Wszyscy znamy Jarome Iginle. To hokeista, który rozegrał w NHL już 1510 meczy strzelając w nich 616 goli, dokładając kolejnych 666 asyst. Kilkukrotnie pojawiał się w Meczach Gwiazd, jest zdobywcą nagród: Kinga Clancy’ego (za przejawianie najlepszych cech przywódczych), Lestera B. Pearsona (najlepszy zawodnik ligi zdaniem NHLPA), Rocket Richarda (najwięcej bramek w sezonie) oraz Arta Rossa (największa zdobycz punktowa). Do kolekcji brakuje mu hokejowego Świętego Gralla – czyli Pucharu Stanleya.
Iginla to wieloletnia ikona Calgary Flames. Zawodnik o wielkiej charyzmie, którego nie da się nie lubić, co przyznają nawet jego rywale na lodzie. Z pewnością jest jednym z ulubionych hokeistów nie jednego z Was. Jest jednym z tych gości, któremu należy się po prostu szacunek za całokształt kariery. Iginla ma teraz 39 lat, rozgrywa swój 20-sty sezon w lidze. I siedzi w najokropniejszej i najgorszej drużynie całego NHL – w Colorado Avalanche. Czy zasłużył sobie na to na koniec kariery? Z pewnością nie.
Avalanche zadomowili się na ostatnim miejscu w lidze i chyba nie zamierzają się z niego prędko ruszać. Iginla zasługuje na więcej, i on sam zdaje sobie sprawę. Na razie w wywiadach pomeczowych robi dobrą minę do złej gry, ale wieść gminna niesie, że bez wahania zrezygnowałby ze swojej blokady transferowej (ang. no trade clause), byle tylko spróbować powalczyć o Puchar Stanleya lub chociaż zagrać w play-offs.
Gdzie najchętniej widzielibyśmy Iginlę? Oto kilka propozycji.
DALLAS STARS
Dallas to drużyna, która w 1995 roku Iginle wydraftowała i szybko oddała. Jak się okazało, na jego nieszczęście, bo parę lat później hokeiści Stars sięgnęli po Puchar Stanleya. Zwycięstwo w 1999 roku to był jak na razie ich jednorazowy wybryk, ale kto wie, czy z Iginlą w składzie nie udałoby im się to więcej razy? Transfer Jarome’a do Dallas nie wydaje się być jednak realny. Ta drużyna mimo wszystko, nie potrzebuje nikogo w ofensywie.
Ich problem to bramkarze, którzy grają słabo i nigdy nie wiadomo czego się po nich spodziewać. Do tego dochodzą często kontuzje obrońców, co skutecznie dezorganizuje tą formację. Jasne, że przydałoby się w szatni Dallas doświadczenie weterana. Fajne byłoby też, gdyby Iginla skończył karierę w drużynie, w której powinien był ją zacząć. Ale czy ktokolwiek w Dallas o tym pomyślał? Obawiam się, że nie.
TORONTO MAPLE LEAFS
Toronto to drużyna od lat wyśmiewana. Tyle odbudów zespołu, to nie widzieliśmy chyba nigdy. Co sezon to nowy pomysł, nowe świetne transfery, które później okazują się niewypałami, obiecanki, cacanki i inne takie. Tam się po prostu źle działo od lat – aż do teraz. W Toronto zjawiła się młodość, świeżość i przyszłość. Marner, Nylander i Matthews to bez wątpienia będzie trzon Klonowych Liście przez wiele lat. Młodzi robią co chcą, a Matthews wprawia w zachwyt nie mniejszy niż McDavid z Edmonton Oilers.
Do tego Mike Babcock chyba w końcu znalazł receptę na problemy drużyny i powoli, choć w bólach, zaczyna to wszystko jakoś wyglądać. Kogo potrzeba młodym chłopakom w szatni? Jak nic – weterana! Doświadczonego, uwielbianego przez wszystkich gościa, który wie jak w hokeja grać, wie jak motywować, i z pewnością wie, jak nauczać. Wypisz wymaluj – Jerome Iginla. Być może w tym sezonie Maple Leafs z Iginlą w składzie powalczyliby co najwyżej w drugiej rundzie play-offs, ale za rok, kto wie… Niezbadane są wyroki NHL. Ale podobna sytuacja jest w….
