Faza grupowa tegorocznych mistrzostw przeszła do historii. Poniżej garść moich obserwacji i przemyśleń na temat tego, co już się wydarzyło i tego, co może się wydarzyć w kolejnych dniach. W końcu tak naprawdę prawdziwe zawody zaczną się dopiero od fazy pucharowej.
1. Kolejny rok, kolejna perfekcyjna faza grupowa juniorskiej reprezentacji Szwecji
No dobra, prawie perfekcyjna, bo na zakończenie pokonali Rosję po karnych i zgubili jeden punkcik. Nie zmienia to faktu, że było to 44. kolejne zwycięstwo Trzech Koron w fazie zasadniczej tego turnieju. Ostatnia porażka? 31.12.2006 i mecz z USA przegrany wtedy na własnym lodzie 2:3 po dogrywce i decydującym trafieniu Jacka Johnsona.
2. Chyba dla nikogo powiedzenie, że „turniej dopiero się zaczyna” nie jest tak aktualne jak dla Szwedów
W ciągu wspomnianego okresu tylko jeden raz udało im się zdobyć złoty medal – w 2012 na lodowisku w Calgary po złotym golu Miki Zibanejada w finałowym starciu z Rosją. Rozczarowujące były zwłaszcza trzy ostatnie turnieje, kończone ostatecznie na czwartym, najgorszym miejscu. Szwedzka maszyna zacinała się w półfinale i nie potrafiła się już podnieść w meczach o trzecie miejsce.
3. Najlepsza ofensywa fazy grupowej – Kanada z dorobkiem 21 goli
Na ten wynik złożyły się trafienia trzynastu różnych graczy, a na listę strzelców zdążyli się już wpisać wszyscy napastnicy poza Tylerem Steenbergenem – na co dzień topowym snajperem całej WHL. Wśród najlepiej punktujących zawodników tegorocznej fazy grupowej próżno szukać któregoś z Kanadyjczyków, ale siła kolektywu robi wrażenie i zdecydowanie dobrze wróży przed decydującą fazą. Kanada ma też póki co najbardziej zabójczy power play (53,33%) i najskuteczniejszą bramkę (94,29%). Wszystko to w poprzednich latach kluczowe wskaźniki, które dawały złoto, ale wiemy, że w fazie pucharowej nie ma miejsca na błąd. Jeden słabszy dzień i droga do złota staje się bezpowrotnie zamknięta.
4. Największa niespodzianka fazy grupowej – USA – Słowacja 2:3
Chyba młodzi Amerykanie byli już myślami przy pojedynku z Kanadą na otwartym stadionie. Starcie ze Słowacją przypadło w bardzo dziwnym terminie, raptem 16 godzin przed prestiżowym meczem na New Era Field, dzień po treningu na świeżym powietrzu. Choć Amerykanie pokonali Kanadę po serii karnych i ostatecznie zajęli dobre, drugie miejsce w grupie, na pewno tą porażką znacznie utrudnili sobie drogę do obrony tytułu. Najbardziej skorzystali na niej Kanadyjczycy, którzy mimo przegranej z rywalem zza miedzy zajęli uprzywilejowaną pozycję. Jako jedyni mieli dwa pełne dni wolne przed ćwierćfinałami i trafili do innej połówki drabinki niż Szwedzi i Amerykanie. Paradoksalnie poza prestiżowym zwycięstwem samym w sobie, nic nie dało to Słowakom, którzy w efekcie finałowych rozstrzygnięć w grupie i tak i tak wpadli w ćwierćfinale w zabójcze objęcia Szwedów, a stamtąd nie ma dla nich raczej wyjścia.
5. Niesamowity rajd Samuela Bucka
Wszyscy zapamiętamy rajd, który przyniósł Słowakom decydującą bramkę i późniejszą szaloną radość tej ekipy na lodzie i już w szatni. Najlepszy komentarz, który przeczytałem pod tym filmikiem – jedna z fanek napisała: Jestem Słowaczką, ale nie mam zielonego pojęcia, o czym oni tam śpiewają…
6. Kanadyjczycy nie martwią się, że na USA mogą wpaść dopiero w finale
Ten rywal w ostatnim czasie wybitnie im nie pasuje. Przegrali z nimi cztery, a licząc także letnie sparingi w pełnych składach, sześć ostatnich pojedynków. Niby mają to, co chcieli. Grupa jest wygrana, ale skoro tak trudno było wyrzucić z głowy zeszłoroczną porażkę w finale, to jak wpłynie na nich kolejne wypuszczone z rąk dwubramkowe prowadzenie i porażka po karnych? To było prawdziwe deja vu…
