Kłótnia o to, czy lepszy jest Crosby, czy Owieczkin, jest jak kłótnia o to, czy lepszy był Batman czy Superman. Z tą różnicą, że w hokejowym świecie obaj panowie zdają się mieć super-moce. Obaj  byli typowani na bogów hokeja długo przed debiutem w NHL, obaj szybko otrzymali role kapitana w swoich klubach… ale tylko jeden zdaje się dźwigać brzemię gwiazdy tak, jak robił to gdy zaczynał przygodę w tej lidze.

Hokej jako dżungla życia

ov2Tak mniej więcej wygląda granie w hokeja u Mateczki Rosji, która jak wiemy słynie z genialnych łyżwiarzy – od hokeistów po figurowych. Surowa, twarda i szorstka hokejowa szkoła w ojczyźnie Władimira Putina zapewne nie kojarzy się dobrze nikomu ze wschodniego, ciepłego świata przesiąkniętego zapachem porannej kawy i pozwów o mobbing i krzywe spojrzenie.

Sidney Crosby, choć w genialny sposób, dalej chowany był w tych cieplejszych (jeśli tak można to ując w hokeju) warunkach. „Ovca” grając w Dynamo Moskwa nie mógł liczyć na tyle „dobrego słowa” co Sidney. I chociaż we wszystkich filmach amerykańskich, surowy rosyjski świat napawa nas przerażeniem, to jednak on oszlifował i zahartował talent Aleksa Owieczkina, czyniąc z niego maszynę do wszystkiego.

Na zdrowja !

Zdrowia życzymy obydwu panom, ale to Crosby ma już za sobą poważne problemy. Crosby zaliczył kilka lat temu bardzo poważny wstrząs mózgu, który kosztował go sezon i miesiące bardzo frustrującej dla niego rehabilitacji. W tak młodym wieku jest to gigantyczny cios dla zawodnika. I choć Crosby nie złamał się, i dziś wydaje się nie pamiętać tamtego złego okresu, to z pewnością jego organizm nie zapomniał.

Owieczkin, poza kilkoma mniejszymi sprawami które kosztowały go czasem dwa, czasem trzy mecze – jest zdrowy jak koń. I co ciekawe, dużo bardziej udziela się w fizycznym aspekcie hokeja, dużo częściej gra ciałem pod bandą, a także częściej angażuje się w przepychanki i bójki. To tylko potwierdza, że najważniejszy aspekt życia – czyli zdrowie – jest po stronie Owieczkina.

Punkty dla Sidney’a… jeszcze przez chwilę.

ov3Tutaj nie ma co się specjalnie sprzeczać. Sidney ma niewiele mniej punktów, natomiast rozegrał ok. 130 spotkań mniej, a także jest dwa lata młodszy niż jego Rosyjski „zły bliźniak”. Crosby urodził się, by punktować, strzelać bramki i robić to w taki sposób, by żeńska część publiki krzyczała jego imię w trakcie spełniania obowiązku małżeńskiego ze swoim… jak on się nazywał?

Jednak przewiduję, że to Owieczkin dłużej pozostanie w lidzie. Nie życząc oczywiście tego Kanadyjczykowi i licząc mocno na pomyłkę, wydaje mi się, że Sidney zacznie odczuwać słabość swojego organizmu dużo wcześniej, a hokejowa starość zajrzy do jego szatni dużo szybciej zanim odważy się przejechać do Capitals i zapytać o ich kapitana.

Historie pisza zwycięzcy

…  a takowym póki co jest Crosby. Bardzo szybko zdobył w swojej karierze Puchar Stanley’a,a także większość nagród, które w NHL można zdobyć. Bardzo mocno przyćmił swego czasu Owieczkina, który choć równie dobry, reklamowo i komercyjnie nie może równać się z idealnym, przystojnym i młodym kapitanem Pingwinów. Posiadający specyficzną urodę, której nie pomaga brak zęba – Owieczkin, może pisać swą historię kijem i krążkiem, natomiast billboardy i wielu przypadkowych przechodniów zapamięta kapitana Penguins jako „człowieka z ludu”. Owieczkin mimo wszystko pochodzi z wrogiej, zimnej Rosji – a Crosby z Kanady, któa gdyby mogła, przeprosiłaby za to, że powstała.

Jednak, jeśli Capitals sięgną po Puchar w tym roku, to Trofeum zdobyte przez Penguins za kadencji Sidney’a stanie się prehistoryczne i będzie wspominane zaraz obok Pucharu zdobytego przez Montreal Canadiens. Rosjanin natomiast zostanie bohaterem historii najnowszej i przez jakiś czas przyćmi swojego Kanadyjskiego kolegę po fachu. Ja osobiście „trzymam” z Owieczkinem jako zawodnikiem dużo bardziej kompletnym w mojej opinii niż Crosby. Ale oczywiście to tylko subiektywna opinia, ponieważ właśnie porównałem Najdroższego Mercedesa z najdroższym Audi.