Dzisiejszej nocy z rozgrywek odpadli Los Angeles Kings. Być może na potrzeby dramatyzmu artykułu wypadałoby napisać, że po zaciętej walce z San Jose Sharks- ale byłoby to przekłamanie. Królowie we wszystkich meczach posiadali prowadzenie w wyniku jedynie przez niewiele ponad 4 minuty – cała reszta to kanonada Rekinów. Co ciekawe, drugi klub trzymający monopol na Puchar w ciągu ostatnich 5 lat – Blackhawks – będzie dziś kolejny raz walczyć o przetrwanie. Czy to koniec supremacji Kings-Blackhawks?
Kobieta mnie bije
Zasadniczo można by tak ująć sytuację, w której drużyny, które wymiennie zdobywały najwyższe trofeum, dostają łomot w pięknym stylu od drużyn, które jak dotąd Puchar unosiły nad głową tylko wtedy, gdy prosili w lodziarni o dokładkę wołając kelnera i wskazując puste naczynie. Sharks to drużyna znana z genialnych (z małymi wyjątkami) występów w sezonie zasadniczym i tragicznych wynikach w fazie pucharowej. St.Louis Blues natomiast mają za sobą zamierzchły okres dominacji w sezonie zasadniczym i żadnego znaczenia w fazie pucharowej. Bardziej jednak dziwi mnie pokonanie Kings przez Sharks, niż fakt że za chwilę możemy być świadkiem eliminacji Mistrzów w 5 meczach. Dlaczego?
Keith Tkachuk to przepowiedział
„Uwierzcie w ten proces- ta drużyna zdobędzie Puchar Stanleya” – mówił Keith Tkachuk żegnając się z fanami w St.Louis. Zainteresowałem się tą drużyną po tych właśnie słowach chcąc sprawdzić, czy „Walt” miał na myśli faktyczne przemiany czy było to takie „pitolenie” na do widzenia. Nie mylił się jednak ani trochę. W mojej skromnej opinii, Blues to najlepiej i najtrwalej zbudowany zespól w lidze, a jego mozolne i żmudne budowanie od podstaw (I co ważne, tanich podstaw) procentuje dziś tak, że możemy być świadkiem dużej niespodzianki.
Drużyna genialnie zbudowana wokół Władimira Tarasenki i Alexa Steena radzi sobie doskonale mimo faktu, że w zasadzie jako takich gwiazd zespół ten nie posiada. Ma natomiast doskonale zabezpieczone tyły. Świetnym ruchem było pozyskanie bardzo utalentowanego obrońcy Jaya Bouwmeestera, a zabezpieczenie 3 i 4 formacji takim nazwiskiem jak Scottie Upshall daje pewność twardej i nieustępliwej gry w defensywie. Swoją robotę robi także Steve Ott, które doświadczenie meczowe oraz w irytowaniu rywali daje drużynie przewagę psychologiczną.
Byłeś kiedyś w Stanach?
No właśnie, a ja… znam kogoś kto był, i opowiedział mi o bramkarzach St.Louis. W tym miejscu należy zdjąć czapki, pokłonić się menadżerowi Blues w pas i umieścić go na okładce magazynu „Coś z niczego”. Nutki mają dwóch bardzo tanich (ok. 2 mln za sezon każdy) bramkarzy o równym potencjale, których nieustanna rywalizacja o miejsce w bramce podnosi umiejętności i kwalifikacje obydwóch. Póki co prym zdaje się wieść bardziej doświadczony Brian Elliott, ale to on z kolei rozegrał mniej spotkań w sezonie zasadniczym. Widać, że panowie się lubią i szanują, ale to nie zmienia faktu że Allen wykorzysta każde potknięcie Elliota, by zastąpić go w bramce Bluesmanów.
Czy będzie Puchar?
Liczę na to, że tak, ale to póki co bardziej marzenie niż realia. Blues to dalej drużyna o małym potencjale w Playoff. Oczywiście, ewentualne pokonanie mistrzów zrobi z nich dużo groźniejszych rywali – to tak jakby dotychczas musieli biec dźwigając głaz , który po pokonaniu Hawks będą mogli odrzucić i biec jeszcze szybciej. Mimo wszystko, ta drużyna musi się jeszcze sporo nauczyć i spodziewam się raczej eliminacji w pewnym momencie choćby przez San Jose Sharks.
TO jednak zupełnie nie unieważnia stanu faktycznego, czyli powolnych narodzin potężnej siły w tej lidze, która w ciągu kilku następnych lat zawiezie do St.Louis co najmniej jedno trofeum. Tak powinno się budować drużynę, tak powinno się rozkładać siły i plany na lata – tak powinno się zwyciężać.