7. Czy było warto grać outdoor game?
Na pewno z marketingowego punktu widzenia gra warta była świeczki. Rekordowa na tej imprezie publiczność, która ostatecznie dotarła na stadion, też na pewno wyszła zadowolona, ale niewątpliwie ucierpiał na tym poziom samego spotkania, a starcia Kanady z USA to zawsze wielkie święto hokeja. Nie brakowało głosów krytycznych ze strony między innymi byłych zawodników, skautów. Dla nich mecz toczony w takich warunkach to utrata możliwości wyciągnięcia jakichkolwiek konstruktywnych wniosków. Moim skromnym zdaniem jeśli już rozgrywać takie spotkanie na krótkim turnieju, to wyłącznie na inaugurację zmagań, tak jak miało to miejsce kilka lat temu na czempionacie elity w Niemczech. To w końcu mecz o poważną stawkę, nie spotkanie towarzyskie. Pierwszy dzień nie niesie za sobą jeszcze żadnych ostatecznych rozstrzygnięć. No cóż, może doczekamy się jeszcze meczu Kanady z USA pod dachem, jeśli tak, to dopiero ostatniego dnia imprezy, w walce o medale.
8. „Hey Baby”
Czyli goal song Kanady. Przed początkiem imprezy każda z ekip miała prawo wyboru melodii, która będzie odgrywana po strzeleniu przez nich gola. Jak przyznał kanadyjski kapitan Dillon Dube, podczas zamkniętego spotkania drużyny przewinęło się ok. 100 utworów. Kiedy zagrano właśnie „Hey Baby” – utwór z lat 60. w nowszej wersji, który często słyszy się na różnych sportowych arenach, wszyscy wybuchnęli śmiechem. Dwóch zawodników, których personaliów nie zdradzono, zajmowało się zliczaniem głosów i to właśnie oni ogłosili, że wygrała ta piosenka, choć wielu kolegów miało co do tego wątpliwości. Jordan Kyrou, strzelec pięknego gola w meczu ze Słowacją, mówił potem, że trzeba ją zmienić, ale kiedy licznie zgromadzona na New Era Field kanadyjska publiczność świetnie się przy niej bawiła, postanowiono niczego nie zmieniać. Dobra decyzja?
9. Największy pewniak
Kanada będzie murowanym faworytem w ćwierćfinale ze Szwajcarią, z którą nigdy na tej imprezie nie przegrała (dwadzieścia jeden kolejnych zwycięstw) i którą wysoko pokonała w sparingu przed turniejem. Pierwszym, który nie miał co do tego żadnych wątpliwości był szwajcarski trener, urodzony w Montrealu Christian Wohlwend. – Kanadyjczycy są od nas więksi, lepsi, zgniotą nas, nie mamy żadnych szans – mniej więcej to miał do powiedzenia w rozmowie z miejscowymi mediami po ostatnim meczu grupowym z Czechami. Bardzo oryginalny sposób na zmotywowanie swoich zawodników. Niby można powiedzieć, że to po prostu brutalna szczerość, ale chyba bardziej były to słowa w kierunku Kanadyjczyków – nie musicie się starać i tak wygracie. Dziwne, bo zazwyczaj się takich rzeczy nie mówi. Mam wątpliwości, czy odniesie to jakiś skutek…
10. Trener żywioł
Wohlwend w fazie grupowej dał się poznać jako żywiołowo reagujący, pozytywny trener, który swoimi reakcjami i sposobem motywowania zawodników rozbawiał wszystkich obserwatorów. Po jednym z goli „zboksował” szczęśliwego strzelca, a w reakcjach radości przewyższał nawet swoich podopiecznych. Można się domyślać, że jego młodym graczom musi się podobać, że ich trener żyje wydarzeniami razem z nimi. Prawda jest taka, że Szwajcaria to zdecydowanie najmłodsza ekipa na turnieju. Ich celem na ten rok było wygrać z Białorusią i zapewnić sobie utrzymanie. Ćwierćfinał z Kanadą to bezcenne doświadczenie, które aż czternastu graczy będzie mogło wykorzystać za rok. Mimo że ewidentnie brakuje im takiej kluczowej postaci jak Nico Hischier przed rokiem, który niemal w pojedynkę postraszył w ćwierćfinale późniejszych mistrzów USA, Helwetów nie można lekceważyć. Przegrali 2:5 z Rosją, ale po dwóch tercjach było tylko 1:2. Przegrali 2:7 ze Szwecją, ale po dwóch tercjach było tylko 2:3. Nieźle odgryzali się Czechom. Zobaczymy, czy zwojują cokolwiek przeciwko Kanadzie.
9. Gol fazy grupowej – Casey Mittelstadt w meczu ze Słowacją
https://www.youtube.com/watch?v=l64XsyiJRfU
W tegorocznej fazie grupowej nie brakowało pięknych bramek, ale jeśli miałbym wskazać jedną, to wybieram tą prospekta Buffalo, nawet jeśli ostatecznie niczego nie dała jego reprezentacji.
