1.Finał to między innymi starcie dwóch hokeistów, z których bardzo wcześnie zrezygnowano w Bostonie, mowa oczywiście o Joe Thorntonie i Philu Kesselu. Któremu – pomijając sympatie klubowe – bardziej życzysz Pucharu?

[wpdevart_poll id=”103″ theme=”1″]

Kojot: Moje serce jest z Joe Thorntonem. Kessel nie budzi mojej sympatii (zresztą nie jestem w tym odosobniony), choć to niesłychane by rudy tyle razy zaliczył 😀 . Thornton ma świetną karierę, potężny zawodnik dysponujący mimo wszystko genialną szybkością i techniką. Rzadkie połączenie zasługuje na Puchar jak Eskimos na grzejnik 🙂

Jonga: Zdecydowanie Jumbo Joe. Przed Kesselem jeszcze sporo sezonów i myślę, że jeszcze niejednokrotnie zagra na tym poziomie rozgrywek. W zupełnie innej sytuacji jest Thornton, którego kariera powoli chyli się ku końcowi. Tak, jak zawsze życzyłam tego Iginli, Alfredssonowi, czy starszemu Koivu, tak i teraz całym sercem jestem za ekipą z zachodniego wybrzeża i Pucharem dla Thorntona.

Szewczyk: Obaj panowie zasługują na puchar – Thornton za ilość rozegranych sezonów NHL, a Kessel za odpracowanie swojej „pokuty”. Jeśli mam wybierać to wybieram Phila. Zawodnikowi Pens w swojej karierze przeszedł przez prawdziwy czyściec w Toronto. Wszelkie afery z dziennikarzami, uszczypliwości kibiców… Sporo tego było. Naprawdę z wielką radością można na niego teraz patrzeć kiedy to ponownie po prostu cieszy się z gry co przekłada się na jego postawę strzelecką na lodzie. Czas na prawdziwą nagrodę po latach tułaczki dla Kessela.

Ruszel: Wybór jak pomiędzy PiSem lub Platformą, chociaż nie bo dla mnie bardziej pozytywny niż negatywny, więc bardziej selekcja pomiędzy konsolą Xbox czy Playstation. Kierując się sentymentem powinno się napisać Thornton, po prostu był pierwszy w kolejce i czeka na to dłużej. Z drugiej strony czy to ważne kto i jak długo jest w tym biznesie? Jeszcze dwa lata temu próżno było szukać dobrych wpisów na temat Phila Kessela w blogosferze czy też dziennikarskim światku Kanady skoncentrowanym głównie wokół rynku w Toronto. Teraz ci sami ludzie poklepują Amerykanina po plecach, a on z pewnością tylko czeka na to by przesłać tym wszystkim „znawcom” pocztówkę z Pucharem Stanleya i podpisem „wal się”.

Kinic: Dla mnie bezwzględnie Jumbo Joe. Od lat utrzymuje bardzo równy i wysoki poziom sportowy, jest lojalny wobec organizacji, no i TA BRODA! 🙂 A tak całkiem poważnie, to poprzez wygranie Stanleya pozbędzie się zupełnie niesłusznie przyszytej łatki playoff chokera i zwieńczy piękną karierę. Kessel mnie ani ziębi ani grzeje, ale jest młodszy i ma jeszcze sporo czasu.

2.Coraz więcej pisze się o powrocie Randy’ego Carlyle’a do pracy w NHL. W tym tygodniu doświadczony szkoleniowiec odbył rozmowy z Anaheim Ducks i z Calgary Flames. Jak zapatrujesz się na ten niespodziewany comeback? Wydawało się, że Carlyle to co najwyżej trenerskie wspomnienie…

[wpdevart_poll id=”104″ theme=”1″]

Jonga: Ta liga lubi takie wielkie powroty. W poprzednim sezonie na ławkę trenerską powrócił przecież Tortorella, którego także skreślano. Niedawno podpisano umowę z Boucherem, który po kilku latach spędzonych w Europie wraca do Ameryki Północnej. Może i znajdzie się miejsce dla Carlyle’a? Moim skromnym zdaniem Randy od kilku lat nie jest już tym trenerem, który poprowadził Ducks do mistrzostwa i dwie wyżej wymienione ekipy zrobiłyby ogromny błąd zatrudniając go.

Szewczyk: Nie wiem czy to dobry pomysł. Liga się zmienia, czas na młodych trenerów z wizjami, których na szczęście mamy coraz więcej. Właśnie za kimś takim powinny rozglądać się kluby z Ducks i Flames, a nie z Carlyle, który ma dosyć wątpliwą opinię. Oczywiście Ducks mogą chcieć rozwiązania „na teraz” bowiem aspiracje tej drużyny rok rocznie sięgają w kierunku gry o Puchar Stanleya. Tylko czy Carlyle równa się ewentualny sukces Ducks? Bardzo wątpliwe. W przypadku Calgary, ekipy, która się odbudowuje ściąganie takiego coacha jak ona dla mnie w ogóle jest bez sensu.