EDMONTON OILERS
Kolejna kanadyjska drużyna napakowana młodością. Ta drużyna przez wiele lat grała mizerię całkowitą. Fani z Edmonton spragnieni są sukcesów. Nadzieja na lepsze czasy pojawiła się w zeszłym sezonie wraz z przyjściem nowego Crosby’ego, czyli Connora McDavida. Obecnie Oilers to całkiem dobra, młoda drużyna, której bez wątpienia przydałby się stary wyjadacz Jarome. Szkopuł jest jeden – Nafciarze to odwieczni rywale Calgary Flames. Jego przejście do tej drużyny wywołałoby coś w rodzaju małej wojny domowej, a fani Flames z pewnością odczuwaliby w tym momencie ogromny dyskomfort wewnętrzny. No bo co tu zrobić, kibicować swojej ikonie grającej dla największego rywala ever? Dylemat. Straszny. Jedynym wyjściem, by mu zapobiec to scenariusz w którym Iginla trafia do…
CALGARY FLAMES
To się po prostu musi stać. W Calgary wszyscy mieliby chyba najdłuższe hokejowe święto od czasu udziału w Finałach Pucharu Stanleya. Swoisty „Powrót Króla”. Wyobrażacie sobie pierwszy mecz Iginli po transferze? Szaleństwo… Ale to jest NHL i pewnie bardzo szybko szlag by wszystko trafił. Bo albo drużyna by nie awansowała do PO, albo kontrakt Iginli nie zmieściłby się pod czapką płac, a najpewniej okazałoby się, że władze Flames nie sięgają po zawodników ze zbyt dużą ilością drugich imion. Taki klimat…
Czego więc życzyć Iginli? Z pewnością transferu do drużyny z pucharowymi aspiracjami, bo jak już pisałem, ten zawodnik nie zasługuje na tak marny koniec kariery. Nie chcę, by trafił do klubu gości, którzy mieli świetne kariery ale nigdy Pucharu nie zdobyli. Nie potrzebny nam jest kolejny Bondra, Curtis Joseph czy Daniel Alfredsson. Liga potrzebuje bohaterów. My potrzebujemy bohaterów. I oby takim bohaterem stał się w niedługim czasie Jarome Iginla.
Do końca okienka transferowego jednak daleko. Ale marzyć nam nikt nie zabroni, prawda?
to musiałby trafić do Columbus Blue Jackets :).Wiem,wiem sezon jeszcze długi a Washigton rok temu(najlepszy zespol po 82 grach)odpadł w pólfinale wschodu(tak?)z Pingwinami.
Tak właśnie 🙂
Jako kibic Toronto chetnie bym go tam widział
Ale sie wysililiście… Propozycje z dupy i do tego zupełnie nierealne, bo wszystkie wspomniane ekipy najprawdopodobniej do play-off się nie dostaną lub wejdą tam z ostatnich miejsc.
Warto byłoby wspomnieć, że Iginla juz raz powinien wznieśc puchar ale sędziowie nie zauważyli bramki Calgary w trzeciej tercji szóstego meczu finału w 2004 roku. Na tamten moment byłby to GWG dający puchar Płomieniom:
https://www.youtube.com/watch?v=OcAZT7CtAfE
Ładna retrospekcja, fakt Iggy był o krok od Pucharu ale może pozostać bez niego na zawsze. Co do propozycji, rzucając je trzeba brać pod uwagę różne czynniki jak salary cap itp. a koniec końców to i tak tylko część z możliwych scenariuszy.
Zapomniałem napisać, że Iginla był potencjalnie blisko pucharu kilka lat temu. Odchodząc z Calgary w ostatniej chwili zamienił Boston na Pittsburgh, co Niedźwiadki nie omieszkały mu udowodnić. Iginla pasował swym charakterem i umiejętnościami dużo bardziej do tamtych Bruins niż Jaromir Jagr co udowodnil sezon później. A Czech w finale z Chicago nie był zbyt produktywny.
To oczywiście tylko gdybanie, zwłaszcza, że zwrot do Calgary zawierał jednego albo dwóch młokosów z obrony, którzy świetnie grali w play-off wtedy, ale Iggy wyglądal jak brakujący element układanki.
Jeśli uda sie opchnąć kontrakty w okolicach 3M, to te ekipy mogą chcieć Iginlę lutym: NYR, SJ, STL, MTL czy nawet LA.
Bardzo ciekawą opcją wydaje się TB. Jeśli Błyskawice będa na pewnym kursie do play-off bez Stamkosa, to z pewnością poczekają z jego aktywacją do fazy posezonowej. A wtedy będzie 8 baniek na rentali – hulaj dusza, piekła nie ma!
Comments are closed.