10. Interwencja fazy grupowej – Cal Foote w meczu z Finlandią
https://www.youtube.com/watch?v=Cf6gIvMF3qI
Kanadyjski obrońca swoją interwencją z pierwszego dnia zawodów przyćmił wszystkich bramkarzy. Do dziś nie mam pojęcia jakim cudem zdążył wyjąć ten krążek, dosłownie w ostatnim możliwym momencie. Moment też był arcyważny, bo Finowie mieliby szansę wrócić do tego meczu.
11. Najlepsza szóstka fazy grupowej:
Carter Hart (Kanada) – Rasmus Dahlin (Szwecja), Cale Makar (Kanada) – Casey Mittelstadt (USA) – Martin Necas (Czechy) – Elias Pettersson (Szwecja)
12. Druga najlepsza szóstka fazy grupowej:
Roman Durny (Słowacja) – Libor Hajek (Czechy), Adam Fox (USA) – Klim Kostin (Rosja) – Lias Andersson (Szwecja) – Sam Steel (Kanada)
13. MVP fazy grupowej: Casey Mittelstadt (USA)
Zdecydowanie najlepiej punktujący zawodnik imprezy (4G + 5A), ojciec zwycięstwa na otwartym stadionie nad Kanadą, w którym asystował przy wszystkich golach. Bardzo dużo widzi, ma bodaj najlepsze ręce ze wszystkich uczestników turnieju. Jemu nie były straszne trudne warunki na New Era Field. Wydawało się, że przy wiejącym wietrze i leżącym na lodzie śniegu, nie ma miejsca na takie zagrania, które on mimo to wykonał. Do tego dołożył najbardziej efektowne trafienie tej części, o którym wspomniałem powyżej. Ten turniej w Buffalo to też szukanie pozytywów dla miejscowych Sabres i w młodym Amerykaninie ta ekipa ma pierwszorzędnego prospekta. Za rok o tej porze będzie już czarował w NHL, choć otwartym pozostaje pytanie czy jako środkowy, czy jednak bardziej jako skrzydłowy.
14. Kolejny nowy Jagr?
Jedną z największych gwiazd tegorocznej fazy grupowej był też Martin Necas. Lider Czechów wyglądał znakomicie, dowodził jednym z najniebezpieczniejszych ataków turnieju i drugiej najlepszej formacji do gier w przewadze. Mówi się, że zrobił wrażenie na wielu obserwatorach i skautach, którzy teraz bez problemu widzieliby go w pierwszej dziesiątce ostatniego naboru. Jak wiemy z numerem 12 wybrali go Carolina Hurricanes i kto wie, czy to nie jest ich odpowiedź na naglącą potrzebę znalezienia topowego środkowego. Craig Button z TSN podczas jednej z transmisji porównał grę Necasa do Marka Scheifele z Winnipeg Jets.
15. Czeska ofensywa
Reprezentacja Czech nie miała problemów ze zdobywaniem bramek, w trzech z czterech spotkań zdobyli co najmniej pięć bramek. Znacznie bardziej podejrzana jest ich gra bliżej własnej bramki. Wdali się w nieco chaotyczną wymianę ciosów i z Białorusią, i ze Szwajcarią. Po słabiutkim występie przeciwko Helwetom Jakuba Skarka, nie wiemy też na dobrą sprawę kto jest numerem jeden w ich bramce. Dyscyplina w grze bez krążka i większa koncentracja na tyłach może być kluczem do wymarzonego awansu do strefy medalowej, na który nasi południowi sąsiedzi czekają już trzynaście długich lat. Pokonując Rosjan na otwarcie, uchylili sobie te drzwi i na pewno mają szanse przejść Finów. Tak po prawdzie jak nie teraz, to kiedy? Necas, Filip Zadina i Filip Chytil za rok najpewniej w komplecie będą już grać w NHL.
16. Straszny moment
Czesi byli też zamieszani w zdarzenie, przy którym powiało grozą. Podczas przedmeczowej rozgrzewki przed jednym z meczów nikt z nich nie zauważył, że jeden z członków obsługi technicznej mocuje się jeszcze z prawidłowym ustawieniem bramki. Ów człowiek także nie widział na początku, że obok jego odsłoniętej głowy śmigają wystrzelone przez Czechów krążki. Na szczęście żaden z nich go nie trafił, ale i tak wściekły zjechał z lodu. Na szczęście ta historia znalazła swój happy end. Czeska delegacja wręczyła mu na pamiątkę kij i pamiątkową bluzę meczową reprezentacji. Pewnie niejeden hokejowy maniak zaryzykowałby zdrowie dla takich suwenirów.