Ruszel:  Jakoś tak to już jest i to nie tylko w naszym sporcie i naszej lidze, że trupy lubią wypadać z szafy i mówią nawet ludzkim głosem. To samo przerabialiśmy z Tortem i odpowiedzmy sobie na to pytanie – co to dało Columbus Blue Jackets i czemu na ich błędach nie uczą się wydawać by się mogło mądrzejsi i bardziej doświadczeni przedstawiciele front office w Anaheim Ducks? Cóż zasługi Carlyle dla klubu z Kalifornii są niewątpliwe, ale czy jest to krok na przód w stosunku do Bruce’a Boudreau? Śmiem twierdzić że nie i widział bym upgrade raczej w pozostałych opcjach czyli Mike’u Yeo lub Travisie Greenie z Utica Comets (AHL)

Kinic: Carlyle to już melodia przeszłości i wolałbym, żeby ten stan rzeczy się utrzymał. Moim zdaniem Randy nie jest już w stanie prowadzić zespołu na poziomie NHL. Jego defensywne strategie są śmieszne, opiera je głównie na potężnej dawce energii przy każdej zmianie oraz włożeniu w grę serca. Niestety, jeżeli nie ma się opracowanych konkretnych schematów, to nawet gdyby każdy zawodnik w jednej ręce trzymał kij hokejowy, a w drugiej wyrwane z klatki piersiowej serce (które – według powiedzenia – zostawiłby na lodzie), to i tak nic by to nie dało. Ponadto prowadzone przez niego drużyny niemal zawsze miały tragiczne possession numbers, a w obecnej NHL to dość istotny element. Zarówno Ducks jak i Flames mają na stole wiele lepszych kandydatur.

3. Znamy pełne kadry zespołów na Puchar Świata. Brak którego zawodnika stanowi dla ciebie największe zaskoczenie?

[wpdevart_poll id=”105″ theme=”1″]

Kojot: Jako fan Yotes nie rozumiem braku Connora Murphy. Twardy Amerykanin świetnie sprawdził się na ostatnich Mistrzostwach i zasługuje na więcej uwagi i kolejne szanse – nawet na występy w tak gwiazdorskiej obsadzie.

Jonga: Trochę nie do końca pasuje mi skład Stanów Zjednoczonych. Oczywiście największą niespodzianką jest absencja Kessela, który przecież gra w tych play-offach niesamowity hokej i nadrabia braki z sezonu regularnego. Dziwi też brak Justina Faulka, powerplayowej machiny spod niebieskiej prosto z Karoliny Północnej. Z niewiadomych powodów znalazło się miejsce dla o wiele gorszych defensorów.

Szewczyk: Brak Kessela to z pewnością największa niespodzianka w kadrze Amerykanów. Wydawało się, że Phil swoją dobrą postawą w końcówce sezonu i play-offach zasłużył na nominacje no ale stało się inaczej. Poza tym w ekipie USA brakuje mi Justina Faulka, a u szwedzkiej reprezentacji dziwi brak powołania Gustava Nyquista.

Ruszel: Dziwią mnie wybory w amerykańskiej (o zgrozo muszę sprecyzować, w kadrze Stanów Zjednoczonych, co za czasy) obronie. Znalazło się miejsce dla Jacka Johnsona i Erika Johnsona, a nie ma siedzonka w szatni podpisanego nazwiskiem Justina Faulka. Ten gość powinien się znaleźć w kadrze USA już za same umiejętności w power play, a na tym jego gra się nie kończy. W każdym z ostatnich trzech lat był „pozytywny” w statystyce corsi, co w przypadku zespołu nie na miarę play-offów powinno robić jeszcze większe wrażenie. Robi, na mnie, na wielu mądrzejszych ode mnie ekspertach, ale nie na ludziach zarządzających team USA.

Kinic: Nie będę oryginalny wskazując Faulka. Justin powinien zagrać i tyle. Doświadczenie Hudlera przydałoby się również czeskiej kadrze. Pomimo słabszego sezonu, Jiri to wciąż uznana marka mająca wiele do zaoferowania.

4. Twoja najbardziej szalona prognoza na offseason to…? Śmiało, popuśćcie wodze fantazji. Małkin wytransferowany do Arizony, Karlsson żąda transferu do KHL, Stamkos ląduje na księżycu?

Kojot: Brent Burns doznaje olśnienia i żąda transferu do Arizona Coyotes by drużyna ta wyruszyła po pierwszy w historii puchar Stanley’a. Ponadto Henrik Lundqvist przenosi się do Buffalo Sabres bo lubi wyzwania, a Milan Lucic składa pozew w którym oskarża NHL o nadmierną brutalność w tym sporcie. Dodatkowo Thomas Greiss kończy karierę po tym jak w końcu został pierwszym bramkarzem (bo założył się że nigdy nie zostanie i przegrał), a Sidney Crosby chirurgicznie wycina sobie gruczoły łzowe, gdyż był to jedyny sposób na jego „coś mi wpadło do oka” za każdym razem gdy zdarzy mu się coś nie po jego myśli 😀

Jonga: Chaos wkradnie się już pod koniec czerwca, kiedy Jets w zamian za Jonathana Toewsa, pochodzącego przecież z Winnipeg, oddadzą drugi numer w drafcie. Patrick Kane stwierdzi, że bez Tazera nie gra, dlatego poprosi o transfer. Panarin powie, że bez Kane’a nie gra i wróci do Rosji. A później odejdą kolejni zawodnicy i Laine będzie grał w Chicago sam.

