Rozgrywki o Puchar Stanleya – w obliczu mistrzowskiego turnieju w Katowicach – wcale się nie zatrzymały. „Czarnym dniem” dla nas, fanów północnoamerykańskiego hokeja, była środa 27. kwietnia. Wtedy bowiem kalendarz NHL był zupełnie pusty. Na szczęście od tego czasu rozgrywki znów nabrały niewiarygodnego tempa, a druga runda zdążyła nabrać niesamowitego tempa.

1. Gościnne sukcesy

Wszystkie pary znajdują się dziś w dokładnie tym samym miejscu. W czterech seriach jesteśmy świeżutko po Game 2 i tylko w jednej z nich wyżej rozstawione ekipy zachowały przewagę swojego lodowiska. Cenne zwycięstwo z Florydy wywieźli New York Islanders, zasłużony triumf w stolicy Stanów Zjednoczonych odnieśli Pittsburgh Penguins, a wczoraj wieczorem St. Louis Blues po ciężkim boju wyrwali spotkanie Gwiazdom z Teksasu. Paradoksalnie home-ice advantage w pełni wykorzystali tylko San Jose Sharks, którzy przecież przez cały sezon niesamowicie męczyli się w swojej hali, słynęli raczej z bardzo skutecznej gry na wyjazdach. Rekiny zdołały jednak dwukrotnie ograć Nashville Predators i jako jedyni po dwóch spotkaniach prowadzą w swojej parze.

2. Urwana głowa Maatty

Najwięcej kontrowersji wywołał póki co brutalny atak Brooksa Orpika na Olliego Maattę. Gracz Washington Capitals z ogromnym impetem wyprowadził atak na głowę Fina z Pittsburgha. Wydział Bezpieczeństwa wreszcie stanął na wysokości zadania, bo Orpikowi nie pogrożono paluszkiem tylko wlepiono solidną karę trzech spotkań zawieszenia. Doświadczony obrońca wypada Stołecznym na mecze nr 3, 4 i 5. Złośliwi twierdzą, że absencja powolnego defensora to tak naprawdę wzmocnienie dla Capitals i poważne osłabienie Pingwinów, z drugiej strony niewielu graczy Waszyngtonu cieszyło się takim zaufaniem jak Brooks. W Game 1 Matt Niskanen zagrał powyżej 32 minut. Karl Alzner, Brooks Orpik i John Carlson zmieścili się w przedziale 25-30 minut, a Dmitrij Orłow i Nate Schmidt nie przekroczyli odpowiednio 6 i 13 minut. Barry Trotz ufa tylko czterem obrońcom, a teraz jeden z nich wypada prawie do końca rywalizacji.

3. Drugi plan rozdaje karty

W zapowiedzi rywalizacji Caps-Pens sugerowaliśmy, że potężny wpływ na losy tej pary będą mieli zawodnicy wspierający. Bardzo cichutko zachowują się Aleksander Owieczkin i Sidney Crosby, natomiast mnóstwo szumu zrobił TJ Oshie (hat-trick w meczu nr 1, w tym OT winner!), Nick Bonino (gol i dwie asysty w serii), Carl Hagelin (1G, 2A), a kluczowe bramki zdobywali Andre Burakovsky i Eric Fehr. Już jest bardzo ciekawie, a pomyśleć co będzie, gdy obudzą się ci najwięksi… Wooof.

4. Trojaczki odpowiadają Księciu

Przed startem serii Lightning-Islanders apelowaliśmy o wsparcie dla Johna Tavaresa. Długo nie trzeba było czekać, bo wielką partię w Game 1 zagrali Shane Prince, Ryan Strome i Brock Nelson. Już w pierwszej tercji zapewnili Wyspiarzom zwycięstwo. Jon Cooper, trener Tampy przed Game 2 błyskawicznie zareagował na niepowodzenie w meczu otwarcia. Umówmy się – nie wymyślił prochu, po prostu wrócił do dobrze znanej formacji Palat-Johnson-Kuczerow. Trojaczki z Florydy rozdawały karty w Game 2, GWG zdobył Jonathan Drouin, a po gorszym meczu skuteczność odzyskał Ben Bishop (95% obron).

5. Europejski składak

Nie ma lepszej formacji ataku w fazie playoff niż… Antoine Roussel-Radek Faksa-Ales Hemsky.

ChYTTdcUoAAJlG1

Panowie kontrolują grę w 5-na-5 i załatwili Gwiazdom wygraną w Game 1 z Blues. Trochę gorzej było w Game 2 – Roussel skompletował hat-tricka durnych dwuminutowych wykluczeń, a Nutki wykorzystały trzecie z nich w dogrywce i zwyciężyły 3:4. Brak dyscypliny Francuza to pierwszy taki jego moment w playoff – dotychczas „szkodnik” z Dallas wraz z czeskimi kolegami stanowił wartość dodaną. To bardzo cenne zwłaszcza wobec ciągle kontuzjowanego Tylera Seguina. Do pierwszej formacji podskoczył Cody Eakin, a Roussel-Faksa-Hemsky są koniecznie potrzebni jako wsparcie Eakina, Benna i Sharpa.

5. Drapieżne Rekiny

Drapieżcy wpadli do Shark Tank jak śliwka w kompot. Do czasu było bardzo dobrze, było równo, było obiecująco. Niestety w playoff nie ma miejsca na choćby najmniejsze przestoje. W Game 1 Rekinom wystarczył kwadrans trzeciej tercji, by z wyniku 0:1 zrobić 5:2. Mocny finisz obejrzeliśmy też w Game 2 – w ostatnich trzech minutach Joe Pavelski i Joe Thornton ukłuli po jednym razie i sprawili, że świetnie grający Predators wrócą do domu z pustymi rękami. Z kolei Rekinom brakuje już tylko dwóch wygranych do pierwszego od lat Finału Konferencji…

6. Idzie nowe

Pittsburgh Penguins – jedyny klub z całej stawki, który sięgnął po Puchar w erze salary cap. Tampa Bay Lightning – drugi obok Pens triumfator w XXI wieku. Reszta pozostałych na placu boju drużyn albo w ogóle nie zna smaku mistrzostwa albo pamiętają go jedynie najstarsi kibice. Rewolucja? Zmiana warty? Być może za szybko na takie deklaracje, jednak na pewno możemy stwierdzić, że ktoś szeroko otworzył okno i zrobił potężny przewiew na ligowych szczytach.