjna ale w razie wątpliwości w FAQ zobaczysz jak wygląda proces zakupu. Zapraszamy do działu z darmowymi artykułami gdzie będziesz mógł przekonać się, że naprawdę warto w nas zainwestować.

Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 30 dni22 zł
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 90 dni50 zł
Dodaj do koszyka

Formularz zamówienia

NazwaPrzelew
Abonament 180 dni90 zł