17. Rozczarowanie turnieju
Dużym rozczarowaniem fazy grupowej są Finowie, a konkretnie ich postawa w ofensywie. Straszliwie zawiodło rozgrywanie gier w przewadze. Okazji nie brakowało w zasadzie w każdym ze spotkań, a trzecia najgorsza skuteczność i tylko trzy zdobyte gole mówią jasno, że to nie było to. Strzelający gola za golem w KHL Eeli Tolvanen w całej fazie grupowej oddał 21 strzałów na bramkę, zdobył tylko jednego gola w ostatnim meczu z USA. W tym samym spotkaniu po raz pierwszy trafił też Kristian Vesalainen. Tylko jedną asystę ma w dorobku Janne Kuokkanen, który grał w tym sezonie w NHL w barwach Carolina Hurricanes. Coś to mówi, że najlepszymi fińskimi napastnikami tej fazy byli ciężko pracujący Joona Koppanen i Aapeli Rasanen.
18. Na pocieszenie…
…dla Finów, nic nie jest jeszcze przegrane, mecz o wszystko dopiero przed nimi, w ćwierćfinale z Czechami. Jeśli największe postaci z przodu obudzą się w porę, nikt nie będzie im pamiętał słabej fazy grupowej. Może właśnie to pierwsze trafienie Tolvanena spowoduje lawinę. To nadal superzdolny snajper. Ponoć skauci obserwujący mecz z trybun po tym trafieniu z pierwszego krążka w grze przewadze zgodnie stwierdzili, że nawet w NHL nie ma wcale tak wielu graczy, którzy potrafią w ten sposób zdobywać bramki.
19. Albo gole liderów, albo śmierć
Pokuszę się o stwierdzenie, że jeśli Tolvanen, Vesalainen i Koukkanen nie trafią w następnym meczu na listę strzelców, to Finowie wrócą do domu bez medali. Bez ich goli nie da się tu niczego zdobyć…
20. Sborna najbardziej rozwojowym teamem
Może i Rosjanie nie mają w tym roku tak mocnej drużyny jak zdarzało im się mieć, ale widać było, że z meczu na mecz grają coraz lepiej. Od inauguracyjnej porażki z Czechami do ostatniego wyrównanego boju ze Szwecją trener Bragin poprzestawiał nieco ustawienie swojej ekipy, znalazł podstawowego bramkarza i ma drużynę gotową do walki z każdym. Znając skuteczność rosyjskiego trenera w zdobywaniu medali tej imprezy, głupotą byłoby Sborną lekceważyć. Pod wodzą Bragina to zawsze była ekipa turniejowa, rozkręcająca się z meczu na mecz. Amerykanie, osłabieni kontuzjami m.in. Logana Browna, muszą mieć się na baczności. Starcia tych dwóch ekip w fazie pucharowej tej imprezy to już klasyk. Przed rokiem w półfinale lepsi byli Amerykanie, ale w przeszłości częściej wygrywali Rosjanie, zamykając rywalom drogę do medali. Ten pojedynek powinien być ozdobą tegorocznej fazy ćwierćfinałowej.
21. Walka o utrzymanie
Na pewno dużo emocji i przede wszystkim nerwów przyniesie walka do utrzymanie. Do dwóch wygranych powalczą Białorusini z Duńczykami i lepiej przed tą próbą mogą czuć się ci pierwsi, choć byli w tym roku beniaminkiem. Dania jak na razie nie pokazała nic ciekawego. W poprzednich latach po prostu umieli wygrywać te ważne mecze, które dawały bezpieczeństwo, ale mieli też gwiazdy. W tym roku poza uwijającym się w bramce Kasperem Krogiem trudno kogoś wyróżnić. Zdecydowanie lepiej swoim rywalom przeciwstawiała się Białoruś, która ma jedną naprawdę mocną linię ataku z Jegorem Szarangowiczem i Maksimem Suszko. Duńczycy pod wodza Olafa Ellera mają większe doświadczenie, ale nie wiem czy w tym roku to wystarczy…
22. Draft 2018
Inna historia, którą będę chciał dokładnie omówić w osobnym artykule po zakończeniu turnieju, to postawa czołowych prospektów na draft 2018. Rasmus Dahlin, Andriej Swiecznikow, Filip Zadina, Brady Tkachuk, wszyscy oni bardzo zaimponowali i potwierdzili swoje przeogromne możliwości. Każdego z nich odnajdziemy w czołówce punktujących po fazie zasadniczej, a przecież to turniej z zasady dla draftowwanych graczy ze starszych roczników. Jeśli twoja ulubiona drużyna NHL szoruje ligowe dno, rozchmurz się na chwilę. Będzie lepiej, każdy z tych graczy z miejsca uczyni twoją ekipę lepszą i o wiele przyjemniejszą do oglądania. Jeszcze tylko trochę cierpliwości…