Szewczyk: Coyotes zostają bez hali i są zmuszeni do grania początku sezonu na lokalnym lodowisku o pojemności 3000 osób? Heh, to w sumie może nie taka szalona teoria patrząc na ciągłe problemy Arizony… Toronto ściąga gwiazdy – kontraktuje Stamkosa, do tego transfer Giroux albo Tavaresa, a potem walka pod batutą Babcocka o pierwsze miejsce w konferencji? To by było coś!

Ruszel: Zdeno Chara wraca na stare śmieci do Ottawa Senators, gdzie starają się wybudować mur starszy niż ten chiński (pamiętajcie że jest tam też Phaneuf, a byłoby jeszcze starzej gdyby nie emerytura Phillipsa). Otrzymany w zamian Cody Ceci poprawia ofensywną stronę obrony Niedźwiedzi i stanowi jeden z najlepszych zone entry duetów na zmianę zajmując się wyprowadzeniem krążka przez niebieskie z Toreyem Krugiem. Bruins trzeci rok z rzędu nie grają w play-offach bo w destrukcji polegają na McQuaidzie i Millerze (Seidenberg jest przez większość czasu kontuzjowany).

Kinic: Oilers oddają Matta Hendricksa i Brandona Davidsona za wybór w I rundzie draftu Toronto, biorą Matthewsa robiąc tym samym najlepszy ruch w historii organizacji, a koniec końców i tak nie awansują do fazy playoff, kończąc sezon na ostatnim miejscu, mając 12 punktów straty do Toronto.

5. Sezon 15/16 wielkimi krokami zbliża się do końca. Nadchodzi czas tradycyjnych podsumowań, my nie będziemy inni. W skali 1-10 jak oceniasz fazę play-off? Czego zabrakło, a co wzbudziło twój podziw?

[wpdevart_poll id=”106″ theme=”1″]

Kojot: 9/10 .Mój podziw wzbudzili New York Islanders którzy złamali klątwę 1 rundy i dzielnie walczyli do samego końca, a John Tavares zostawił na lodzie serce, flaki i maksimum zaangażowania. Bardzo podobał mi się fakt, że szybko pożegnaliśmy się z dwoma dynastiami czyli Kings i Blackhawks. Rozczarowaniem była kolejna wtopa Washington Capitals i chyba trochę zachowanie Pekki Rinne po odpadnięciu jego Predators – facet jakimś cudem myślał że to był dla niego dobry sezon i Puchar w zasadzie jest już w Nashville.

Jonga: Mocna ósemka. Zabrakło mi oczywiście moich ulubieńców, ale jestem w stanie to przetrawić. Wiele się działo, w końcu o Puchar walczą nowe zespoły. Trochę szkoda kolejnego świetnego sezonu regularnego w wykonaniu Capitals, czy braku jakiegokolwiek kanadyjskiego zespołu w play-offach. Strasznie za to podoba mi się postawa bramkarzy w tym roku (no może poza tym, co działo się w bramce Stars). Nagle pojawiły się nowe twarze, mamy przecież Murraya, Jonesa, Greissa, czy Wasilewskiego. W półfinałach oglądaliśmy przecież wszystkich ośmiu golkiperów! Poza tym jest szybko, kreatywnie i agresywnie, a to przecież najbardziej kochamy w hokeju.

Szewczyk: Jako fan Pingwinów nie sposób nie ocenić mi tej fazy play-off na 10/10. Penguins już dawno pokazali w tych play-offach, że są drużyną z charakterem, a ich gra wygląda świetnie na tle innych zespołów. Dodatkowo ciekawe pojedynki na zachodzie w takich parach jak np. Sharks – Predators. Dodatkowo delikatny powiem świeżości bowiem już od pierwszej rundy wiadomo, że Pucharu Stanleya nie wygrają ani Kings, ani Blackhawks. Jest dobrze.

Ruszel: 8/10, nic nie zrobię że mi się podobało. Pewnie nikt w Kanadzie nie wystawi więcej niż 6 przez to, że nie ma w fazie pucharowej Kanady jako zespół-identyfikację (rankingi oglądalności są bezlitośnie słabe). Ale czy mnie to powinno obchodzić? Padło kilka starych twierdzy, obalono kilka mitów i przywrócono wiarę w cierpliwość i wytrwałość budowania zespołów. Wszystko to zwieńczymy na pierwszym polskim zlocie-wspólnym oglądaniu finałów. Czy może być piękniej? Pewnie może, stąd zostawiam dwa punkty na „room to improvement”

Kinic: Mocne 7/10. Dwa punkty odejmuję za tradycyjną bym powiedział postawę Capitals, która co roku o tej porze odbiera mi smak życia. Ostatni odjęty punkcik jest za poziom sędziowania – zamiast postępu, obserwujemy kolejny regres.