Walnięcie swojaka to jedno z najgorszych rzeczy, jakie mogą ci się przytrafić w sporcie. Fatalne uczucie, które w hokeju przykryte jest trochę tym, że nie wpisują Cie do protokołu jako tego złego. Niesmak i złe wspomnienia jednak pozostają. Zazwyczaj nie widzimy takich akcji zbyt wiele, zazwyczaj wynikają one z jakichś dziwnych odbić krążka. Przeważnie są tak nieintencjonalne że nie mówimy o nich nawet jak o samobójach. Zdarzają się jednak prawdziwe „petardy” gdy całość wygląda jakby ten gość na prawdę chciał zaszkodzić swojej drużynie. Jakby chwilowo pomylił bramki. W ostatnich dniach były trzy tego typu sytuacje i to w najlepszych ligach świata.

1 . KHL – Michaił Naumenkow z CSKA Moskwa

Grając w osłabieniu obrońca Michaił Naumenkow tak bardzo przejął się tym, że był blisko przecięcia niedokładnego podania, że nawet nie zauważył jak wyszedł mu strzał życia. Niestety do własnej bramki. Na koniec zawodnik ukarał właśni kij, jakby to sprzęt był winny jego słabej kontroli nad tymi niekontrolowanymi ruchami w akcji obronnej.

 

2 . Nikolaj Ehlers z Winnipeg Jets

Duńczyk był ostatnio bardzo chwalony za swoje postępy i mamy nadzieje, że ta wpadka nie podetnie mu skrzydeł. Morale może mieć jednak niskie, gdyby nie zaskoczył wszystkich strzałem po lodzie na krótki słupek własnej bramki jego drużyna być może nie przegrała by z Colorado Avalanche. Dopóki nie zrobił tej głupiej rzeczy w dogrywce było 2:2. To była na prawdę „nagła śmierć”.

3 . Loui Eriksson z Vancouver Canucks

Cofamy się tylko o kilka tygodni, chociaż zdaje sobie sprawę że w warunkach NHL to cała wieczność. Stąd przypomnienie jak na początku sezonu kibicom w Vancouver przedstawił się sprowadzony za grube miliony Loui Eriksson. Zapowiadany jako trzeci bliźniak Szwed nie tyle, że nie był zgrany z nową ekipą. To byłoby jeszcze do wybaczenia, w końcu to był dopiero home-opener, jego pierwszy występ w barwach Canucks. Ale strzelanie do własnej bramki nie było najlepszym pomysłem by zyskać aprobatę kibiców: